fotograf
351

Tłumy na pogrzebie egzorcysty Księdza Mariana Piątkowskiego

Tłumy na pogrzebie egzorcysty

DODANE 2012-01-07 16:22
KAI
|
Msza św. pogrzebowa za śp. ks. prałata Mariana Piątkowskiego celebrowana przez abp. Stanisława Gądeckiego, kilku biskupów i ponad stu kapłanów, zgromadziła 7 stycznia w poznańskiej farze tłumy wiernych żegnających zmarłego przed kilkoma dniami duszpasterza i egzorcysty.
ARCHPOZNAN.PLKs. Marian Piątkowski
– Odszedł kapłan nieprzeciętny, niekwestionowany autorytet moralny – mówił abp Stanisław Gądecki.
Metropolita poznański przypomniał zaangażowanie zmarłego kapłana w dzieło walki ze złym duchem i posługę koordynatora wszystkich polskich egzorcystów. – Praca egzorcysty wymagała od niego wielkiego poświęcenia i ogromnych sił duchowych. Bez lęku walczył ze złym duchem, uśmiechnięty i pełen dobroci, dostojny i pokorny – mówił abp Gądecki.
– W ludzkim mniemaniu odejście tego wspaniałego człowieka i wspaniałego kapłana jest dla nas ogromną stratą. Wierzymy, że z nieba będzie nas nadal wspierał i gorąco ufamy, że znając nasze ogromne potrzeby będzie nam wypraszał licznych i świętych kapłanów – podkreślił metropolita poznański.
Abp Gądecki przypomniał też jego posługę jako krajowego moderatora nowych ruchów duszpasterskich – Odnowy w Duchu Świętym i Pomocników Matki Kościoła, i jako wieloletniego ojca duchowego wspólnoty ludzi świeckich zwanej „Rodzina Serca Miłości Ukrzyżowanej”.
Na pogrzeb ks. prałata Piątkowskiego przybył z Częstochowy abp Stanisław Nowak, delegat Episkopatu Polski ds. egzorcystów, oraz bp Bronisław Dembowski z Włocławka. Obaj biskupi na zakończenie Mszy św. podkreślali niezwykły charyzmat zmarłego. Bp Dembowski zauważył, że kiedy w Paryżu zafascynował się ruchem charyzmatycznym, po powrocie do Polski odkrył, że ks. Piątkowski praktykę Odnowy w Duchu Świętym wcielał już w życie.
Homilię pogrzebową wygłosił ks. prałat Jan Stanisławski, który podobnie jak ks. Piątkowski pełnił posługę ojca duchownego w poznańskim seminarium duchownym.
Kaznodzieja podkreślił, że pragnieniem życia ks. Piątkowskiego było dążenie do świętości i kroczenie drogą doskonałości. – Wewnętrznym motorem był dar bojaźni Bożej. Zmarły bał się obrazić Boga, uważał na każde słowo, rozważał każdą sytuację, nie podejmował pochopnych decyzji – mówił w homilii ks. Stanisławski.
Następnie stwierdził, że z tego daru Bożej mądrości przekazywanego ludziom korzystało wielu ludzi, wśród nich klerycy, kapłani, świeccy skupieni w różnych ruchach, całe rzesze ludzi spragnionych głębi życia duchowego. – Cenił jego mądrość Prymas Tysiąclecia, kard. Stefan Wyszyński, powołując go do Komisji Maryjnej Episkopatu, gdzie ks. Marian przygotowywał różne ważne teksty odnoszące się do Matki Bożej – zauważył kaznodzieja.
Ks. Stanisławski nawiązał też do posługi egzorcysty, podkreślając, że ks. Piątkowski nie bał się szatana. – Ujawnił kiedyś podczas rekolekcji dziwny dialog, kiedy szatan mówił przez człowieka: wykrzyczę za chwilę wszystkie twoje grzechy. Wykrzycz – odpowiedział ks. Piątkowski, to się na pewno przyda dla wzrostu mojej pokory – przypominał ks. Stanisławski.
– Utrudzonego i naznaczonego stygmatem cierpienia wezwał go Pan i na pewno powitał na progu wieczności słowami: Sługo dobry i prawy, wejdź do wesela Pana swego – mówił ks. Stanisławski. Kaznodzieja zauważył, że szczególna rola w wychowaniu przyszłego kapłana przypadła jego głęboko wierzącemu ojcu, nauczycielowi i pedagogowi. – Ksiądz Marian wspominał go często odwołując się do jego wskazówek – zauważył ks. Stanisławski.
Trumna z ciałem ks. Piątkowskiego została złożona na cmentarzu górczyńskim w Poznaniu.
Marian Piątkowski urodził się w 1927 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1952 r. w Poznaniu. Po studiach doktoranckich z teologii moralnej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim pełnił posługę ojca duchownego i wicerektora poznańskiego seminarium duchownego. W ostatnich latach był rektorem kościoła pw. Najświętszej Krwi Pana Jezusa przy poznańskim Starym Rynku.
gosc.pl/doc/1048035.Tlumy-n…

KOMENTARZE | 5 |DODAJ SWÓJ KOMENTARZ »

Aby śledzić dyskusję zaloguj się.

Ocena: 7 Głosów: 7Agnieszka 2012-01-07 18:42
Tłumy były takie jakich poznańska Fara dawno nie widziała. Ale to nic dziwnego, bo umarł święty człowiek i święty kapłan. Trudno sobie wyobrazić teraz kościółek Pana Jezusa na ul. Żydowskiej bez tego świątobliwego kapłana. Setki wiernych pozostaną bez swojego Ojca duchownego. Kto zastąpi księdza Piątkowskiego? Oby znalazł się w tym kościele Jego godny następca i dalej prowadził wiernych. O to trzeba się modlić, także do zmarłego drogiego księdza Piątkowskiego...
zgłoś do moderacji
+ odpowiedz na post

Ocena: 5 Głosów: 5AnnaS 2012-01-08 09:28
Cieszę się, że tam byłam. Ksiądz Marian pozostanie kimś bardzo ważnym w moim życiu mimo,że przez ostatnie 20 lat widywałam go bardzo rzadko. Lata kiedy mogłam z nim spędzać wakacje, a szczególnie rekolekcje Pomocników Matki Kościoła, które prowadził z takim zaangażowaniem i nadawał im taką głębię, że mogę z nich korzystać do dziś, zaważyły na tym kim jestem i czym mogę się dzielić z innymi. Miałam do Poznania kilkaset kilometrów, ale nie było daleko.
zgłoś do moderacji
+ odpowiedz na post

Ocena: 3 Głosów: 3mactac 2012-01-12 18:03
Jestem zupełnie załamany bo właśnie dowiedziałem się o śmierci księdza Piątkowskiego.
Właśnie wyszedł od nas ksiądz po kolędzie,
podczas rozmowy napomknąłem, że raz po raz chodzimy do kościoła na Żydowskiej. Nie chciałem powiedzieć prawdy, że najchętniej
mógłbym tam przebywać non stop.
Nie chciałem księdzu z naszej parafii robić przykrości. Zupełnie przez przypadek trafiłem
do uroczego kościółka przy ul. Żydowskiej z dwa trzy lata temu. Chodzimy z córką i żoną z upodobaniem do 3-4 kościołów. Ale gdy byłem
pierwszy raz na mszy o 10.00 w niedzielę z dwa - trzy lata temu to mnie zamurowało.
Nigdy czegoś takiego nie przeżyłem. Musiałem
bardzo się starać żeby po kazaniu głośno nie klaskać. Zrozumie to tylko ktoś kto tam przychodził i słuchał nauki.
zgłoś do moderacji
+ odpowiedz na post

Ocena: 3 Głosów: 3mactac 2012-01-12 18:19
Od Niego emanował taki spokój i taka mądrość, że mogę tylko porównać z Naszym Papieżem.
Nigdy i nigdzie nie słyszałem takich nauk.
Na mszy w niedzielę było zawsze 25-35 osób.
Było mi za każdym razem bardzo przykro, że tak mądrego i dobrego księdza słucha tak mało ludzi. Coś chciałem z tym zrobić i nie wiedziałem co, a sumienie coraz bardziej gryzło
(najbardziej zaraz po mszy).
Mówiłem sobie tylu ludzi mogło by się nawrócić i nic. Tylu kleryków mogłoby się dowiedzieć jak powinno wyglądać kazanie tak, żeby muchę było słychać w kościele jak przelatuje.
A ja nic z tym nie zrobiłem. Teraz to tylko
beczeć mi się chce. Jak się otrząsnę to może
coś jeszcze napiszę. Módlmy się za Niego.
Nie dociera do mnie, że już go nie zobaczę.
Robert
zgłoś do moderacji
+ odpowiedz na post

1