EON
2224

Tajemniczy Mark Paul

Ostatnio ostro zapienili się adepci szkoły neostalinowskiej (termin ukuty prze profesora Johna Radziłowskiego), przypisującej Polakom wiodący udział w Holocauście. Pod wodzą jednego z czołowych adeptów tej szkoły, Jana Grabowskiego, wylewają strumienie pomyj na historyka niezależnego z Kanady, Marka Paula. Ponieważ nie potrafią odrzucić i zanegować celności jego badań i solidności materiałów przez niego prezentowanych, starają się dezawuować jego niezrównany poziom kompetencji naukowych poprzez przerzucenie tematu debaty na jego rzekomy antysemityzm. Charakterystyczne, że osoby, które dochodzą na podstawie badań do innych wniosków niż szkoła neostalinowska, są natychmiast oskarżane o antysemityzm. Ponadto, neostaliniści twierdzą, że Mark Paul to albo autor zbiorowy, albo w ogóle nie istnieje. Otóż istnieje.
pixabay.com
To mój przyjaciel w Kanadzie. Poznałem go ponad 25 lat temu przez internet. Potem się spotkaliśmy przy okazji moich wykładów w tym kraju. Pracujemy razem i spiskujemy cały czas. Ufamy sobie bezgranicznie. Na polu intelektualnym mój przyjaciel występuje pod nome de plume Mark Paul.

Dlaczego pseudonim? Głównie dlatego, że nie chce on (tak, to mężczyzna), aby spotkał go mój los. Mark Paul ma rodzinę na utrzymaniu, dom oraz życie profesjonalne. Ma doktorat, ale historią Polski zajmuje się społecznie. Chce zachować anonimowość. Zabieranie bowiem głosu na temat stosunków polsko-żydowskich w inny sposób, niż dyktuje to szkoła neostalinowska, to pocałunek śmierci prawie dla wszystkich.

Gwoli objaśnienia (a będę grał na skrzypcach tutaj nad swoim smutnym losem): takie tuzy jak Antony Polonsky, Jan Tomasz Gross i ich akolici od lat napadają na mnie, oskarżając – oczywiście – o antysemityzm (link). Zaczęło się jeszcze, jak byłem doktorantem. I potem cyklicznie nadchodzi monotematyczna salwa. Powód? Napisałem – po angielsku czy po polsku – monografię stosunków polsko-żydowskich 1918-1955, historię konfliktu między tymi grupami etno-kulturowymi po wojnie 1944-1955 oraz dwie niewielkie monografie: Jedwabnego i Ejszyszek. Całkowicie podważyło to paradygmat neostalinowski – o tzw. polskiej odpowiedzialności za Holocaust, o polskim rzekomym eksterminacyjnym antysemityźmie – który jest dominującym dyskursem w Polsce i na świecie.

Po moich publikacjach wyznawcy neostalinizmu historycznego dostali szału. Wydzwaniali do University of Virginia (UVA), gdzie byłem zatrduniony, aby mnie zwolniono z pracy. Nawet zobligowali mego promotora mięczaka, aby zadzwonił do głównej fundatorki katerdy polskiej im. Tadeusza Kościuszki lady Blanki Rosenstiel, aby się mnie pozbyła. Powiedziała, żeby spadali. Niezrażeni, kontaktowali się z amerykańskimi wydawnictwami naukowymi, aby nie publikować moich książek. Pisali recenzje z fałszywymi oskarżeniami, by nie dopuścić do jakiejkolwiek mojej publikacji. A w USA brak publikacji oznacza śmierć profesjonalną: publish or perish. Opisał to szczegółowo kilka lat temu John Radziłowski („The Shame of Polish Historical Studies in America: The Blacklisting of Prof. Marek Jan Chodakiewicz, Ph.D., „Glaukopis”, nr. 19/20 (2010): s. 278-285, link). O więcej szczegółów można spytać profesora Wojciecha Roszkowskiego, który był wtedy moim szefem w USA. Notabene, jemu się też od tej orientacji nieźle dostało.

Neostaliniści szczególnie wściekli się, gdy prezydent USA George W. Bush mianował mnie i kazał zaprzysiąc jako uczestnika United States Holocaust Memorial Council (Amerykańska Rada do Spraw Upamiętniania Zagłady). Jeden z tych neostalinowskich geniuszy przyznał nawet, że ani nie powiedziałem, ani nie napisałem nigdy nic, co było antysemickie, ale napewno muszę ten antysemityzm w sobie jakoś ukrywać. Czyli facet potrafi czytać w duszach (www.splcenter.org/…/historian-marek…).

Potem nasłano jednego z żydowskich miliarderów, aby wywarł nacisk na moją uczelnię – The Institute of World Politics, która utrzymuje się z datków (nie przyjmujemy pieniędzy podatnika, czyli tzw. państwowych). Miliarder zadzwonił do swego dobrego znajomego, a mego kolegi, byłego ambasadora USA w Watykanie, dr. Thomasa Meladyego w tej sprawie. Tom go spytał: „Czytałeś książki Marka?”. „Nie”. „No to przeczytaj”. Miliarder przeczytał „The Massacre in Jedwabne” i „After the Holocaust”. Za dwa miesiące oddzwonił do Toma i powiedział: „Wszystko teraz rozumiem. To nieporozumienie. Nie ma sprawy”. Zrozumiał, że była to dezinformacja dokonana przez neostalinistów. Cyklicznie podobne cyrki odprawia się, aby mnie podminować, strasząc konsekwencjami dalszego zatrudniania mnie przez moją uczelnię.

Antysemityzm to potężny straszak mobilizacyjny. I stosowany jest bardzo instrumentalnie przez siły postępu. Oskarżenie o antysemityzm, a szczególnie stałe insynuacje w tym kierunku – oznaczają w USA i Kanadzie (szerzej: na Zachodzie) śmierć obywatelską. Rezultatem ich jest zwykle niemożliwość wykonywania zawodu, utrata pracy, prześladowania osoby własnej i rodziny. „Reductio ad Hitlerum” jest najprostszą sztuczką zmiażdżenia jakiejkolwiek opozycji. I najfajniejsze jest, że nie trzeba żadnych dowodów.

Taki też jest i los kogokolwiek, kto sprzeciwi się szkole neostalinowskiej. Nie powinniście, Państwo, się dziwić, że mój przyjaciel Mark Paul chce zachować anonimowość. Mark Paul ma rodzinę, odpowiedzialną pracę oraz wiele obowiązków społecznych. Nie może sobie pozwolić na szarże ułańskie i husarskie à la pan Chodakiewicz.

Ja robię swoje stale, z otwartą przyłbicą. W PRL pod sowiecką okupacją moja rodzina uczyła mnie, aby się nie bać, przecież nie będę się bał w USA. Na razie nie wsadzają do więzienia, jak mego ojca, choćby za Solidarność, czy dziadków za AK, jak i PSL. Mam neostalinistów i innych lewaków oraz – ogólnie – siły zła w nosie pod każdą szerokością geograficzną. A ludzie dobrej woli – jak przeczytają – to zrozumieją. I napiszą, że nie ma sprawy. A niektórzy nawet mogą się nauczyć. I zacząć wykładać swoje racje.

A ja w następnym felietonie oszczędzę Państwu opisów strachu na temat badań o stosunkach polsko-żydowskich wśród naukowców, polityków i innych nad Wisłą. W Polsce to wciąż małe piwo, jeśli chodzi o ostracyzm czy śmierć cywilną za sprzeciwianie się neostalinistom. Mimo tego – przyznajmy – jest strach.

Strach przed uczciwym badaniem i publikowaniem odkryć odczuwany przez dużą część elit wynika z odruchu psa Pawłowa nabytego pod komuną. Wynika też z politycznej poprawności, a przede wszystkim niewiedzy. Czy pamiętają, Państwo, histerię, która wybuchła wokół sprawy Jedwabnego na samym początku? Większość od razu padła na kolana na wszelki wypadek, zamiast wszystko zbadać. To też jest choroba postkomunizmu. Bo przecież nie ma innego dobrego wytłumaczenia na to, dlaczego IPN nie zachęca do badań nad Zagładą, dlaczego nie publikuje prac na ten temat, tylko właściwie zawsze czeka, aż opluje Polskę szkoła neostalinowska i dopiero potem niemrawo odpowiada. Dlaczego Instytut Sztuki Filmowej czy TVP nie chce zrobić filmu o Jedwabnem? Pomagałem nawet w scenariuszu, który jest gotowy. A pieniądze na takie paszkwile jak „Pokłosie” czy „Kler” łatwo się znajdują ze strony rządowej.

Ale o tym nie będę pisał. Zamiast tego następnym razem podam szczegółowo, jak Mark Paul zaszedł za skórę neostalinistom solidnością swoich osiągnięć naukowych.

Marek Jan Chodakiewicz

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (12/2019) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.
maok1
Bardzo bym prosił aby pan Chodakewicz opisał okoliczności w jakich udało mu się w trybie pilnym uzyskać wizę do USA w pierwszym roku stanu wojennego. Przypominam iż w lipcu 1982 roku ojciec Pana Chodakiewicza został zwolniony z internowana z obozu w Białołęce a kuzyn ojca, Krzysztof Cieszewski został zarejestrowany jako tajny współpracownik SB pod kryptonimem "Ni "i już w roku 1983 dołączył …Więcej
Bardzo bym prosił aby pan Chodakewicz opisał okoliczności w jakich udało mu się w trybie pilnym uzyskać wizę do USA w pierwszym roku stanu wojennego. Przypominam iż w lipcu 1982 roku ojciec Pana Chodakiewicza został zwolniony z internowana z obozu w Białołęce a kuzyn ojca, Krzysztof Cieszewski został zarejestrowany jako tajny współpracownik SB pod kryptonimem "Ni "i już w roku 1983 dołączył do rzeszy polskich emigrantów w Kanadzie. "Prawda nas wyzwoli."
maok1
Marek Jan Chodakiewcz największa beksa wśród emigracyjnych historyków a
Mark Paul ( vel Chodakewicz ? ) faktyczne dzierży palmę pierszeństwa w fałszowaniu żródeł i opracowań z których korzysta. Poniżej artykuł obnażający jego "warsztat ".
Zbrodnia w Brzostowicy Małej czyli katolicko-nacjonalistyczna publicystyka historyczna na manowcach.
''Są malowidła, w które patrząc prosto
Nic nie rozróżnisz …
Więcej
Marek Jan Chodakiewcz największa beksa wśród emigracyjnych historyków a
Mark Paul ( vel Chodakewicz ? ) faktyczne dzierży palmę pierszeństwa w fałszowaniu żródeł i opracowań z których korzysta. Poniżej artykuł obnażający jego "warsztat ".

Zbrodnia w Brzostowicy Małej czyli katolicko-nacjonalistyczna publicystyka historyczna na manowcach.

''Są malowidła, w które patrząc prosto
Nic nie rozróżnisz, ale spójrz z ukosa,
A ujrzysz kształty.”
(William Szekspir – ''Ryszard II'')


Po wkroczeniu 17 września 1939 roku wojsk sowieckich na wschodnie tereny Rzeczpospolitej nazwane później Zachodnią Białorusią, nastąpił kilkudniowy okres zamętu - „dni swobody”. Dochodziło do grabieży, gwałtów, morderstw. Jedną z miejscowości gdzie takie akty miały miejsce była Brzostowica Mała (obecnie Białoruś) w powiecie grodzieńskim, zamieszkała, według spisu ludności z 1921 roku, mniej więcej po połowie przez Polaków i Białorusinów. Ważne miejsce w gospodarce wsi stanowił folwark, własność polskich ziemian-arystokratów.
Duże podniecenie wśród katolickiej-prawicowej prasy, portali prawicowych i publicystów związanych z tym środowiskiem, wywołał pewien fragment książki kanadyjskiego autora Marka Paula - ''Neighbors – On the Eve of the Holocaust – Polish-Jewish Relations in Soviet-Occupied Eastern Poland, 1939-1941.'' [1] - dotyczący tej zbrodni, który stanowił kompilacje prac polskich historyków: Krzysztofa Jasiewicza, Ryszarda Szawłowskiego, Marka Wierzbickiego. Wyniki ich badań w sprawie tej zbrodni można by zmieścić na dwóch stronach. [2]
Dla powyższych historyków z kolei jedynymi źródłami dostępnymi przy rekonstrukcji zdarzeń mających miejsce w Brzostowicy Małej były wspomnienia polskich kresowiaków, spisywane niejednokrotnie kilkadziesiąt lat po wojnie (Jasiewicz). Książka Paula została wydana w formie drukowanej w trzynaście lat po książce Wierzbickiego, pozycji wydanej najpóźniej; krótko mówiąc fakty podane przez Kanadyjczyka od lat były znane polskiemu czytelnikowi zainteresowanemu tą tematyką. Dlaczego więc taka nagła popularność pewnego akapitu w środowisku kato-prawicy?

Aby to wyjaśnić należy przeanalizować tekst Marka Paula zdanie po zdaniu i skonfrontować z pracami polskich badaczy.[3]

1. ''Jedną z pierwszych odrażających zbrodni było zamordowanie blisko 50-ciu Polaków we wsi Brzostowica Mała k. Grodna.

W świetle ustaleń Wierzbickiego w czasie tak zwanych „dni swobody” - pierwsze dwa tygodnie po wkroczeniu Armii Czerwonej na tereny Zachodniej Białorusi - zidentyfikowano 7 osób które poniosły śmierć w tej miejscowości. Liczba około 50 odnosi się do wsi i majątków rozsianych na terenie całej gminy Brzostowica Mała, i tak bandyckie napady miały miejsce we wsiach Daniłki, Araminowice, Werejki, Wołkowysk oraz w majątkach Żaułczany, Parachimowice (Parafimowice), Zajkowszczyzna, Massalany.

2. ”Około 20 września 1939, jeszcze przed przybyciem armii sowieckiej do wsi weszła prokomunistyczna bojówka z czerwonymi opaskami składająca się z Żydów i Białorusinów uzbrojonych w noże i siekiery ''.

Cały ten opis to licencja poetica autora. W żadnym z prac nie znajdziemy najmniejszej wzmianki na temat wyglądu czy uzbrojenia oprawców. Jedynie u Wierzbickiego mamy , iż jeden z Białorusinów w trakcie ucieczki, przerażony okrucieństwem swoich kamratów - oprawców, porzucił karabin.

3. ''Grupa prowadzona przez żydowskiego handlarza Zusko Ajzika weszła do wsi i okolicznych dóbr ziemskich. Masakra rozpoczęła się od wyciągania z domów wszystkich polskich mieszkańców wsi.

Znowu konfabulacja Paula, w żadnym wspomnieniu nie ma wzmianki aby w areszcie znaleźli się wszyscy Polscy obywatele wsi ( według spisu z 1921 folwark zamieszkany był przez 42 osoby, w tym 29 rzymskokatolickich Polaków i 13 prawosławnych Białorusinów, wieś zamieszkana była przez 112 osób, w tym 45 Polaków i 67 Białorusinów, prawosławie wyznawało 89 mieszkańców wsi, katolicyzm – 18 ).[4] U Wierzbickiego mamy następujący opis wydarzeń: ''Tymczasem b i a ł o r u s c y (podkreślenie moje) kryminaliści i komuniści fetowali udany napad na dwór Wołkowickich i urzędy w Małej Brzostowicy. Przewodzić miał im Żyd Ajzik- handlarz mieszkający w majątku Wołkowickich oraz Białorusin Siergiej Koziejko – kryminalista. Nad ranem, kiedy już cała grupa była mocno pijana , wywleczono uwięzionych z aresztu w Małej Brzostowicy...” A więc mamy do czynieni z pijaną bandą Białorusinów nie tyle dowodzonych co podburzanych do czynów przez Żyda i Białorusina.

4. ''Wśród tych, którzy zginęli tego dnia był hrabia Antoni Wołkowicki i jego żona Ludwika oraz szwagier Zygmunt Woynicz-Sianożęcki, miejscowy wójt, sekretarz urzędu gminnego, księgowy, listonosz, nauczycielka.”

Otóż Wierzbicki podaje, iż ofiarą był nauczyciel ale już nie na nauczycielka - Jadwiga Falkowska. Ta ostatnia została ocalona na rozkaz NKWD za sprawą wstawiennictwa młodzieży którą nauczała we wsi Żulewicze Małe.

5. ''Ofiary tego paroksyzmu przemocy były torturowane, związane drutem kolczastym, bite kijami, zakneblowane gaszonym wapnem, wrzucone do rowu i pochowane żywcem. Sparaliżowana hrabina Wołkowicka była ciągnięta na miejsce egzekucji za włosy.''

To tylko jedna wersja wydarzeń podana za Wierzbickim, natomiast Szawłoski podaje nieco inny opisz zdarzeń; ofiary ''tłuczono kołami, owinięto w drut kolczasty i żywcem jeszcze zakopano w jamie na kartofle”. Dodaje, iż według innej wersji ofiary zostały rozstrzelane.

6. ''Zabójstwa odbywały się na rozkaz Motyla Żaka (Motel Zhak), który kierował komitetem rewolucyjnym w Brzostowicy Wielkiej składającym się z Żydów i Białorusinów.”

To już jest oczywiste kłamstwo. Nie znamy dokładnej daty mordu ale najwcześniej wydarzenie to mogło mieć miejsce w nocy 17 września a najpóźniej 20 tegoż miesiąca. Od siedemnastego września komitet rewolucyjny w Brzostowicy Wielkiej był już spacyfikowany przez polską konnicę a poza tym Wierzbicki podaje konkretne bandy którym rozkazy wydawał Mothyl Zak (Kality, Iwana, Jefrema) bandy Kozejki w śród nich nie ma. Mark Paul natomiast ukrywa jeden niewygodny fakt, w składzie rewkomu w Brzostowicy Wielkiej był także jeden Polak. Od 17 września w miejscowości Indura stacjonowało NKWD i tam znajdował się rzeczywisty ośrodek decyzyjny. I to właśnie do Indury a nie Brzostowicy Wielkiej udała się na rowerach młodzież prosić o wypuszczenie z aresztu nauczycielki Falkowskiej. Poszczególne bandy kryminalistów nie działały na żaden rozkaz a nawet wchodziły w konflikt z komitetami rewolucyjnymi i NKWD ( przykład Falkowskiej). I tak w Massalanach miejscowy komitet rewolucyjny, przepędził bandycką grupę pod wodzą niejakiego Gawryluka. Ludność Białoruska także występowała w obronie miejscowych ziemian Polaków których uważała za porządnych ludzi, chroniąc we wsi Golno dzierżawcę Antoniego Kozłowskiego przed śmiercią z rąk bandy tegoż samego Gawryluka.

7. ''Po wkroczeniu Sowietów Ajzik został dyrektorem miejscowej spółdzielni a kilku jego towarzyszy wstąpiło do komunistycznej milicji. Tylko Polacy zginęli z rąk swoich sąsiadów".

Biografia Ajzika jest bardzo tajemnicza aby nie powiedzieć mało prawdopodobna. Jego nazwisko pada jedynie we wspomnieniach napisanych przez Józefa Apoznańskiego.[5] Co dziwne na wspomnienia tegoż Apoznańskiego ( i sześciu innych osób) powołuje się Jasiewicz ale w nich o Ajziku w ogóle nie ma mowy. Dlaczego ? Paul pomija dwa fakty z jego życia; po pierwsze, iż przed wrześniem 1939 roku był on handlarzem w majątku zamordowanych Wołkowickich a po drugie, iż po wkroczeniu Niemców w czerwcu 1941 roku , spotkała go zasłużona kara, został przez Niemców rozstrzelany w miejscu kaźni polskich ziemian. Skąd Niemcy mieli wiedzieć o miejscu pochówku Wołkowickich oraz udziale Ajzika w mordzie. Jeśli historyk w źródle takim jakim są wspomnienia napotyka na nieprawdopodobny zbieg okoliczności to powinien zachować czujność. Otóż możliwa jest inna wersja wydarzeń niż podana przez Apoznańskiego w „Krwawych wspomnieniach”. Przed wojną Ajzik był zawsze kojarzony z dworem w Brzostowicy Małej. W trakcie okupacji sowieckiej dał się mocno we znaki miejscowej ludności jako dyrektor spółdzielni a po wkroczeniu Niemców został przez nich rozstrzelany gdzieś w byłych dobrach Wołowickich w których prawdopodobnie nadal mieszkał. Zbiorowa pamięć mieszkańców Brzostowicy Małej domagała się jednak swego rodzaju kary boskiej za nieludzki mord i tak Ajzik nadawał się idealnie do tego aby mu tę zbrodnię przypisać bo w ten sposób zbiorowa świadomość uzyskała swego rodzaju katharsis.
Jak widzimy ustęp z książki Marka Paula nie ma nic wspólnego z rzetelną relacją oddającą treści zawarte w pracach polskich historyków. Pełna jest nieuprawnionych wtrętów autora, przeinaczeń, przemilczeń czy zwyczajnych kłamstw. Powstaje pytanie o cel tych wszystkich zabiegów. Wystarczy przeczytać tytuły artykułów ukazujących się mediach prawicowych redaktorów powołujących się na Marka Paula aby wszystko stało się jasne; ''Czy Natanjachu przeprosi w imienu narodu żydowskiego za Brzostowice Małe'' – www.salon24.pl/323885, ''Żydowsko-białoruska zbrodnia w Brzostowicy Małej”– www.nepoprawni.pl/blog/2218, ''Ludobójstwo Polaków, zbrodnia w Brzostowicy Małej'' – www.geocites .[6] Zgodnie z narracją Paula w pierwszej fazie okupacji sowieckiej ginęli przede wszystkim Polacy a wielką odpowiedzialność za to ponoszą polscy Żydzi. Tak więc, wydarzenia z jesieni 1939 roku mają charakter ludobójstwa a na pewno czystek etnicznych i były dokonywane przede wszystkim przez Żydów lub za ich inspiracją. I po trzecie pogromy z lata 1941 w Jedwabnym i innych miejscowościach powiatu łomżyńskiego to pokłosie żydowskich mordów dokonywanych na Polakach w 1939 roku i latach następnych.
Tymczasem jaki obraz wyłania się z prac polskich historyków na których opiera się Mark Paul ? Skupmy się na razie tylko na „dniach swobody” i terenie Zachodniej Białorusi. Marek Wierzbicki, historyk wydający swoje prace w ultrakatolickiej „Frondzie,” nie wymienia konfliktu narodowościowego jako mającego decydujący wpływ na wydarzenia dokonane w tym czasie. Jego poglądy można streści w kilku zdaniach. Po 17 września nastąpił kilkudniowy okres zamętu. Dochodziło do grabieży, gwałtów, morderstw będących bardzo często aktami zemsty za prawdziwe lub wydumane krzywdy. Dopuszczały się ich bandy o różnym składzie narodowościowym, dowodzone często przez wypuszczonych z wiezień komunistów – kryminalistów. Napady rabunkowe skierowane były nie tylko przeciwko Polakom, ale wszystkim osobom zamożnym , niezależnie od narodowości. Na terenach zachodniej białostocczyzny, zmieszkanych głównie przez Polaków to oni stanowili większość agresorów . W miastach gdzie zamieszkiwała większość Żydów oni przeważali w bandach terrorystycznych, na wsiach Białorusini. W gminie Brzostowica Mała poza nieszczęsnym Ajzikiem jako przywódcy band wymienieni są sami Białorusini. Równie ważne były motywy polityczne. Większość band dowodzona była przez byłych członków KPZB w tym także Polaków, i miała na celu likwidacje organów władzy państwowej w której kierownicze funkcje prawie w stu procentach sprawowali Polacy. Zdarzały się także wypadki zemsty za pogromy dokonywane przez wycofujące się Wojsko Polskie jak na przykład w Wołkowysku.[7] Jak wiec widzimy sytuacja była niezmiernie skomplikowana, wymykająca się jednoznacznym oceną.
A co ze sprawą Jedwabnego ? Autor swoistego przewodnika skierowanego do katolicko - nacjonalistycznej młodzieży - ''Winni, Holokaust i fałszowanie historii” - Dariusz Walusiak, po zacytowaniu fragmentu książki Marka Paula, otwartym tekstem wyjaśnił dlaczego zbrodnia w Brzostowicy Małej ( autor używa nie wiedzieć czemu nazwy Brzostowice Małe ) jest tak ważna dla tego środowiska. ''Pierwszej zbrodni dokonanej na sąsiadach nie należy przypisywać Polakom, tak jak to robią propagatorzy mordu w Jedwabnym”.[8] Otóż po lekturze prac Wierzbickiego nie można mieć wątpliwości, iż takie porównanie jest czymś kompletnie nieuprawnionym. O ile mordy z dni swobody były jedynie okrutnymi bandyckimi zbrodniami to te dokonane na terenie powiatu łomżyńskiego w lecie 1941 roku, Wierzbicki opisuje jako ''krwawe pogromy ( a raczej masowe mordy), w wyniku których zostały fizycznie zlikwidowane niemal całe społeczności żydowskie tych miejscowości, nie wyłączając kobiet, starców i dzieci”.[9] Co najbardziej symptomatyczne Wierzbicki zbrodnie w Brzostowicy Małej zawarł w pracy o stosunkach polsko - białoruskich a nie polsko – żydowskich, Walusiak natomiast nie miał skrupułów aby opisać ją w części swojej publikacji dotyczącej sprawców Holocaustu, sugerując tym samym, że Żydzi sami sobie zasłużyli na los jaki spotkał społeczności w Jedwabnym i innych miasteczkach Zachodniej Białorusi w lipcu 1941 roku.
Krzysztof Jasiewicz podsumowując całokształt stosunków polsko - żydowskich pod okupacją sowiecką w tym okresie w jednej z prac pisze tak:”Postawa Żydów, czego nie zauważa się, nie ma żadnego znaczenia dla upadania lub nieupadania państwa polskiego. Ich rzeczywista lub domniemana dywersja - zjawisko dużo mniej niż marginalne, a i wątpliwe co do składu narodowościowego, intencji, inspiracji – niczego na tzw. Kresach nie zmienia, ani w aspekcie wojskowym, ani politycznym. Sowieci i tak wkroczyliby, z Żydami czy bez ich powitań, zresztą wcale nie tak masowych jak chcą tego polskie mity. Pod wskazane lub odnalezione w Polskich biurach adresy i tak by trafili z Żydami a z braku Żydów ( też wątpliwa ich dominująca rola w tym procederze ) zaprowadziliby ich tam Polacy. Wszystko rozgrywa się w płaszczyźnie emocji, po obu stronach ogromnych, a te do dziś pozostają gorące, bo świadkowie wydarzeń lub ich dzieci żyją, Są też dokumenty, a przede wszystkim mity i stereotypy.”[10] Przypomnijmy, profesor Jasiewicz w 2013 toku został pozbawiony funkcji kierowniczej w PAN z powodu swoich „judeosceptycznych” wypowiedzi.
Publicyści kato-nacjonalistyczni w tych mitach i stereotypach się pławią a z niewygodnymi faktami rozprawiają się za pomocą anamorfozy. W malarstwie ta technika polega na tym aby z niezrozumiałej plątaniny linii czy krzywych które widz ogarnia wzrokiem stojąc na wprost obrazu, wydobyć ukryte znaczenie patrząc pod odpowiednim kątem. W technikach cyfrowych będzie to działanie polegające na kompresji – dekompresji obrazu który nie spełnia naszych oczekiwań do pożądanego kształtu - rozmiaru. Jaki był ten pożądany obraz dla Marka Paula przy ocenie wydarzeń na Kresach w latach 1939-1941. Znów oddam głos Krzysztofowi Jasiewiczowi:''W warunkach polskich na tych stosunkach niepomiernie zaciążyła szczególna rola kościoła, substytutu państwa polskiego, państwa – za sprawą kościoła – istniejącego powszechnie w polskich duszach – tu bym to podkreślił – pod postacią wiary katolickiej, utożsamianej intuicyjnie i nieświadomie przez ogół jako obrona polskiej racji stanu...Kościół zaś z racji swojej misji i nauki, budował szczególnie antysemickie s k r z y w i e n i e (podkreślenie moje) poprzez brak jakiejkolwiek tolerancji ideologicznej, upowszechnianie wizji Żyda – sprzedawczyka – zdrajcy, osobnika niepełnowartościowego, zajmującego się często czynnościami szkodliwymi (wyszynk, lichwa), mordercy Chrystusa. To jedna z głównych przyczyn obok ekonomicznych i dużej liczebności Żydów na ziemiach polskich ogromnego, specyficznego, prostackiego ludowego antysemityzmu.”[11] Ta anamorfoza to oczywiście efekt pragnień i lęków prawicy katolicko – narodowej. Pragnienia aby naród polski zawsze był -

Najczystszy z narodów ziemi gdy osądza je światło błyskawic” ;

i lęku, iż jednak może okazać się -

''Bezmyślny a przebiegły w trudzie zwykłego dnia.
Bez litości dla wdów i sierot, bez litości dla starców,
Kradnący sprzed ręki dziecka skórkę od chleba.''
[12]

------------------------------------------------------------------------------------------------

Przypisy.

[1] ''Neighbors – On the Eve of the Holocaust – Polish-Jewish Relations in Soviet-Occupied Eastern Poland, 1939-1941” Peffina Press Toronto 2013.
[2] Krzysztof Jasiewicz - ''Lista strat ziemiaństwa polskiego 1939–1945'', Warszawa 1995 (str. 1136-7), Marek Wierzbicki - ''Stosunki polsko-białoruskie na ziemiach północno-wschodnich II Rzeczypospolitej pod okupacją sowiecką 1939-1941'', Warszawa 2000 (str. 70–72 ), Ryszard Szawłowski - ''Wojna polsko-sowiecka 1939'' , vol. 1, Wydawnictwo ''Antyk'' 1997 (str. 370).
[3] Tekst w polskim tłumaczeniu podaje za: Dariusz Walusiak - ''Winni – Holocaust i fałszowanie historii'' , str. 123, Kraków 2016.
[4] pl.wikipedia.org/wiki/Brzostowica_Mała.
[5] Józef Apoznański - „Krwawe wspomnienia skrzywdzonego emigranta polskiego”, Instytut Polski i Muzeum gen. Władysława Sikorskiego B 3192, maszynopis.
[6] Niektóre strony już nie istnieją, tytuły cytuje za Dariusz Walusiak – ''Winni – Holocaust i fałszowanie historii'' , str. 123, Kraków 2016.
[7] Marek Wierzbicki - „Polacy i Żydzi w zaborze sowieckim. Stosunki polsko - żydowskie na ziemiach północno - wschodnich II Rzeczypospolitej pod okupacją sowiecką (1939-1941)” str. 74-82, Warszawa 2001.
[8]. Dariusz Walusiak - ''Winni – Holocaust i fałszowanie historii'' , str. 124, Kraków 2016.
[9] Marek Wierzbicki - Stosunki polsko-białoruskie na ziemiach północno-wschodnich II Rzeczypospolitej pod okupacją sowiecką 1939-1941, str 199, Warszawa 2000.
[10] Krzysztof Jasiewicz - „Pierwsi po diable,elity sowieckie w okupowanej Polsce 1939-1941 (Białostocczyzna, Nowogródczyzna, Polesie, Wileńszczyzna) , str. 209 ,Warszawa 2001.
[11] Tamże, str. 208.
[12] Czesław Miłosz – ''Naród'',''Wiersze” T.1, str. 187, Kraków 1987.