27:33
Pieśń nad Pieśniami. STARY TESTAMENT Pieśń nad Pieśniami biblia.deon.pl/ksiega.php ************************************************** Biblia swiat.biblii.pl/teksty/piesn_nad_piesniami.php ***********…Więcej
Pieśń nad Pieśniami.

STARY TESTAMENT
Pieśń nad Pieśniami

biblia.deon.pl/ksiega.php
**************************************************
Biblia
swiat.biblii.pl/teksty/piesn_nad_piesniami.php
**************************************************
Pieśń nad Pieśniami
Pieśń nad Pieśniami należy do grupy ksiąg mądrościowych Starego Testamentu. Biblia Hebrajska umieszcza ją w zbiorze Pism (w Pięciozwoju). Nazwa księgi (hebr. szir haszirim – pieśń pieśni) oznacza pieśń najdoskonalszą.
Autorstwo dzieła przypisuje się Salomonowi. Istnieją jednak wątpliwości co do daty powstania księgi. Najczęściej przyjmuje się drugą połowę VI w. przed Chr.
Pieśń nad Pieśniami dzieli się na kilka poematów miłosnych, w których toczy się dialog pomiędzy mężczyzną a kobietą. Księga opisuje tęsknotę i zachwyt nad ukochaną osobą. W rozumieniu dosłownym mówi o miłości kobiety i mężczyzny. Natomiast tradycyjna interpretacja alegoryczna widzi w niej obraz miłości Boga do Jego ludu. Chrześcijanie dodają jeszcze płaszczyznę miłości Jezusa Chrystusa do Kościoła i do konkretnego człowieka.
biblia.wiara.pl/doc/422844.Stary-Testament/23
**************************************************
Biblijni.pl
biblijni.pl/czytania_slubne/6_pierwsze_czyt…
**************************************************
O znaczeniu PnP jak części kanonu ST (Pnp 7,2013)
www.academia.edu/2113855/O_znaczeniu_Pie…
**************************************************
Misterium miłości zaklęte w pieśni.
Konteksty interpretacyjne Pieśni nad pieśniami.

www.wroclaw.biblista.pl/index.php
**************************************************
Dotyk Bożej miłości
www.katolik.pl/dotyk-bozej-mil…
„Świętemu Janowi od Krzyża nie przeszkadzał tak otwarcie erotyczny, a nawet często seksualny język tej pieśni miłosnej. Dla niego stosunek do Boga był spełnieniem ludzkiej miłości. To, co w Pieśni nad pieśniami opisane zostało jako ludzka miłość, dopiero w miłości do Boga i w miłości Boga do człowieka nabiera swojej właściwej postaci. Jego zrozumienie Pieśni nad pieśniami było wolne od lęków i moralnego ograniczenia. Nie było tam zniesławiania seksualności i erotyczności. Erotyczność i seksualność odbierał tak, jak dał je Bóg, jako dobre dary, którymi człowiek może się rozkoszować, które przez ukochanego człowieka wskazują na jeszcze głębszą miłość, na miłość między Bogiem i człowiekiem”.
Slawek
Święty Ewangelista Łukasz opowiada, że dziewicza Matka owinęła swego Syna po powiciu w pieluszki i położyła Go w żłóbku. Nie pisze jednak, kto złożył Dziecię Boże w ręce Maryi, gdy opuściło łono dziewicze.
Wykonawcami tej czynności byli święci książęta niebiańscy Michał i Gabriel. Byli oni obecni w ludzkiej postaci przy tej tajemnicy. W chwili, gdy Wcielone Słowo ujrzało światło, wzięli Je …Więcej
Święty Ewangelista Łukasz opowiada, że dziewicza Matka owinęła swego Syna po powiciu w pieluszki i położyła Go w żłóbku. Nie pisze jednak, kto złożył Dziecię Boże w ręce Maryi, gdy opuściło łono dziewicze.
Wykonawcami tej czynności byli święci książęta niebiańscy Michał i Gabriel. Byli oni obecni w ludzkiej postaci przy tej tajemnicy. W chwili, gdy Wcielone Słowo ujrzało światło, wzięli Je z niewysłowioną czcią na ręce; podobnie jak kapłan pokazuje ludowi Hostię świętą dla oddania jej hołdu, tak obaj słudzy niebiańscy trzymali przed oczyma Matki Bożej Jej Dziecię jaśniejące w chwale niebiańskiej. Syn i Matka patrzyli na siebie i w tej chwili Matka przeszyła strzałą miłości serce tego słodkiego Dziecięcia; jednocześnie Ona sama doznała przemiany i popadła w zachwycenie.
Spoczywając jeszcze na rękach książąt niebiańskich Król nieba rzekł do swej Najświętszej Matki: „Matko, stań się podobna do Mnie. Za życie ludzkie, które Mi dałaś, obdarzę Cię od dnia dzisiejszego nowym i wznioślejszym życiem łaski; będzie to wprawdzie tylko życie stworzenia, które jednak przez doskonale naśladowanie podobne będzie do życia mojego, życia Boga i człowieka”.
Najmędrsza Matka odrzekła: „Pociągnij mnie za sobą! Pobiegnijmy! Wprowadź mnie, Królu, w Twe komnaty!” Teraz dopełniło się wiele tajemnic zawartych w „Pieśni nad pieśniami”. Pomiędzy boskim Dziecięciem a Jego dziewiczą Matką trwały opisane w tej pieśni święte rozmowy, jak na przykład — O, jak piękna jesteś, przyjaciółko moja, jak piękna; oczy twe jak gołębice! — Zaiste piękny jesteś, miły mój, o, jakże uroczy! Mój miły jest mój, a ja jestem Jego, On stada swe pasie wśród lilii”.


✍️ Narodzenie w Betlejem Judzkim naszego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. 🤗 😇
oczy_szeroko_otwarte
Aniu, poza osobistą nieustanną modlitwą... naprawdę z serca zachęcam do codziennego udziału (choćby duchowego, ja tez przecież nie jeżdżę 365 dni w roku do Częstochowy) ... chociaż tylko być... wiele razy "tylko byłam", płynęło morze łez, nie mogłam więcej... przyjdzie czas odpowiedzi - zawsze przychodzi... Stąd, stamtąd... żeby tylko chcieć usłyszeć i odpowiadać. Tylko tyle, tylko szczera wola …Więcej
Aniu, poza osobistą nieustanną modlitwą... naprawdę z serca zachęcam do codziennego udziału (choćby duchowego, ja tez przecież nie jeżdżę 365 dni w roku do Częstochowy) ... chociaż tylko być... wiele razy "tylko byłam", płynęło morze łez, nie mogłam więcej... przyjdzie czas odpowiedzi - zawsze przychodzi... Stąd, stamtąd... żeby tylko chcieć usłyszeć i odpowiadać. Tylko tyle, tylko szczera wola, dalej Bóg prowadzi, chociaż map nie rozdaje 😉

🤗
ona
.....Nie wiem ale śmiem wierzyć, że tak się stanie... czuję gdzieś podskórnie, że wszystko przewartościujesz w swoim życiu i podporządkujesz je z potrzeby serca woli Bożej, której się poddasz bez szemrania... zgodzisz się na wszystko wierząc i pragnąc tylko tego jedynego - aby Bóg wypełnił Cię całkowicie i oddasz Mu swoją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość - oddasz z bezgraniczną ufnością …Więcej
.....Nie wiem ale śmiem wierzyć, że tak się stanie... czuję gdzieś podskórnie, że wszystko przewartościujesz w swoim życiu i podporządkujesz je z potrzeby serca woli Bożej, której się poddasz bez szemrania... zgodzisz się na wszystko wierząc i pragnąc tylko tego jedynego - aby Bóg wypełnił Cię całkowicie i oddasz Mu swoją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość - oddasz z bezgraniczną ufnością w Jego Miłość i Miłosierdzie. Powierzysz siebie, swoją rodzinę, wszystko to, co najlepsze i to co najmroczniejsze w Tobie. Przytulisz się do Pana Jezusa....
===============================
pięknie napisane, powiem więcej , takich słów, takiego komentarza sam człowiek z siebie nie napisze...tu juz słowa sam Bóg nosi 👏
oczy_szeroko_otwarte
... wiesz Tahamata... tym razem Twoje słowa były prorocze - Duch Święty tchnie kędy chce (tak, oczywista oczywistość) jednak... perspektywa niecałej godziny dużo zmieniła (taka jest właśnie moja rzeczywistość, żeby zbyt wiele nie tłumaczyć) - przed 21-szą nie zdążyłam kliknąć, a teraz, po Apelu... jestem w stanie... no właśnie... jak nazwałbyś stan odczuwania balansujący na granicy doświadczenia …Więcej
... wiesz Tahamata... tym razem Twoje słowa były prorocze - Duch Święty tchnie kędy chce (tak, oczywista oczywistość) jednak... perspektywa niecałej godziny dużo zmieniła (taka jest właśnie moja rzeczywistość, żeby zbyt wiele nie tłumaczyć) - przed 21-szą nie zdążyłam kliknąć, a teraz, po Apelu... jestem w stanie... no właśnie... jak nazwałbyś stan odczuwania balansujący na granicy doświadczenia przenikania i integracji myśli w sposób tak intensywny, że aż prawie nieprawdopodobny, przy jednoczesnej pełnej świadomości realizmu? Bardziej zrozumiale - jesteś w drodze, niech nazywa się wędrówką przez życie... różnie bywa, wiadomo... ale wydaje się, że już nic nie może Cię zaskoczyć. Przyzwyczajony jesteś do ekstremum, obyty z przeciwnościami wszelakimi, także z tornadami, gradobiciem, przenikliwym zimnem a za chwilę wyniszczającą suszą... wiem, wiem - brzmi nielogicznie ale załóż hipotetycznie, iż tak bywa. Jakby uodporniony na ciągle zmieniające się warunki, jednak z doświadczeniem, że w większości znów niekorzystne... zmierzasz wciąż do celu, wierząc, że nawet pokaleczony, wyczerpany czasem na maxa, na rezerwie wytrzymałości ale dotrzesz szczęśliwie. Cel jest najważniejszy, trudy podróży warte są tego celu więc się nie przerażasz, podśpiewujesz nawet radośnie, bo faktycznie masz pewność, że cały ten mozół w porównaniu z tym, co przed tobą to tylko nic nie znacząca jeszcze jedna kłoda pod nogi do pokonania. Idziesz, idziesz, biegniesz, biegniesz... odbierając nawet słoty radośnie, masz w sobie dużo chęci, optymizmu... aż tu nagle... wpadasz w taką bezdenną rozpadlinę... czujesz, że coś cię chce rozerwać - jedna siła szaleńczo ciągnie w dól a druga wyciąga ku światłu... subtelnie dostarcza tlen, żeby tylko wytrwać (zrozumienie przychodzi dopiero po fakcie) ... to jest potwornie ciężkie, nie słyszysz wtedy nic ale odczuwasz bardzo mocno... to tak w wielkim skrócie, nie ważne zresztą, co się czuje, nie w tym rzecz, żebyś próbował wejść w czyjeś odczuwanie ale pomóż zrozumieć - jesteś przecież specem od "zbawienie duszyczek lub ostrzeżenie duszyczek, by zwieść się nie dały". Zatem dalej tkwimy w matni (długo, grubo ponad miesiąc) uruchamiają się (na szczęście w sposób naturalny) pokłady cierpliwości i ufności pt. to się musi kiedyś skończyć, to się musi kiedyś skończyć... ledwo dyszysz, kiedy nikt nawet nie podejrzewa, że cokolwiek ci dolega i trwasz, trwasz, trwasz... modlitwa wydaje się siermiężna, ciężar nie do uniesienia, siły jakby całkiem odeszły, tylko ta ufność... Panie... upadam pod tym ciężarem, ulituj się... Jezu ufam Tobie, Jezu ufam Tobie... już nic nie możesz mówić, jedynie każdy oddech jest tęsknotą, pragnieieniem i czekaniem... I... nagle... tak jak niespodziewanie (bez żadnej wcześniejszej zmiany czynników zewnętrznych, bez zupełnie nie zmieniających się okoliczności wszelakich później) przełom, taki totalnie-radykalny - z czeluści uciemiężenia, nagle przenosisz się na zielone pastwiska, ogrzewa ciepłe słońce szczęśliwości, bez powodu, pięknie śpiewają ptaki na niebie, niebo jest czysto lazurowe (de facto jest jesień) i masz wrażenie, jakby zewsząd wspomagały, radośnie się uśmiechając niewidzialne anioły 😉 . Jak to zrozumieć, jak to nazwać?
No dobrze... tak było... naprawdę nie zmieniło się nic, nie dodane zostały w życiorysie żadne trudności, których wcześniej by nie było, nic już nie było jeszcze bardziej nieprzewidywalnie, za ciężkie na ten czas itp., teoretycznie nic nie mogło mocniej przygnieść czy przytłoczyć... działo się się ot tak po prostu, w swoim rytmie, jak to codzienność... aż tu nagle taka zapaść... to naprawdę nie ma nic wspólnego z emocjami, z wydarzeniami losowymi (takowe nie wystąpiły)... to już któryś i któryś i któryś raz... nie da się tego ani zważyć ani zmierzyć ale oceniając perspektywicznie - nie sposób też nie zauważyć, że ciężar doświadczenia zwiększa się, lecz odporność na jego przetrwanie także. Mam pewne zrozumienie dlaczego (?) po co (?) i czy tak musi być (?) ale nie mam pewności, potrzebuję pomocy duchowej (którą może być także zamilczenie, co równałoby się odpowiedzi - dalej spodziewaj się wszystkiego wyłącznie od Pana).
Był 11 października - Święto Patronki Łodzi... bardzo chciałam tam być... nie miałam żadnych intencji, żadnych postanowień, nie miałam nawet prezentu dla Pana Jezusa... tylko pragnienie i przynaglenie, by być. Przeciwności zewnętrzne oczywiście skumulowały się ale w oczywisty sposób byłam. Działo się tak, jak prowadził Kościół - wtopiłam się we wspólną modlitwę, poddałam się prowadzeniu... wszystko normalnie, bez żadnych szczególnych odczuć, szłam przecież z ciężkim krzyżem, który odczuwałam także naprawdę w sposób fizyczny ale przecież nie miałam tego wypisanego na twarzy i w ogóle starałam się nie myśleć, czułam ale naprawdę nie pamiętałam... wszystkie myśli koncentrowały się jedynie na próbach, by w jakikolwiek sposób ulżyć Jezusowi. Szłam sobie, szłam, podążałam za innymi.... zanurzona w osobistej kontemplacji a jednocześnie wychwytywałam wszystko, każde słowo i pieśń, które działy się wokół.
Nie pamiętam dokładnie o której wróciłam, grubo po 22-giej, już wcześniej "coś" zaczęło mnie bardzo mocno przenikać lecz kiedy rozmawiałam z Bogiem na koniec dnia w niesamowicie odczuwalny sposób poczułam, jak spada ogromny ciężar, niewymownie słyszałam łomot zrzuconych żelaznych łańcuchów, jakby mnie ktoś rozwiązał i mówił jednocześnie: "nie miałaś na to wpływu", "nic więcej nie mogłaś zrobić" - czułam to, naprawdę... po 1, 5 m-ca doznałam wielkiej ulgi, tak niesamowitej, że można to jedynie porównać do granicznego stanu dusznicy bolesnej (znam objawy ale nie choruję) i nagłego odzyskania pełnego zdrowia. Usypiałam szczęśliwa, spokojna, bezpieczna, miałam wrażenie, jakby mnie Bóg przygarnął całym swoim Majestatem... tak jak nagle przyszła ciemność, tak nagle i nieoczekiwanie nastał błogi spokój i utęskniona łączność z Niebem wróciła...
Jak to wytłumaczyć. Jak to zrozumieć?
A później... co dzień bezkres Bożej Miłości tak mocno przygarniał... wszędzie.... z każdego Słowa, z każdego przekazu, który "wpadł mi w rękę" lub "przed oczy"... zaczęłam nie nadążać, zewsząd": "Tu jestem" ,"Mówię do ciebie", "Słyszysz? odpowiedz..." Później działo się tak dużo i tak wymownie... JP II, z którym codziennie rozmawiam uśmiechał się serdecznie i stwarzał okazje, by się z nim spotykać, Papa Francesco wypowiadał się, jakby mnie słyszał 😉 , przekazy, które czytam dawały jasne odpowiedzi, na naszej comiesięcznej mszy miałam wrażenie, jakby O.Remi "fruwał" niesiony na skrzydłach wielu Aniołów... dużo tego... zewsząd.... aż do dzisiejszego Apelu, poprzez wszystkie poprzednie, do dzisiejszego, który zupełnie zmienił mój program myślenia i działania - radykalny wymiar świętości, słowo w słowo jakby wydarte z mojej duszy. Jestem szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa bez żadnych konkretnych powodów. Ba... wbrew właśnie temu co mnie wciąż dotyka. Jak to wyjaśnić (?) Wiem, że nie straciłam poczucia rzeczywistości. Zdaję sobie sprawę z wagi problemów, które są na teraz nierozwiązywalne i mam ich świadomość. Mierzę się z nimi na miarę swoich sił, choć nie znam odpowiedzi - co dalej (*?). Ciążą ale nie obciążają już aż tak. Czuję wielką lekkość bytu wbrew wszystkiemu, unoszę się ale powodów obiektywnych, rzeczywistych, nazwanych, zauważalnych nie ma. Czy naprawdę mogę być aż tak zachowawcza, żeby na siłę udawać, iż nie czuję jak Bóg nas pożąda (?) Wiem, że to brzmi irracjonalnie i nawet nie staram się wszystkiego nazwać... chciałabym tylko zrozumieć ale... czy muszę? czy powinnam?

Jest mi łatwiej pisać do Ciebie, o ironio (!) 😌 bo jesteś w zupełnie przeciwnej drużynie 😉 (chociaż to Ty tak uważasz) a ja od dość dawna mam przeczucie, że właśnie Ty, Trads 😌 w szczególny sposób doświadczysz działania Ducha Św. i zupełnie zmieni się perspektywa... poczujesz wielkie przytulenie Boga Żywego. Nie wiem ale śmiem wierzyć, że tak się stanie... czuję gdzieś podskórnie, że wszystko przewartościujesz w swoim życiu i podporządkujesz je z potrzeby serca woli Bożej, której się poddasz bez szemrania... zgodzisz się na wszystko wierząc i pragnąc tylko tego jedynego - aby Bóg wypełnił Cię całkowicie i oddasz Mu swoją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość - oddasz z bezgraniczną ufnością w Jego Miłość i Miłosierdzie. Powierzysz siebie, swoją rodzinę, wszystko to, co najlepsze i to co najmroczniejsze w Tobie. Przytulisz się do Pana Jezusa, On tak długo już czeka... Ty cierpisz, On-Bóg, cierpi wiele razy więcej bo wciąż się wahasz.

Ja Ciebie też przytulam przez serce Pana Boga. Maryja powiedziała mi o Tobie, potrzebujesz spotkania z Jezusem, On wyciąga do Ciebie Swoje dłonie, podasz swoje?

Tahamata... no weź się nie wygłupiaj dłużej... Przecież wiem, że Ty wiesz tylko się boisz... niepotrzebnie, Duch Św. nie przychodzi nieproszony ale kiedy zgodzisz się - żaden mrok nie będzie Cię w stanie posiąść.

Już się cieszę... 😌 😌 😌

🤗
tahamata
Duch Święty tchnie kędy chce. Zatem tchnie i tam, gdzie byśmy się Go nie spodziewali. Nie rozpycham się łokciami drogie Oczy: piszę zawsze to samo, w podobny sposób. Może być różnica temperamentna w ujęciu problemu, ale treściowo spójna. Po trupach do celu? I owszem. Jeśli celem jest zbawienie duszyczek lub ostrzeżenie duszyczek, by zwieść się nie dały. 🤗
oczy_szeroko_otwarte
@tahamata
Duch Św. często przychodzi z Chrystusowego Krzyża, dlatego jest to doświadczenie bardzo osobiste i pewnie inne dla każdego.
Twoje kolory są Twoim wyborem, mnie nic do tego. 😌 Chyba bardziej myślałam o tzw. "rozpychaniu łokciami", co można też zinterpretować jako postawę "po trupach do celu" 😉 .
P.S. jak dla mnie... późno już... po tylu godzinach funkcjonowania nawet radosna twórczość …Więcej
@tahamata

Duch Św. często przychodzi z Chrystusowego Krzyża, dlatego jest to doświadczenie bardzo osobiste i pewnie inne dla każdego.

Twoje kolory są Twoim wyborem, mnie nic do tego. 😌 Chyba bardziej myślałam o tzw. "rozpychaniu łokciami", co można też zinterpretować jako postawę "po trupach do celu" 😉 .

P.S. jak dla mnie... późno już... po tylu godzinach funkcjonowania nawet radosna twórczość będzie zapewne niepłodna 😌

Odpocznij Ty też

🤗
tahamata
Znaczy, że ten krzyż zbyt czerwony, czy za dużo ich? I tak nie zmienię :)
oczy_szeroko_otwarte
... jestem... a jakby mnie nie było... 😉
(nie lubię przesadnie krzykliwych ubranek 😉 )
🤗Więcej
... jestem... a jakby mnie nie było... 😉
(nie lubię przesadnie krzykliwych ubranek 😉 )

🤗
tahamata
Oczy mi zaszły mgłą. Dobrze, że jesteś. 🤗
oczy_szeroko_otwarte
Czytając Pieśń nad Pieśniami w świetle Ewangelii, rozważamy doskonałą miłość między Chrystusem (Oblubieńcem) a Kościołem (Oblubienicą). W kontekście Starego Testamentu ta piękna pieśń o miłości odnoszona jest do więzów łączących Boga (Oblubieńca) z Narodem Wybranym (Oblubienicą). Miłość jest większa od wiary i bez miłości wiara jest martwa. To miłość scala Naród i wiąże go z Bogiem nierozerwalnym …Więcej
Czytając Pieśń nad Pieśniami w świetle Ewangelii, rozważamy doskonałą miłość między Chrystusem (Oblubieńcem) a Kościołem (Oblubienicą). W kontekście Starego Testamentu ta piękna pieśń o miłości odnoszona jest do więzów łączących Boga (Oblubieńca) z Narodem Wybranym (Oblubienicą). Miłość jest większa od wiary i bez miłości wiara jest martwa. To miłość scala Naród i wiąże go z Bogiem nierozerwalnym węzłem. Dziś jednak miłością nazywa się czasem samo zauroczenie drugą osobą, a nie gotowość poświęcenia się, oddania za drugą osobę życia. Autor Pieśni nad Pieśniami nie mówi o życiu wiecznym w rozumieniu chrześcijańskim (o zmartwychwstaniu ciał), a tym samym nie odnosi się do miłości małżonków, która trwa po śmierci. Mówi o miłości Boga do człowieka, która trwa wiecznie i o odpowiedzi człowieka na tę miłość.

Wojciech Żmudziński SJ