Rafał_Ovile
1308

Mowa nienawiści?

zdjęcie Zdjęcie: M.Borawski/ Nasz Dziennik Mowa nienawiści?
Wtorek, 18 grudnia 2012 (02:11)

Ostatnio pojawiło się sformułowanie „mowa nienawiści”. Skąd się ono wzięło, co oznacza i w jakim celu jest stosowane? Czy to sformułowanie, na pierwszy rzut oka bardzo słuszne, nie jest jednak jeszcze jedną intelektualną i moralną deprawacją liberalistyczną?

Forma prawnicza

W kodeksie karnym jest art. 256 par. 1 penalizujący publiczne nawoływanie do nienawiści: „Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch”.

Tymczasem PO zgłasza w listopadzie 2012 r. projekt nowelizacji tego artykułu w następującym brzmieniu: „Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści wobec grupy osób lub osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, społecznej, naturalnych lub nabytych cech osobistych lub przekonań, albo z tego powodu grupę osób lub osobę znieważa, podlega karze grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch”.

Z interpretacji

Trzeba z góry zauważyć, że zarówno tekst pierwotny, jak i nowelizacja są zredagowane raczej w języku medialnym i propagandowym, a nie prawniczym, i posługują się pojęciami w istocie rzeczy mętnymi. Już na samym początku jest zakryty totalitaryzm marksistowski. Jak rozumieć „nienawiść na tle różnic”, a także „nienawiść z powodu przynależności”? Co znaczy „przynależność do przekonań” lub do „nabytych cech osobistych”? Poza tym czy „mowa nienawiści” różni się od ostrej krytyki? Nie ma o tym mowy.

Ale zajmijmy się, choćby pokrótce, sprawami najważniejszymi! Wydaje się, że ogólnie chodzi w nowelizacji o obronę PO przed krytyką i utratą władzy, o jeszcze dalsze zepchnięcie na bok ludzi publicznie religijnych i patriotycznych oraz o pełniejsze wprowadzenie ideologii lewicowej i liberalistycznej.

Jest charakterystyczne, że w nowelizacji mają zostać opuszczone słowa o różnicach „wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość”. Niewątpliwie teraz chodzi o to, by wolno było bezkarnie nawoływać do nienawiści do religii, Kościoła, etyki ewangelicznej, ludzi publicznie religijnych, natomiast karalność krytyki „bezwyznaniowców” ma być zachowana w zakazie krytyki „z powodu przekonań”, czyli po prostu nie będzie wolno zwalczać nawet w dyskusji niewierzących, ateistów, agnostyków, masonów i ludzi nieprzyznających się do żadnego Kościoła. Krótko mówiąc, będzie można zwalczać religię bezkarnie wszelkim słowem, a nie wolno będzie otwarcie krytykować ateizmu.

Bardzo podstępne i tylko pozornie mętne są słowa dodane przez nowelę do tekstu dawnego, a mianowicie: (Kto nawołuje do nienawiści wobec grupy osób lub osoby z powodu jej przynależności…) „politycznej, społecznej, naturalnych lub nabytych cech osobistych lub przekonań, albo z tego powodu grupę osób lub osobę znieważa…”. A więc po kolei:

Może być karany ktoś, kto ostro atakuje jakąś osobę za jej postępowanie, a ona należy do orientacji ateistycznej.

Nie może być ktoś bezkarnie krytykowany za „przynależność polityczną”, np. do PZPR, do partii niszczącej kraj, do partii antyreligijnej, do partii zdrady narodowej, do Ruchu Palikota itp.

Nie może być atakowana ani jednostka, ani grupa za jej przynależność „społeczną”, co może implikować także, iż nie wolno oceniać negatywnie różnych teorii, kierunków i szkół społecznych, jak marksizm, liberalizm, ateizm społeczny czy nihilizm.

Bardzo mętny, ale i podstępny jest zakaz negatywnego wypowiadania się o osobie lub grupie z powodu przynależności do „naturalnych lub nabytych cech osobistych”. Chodzi tu niewątpliwie o ochronę, równouprawnienie, a nawet wyniesienie na plan pierwszy homoseksualistów, transwestytów, osobowości prowokacyjnych, odmieńców moralnych i innych. Autorom nowelizacji chodzi przede wszystkim o to, by Kościół i klasyczny ogół wszystko to tolerowali, ale i uznali w Polsce. Prawdopodobnie będzie to jeden z warunków otrzymania z UE pomocy materialnej.

Jeszcze bardziej podstępne jest żądanie ochrony z powodu przynależności do „przekonań”. Jest to sformułowanie absolutnie liberalistyczne, skrajnie indywidualistyczne i antyreligijne. Jest to zakaz negatywnego wypowiadania się nie tylko o ateistach, bezwyznaniowcach czy masonach, ale przede wszystkim o ludziach wszelkich przekonań, a więc i o buntownikach i niszczycielach życia religijnego, społecznego, moralnego, kulturalnego, narodowego, patriotycznego. Jest to też zakaz głoszenia Ewangelii, formowania postaw, wychowywania, upominania, karcenia, kształcenia, podawania prawd humanistycznych itp. – jeśli jest to wbrew przekonaniom odnośnej osoby lub grupy osób. Tak idiotycznego sformułowania jeszcze w całej historii świata nie było (por. Human Rights. Ed. M. Zubik, J. Zajadło, Warsaw 3 t. 2008).

Całą sprawę komplikuje jeszcze i to, że PO nie chodzi o jakieś wielkie „nawoływanie do nienawiści”, ale już o same „słowa nienawiści”, o „mowę nienawiści”. Według nowelizacji zatem nie wolno byłoby używać już samych słów o brzmieniu negatywnym i krytycznym. Prosto mówiąc, nie można będzie nazywać aborcjonisty zabójcą dziecka, homoseksualisty – homoseksualistą, zabójcy – zabójcą, zdrajcy – zdrajcą, a nawet czynić odniesień do narodowości i ras, np. określając Żyda – Żydem, Murzyna – Murzynem itp. Ale co ciekawsze: nie wolno by było tak mówić ludziom z prawicy, Polakom, katolikom o ludziach z lewicy, o apatrydach i ateistach, totalnych czy tylko publicznych, ci drudzy natomiast mogą używać określeń negatywnych o prawicowcach, patriotach, katolikach, co też się już dzieje w Sejmie, w mediach i w mowie władzy. Z takimi niedopuszczalnymi celami nowelizacji zdradził się min. Michał Boni, który zwrócił się do Kościoła katolickiego, by ten właśnie przeciwstawił się „mowie nienawiści i wszelkim objawom nietolerancji”. Akurat jest to typowa „mowa nienawiści” w stosunku do Kościoła. Co ona oznacza?

1. Chodzi o to, by hierarchia i katolicy świeccy nie krytykowali PO i rządu, a także polityków, urzędników państwowych i wszystkich partii, także niemoralnych. Minister dodał później wprost, że do mowy nienawiści należą „kazania, gdzie padają słowa deprecjonujące polski rząd”. U podstaw tego jest założenie, że Kościół nie może w ogóle zabierać głosu w sprawach polityki, państwa i rządu, nawet w aspekcie moralności. A więc „mówcami nienawiści” w Polsce – patrząc wstecz – byli: ks. Piotra Skarga, Romuald Traugutt, św. Andrzej Bobola, św. Jozafat Kuncewicz, ks. kard. Stefan Wyszyński, bł. ks. Jerzy Popiełuszko, bł. Jan Paweł II i liczni inni, którzy krytykowali i krytykują czynniki rządowe.

2. W tej wypowiedzi kryje się zapewne też wezwanie Kościoła do pełnej tolerancji wewnętrznej wobec ateistów, odszczepieńców, łamiących Dekalog, ciężkich grzeszników, reformatorów, ludzi mieszających wiarę i doktrynę katolicką z amoralną ideologią unijną i w ogóle ludzi przyjmujących całą ideologię unijną, co miałoby rzekomo wyprowadzić społeczeństwo polskie z zacofania, izolacji i ksenofobii.

Co więcej – żeby paranoja była pełna – PO proponuje utworzyć specjalną radę, która zwalczałaby prawnie wszelką „mowę nienawiści”, a w jej skład mieliby wchodzić tylko ludzie PO, co też oznacza, że tylko PO nie posługuje się „mową nienawiści”. Tego już nie da się komentować.

Nienawiść

Trzeba zwrócić uwagę, że już i nasi ateiści, postmarksiści i liberałowie nie operują językiem religijnym i nie ma dla nich „zła” albo „dobra” moralnego w ścisłym znaczeniu, są tylko czyny zgodne z prawem stanowionym przez człowieka albo niezgodne i dlatego nienawiść jest dla nich absolutnie relatywistyczna. Może być nienawiść do dobra i miłość do zła. Tymczasem według chrześcijaństwa nie może być nienawiści do dobra ani miłości do zła, zwłaszcza moralnego. Oczywiście, Chrystus żąda zawsze miłości do samego człowieka, choćby popełniał zło, czyli może być nienawiść do zła tego człowieka, a jednocześnie miłość do człowieka. Dzisiejsi pseudomyśliciele tego nie rozróżniają i uważają, że jeśli się potępia ich złe czyny, to potępia się ich samych jako ludzi.

I dlatego niekiedy ci niemyślący ludzie gotowi są oskarżać samego Chrystusa o stosowanie „mowy nienawiści”, kiedy np. zarzucał swoim wrogom, że chcą Go zabić: „Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca” (J 8, 44), albo gdy karci za grzechy króla Heroda Antypasa: „Idźcie i powiedzcie temu lisowi” (Łk 13, 32). Prorok Amos wołał: „Miejcie w nienawiści zło, a miłujcie dobro” (Am 5, 15) i „Pan miłuje tych, co zła nienawidzą” (Ps 97, 10), co „nienawidzą kłamstwa” (Ps 119, 163). Tymczasem ludzie dzisiejszej obłędnej ideologii sekularystycznej raczej są gotowi miłować zło moralne, a nienawidzić dobra moralnego. Przed takimi przestrzega Pismo: „mają oni w nienawiści dobro” (Mi 3, 2), „nienawidzą własnego narodu” (l Mch 11, 21), a nawet „niektórzy nienawidzą samego Boga” (Ps 68, 2). I tu jest wyjaśnienie prześladowania chrześcijan: „I będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mojego imienia” (Mk 13, 13); „Jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie, że mnie pierwej znienawidził” (J 15, 18). A przecież nakaz miłowania każdego człowieka jest istotą całej nauki Chrystusa (por. Mk 12, 31-33; Mt 5, 43; 19, 19; 22, 39).

Trzeba nam zatem unikać czegoś więcej niż tylko słów nienawiści, trzeba dziś walczyć także z umysłowością nienawiści, z uczuciem nienawiści, postępkami nienawiści, postawami nienawiści, czynami i dziełami nienawiści, ideologią nienawiści, wychowaniem do nienawiści i z całą cywilizacją nienawiści. Trzeba natomiast nienawidzić tylko zła i grzechu.

Nienawiść w życiu i kulturze jest wielką, ale bardzo ciemną siłą perwersyjną. Pamiętam, jak politrucy sowieccy po wkroczeniu do Szczebrzeszyna w 1944 r. zarzucali nam, gimnazjalistom, że my, Polacy, nienawidzimy Związku Sowieckiego, Rosjan i „demokracji”, siebie natomiast przedstawiali jako wielkich przyjaciół, wyzwolicieli i twórców raju społecznego dobra. Zachodziliśmy w głowę, jak oni mogą tak myśleć, dlaczego są tacy nienormalni i oszukańczy. Znaliśmy już przecież zatajaną prawdę o Katyniu od partyzantów. A wkrótce zaczęliśmy też dyskutować, dlaczego tak znaczna część naszej inteligencji przyjęła poglądy sowieckie. Kontynuując: i dziś człowiek się dziwi, dlaczego większość inteligencji zaczyna przyjmować obłudną i antypolską ideologię postkomunistyczną i ateistyczno-liberalną.

Jest jakaś dziwna słabość u inteligencji, która żyje z garnuszka państwowego. Widać to już na historycznym przypadku starożytnej Grecji. Kiedy w roku 338 przed n.Chr. król macedoński Filip II, jeszcze na poły barbarzyński, podbił wielkie i dumne Ateny, to liczni jej arystokraci już za miesiąc utworzyli partię promacedońską. A jakie straszne jest zacietrzewienie partyjne, ukazuje dobrze zdarzenie wcześniejsze. Otóż kiedy toczyła się zażarta bitwa Ateńczyków z Persami pod Maratonem w roku 490 przed n.Chr. i Ateńczycy wygrywali, to żołnierze rodu Alkmeonidów, skłóconych z dowodzącym strategiem Miltiadesem, dawali ze wzgórza tarczami znaki Persom, by zaatakowali niebronione Ateny. A przecież wiedzieli, że gdyby Persowie zajęli miasto, to urządziliby tam wielką rzeź zgodnie z ówczesnymi prawami wojny. Szczęście, że Miltiades to zauważył.

Z kolei dziś bardzo łatwo mediom rządowym ogłupić całe społeczeństwo. Kiedy np. niedawno PO zaczęła rzucać coraz większe obelgi pod adresem PiS i dołączyli do niej inni, to sondaże wykazały, że 58 proc. uznało, iż najbardziej agresywne jest PiS, tylko 26 proc. – że PO, a zaledwie 2 proc. – że Ruch Palikota. Inna rzecz, że trudno pojąć, co się dzieje z sondażami w Polsce.

Niektóre czyny nienawiści publicznej

Mówiąc krótko, bardzo nas boli bezczelne pomawianie ludzi Kościoła o „mowę nienawiści”. Niestety, teza George’a Orwella w książce „Rok 1984”, że istotą systemu komunistycznego jest kłamstwo, odnosi się dziś coraz wyraźniej i do naszej pseudodemokracji i liberalizmu. Normalny człowiek nie dowierza swoim uszom, gdy słyszy ludzi niby wykształconych, że aborcja, zabijanie dzieci chorych, zabijanie embrionów podczas in vitro, eutanazja to są akty miłości, a Kościół, który zakazuje tych rzeczy, jest instytucją nienawiści do człowieka albo przynajmniej instytucją wstecznictwa. Dziczeją też wielkie organizacje. Przedstawicielka Komitetu Praw Dziecka przy ONZ Maria Herczog nakazuje wszystkim krajom zlikwidować „okna życia” rzekomo z miłości do tych porzuconych dzieci, choć bez „okna życia” raczej zginą. Tak to zanikają rozum społeczny i zasady moralne.

Jeszcze raz trzeba zauważyć, że istotnie rząd PO kieruje się zapowiadaną w roku 2007 miłością społeczną do ok. 95 proc. obywateli, gdy chce zamknąć usta Kościołowi i zniszczyć Telewizję Trwam, Radio Maryja i o. dr. Tadeusza Rydzyka, gdyż nie mówiąc kłamstw prorządowych, a starając się o prawdę, uprawiają „mowę nienawiści” do rządu. Czynami miłości są też zastraszanie przez policję ludzi udających się na pokojowy marsz w obronie głosu katolickiego społeczeństwa, pewne szykany na wzór tych, jakie stosowały milicja i SB przed pierwszą pielgrzymką Jana Pawła II do Ojczyzny, wobec niektórych ludzi w Warszawie, prowokowanie zamieszek przez przebranych policjantów w czasie pochodu 11 listopada, a wreszcie próby cenzurowania kazań. Wraca komuna, ale już ta sprzed Gierka. Już też szerzy się coraz bardziej pogarda wobec ludzi pracy fizycznej, robotników, chłopów, drobnych rzemieślników, a przede wszystkim wobec otwartych publicznie katolików. Rodzi się jakaś „arystokracja wyzwolonych z tradycji”, którzy zdają się powtarzać za Horacym z I w. przed n.Chr.: „Odi profanum vulgus et arceo” – „nienawidzę pospolitego motłochu i trzymam się od niego z dala”. Również apatrydzi (bezojczyźniani) wszelkiej maści gardzą patriotami według reguły Teodorosa z IV w. przed n.Chr., że „ojczyznę miłuje i umiera za nią tylko głupiec”. I podobnych zjawisk jest bardzo dużo.

Co się z Polakami stało? Przecież nie jesteśmy takimi idiotami ani zdegenerowanymi moralnie, a życie obecne robi się złe i bez sensu społecznego. Kto to sprawia? Może to również do Polski mówi Chrystus: „Wy zatem posłuchajcie przypowieści o siewcy! Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu” ( Mt 13, 18-19)?

Wielka analogia historyczna

Przypomina się tu teza krakowskiej szkoły historycznej z XIX i początku XX wieku, że Rzeczpospolitą zgubiły trzy wolności: liberum veto, liberum mentiri i liberum infamare – wolność wetowania kraju, wolność oszukiwania społeczeństwa i wolność zniesławiania. Niestety, coś takiego dzieje się i dziś, co niechybnie zapowiada wielki upadek. Liberum veto dziś to prawo niespołecznych jednostek do sprzeciwiania się ogółowi, jak jeden człowiek z KRRiT sprzeciwia się nielegalnie wielkim milionom obywateli katolików, przy czym najwyższe władze uważają ten czyn za „czysto demokratyczny”. Liberum mentiri to wolność bezczelnego oszukiwania całego Narodu przez media, dziwne grupki partyjne, a także często i przez władze. Liberum infamare czy criminari to wolność zniesławiania słabszych w życiu państwowym, oczerniania, bezczeszczenia świętości narodowych i hańbienia wszystkiego, co wysokowartościowe, polskie i katolickie – często na sposób doprawdy satanistyczny, jak robi to jedna z partii politycznych.


Tymczasem historia uczy, że nie ma innej takiej siły dla normowania, odradzania i rozwijania życia społecznego, państwowego, kulturalnego, moralnego i duchowego, jak religia, jak religie, jeśli tylko nie są one czysto hobbystyczne, prywatne lub abstrakcyjne, lecz nierozerwalnie związane z realnym społeczeństwem i z żywym narodem.

Ks. prof. Czesław S. Bartnik

Artykuł opublikowany na stronie: www.naszdziennik.pl/mysl/18461,mowa-nienawisci.html
masada
Popularna partia Polaków. Z entuzjazmem wprowadziła to uczucie do swoich spotkań z wyborcami.
A na wiecach dokonała wielkiego zrywu nienawiści do inaczej myślących.