EON
152

Coligny i hugenoci palili katolików w Angouleme-prawda o "nocy świętego Bartłomieja".

O tym, że Coligny palił katolików w Angouleme w polskim internecie chyba nic nie ma.

„Coligny okazał się tak niegodziwym, iż zawiązał spisek celem zamordowania króla, królowej, jego matki, braci i wszystkich katolickich panów, znajdujących się na jego dworze, a po dokonaniu tego, zamierzał sam ogłosić się królem”.


Któż nie słyszał, jak często w rzędzie obwinień przeciwko Kościołowi katolickiemu, jako oczywisty dowód jego okrutnej nietolerancji, przytaczano rzeź nocy św. Bartłomieja? Dawno już wyświecono, że w całym tym krwawym fakcie Kościół żadnego nie miał udziału, że rzecz cała była sprawą czysto polityczną, choć jak z jednej tak z drugiej strony używano haseł religijnych. Najnowsze w tym przedmiocie badania Kervyna van Lettenhove, dawniejszego ministra spraw wewnętrznych w Belgii, o sprzysiężeniach hugonockich w XVI wieku, najzupełniej słuszność tego zdania stwierdzają.
Z drugiego tomu tego dzieła, który w tych dniach opuścił prasę (w Brügge u Beyaerlrie), przywodzimy tu nader interesujące tego dziejowego epizodu daty. Uprzedzamy przy tym, że autor posiada dobrze zasłużoną opinię bezstronnego historyka, który w Brukseli, Londynie i Wenecji zebrał wiele do swego przedmiotu listów, przepatrzył nadto regestra archiwum paryskiego, tak miejskiego jak narodowego, i już to uzupełnił, już sprostował relację pamiętników Castelnau’a, Tavannes’a i Brantome’a.
Zamordowanie Franciszka Gwizjusza, przywódcy partii katolickiej, dokonane przez Poltrota z rozkazu admirała Coligny, pozostało nieukaranym. A jakkolwiek parlament kilkakrotnie wyrzekł przeciwko admirałowi wyrok śmierci, potęga tego wodza hugonotów rosła z dniem każdym. W pośród rady państwa nie wahał się zagrozić królowi wojną domową, jeżeliby ten nie chciał połączyć się z księciem orańskim i z geusami, celem wspólnej walki przeciwko Hiszpanii. Straszył on tym Karola IX a zwracając się do królowej matki, rzekł: „Pani, król wzdraga się rozpocząć tej wojny. Dałby Bóg, aby nań za to inna nie spadła wojna, z której bez wątpienia nie wywinąłby się tak łatwo”. „Wojnę w Niderlandach, mówił dalej Coligny, prowadzić będzie książę orański bez króla, mimo woli króla. Król potrzebuje tylko skinąć, a dziesięć tysięcy hugonotów stanie pod jego chorągwią”. „Wojna z Hiszpanią, albo zmuszeni będziemy przeciwko tobie, najjaśniejszy panie, wystąpić, mówił do króla”.
Najjaśniejszy panie, zawołał marszałek Tavannes, zwycięzca Coligny'ego pod Jarnac i Moncontour, głową przypłacić powinien poddany, który się tak do swego monarchy odzywa. Nie może ci on nie dawać owych tysięcy, bo te do ciebie należą. Słowa jego dowodzą, że ze szkodą króla został on przywódcą partii i że te dziesięć tysięcy, które uwiódł, zamienia on na swoich poddanych, aby ich w danym razie zwrócić przeciwko tobie”.
Bieg wypadków przekonał niebawem o trafności zdania marszałka. Wśród powszechnego wzburzenia umysłów, ktoś wymierzył strzał przeciwko Coligniemu. Król otoczony szlachtą hugonocką, pośpieszył do domu admirała, aby z tego powodu wyrazić swoje współczucie, ale ten swego monarchę przyjął prawie z pogróżkami. Książę Kondeusz otoczony licznym zastępem szlachty, z groźbą na ustach wszedł do Luwru. Hugonoci uzbrojeni jak do walki, zgromadzili się do Paryża, powtarzając głośno, że jeżeli spotka Gwizjuszów, zasieką ich, choćby nawet przy boku króla. „Mało do tego brakło, pisze poseł wenecki, aby pod Luwr podeszli i rozpędzili straże pod pozorem wyszukania Gwizjuszów; a wtedy brat królewski, a może i sam król nie uszliby ich wściekłości”.
W sobotę dnia 23 sierpnia przywódcy hugonotów odbyli dwa zebrania, i uchwalili na dzień następny, na godzinę czwartą rano, wykonanie swego planu. Siłą obsadzili przedmieście św. Germana naprzeciw Luwru. Beauvoir, Pardeillan, Piles i Moneins z 80 ludźmi podeszli pod Luwr pod pozorem złożenia królowi Nawarry swego hołdu; i ci właśnie na dany sygnał mieli pozabijać straże i wprowadzić swoich przyjaciół. Role były porozdzielane: Piles miał obsadzić rogatki, Moncins miał zamordować młodego księcia Gwizjusza a Briquemant księcia Nevers. Król nawet miał być nieoszczędzany. W dwa dni po nocy św. Bartłomieja pisał ks. Montpensier: „Coligny okazał się tak niegodziwym, iż zawiązał spisek celem zamordowania króla, królowej, jego matki, braci i wszystkich katolickich panów, znajdujących się na jego dworze, a po dokonaniu tego, zamierzał sam ogłosić się królem”.
Chwila wykonania spisku zbliżała się. Hugonoci gromadzili się około pałacu Bethisy (przy ulicy du Roule w pobliżu Pontneuf), gdzie rezydował admirał (list Petrucciego z 23 sierpnia 1572 r. i sprawozdanie w „Record Office”), Piles i jego ludzie wdarli się do Luwru. Piles zuchwalstwo swoje posunął aż do tego stopnia, że zwrócił się do króla z przemową pełną pogróżek. Król przekonawszy się o niebezpieczeństwie, nakazał radzie, aby poleciła wykonać wyrok śmierci na Coligny’ego i głównych przywódców spisku. Rozkaz królewski został niebawem spełniony. Dom admirała wzięto szturmem, trupa jego wyrzucono oknem do stóp księcia Gwizjusza, którego ojca Coligny poprzednio kazał zamordować. Rozszalały lud paryski dokonał reszty.
Opowiadają, pisze Kervyn de Lettenhove, że gdy Coligny w 1569 roku kazał w Angouleme palić katolików na stosie, jeden z kapłanów przywiązany do pala omazanego tłuszczem i siarką i przeznaczony na spalenie żywcem, jak jedna z owych pochodni, które wymyśliła piekielna fantazja Nerona, przedśmiertnym głosem zwracając się do admirała, zawołał:
Przypomnij sobie Jezabelę, morderczynię proroków. Będziesz i ty przez okno wyrzucony i na szubienicę wleczony, i czy żywy, czy zmarły, będziesz przedmiotem naigrywań i zbezczeszczenia, jakich się teraz na sługach Bożych dopuszczasz!”.
Gdy krew popłynęła, niepodobna już było powstrzymać wściekłości ludu. Przede wszystkim ofiarami ludowej pomsty padli owi z wszystkich prowincji pozbierani żołdacy chciwi łupów, którym obiecano grabież Paryża. Byli oni znani jako łupieżcy kościołów, mordercy kapłanów i gwałciciele niewiast. Nie oszczędzano też geusów, którzy przybyli do Paryża, aby się zaciągnąć pod chorągwie Coligny’ego. Wielu flamandów wtedy poniosło śmierć.
Dwie listy szlachty i znakomitszych osób, zabitych podczas nocy św. Bartłomieja, znajdują się w paryskiej bibliotece narodowej i w londyńskim „Record Office”. Nie obejmują one wszakże i pięćdziesięciu nazwisk.
Z pracy Kervyna van Lettenhove przekonać się każdy może, jak dalece przez rewolucjonistów różnych odcieni przeinaczoną została historia nocy św. Bartłomieja, jak niesłusznie Coligny, wódz spiskowców przeciwko królowi, gwałciciel kościołów i kat palący księży na stosach, apoteozowany był jako bohater jakiejś reformy chrześcijańskiej. Noc św. Bartłomieja z sumiennej pracy Kervyna van Lettenhove, przedstawia się jako akt obrony własnej ze strony króla i ze strony ludu paryskiego, zagrożonego w swym bezpieczeństwie i w swej wierze przez hugonockich spiskowców. Przekroczenie przez lud słusznej miary w tej obronie wywołane było przez tych samych, którzy padli jej ofiarą.

Przegląd Katolicki. Nr 32. Warszawa 7 sierpnia 1884 r.

fot. Książe Franciszek Gwizjusz

archive.org/details/leshuguenotsetle06kerv

rotmeister.szkolanawigatorow.pl/prawda-o-nocy-s…

Cała masa informacji o praprzyczynach i dalekosiężnych skutkach protestanckiej tzw. reformacji w specjalnym numerze Szkoły Nawigatorów (do kupienia poniżej):
basnjakniedzwiedz.pl/…/szkola-nawigato…