15:45
Abp Marek Jędraszewski dokonał odnowienia aktu zawierzenia Archidiecezji Miłosierdziu Bożemu. Po Mszy Św. łodzianie szli w procesji z relikwiami. Trasa z Pl. Niepodległości do Katedry ma symboliczny …Więcej
Abp Marek Jędraszewski dokonał odnowienia aktu zawierzenia Archidiecezji Miłosierdziu Bożemu.

Po Mszy Św. łodzianie szli w procesji z relikwiami. Trasa z Pl. Niepodległości do Katedry ma symboliczny wymiar. To droga, którą pokonała św. Faustyna, gdy usłyszała głos powołania. Podczas procesji uczestnicy odmawiali Koronkę do Bożego Miłosierdzia, czytali fragmenty Dzienniczka i śpiewali pieśni o Bożym Miłosierdziu.

W Łódzkiej Archikatedrze zgromadzeni odnowili akt zawierzenia Archidiecezji Miłosierdziu Bożemu. Po czym odbyło się błogosławieństwo relikwiarzem. Można było również osobiście ucałować relikwie.

Św. Faustyna została wyniesiona na ołtarze w dwutysięcznym roku przez papieża Jana Pawła II, od 2005 roku jest Patronką Łodzi.

archidiecezja.lodz.pl/new/
ona
👍
oczy_szeroko_otwarte
"Dopomóż mi, Panie, aby oczy moje były miłosierne, bym nigdy nie podejrzewała i nie sądziła według zewnętrznych pozorów, ale upatrywała to, co piękne w duszach bliźnich i przychodziła im z pomocą. Dopomóż mi, Panie, aby słuch mój był miłosierny, bym skłaniała się do potrzeb bliźnich, by uszy moje nie były obojętne na bóle i jęki bliźnich. Dopomóż mi, Panie, aby język mój był miłosierny,…Więcej
"Dopomóż mi, Panie, aby oczy moje były miłosierne, bym nigdy nie podejrzewała i nie sądziła według zewnętrznych pozorów, ale upatrywała to, co piękne w duszach bliźnich i przychodziła im z pomocą. Dopomóż mi, Panie, aby słuch mój był miłosierny, bym skłaniała się do potrzeb bliźnich, by uszy moje nie były obojętne na bóle i jęki bliźnich. Dopomóż mi, Panie, aby język mój był miłosierny, bym nigdy nie mówiła ujemnie o bliźnich, ale dla każdego miała słowo pociechy i przebaczenia."
archidiecezja.lodz.pl/new/

***

Na pewno znasz historię o paralityku, którego czterech mężczyzn przyniosło na noszach do Jezusa ale z powodu ogromnego tłumu, musieli go spuścić do domu przez dach.

To nie paralityk przyszedł do Jezusa - to inni go przynieśli! I choć w tym człowieku nie było już nic, na czym mogłoby spocząć Oko Miłosierdzia, Bóg znalazł powód, żeby go uzdrowić! Bóg szuka choćby mikroskopijnego powodu, by w nas nie zwątpić!

Znamy ludzi, których beznadzieja, cynizm, zwątpienie, smutek, ciągłe wmawianie sobie, że nic nie ma sensu - rysują się na ich twarzach. Ich życie jest sparaliżowane i wszystko wydaje się im bez sensu. Wszystko jest dla nich ciężarem nie do zniesienia.
Może też masz przy sobie kogoś, kogo już nie możesz unieść z powodu jego beznadziejnego stanu? A może sam jesteś kimś, kto doprowadził swoje życie do paraliżu…?
Możesz jednak to zmienić!

Głębiny miłosierdzia
www.tolle.pl/pozycja/glebiny-milosierdzia
oczy_szeroko_otwarte
Ból, łzy i rany
Wewnętrzne zadowolenie, pokój serca i wyciszenie wskazują na to, że podobamy się Bogu. To jest stan mówiący o naszym odpowiadaniu na Jego łaskę. Kiedy nie słuchamy Jego wołania, odczuwamy w sobie dręczący niepokój. Starając się zagłuszać mówienie Boga w nas, popadamy w większe uwikłanie ze światem. Św. Faustyna pisała: „Oddałam się próżności życia, nie zwracając żadnej uwagi …Więcej
Ból, łzy i rany

Wewnętrzne zadowolenie, pokój serca i wyciszenie wskazują na to, że podobamy się Bogu. To jest stan mówiący o naszym odpowiadaniu na Jego łaskę. Kiedy nie słuchamy Jego wołania, odczuwamy w sobie dręczący niepokój. Starając się zagłuszać mówienie Boga w nas, popadamy w większe uwikłanie ze światem. Św. Faustyna pisała: „Oddałam się próżności życia, nie zwracając żadnej uwagi na głos łaski, chociaż w niczym zadowolenia nie znajdowała dusza moja. Nieustanne wołanie łaski było dla mnie udręką wielką, jednak starałam się ją zagłuszyć rozrywkami”.

Bóg nie pozwala się zwodzić i oszukiwać. Postępowanie człowieka, którego obejmuje On Miłością Miłosierną doprowadza Go do wielkiego cierpienia, („Dokąd cię cierpiał będę i dokąd mnie zwodzić będziesz”). Nie odpowiadanie na wołanie Boga, jest aktem zwodzenia Go.

Zmaganie się z trudnościami prowadzi S. Faustynę do większej tęsknoty za Panem. Owa tęsknota była namacalnym znakiem przypływu łaski. Nie możemy tęsknić bez rzeczywistej obecności w naszym życiu Tego, który budzi tęsknotę za sobą samym. Jezus tęskniąc za człowiekiem, cierpi. Nasza tęsknota za Nim jest miłością i pocieszeniem w Jego cierpieniu z miłości. Wielką pokusą w przeżywanej przez nas codzienności może być odczuwanie, że Bóg nie jest w stanie zaspokoić tęsknot naszego serca. W takich chwilach konieczne jest zwrócenie swojej tęsknoty w stronę Jego serca. „Poznałam, jak bardzo mnie Bóg miłuje”.

Składając ślub czystości Faustyna odczuwa silną i głęboką z Bogiem. Czystość dla Jezusa wprowadza ją w tajemnicę bliskości z Nim. Czystość otwiera ją na relację miłości i cierpienia. Żyjący w czystości dla Pana obfituje w jedno i drugie. Idąc drogą ślubowanej czystości doświadczamy zarówno miłości jak i cierpienia. Pragnienie czystości było dla Faustyny równoznaczne z uczynieniem szczególnego miejsca w sercu swoim dla Jezusa. Pisała ona: „Uczyniłam celkę w sercu swoim, gdzie zawsze przestawałam z Jezusem”. Czystość domaga się nieustannej obecności z tym, którego się kocha. Brak bliskości z Jezusem wpływa na brak czystości. Miejsce spotkania z Panem może być tylko ludzkie serce.

Żyjąc w czystości serca, Faustyna doświadcza widzenia Jezusa. Objawia się On w bólu i we łzach, poraniony. Siłą dla życia w czystości staje się Jezus pokryty ranami za nasze grzech. Siłą jest doświadczanie bólu i łez z miłości do Niego. Dlaczego w taki sposób Jezus Miłosierny nawiedza S. Faustynę? Uprzedza jej ewentualną decyzję odejścia z życia zakonnego. Pokazuje, jak bardzo mogłaby go zranić, nie wypełniając Jego woli. Nie przemawia On groźbą, wprowadzaniem w lęk, wskazując na ewentualne kary, jakie może na nią zesłać. Jezus budzi w niej litość, czyli miłosierdzie do samego siebie. Porusza jej serce widokiem własnych ran, na jej oczach przeżywaniem bólu i łez. Budzi miłość i miłosierdzie, które już jest w jej sercu. Jesteśmy obojętni na Boga, gdy nie widzimy znaków Jego miłości. Stąd rozważanie stacji Drogi Krzyżowej, pełne miłości wpatrywanie się w Jezusa Ukrzyżowanego, prowadzi do rozpalenia serca na wypełnienie tego, co jest Jego wolą. Otrzymujemy siłę do pójścia drogą, która nam wyznacza przez to, że pozwalamy się dotknąć Jego ranom, obmyć Jego łzom, pozwalamy przejść Jego bólowi przez nasze serce i ciało. Miłość powinna nas zaboleć, abyśmy na nią mogli odpowiedzieć.

To w ranach Jezusa, w Jego bólu i łzach, które w sobie i na sobie przeżywać będziemy, oczekuje na nas wiele Jego łask. Łaska jest w bólu, łaska Pana we łzach Jego, łaska w Jego ranach. Często mówimy, że Bóg nas nie wysłuchuje, pozwala nam cierpieć. Gdzie On jest? Jest w naszym doświadczeniu, które wyciska łzy, jest w ranach, przed którymi nie byliśmy w stanie się obronić, jest w bólu, który mówi o naszych stratach. Przeżywa z nami to wszystko, co jest piękne i to, co dla nas, po ludzku rzecz biorąc, wydaje się za trudne.

Odpowiedzią na takie nawiedzenie nas przez Pana, powinno być nasze przepraszanie. Ono przywraca równowagę między życiem zewnętrznym a wewnętrznym człowieka, między tym, co duchowe a tym, co cielesne w nas. Przepraszanie Boga, jest uczestniczeniem w akcie miłosierdzia. Celem bólu i łez i ran nie jest doprowadzenie człowieka do gniewu, złości, buntu i stawiania oporu Panu Bogu, lecz skrucha serca, która wprowadza w odczuwanie i przyjmowanie Jego miłosierdzia. Żyjemy między ranami, łzami, bólem a przepraszaniem Boga. W tym doświadczamy Jego miłości. To daje nam odczuwanie szczęścia i zadowolenia, którego świat nie zna.

Doświadczanie, przeżywanie Boga łączy się nierozdzielnie z bólem, łzami, ranami. Nie można tych doświadczeń pominąć, obejść je, uniknąć ich. Faustyna usłyszała wewnętrzny głos przynaglający ją do zajęcia miejsca na ołtarzu. „Jak tylko wyszłam z mieszkania, czyli z korytarza, ażeby przejść przez dziedziniec i pójść do kaplicy za głosem, który mnie wzywał – a tu wszyscy ludzie zaczynają we mnie rzucać, czym kto może: błotem, kamieniami, piaskiem, miotłami, tak, że w pierwszej chwili zachwiałam się, czy iść dalej, a jednak ten głos wzywał mnie jeszcze silniej i pomimo wszystkiego zaczęłam iść odważnie. Kiedy weszłam w próg kaplicy, zaczęli uderzać we mnie i przełożeni, i siostry, i wychowanki, a nawet rodzice, czym kto mógł, tak, że, czy chciałam, czy nie, prędziutko musiałam wstępować w miejsce przeznaczone na ołtarzu”(31). Dramatyczna relacja doświadczenia mistycznego, opis przeszywający bólem.

Faustyna pokazuje, że trzeba wyjść z miejsca, w którym czujemy się bezpieczni i pójść w stronę, w którą prowadzi nas wewnętrzny głos, natchnienie, przynaglające wezwanie Jezusa. Nasze życie zmierza do kaplicy, świątyni będącej zapowiedzią życia w niebie. Świątynia, to miejsce święte. Mieszka w niej Bóg. Przyzywa nas do siebie. Zanim dojdziemy do Niego przejdziemy przez ból, jaki zadawać nam będą ludzie, osoby najbliższe nam, znane, od których oczekiwaliśmy zupełnie innej postawy, niż poniżenia. Faustyna w mistycznym widzeniu jest „sprowadzana na ziemię”. Osoby spotkane chcą ją zniszczyć, upokorzyć, a nawet zabić. Tak bolesne doznania skłaniają często do wycofania się z poglądów, dążeń, wyrażania swoich opinii, postaw, które innych drażnią, wywołują wzburzenie, skłaniają do zachowań agresywnych.

Faustyna sama z siebie nie dotarłaby na miejsce „przygotowane dla niej na ołtarzu”. Nie idziemy własną mocą do Boga, lecz mocą Jego miłości i miłosierdzia. Głos wewnętrzny przynaglał ją, kiedy zamierzała się wycofać, doświadczając bólu, nie rozumiejąc zachowań osób, które były jej najbliższe na tej Ziemi. Nie szukanie rozumienia osób źle nas traktujących, jest często sposobem na „pójście dalej”. Gdy usiłujemy za wszelką cenę zrozumieć innych, zatrzymujemy się i zostajemy uwikłani w nieustanne i jałowe dociekania. Nie tyle nam trzeba wszystko rozumieć, lecz trzeba nam we wszystkim Bogu zaufać.

Im większe cierpienie, tym silniej odzywa się w nas głos Boga. Prawdą jest to, że go nie słyszymy, ponieważ bardziej skupiamy się na słowach człowieka i stawianiu wiele razy pytania, „dlaczego”, niż na wejściu w siebie, dla usłyszenia głosu przynaglającego. Pytania, szukanie odpowiedzi na pytanie, dlaczego osoby najbliższe są tak bardzo nieżyczliwe sprawia, że pozwalamy osnuć się pajęczyną przypuszczeń, podejrzeń, domysłów, plotek, posądzeń. Faustyna słucha głosu, jaki jest w niej. To słuchanie czyni ją odważną. Odwaga, to siła pragnień skłaniająca do pójścia dalej. Trzeba iść naprzód mimo niesprzyjających okoliczności w domu, we wspólnocie zakonnej, w małżeństwie, w parafii. Okazuje się w ostatecznym rozrachunku, że doświadczenie zła, bólu, niesprawiedliwości, grzechu, może przemienić się w dobro dla nas stać, rzeczywistością przynaglającą do znalezienia się w ramionach Boga. Sytuacje trudne możemy postrzegać i odczytywać jako mobilizujące do świętości, nie zaś spowalniające dążenie do niej.

Nasi bliscy, osoby wprowadzające nas w doświadczenie bólu i cierpienia mają swój tajemniczy udział w planach Boga, w realizacji Jego miłosierdzia wobec człowieka. Doświadczanie niesprawiedliwości, upokorzeń możemy przeżyć jako doświadczenie oczyszczające i jednoczące nas z Bogiem.

***

Cierpienie i pocieszenie
Grzesznicy
Życie zakonne
Doświadczenie nędzy
Noc ciemna
Przewodnik duchowy
Wystarczy Bóg