02:22:57
1 Księga Królewska. STARY TESTAMENT 1 Księga Królewska ************************* biblijni.pl/biblia/11,1_ksiega_kro… ************************************************** Pierwsza i Druga Księga KrólewskaWięcej
1 Księga Królewska.

STARY TESTAMENT
1 Księga Królewska


*************************
biblijni.pl/biblia/11,1_ksiega_kro…

**************************************************

Pierwsza i Druga Księga Królewska

Księgi Królewskie należą do ksiąg historycznych (11 i 12 księga Starego Testamentu), w Biblii Hebrajskiej natomiast do zbioru Proroków Wcześniejszych. Pierwotnie jedno dzieło, zostało rozbite na dwie części przez Septuagintę, która nadała im numery 3 i 4 (gdyż 1 i 2 Księgą Królewską nazwano Księgi Samuela).
Księgi te powstały prawdopodobnie po upadku Jerozolimy w 587 r. przed Chr. jako połączenie wcześniejszych: Księgi Rządów Salomona i Księgi Królów Judy.
Księgi Królewskie omawiają dzieje królestw Judy i Izraela (przy czym rządy królów Judy opisują szczegółowo, podając okres panowania, wiek, imię i pochodzenie matki, ocenę działalności, śmierć, pogrzeb i następcę). Opowiadania o królach zostały przeplecione fragmentami mówiącymi o ostatnich dniach Dawida, o panowaniu Salomona i zbudowaniu Świątyni, o prorokach Jeroboamie, Eliaszu (zwycięstwo nad prorokami Baala, cudowne rozmnożenie mąki i oliwy w Sarepcie Sydońskiej), Elizeuszu (uzdrowienie Naamana, wskrzeszenie syna Szunemitki) i Izajaszu, o wojnach Achaba oraz odnalezieniu zwoju Prawa i reformie Jozjasza. Druga Księga kończy się opisem oblężenia i zburzenia Jerozolimy przez Babilończyków oraz uprowadzenia elity Judy, będące konsekwencją niewierności Izraelitów wobec Boga.
oczy_szeroko_otwarte
Od zjednoczonej do podzielonej monarchii - Księgi Królewskie
Posłuchaj wykładu w formie audio
oczy_szeroko_otwarte
Eliasz
Dzieje Eliasza to jedna z najbardziej zdumiewających i zadziwiających zarazem historii, jakie możemy odnaleźć na kartach Pisma Świętego. Historii pełnej okrucieństwa i krwi, a jednocześnie — słodyczy i ukojenia.
Skąd wziął się Eliasz? To dość tajemnicza sprawa. Poznajemy go już w trakcie pełnej działalności — pierwsze słowa, jakie wypowiedział i które zostały zapisane w Biblii, są …Więcej
Eliasz

Dzieje Eliasza to jedna z najbardziej zdumiewających i zadziwiających zarazem historii, jakie możemy odnaleźć na kartach Pisma Świętego. Historii pełnej okrucieństwa i krwi, a jednocześnie — słodyczy i ukojenia.

Skąd wziął się Eliasz? To dość tajemnicza sprawa. Poznajemy go już w trakcie pełnej działalności — pierwsze słowa, jakie wypowiedział i które zostały zapisane w Biblii, są słowami groźby, wypowiedzianymi do króla izraelskiego Achaba: Na żyjącego Jahwe, Boga Izraela, któremu służę, nie będzie w tych latach ani rosy, ani deszczu, dopóki [ich] nie zapowiem (1 Krl 17,1).

Achab był królem Izraela, północnego państwa, które — jak pamiętamy — po podziale bardzo szybko zaczęło ulegać wpływom sąsiednich kultów, zaczynała w nim obumierać wiara w Jahwe. Stąd zapewne emfaza w wyznaniu czy też w wyzwaniu skierowanym przez Eliasza do króla, gdy powoływał się na Żyjącego Jahwe, Boga Izraela, któremu służę — ja, właśnie Eliasz, a nie ty, król Achab. Na ciebie i na twoje państwo i spadnie straszliwa klęska suszy, oznaczająca głód — dopóki ja, Eliasz nie zapowiem czegoś innego.

Pycha? Straszliwe zadufanie człowieka, który roi sobie, że może przemawiać w imieniu Boga? Podejrzewam że tak ma ochotę zareagować dzisiejszy czytelnik, wietrzący wszędzie podejrzliwie jakieś szalbierstwo. Dla niego szczególnie nienawistnym jest szalbierstwo polegające na tym, aby siebie i swoje interesy stawiać na miejscu Boga, czy też chować za Bogiem swoje interesy.

Ale spójrzmy na Eliasza — jakież to były jego interesy, na czym polegać by miało jego szalbierstwo? Mój Boże, jakże smutni są ci zazdrośnicy, nie wiedzą bowiem czego tak naprawdę zazdroszczą. Nie do pozazdroszczenia jest bowiem los proroka. Kiergekaard powiedział zastanawiające słowa — kogo Bóg wybiera w boskim znaczeniu, tego przeklina w ludzkim.

Poznaliśmy więc Eliasza, gdy wygłaszał swoje orędzie, które jednocześnie stanowiło groźbę dla króla i jego wiarołomnego królowania. Jednakże Eliasz nie jest samobójcą, dobrowolnie oddającym się pazurom drapieżcy: wypowiedziawszy słowa groźby ucieka na pustynię. Nie jest to tylko ucieczka, nakazana przez strach czy rozsądek. Prorok ucieka na wyraźny rozkaz Boży. Słyszy rozkaz, aby udał się na wschód i skrył się w potoku Kerit, znajdującym się na wschód od Jordanu. Ikonografia chrześcijańska zna przedstawienia naszego proroka, siedzącego na pustelni, gaszącego pragnienie z dzbana wody czerpanej ze strumienia, natomiast na gałęzi sąsiedniego drzewa (bowiem w wyobraźni europejskich malarzy na pustyni są drzewa) siedzi kruk, trzymający w dziobie potężny bochen chleba. Nie ma natomiast zaznaczonego w ikonografii innego znamiennego szczegółu, mianowicie, że obok chleba kruk przynosił Eliaszowi także i mięso. Ale to już oczywiście drobiazgi. Jest możliwe także inne wyjaśnienie, kim był ten tajemniczy, Bogu i prorokowi służący kruk. Możliwe jest tłumaczenie użytego tutaj hebrajskiego słowa inaczej — i wtedy nie byłby to kruk, lecz Arab, koczownik z pustyni.

Tak więc początkiem misji, czy też stałym elementem misji Eliasza stała się pustynia. Będzie do niej powracał po intensywnej pracy, w momentach niebezpiecznego napięcia, w czasach, kiedy na jego życie czyhać będą wrogowie.

Dzieje Eliasza

Zostawiliśmy Eliasza na pustyni, karmionego przez kruki chlebem i mięsem, oraz popijającego wodę z potoka. Stało się jednak, że woda w potoku wyschła, a pamiętamy, że była przecież susza, przez samego Eliasza zapowiedziana.

Słyszy wtedy Eliasz Głos, w którym Jahwe Bóg przemówił do niego. Otrzymuje oto rozkaz udania się do Sarepty, do miejscowości należącej do Sydonu, która to Sarepta była miastem zamieszkałym przez Fenicjan. Jest to okoliczność nader ważna i dająca do myślenia — oto Eliasz ma szukać schronienia w miejscowości pogańskiej. A jest przecież Królestwo Judzkie, w którym właśnie panował pobożny król Jozafat, oddający cześć prawdziwemu Bogu. Ale prorok ma inne zadania, niż podtrzymywania na duchu pobożnych, on ma iść na najtrudniejsze odcinki duchowego zmagania ludzi, ma iść na krańce, a nawet jeszcze dalej...

Eliasz otrzymuje dziwne polecenie — ma iść do Sarepty i tam ma zamieszkać, Jahwe bowiem polecił pewnej wdowie, aby żywiła proroka. Wstał więc prorok i udał się do Sarepty. Jak rozpozna ową kobietę, o której wiedział, iż Pan dał jej rozkaz, by go żywiła? Rzeczywiście, spotykał przed bramą miasta jakąś niewiastę, która zbierała leżące kawałki drewna. Czy to ta kobieta? Postanowił spróbować, polecając jej, aby przyniosła mu w naczyniu nieco wody. Kobieta widocznie zorientowała się, że ma do czynienia z Mężem Bożym, z prorokiem, jakich widywała na ulicach swojego miasta, czy też stojących w bramie i wieszczących przesłania swoich bogów. Widocznie uznała, że roztropniej dla niej będzie, jeżeli grzecznie usłuży przychodniowi, miast narażać się na gniew osoby — podejrzewam, że tak myślała — w pewnym sensie nieobliczalnej. Jak można bowiem rozsądnie przewidzieć sposób zachowania się proroka? Tylu ich już w życiu widziała.

Biegnie więc kobiecina z garnuszkiem, aby podać wody wędrownemu wieszczkowi, ale oto słyszy ponownie jego głos: Przynieś mi kawałek chleba w twojej ręce (17,11). Tego już było za dużo. Jest głód, ludzie mrą z braku wody i pożywienia. Ona sama ma tylko garść mąki w naczyniu glinianym i odrobinę oliwy w dzbanie. Znajdowała się na dnie rozpaczy, to było wszystko, co pozostawało do jedzenia — jej i jej synowi. W poczuciu zupełnej bezradności wyszła po prostu poza miasto, aby pozbierać jeszcze jakieś kawałki pozostawionego przypadkiem drewna, aby powróciwszy do domu przyrządzić dla dziecka i dla siebie ostatni posiłek, po którym nie pozostawało im już nic innego, jak po prostu umrzeć.

Eliasz wiedział już że dobrze trafił, że to jest ta kobieta, który otrzymała posłanie od Boga–Jahwe, aby go wykarmić. Nieważne, czy widziała o tym czy nie. Właśnie on, Eliasz, miał widocznie jej o tym powiedzieć. Więc mówi: dobrze, idź i zrób jak zapowiedziałaś, przygotuj podpłomyk z ostatków mąki i oliwy dla siebie i dla swojego syna. Ale zanim to uczynisz, z tego co jeszcze masz, najpierw zrób mały podpłomyk i przynieś mnie. I tutaj padają słowa zwiastowania prorockiego:

Albowiem tak mówi Jahwe, Bóg Izraela:
Naczynie mąki nie wyczerpie się,
i dzban oliwy się nie opróżni,
aż do dnia, w którym Jahwe spuści
deszcze na ziemię
(11,14)

To było wstrząsające przesłanie. Nie ma najmniejszej szansy na to, aby przeżyli, po prostu jest susza i tacy biedacy, jak wdowa z Sarepty i jej syn — po prostu mają umrzeć. Tak było od zawsze, i tak miało być zawsze. Cóż by więc miały znaczyć słowa Proroka? Czy nie są one obelgą i wyzwaniem pod adresem jej biedy?

Dla mnie ta scena z Pierwszej Księgi Królów jest wstrząsająca i wspaniała. Najpierw tak cudownie nie pasuje do uroczystego tytułu księgi (pamiętamy, że czytamy teraz Pierwszą Księgę Królewską). Jakże rzadko spotykamy kroniki napisane z poziomu „parteru”, to znaczy z poziomu wdowy z Sarepty. Bardzo dobrze możemy zrozumieć dylemat przed którym stanęła i jej wahanie: przynieść podpłomyk słudze Jahwe czy też zachować resztkę, spożyć z synem i umrzeć? Postanawia zaufać, postawić wszystko na jedną kartę. Poszła i uczyniła wszystko wedle słowa Eliasza, i stał się cud. Nic nadzwyczajnego, nic spektakularnego, po prostu stale było trochę oliwy w baryłce i trochę mąki w naczyniu. Niby trochę, ale przecież to było życie, po prostu było co jeść. I nie opróżniło się aż do chwili, w której znowu miał spaść deszcz.

Czytelnicy Ewangelii pamiętają może scenę dość podobną — oto do skarbony w świątyni pielgrzymi wrzucają datki, więcej czy mniej. I wrzuca stara kobieta. Jezus, który obserwował to z uczniami, powiada: ta kobieta dała najwięcej, bowiem dała wszystko co posiadała. Ta ewangeliczna kobieta była jak wdowa z Sarepty, zawierzając dała wszystko, zawstydzając przezornych, ostrożnych, którzy i tak umierają przy ubogim podpłomyku.

/o. Jan Andrzej Kłoczowski OP
Radiowe pogadanki biblijne - Prorocy/
Jeszcze jeden komentarz od oczy_szeroko_otwarte
oczy_szeroko_otwarte