Anja39
2291

Przeszli przez piekło ale z wiarą....

Rozpaleni do żywego
|
Przeszli przez piekło. Pożar zniszczył wszystko, co posiadali. Ciało Håkana było poparzone w 89 proc. Gdy było najtrudniej, doświadczyli, że to, o czym mówią wiernym w kościele, sprawdza się w praktyce.

Gdy Gunilla otwiera mi drzwi do domu i woła swojego męża, czuję pewien niepokój. Jak zareaguję na widok osoby, której prawie całe ciało było poparzone? Czy na widok blizn moja twarz mimowolnie nie wykrzywi się w trudny do ukrycia grymas? Czy mogę uścisnąć jego dłoń? Od pożaru minęło już kilka lat, ale dopiero w styczniu 2013 roku udało się rozdzielić sklejone ze sobą kciuk i palec wskazujący. Transplantacje skóry ciągle trwają. Moje obawy okazują się zupełnie nieuzasadnione.
Gunilla wita mnie szerokim uśmiechem i woła:
- Dzisiaj świętujemy – mąż po raz pierwszy od 4 lat był w stanie odkurzyć pokój i zaparzył mi kawę!
Żywa pochodnia
W Uddevali, 30-tysięcznym miasteczku na południu Szwecji, znają ich prawie wszyscy. Przyjechali w 1975 roku jako członkowie Armii Zbawienia. Pilnie obserwowali, co dzieje się w kościołach, w których modlono się o wylanie Ducha Świętego. Czując przynaglenie do życia wspólnotowego i modlitwy za Uddevalę, celowo wynajęli mieszkanie, wybierając za sąsiadów chrześcijan z innych Kościołów protestanckich. Stało się to zaczątkiem nowego zboru Fristaden (City of Refuge), który założyli w 1987 roku. Dynamiczni ewangelizatorzy z misjonarskim zacięciem, rodzice sześciorga dzieci. Pożar zaskoczył ich w środku marcowej nocy 2009 roku.
Dziewczynka, która przebywała u nich w ramach prowadzonego przez parę pogotowia opiekuńczego, nie zgasiła świeczki na stoliku nocnym. W czasie snu zapaliła się kołdra, w ogniu stanęło całe poddasze. Wszystkim udało się uciec, nawet kotu i psu. Håkanowi, który próbował ugasić ogień, zabrakło pół minuty. Z powodu gęstego dymu nic nie widział i nie mógł trafić do drzwi. Gunilla wbiegła po niego i wyciągnęła go w ostatniej chwili, ciągnąc za palące się na mężu ubranie.
– Zapytał, jak wygląda. Jeśli powiedziałabym mu wtedy prawdę, załamałby się i stracił wolę walki. Powiedziałam tylko, że go kocham – wspomina Gunilla. Staliśmy boso na śniegu. Powiedziałam trzeźwo, żeby stanął pod drzewem. Gdyby się przewrócił, w rany wdałaby się infekcja. Już gdy siedziałam w karetce, w myślach przebaczyłam tej dziewczynce, która spowodowała pożar. Wiedziałam, że wiele przed nami. Nie chciałam dokładać sobie kolejnego balastu – żalu w sercu. Straż pożarna przyjechała po 4,5 minutach. Gunilla również odniosła lekkie poparzenia, ale zabrano ją do innego szpitala, aby móc skoncentrować wszystkie siły na uratowaniu Håkana
– Pamiętam przenikliwe zimno. Tuż po wypadku dzięki adrenalinie nie czułem bólu. W karetce byłem przytomny. Odpowiadałem, jak się nazywam, skąd pochodzę. Ułożono mnie na leżance z maską tlenową na twarzy. W głowie miałem fragment psalmu 23: „Chociażbym chodził przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”. Zamknąłem oczy i odpłynąłem. Håkan przez prawie 3 miesiące znajdował się w śpiączce. Celowo nie wybudzano go. Gdyby obudził się, umarłby z bólu. Jego ciało stanowiło żywą ranę. Skóra praktycznie nie istniała. Nacinano to, co z niej zostało, bo w przeciwnym razie, naprężona, popękałaby. Wpompowywano w niego hektolitry wody. Lekarze mówią, że to prawdziwy cud, że przeżył.
– W czasie śpiączki podawano mi morfinę. Miałem dziwne, irracjonalne sny, ale nie koszmary. Noc przed pożarem sprawdzaliśmy loty do Finlandii, zaczęliśmy się pakować. Śniło mi się, że byliśmy tam. Po przebudzeniu pytałem Gunillę, gdzie są nasze walizki. Moją pierwszą świadomą myślą był wers z psalmu 23. Zasnąłem z nim i obudziłem się z nim na ustach.
Fala modlitwy
Następnego ranka w kościele zgromadziło się wielu ludzi, chrześcijan różnych denominacji. Modlili się za doświadczoną pożarem rodzinę, codziennie. To wydarzenie poruszyło całą Uddevalę.
– Ludzie spotykali mnie na ulicy, płakali, przytulali mnie. Pewne kobiety, które spotkałam w sklepie, powiedziały mi: W zasadzie nie wierzymy w waszego Boga, ale dzisiaj modliłyśmy się za was. Inni mówili: Przechodziliśmy obok tego, co zostało z waszego domu, myślimy o was. Jedna z pielęgniarek, która przejeżdżała obok naszego domu następnego ranka po pożarze, osoba deklarująca się jako niewierząca, opowiadała nam, że zatrzymała wtedy samochód i pomyślała: Boże, jeśli istniejesz, to pomóż tej rodzinie – mówi Gunilla wzruszonym głosem.
– Spotkaliśmy się później w szpitalu. Wielokrotnie rozmawialiśmy. Te rozmowy wpłynęły na nią do tego stopnia, że obecnie regularnie modli się. To pospolite ruszenie przypomina to, co działo się w Szwecji po katastrofie tsunami w 2004 roku. Zginęło wtedy ponad 500 Szwedów, a kościoły zapełniły się ludźmi.
– Tak, to było takie lokalne tsunami – przytakuje Håkan. – Tak jak tamta tragedia wpłynęła na Szwecję, tak ten pożar wpłynął na Uddevalę. Nie życzyłbym nikomu takich przeżyć, ale nie sposób nie zauważyć, ile dobra doświadczyliśmy w tej sytuacji. Bóg i ludzie pomagali nam nieustannie. Przynosili jedzenie, dawali nam pieniądze, odwiedzali w szpitalu. Pomogli wyremontować dom. W pożarze spaliło się prawie wszystko, co posiadaliśmy. Z dymem poszło też 80 egzemplarzy Biblii. Nasi przyjaciele rozpoczęli modlitwę na kilku kontynentach. Była ona bezcenna, gdy lekarze informowali, że stan Håkana pogarsza się. Jeden z naszych przyjaciół narysował na kartonie zarys ludzkiego ciała. Lekarze informowali, które organy są najbardziej zagrożone i modlono się za nie. Na przykład za skórę, gdy lekarze chcieli wyhodować z istniejących fragmentów nowe tkanki.
– Mąż miał odleżyny od zbyt długiego leżenia, modliliśmy się za plecy. Stan poprawił się po paru dniach. Ktoś wpadł na pomysł, aby rozszerzyć modlitwę za zdrowie Håkana i zacząć modlić się za poszczególne części ciała Chrystusowego!
Za Kościół, który jest podzielony i poraniony. Aby to ciało zostało uzdrowione.
– Z perspektywy kilku lat widać, że ten pożar zbliżył nas do siebie. Pojawiły się przyjaźnie między ludźmi z różnych Kościołów, którzy razem nam pomagali. Pastorzy i księża zaczęli częściej się spotykać. To nie tak, że wszystkie różnice zdań nagle zniknęły, ale pojawiła się życzliwość i chęć działania razem. Obecnie kilka razy w roku prowadzimy wspólne nabożeństwa na kilkaset osób.
Koncert zamiast pogrzebu
Życie Håkana było przez długi czas zagrożone.
– Gdy opuściłam szpital 25 dni po pożarze, pozwolono nam po raz pierwszy odwiedzić Håkana w szpitalu – wspomina Gunilla. – Wcześniej było to zabronione z powodu obaw przed potencjalną infekcją. Z naszą rodziną spotkał się wybitny lekarz, jeden z najlepszych specjalistów od poparzeń w Szwecji. Miał nam powiedzieć, jakie są rokowania Håkana. Gdy rozmawialiśmy, nagle usłyszałam w sercu słowa: „Nie słuchaj tego, co on będzie teraz do ciebie mówił”. I nagle poczułam, że wyłączam się. Siedziałam i uprzejmie uśmiechałam się, a słowa lekarza wpadały jednym uchem, a wylatywały drugim. Nie zapamiętałam nic z tego, co wtedy mówił. Musiałam wyglądać na mocno nieobecną, bo lekarz zapytał, czy rozumiem to, co właśnie powiedział. Odparłam: Chyba jestem ciągle w takim szoku, że nie jestem w stanie przyjąć tego, co pan mówi. Jak wrócimy do domu, dzieci powtórzą mi wszystko. Nie mogłam przecież powiedzieć, że czuję, iż Bóg mówi mi, żebym nie słuchała, co mówią lekarze. Wieczorem Gunilla spotkała się z dziećmi. Po pożarze cała rodzina była tak pochłonięta Håkanem, że nikt nie miał głowy do pamiętania o urodzinach domowników. Postanowiono więc, że wszyscy spotkają się razem na wspólne jedzenie tortu z okazji urodzin Gunilli i jej córek. Wieczorem jedna z wnuczek zapytała: Babciu, a czego ty sobie życzysz?
– Po chwili namysłu odpowiedziałam: życzę sobie, abyśmy za rok, gdy będę obchodzić 60. urodziny, mogli zorganizować koncert uwielbieniowy w największym kościele w Uddevali i wspólnie dziękować Bogu za to, że Håkan żyje. I wtedy spojrzałam na twarze moich córek, które były razem ze mną w szpitalu i zobaczyłam wielkie niedowierzanie, a w oczach łzy. Zrozumiałam, że lekarze nie dawali mężowi żadnych szans. Postanowiłam jednak nie pytać dzieci, co dokładnie stwierdził rano lekarz. Powiedziałam im, że gdy sama leżałam w szpitalu, oddałam Håkana w ręce Boga. Dziękowałam za nasze małżeństwo i przyznałam, że w myślach… zaczęłam planować jego pogrzeb. Zastanawiałam się, który pastor powiedziałby najlepsze kazanie. Lekarze nie prognozowali przecież, że przeżyje. I nagle olśniło mnie, że przecież ja właśnie pogrzebałam mojego męża, a on ma żyć! Poczułam ogromną złość w sercu i krzyknęłam: W imię Jezusa Chrystusa on nie umrze. To jest Boży człowiek, on musi jeszcze żyć i to pełnią życia! Ma jeszcze wiele do zrobienia dla Boga! I zaczęłam się modlić o to, aby przeżył. Po chwili poczułam ogromny pokój i uwierzyłam w to, że tak się stanie. Wstąpiła we mnie ogromna, irracjonalna wiara. W moim sercu pojawił się też obraz: kościół pełen ludzi w pięknych, jasnych ubraniach, śpiewających i dziękujących Bogu za dar życia. Gunilla opowiedziała o tym obrazie swoim dzieciom i wspólnie rozeznali, że był to obraz, poprzez który mówił do nich Bóg. Jej dzieci nabrały dzięki niemu ufności i gdy Håkan był nadal w szpitalu, zaczęły powoli przygotowywać dla niego koncert uwielbieniowy.
Gdy lekarze dzwonili ze szpitala i mówili, że sytuacja jest krytyczna (Håkan spędził w szpitalu 225 dni), to rodzina trzymała się tego obrazu. Ponad rok po pożarze zorganizowali koncert uwielbieniowy. Kościół pękał w szwach. Wydali również płytę z muzyką skomponowaną z tej okazji. – Gdy stan męża poprawił się, zapytałam dzieci, co usłyszały wtedy od lekarza w szpitalu. Wcześniej w ogóle mnie to nie interesowało. Lekarz powiedział, że jeśli ma się 19 lat i poparzenia pokrywające 80 proc. powierzchni ciała, to ma się 1 proc. szans na przeżycie. Håkan miał 55 lat i poparzone 85–89 proc. powierzchni ciała. Wtedy zrozumiałam, dlaczego moje dzieci były tak zrozpaczone po rozmowie z lekarzem. Ich wiara została osłabiona. W Biblii jest napisane, że Bóg nie próbuje nas ponad naszą siłę. On wiedział, ile ja potrafię unieść i oszczędził mi wtedy tych słów. Lekarze z oddziału poparzeń powiedzieli mi, że nie mieli przypadku, żeby pacjent w takim stanie przeżył. Mówią, że to cud.
– Co było dla mnie najtrudniejsze? Byłem nieruchomy, nic nie mogłem zrobić – mówi Håkan. – Wcześniej żyłem bardzo aktywnie. Gdy leżałem miesiącami w szpitalu, mogłem się tylko modlić. Powtarzałem więc sobie w myślach fragmenty Biblii mówiące o cudach Jezusa. Chciałem podbudować swoją wiarę. Całe życie tęskniłem za ciszą i kontemplacją. Teraz mogłem zanurzyć się w takiej modlitwie. Doświadczyłem wtedy bardzo silnie, wręcz namacalnie, obecności Boga. Wielu ludzi doświadcza tego na Eucharystii czy uwielbieniu. To było coś niesamowitego. Jedna z najpiękniejszych i najcenniejszych rzeczy, jakie przeżyłem w życiu. •
oczy_szeroko_otwarte
"Całe życie tęskniłem za ciszą i kontemplacją..." ja nigdy nie tęskniłam a tak się stało jakiś czas temu (zupełnie jakby wbrew mojemu temperamentowi), chociaż nie jestem chora, unieruchomiona... teraz wiem, że to była Boża reżyseria mojej rzeczywistości, lub być może to tylko kolejny etap - nie próbuję nad tym akurat rozmyślać, faktycznie całkowicie i dobrowolnie poddaję się Bożej woli i …Więcej
"Całe życie tęskniłem za ciszą i kontemplacją..." ja nigdy nie tęskniłam a tak się stało jakiś czas temu (zupełnie jakby wbrew mojemu temperamentowi), chociaż nie jestem chora, unieruchomiona... teraz wiem, że to była Boża reżyseria mojej rzeczywistości, lub być może to tylko kolejny etap - nie próbuję nad tym akurat rozmyślać, faktycznie całkowicie i dobrowolnie poddaję się Bożej woli i prowadzeniu, gdyż okazało się, że tylko dzięki Nim jestem najszczęśliwsza mimo... to naprawdę coś niesamowitego a jednak... Trudne do wytłumaczenia - historia prawie od narodzin swoista 😉 , wczoraj, dziś też raczej marne ale wewnętrznie po prostu się przelewa... 😌

"Boże, bez Ciebie istnieć nie możemy" - dla mnie to na pewno nie tylko sentencja lecz jakby osobiste DNA 😉
Anja39
...Teraz mogłem zanurzyć się w takiej modlitwie. Doświadczyłem wtedy bardzo silnie, wręcz namacalnie, obecności Boga. Wielu ludzi doświadcza tego na Eucharystii czy uwielbieniu. To było coś niesamowitego. Jedna z najpiękniejszych i najcenniejszych rzeczy, jakie przeżyłem w życiu.