ona
1225

Najpiękniejsze doświadczenie: "razem"

Najpiękniejsze doświadczenie: "razem"

O tym, czego nie można załatwić przez internet, o potrzebie spotkania, o życiu dla siebie i dla innych mówi w rozmowie z Interią ks. bp Grzegorz Ryś.

Justyna Tomaszewska, Interia: Kiedyś ksiądz biskup wspomniał, że internet dla przyszłego pokolenia będzie nie tylko kanałem, a całym kontynentem, gdzie się żyje. I że nie wszystko można przez internet załatwić. Czego nie można załatwić w sieci?
Ks. bp Grzegorz Ryś:
- Popatrzenia komuś w oczy. Nie można potrzymać go za rękę. Nie można załatwić tego, że się kogoś przytuli. Nie wszystkie ludzkie sprawy można załatwić za pomocą słowa. Pamiętam, jak kiedyś dzwoniłem do osoby, której rok po roku zmarli rodzice. Usłyszałem, że przez telefon nie można nikogo przytulić. To bardzo mocna lekcja. Bardzo prawdziwa.

I bardzo prosta.
- Bardzo prosta i w duchu biblijnym. Jest w Starym Testamencie Księga Hioba, która pokazuje graniczne ludzkie cierpienie. Kiedy przyszli do Hioba przyjaciele, pierwsze, co zrobili, to po prostu usiedli z nim i przez tydzień siedzieli. Nie odzywali się.
Ale byli przy nim.
- Byli. Internet jest przede wszystkim narzędziem przekazu słowa. Oczywiście, słowo jest bardzo ważną rzeczywistością, ale jest jednym z narzędzi relacji. W życiu chodzi o pełne relacje, a nie o same słowa.
Czy w ogóle umiemy teraz być ze sobą?
- Mam nadzieję, że tak. Być ze sobą to najważniejsza ludzka tęsknota. Może i mamy z tym kłopot, ale badania socjologiczne pokazują, że zwłaszcza dla młodych ciągle najważniejsze jest założenie rodziny. To jest dla nich wartość wyższa niż wiara, patriotyzm etc. Rodzina staje się najważniejszą wartością. Tego się wirtualnie nie da zrealizować.
- Kłopot może bierze się stąd, że w relacjach jest też wiele doświadczeń negatywnych. Jednym z najczęściej używanych dzisiaj pojęć jest sformułowanie, że ktoś jest "poraniony". Za takimi pojęciami kryje się niestety jakaś rzeczywistość. Najpierw staramy się o relację, później z niej dezerterujemy. Myślę, że widać to dobrze w sytuacjach rodzinnych.
- Wielu nauczycieli zwraca uwagę na narastającą liczbę rodziców, którzy "dezerterują" z bycia rodzicami. Mają pragnienie potomstwa. Ich miłość jest płodna, więc mają dzieci. Potem te dzieci bardzo chętnie przekazują szkole, z taką intencją, żeby szkoła zrobiła za nich wszystko. Formą takiej dezercji jest też niezdolność do wejścia w pewien konflikt.

Ks. bp Grzegorz Ryś
Teolog, historyk, biskup pomocniczy w Krakowie. Przewodniczy Zespołowi ds. Nowej Ewangelizacji przy Komisji Duszpasterstwa Episkopatu Polski. W latach 2007-2011 był Rektorem Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie. Przewodniczył też Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych w Polsce. Pracował jako komentator pielgrzymek Jana Pawła II i był członkiem komisji historycznej w procesie beatyfikacyjnym papieża Polaka.

Nie umiemy się kłócić?
- Tak. Wydaje nam się, że lepsza jest cisza, więc lepiej zrezygnować ze sporu niż w niego wejść. Kiedy nie wejdziemy w spór, trudno mówić o wychowaniu. Tam spór jest naturalny i konieczny. To następne pokolenie musi się różnić czymś od poprzedniego. Musi też to zademonstrować i pokazać. Tak naprawdę młodzi liczą na ten spór, bo gdzieś w duchu chcą się odnieść do wartości swoich rodziców. Jak nie ma sporu, jest koniec relacji. Jest relacja pozorna.
To teraz mamy z jednej strony internet i tam gorące dyskusje, ostre komentarze. Z drugiej brak umiejętności spierania się?
- To jest jeszcze jeden dowód, bo te ostre komentarze nie są żadnymi dyskusjami. Są podpisane jakimiś pseudonimami i ludzie są za nimi schowani. Niemal nikt nie debatuje w internecie pod swoim imieniem i nazwiskiem. To jest forma odreagowania emocjonalnego, a nie rzeczywistej rozmowy z kimkolwiek. Takiej rozmowy, za którą ja biorę odpowiedzialność. To jest bardzo niebezpieczne - relacje, które się nie przekładają tak naprawdę na poczucie odpowiedzialności.
Ostatnio prof. Zbigniew Nęcki powiedział, że małżeństwo i rodzina wzięły się ze wspólnoty gospodarczej i za sto lat rodziny nie będzie, bo nie będzie potrzebna. "To co było kiedyś mocną stroną rodziny - ja liczę na ciebie, ty liczysz na mnie - już nie jest nam potrzebne. Miłe, ale niepotrzebne" - podkreślił profesor. Jak to będzie według księdza biskupa?
- Nie jestem od tego, żeby recenzować socjologów. Trudno mi się do tego odnieść. Z punku widzenia socjologa czy psychologa być może jest w tym jakaś logika. Natomiast ja myślę, że człowiek tworzy rodzinę nie dlatego, że potrzebuje kogoś drugiego wyłącznie w takim kluczu, że "bez ciebie sobie nie poradzę". Wydaje mi się, że to jest dość pesymistyczna wizja człowieka. Człowiek wchodzi w relację z drugim, bo chce byćdlakogoś.
- To ogromna zdolność przyjąć dar od drugiej osoby, to jest niezmiernie ważne, ale człowiek chce też byćdlakogoś. Człowiek, który nie istnieje dla kogoś, jest bardzo nieszczęśliwy. Mówi też o tym z mocą Objawienie chrześcijańskie.
- Jest taki bardzo ważny tekst w Liście do Koryntian, że "za wszystkich umarł Chrystus, aby żaden z tych, którzy żyją, nie żył już tylko dla siebie". To znaczy, że życie wyłącznie dla siebie jest przekleństwem. Tak strasznym, że Chrystus był gotów umrzeć za to, żeby człowieka z tego wyrwać. Z tego oszustwa. Myślenie, że jak żyję dla siebie, to jestem bezpieczny, szczęśliwy i spełniony, to oszustwo.
Można odnieść takie wrażenie, że żyjemy teraz trochę dla siebie?
- Mam nadzieję, że nie. Choćby ta tęsknota za rodziną jest wyraźnym przykładem na to, że ludzie nie chcą żyć dla siebie.
Czyli nie jest tak pesymistycznie, jak można by pomyśleć?
- Nie, nie jest.

Pokłon pasterzy przed Świętą Rodziną w stajence, pocztówka przedwojenna, Wydawnictwo Sztuka w Krakowie

Kiedyś ksiądz biskup powiedział, że "razem" to jest najpiękniejsze doświadczenie w Kościele.
- Tak, to się łatwo mówi (śmiech)...
Łatwo mówi, ale?
- Papież Franciszek napisał tak bardzo ładnie, że całość jest większa niż część, ale też całość jest większa niż suma części. Więc chodzi o całość, a nie o sumę części.
Przed Bożym Narodzeniem powinniśmy sobie to wszystko jakoś bardziej wziąć do serca?
- Nie lubię używać słowa "powinniśmy", bo to brzmi bardzo moralizatorsko. Święta to w sobie niosą. Po pierwsze, niosą ze sobą przesłanie, że nauka Boża staje się Osobą. To przejście z teorii, z prawa, ze światopoglądu do spotkania z osobą. Słowo jest zsumowane w osobie i w związku z tym wiara jest sprowadzona do relacji. To jakby samo serce objawienia wpisanego w Boże Narodzenie - i to się udziela, tak myślę.
- Jednak w większości przypadków, na szczęście, święta będziemy przeżywać w rodzinie. Nawet robimy wszystko, żeby ludzie, którzy nie mogą być z rodziną, mieli chociaż namiastkę tego doświadczenia. Wydaje nam się dość oczywiste, że tak powinno być.
Być razem?
- Tak.
Czego zatem życzyć na Boże Narodzenie?
- Spotkania z Panem Jezusem, bo bez tego nie ma tych świąt. Nie można sprowadzić ich do choinki i prezentów. Życzę spotkania. Spotkania z Jezusem.
Rozmawiała: Justyna Tomaszewska

Czytaj więcej na fakty.interia.pl/news-najpieknie…=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome
ona
O tym, czego nie można załatwić przez internet, o potrzebie spotkania, o życiu dla siebie i dla innych ...