Quas Primas
1215

Ta MSZA jest DZIEŁEM BOŻYM

"Ta Msza jest dziełem Bożym!"

Dzięki uprzejmości Instytutu Summorum Pontificum publikujemy pełen tekst wywiadu z ks. prałatem Romanem Kneblewskim, proboszczem parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bydgoszczy, który ukazał się w 7 numerze biuletynu Nova et Vetera.

Co Księdza skłoniło do regularnego odprawiania Mszy św. w klasycznym rzymskim rycie, jako drugiej sumy parafialnej?


– Z pewnością wola odzyskania utraconego skarbu Kościoła, tudzież zachowania go dla przyszłych pokoleń. Otóż pamiętam duchowe oraz estetyczne klimaty takiej Mszy św. przeżywanej w dzieciństwie. Tak się składa iż dane jest mi pełnić posługę proboszcza mojej rodzinnej parafii, za co nie przestaje dziękować Panu Bogu, zachowując zarazem w sercu wdzięczność mojemu Biskupowi. Właśnie tutaj, w tym moim ukochanym i jakże pięknym, neobarokowym kościele p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa ślubowali moi rodzice, tutaj byłem ochrzczony, po raz pierwszy przystąpiłem do Komunii świętej, przyjąłem sakrament Bierzmowania… Tutaj również w niedziele, od wczesnego dzieciństwa przychodziłem z Tatą na godz. 11.00 na sumę, podczas gdy Mama, wróciwszy już z kościoła, przygotowywała dla nas obiad.

We Mszy św. uczestniczyłem u boku mojego ojca, który stanowił dla mnie wspaniały wzór osobowy przeżywania w skupieniu i rozmodleniu Najświętszej Ofiary. Nie było dla dzieci wybiegu w stylu piaskownicy pomiędzy prezbiterium a ławkami, dziecinnych dialogowanych kazań, niekończących się i niepotrzebnych komentarzy, gitarki, bębenka, piosenki, berka, ciuciubabki, klaskania w dłonie, ani tym podobnych form obrazy Bożego majestatu. Było za to sacrum, silentium i mysterium – głębokie przeżywanie świętości oraz tajemnicy, w wyciszeniu i w skupieniu.

Wielu twierdzi, że dzieci z takiej Mszy św. niewiele rozumieją…

– Jestem przeciwnego zdania, ponieważ wiem, jak wiele sam w dzieciństwie rozumiałem. Zanoszone w skupieniu szeptem u ołtarza albo śpiewane przez kapłana po łacinie modlitwy, dźwięk dzwonków, woń kadzidła i czar niebiańskiej muzyki, zarówno organowej, jak i gregoriańskich śpiewów – wszystko to pomagało we właściwym kierunku rozwijać się dziecięcej wyobraźni. Przeżywając po swojemu akcję, rozumiałem, że tajemniczy Pan Bóg objawia się pod osłoną piękna i że kapłan, sprawując święte obrzędy – jako pośrednik i ofiarnik, a zarazem nasz przewodnik – prowadzi nas drogą zbawienia: On pierwszy, a my za nim – w tym samym kierunku – do nieba… Wiedziałem, że ściana czy mur świątyni za ołtarzem znajduje się tylko w doczesności, a tak naprawdę ten ołtarz – mocą sprawowanej przez kapłana Najświętszej Ofiary – otwiera przed nami niebiańskie wrota.

Z pewnością nie potrafiłbym tego wówczas w taki sposób wypowiedzieć, ale doskonale to czułem i rozumiałem. Obawiam się, że szansy takiego rozumienia i głębszego uczestnictwa we mszy św. niejednokrotnie, o ile nie stale, pozbawione są dzieci, które zabawia się w kościele na różne sposoby i którym każe się klaskać w dłonie i podrygiwać w rytm jakiejś nie przesadnie mądrej ani głębokiej piosenki. W końcu to człowiek powinien całe życie dorastać do jak najgłębszego zrozumienia Najświętszej Ofiary i zarazem do jak najpełniejszego w niej uczestnictwa, a nie nasze uczestnictwo we Mszy św. ulegać zdziecinnieniu. Msza św. to nie żadna dziecinada, lecz Najświętsza Ofiara naszego Pana Jezusa Chrystusa – ta sama, którą On za nas złożył na krzyżu.

A czy zdaniem Księdza wpisanie Mszy św. „trydenckiej” na stałe w niedzielny grafik pomoże parafianom głębiej zrozumieć istotę uczestnictwa we Mszy św. jako Najświętszej Ofierze?

– Z pewnością tak, chociaż w różnym stopniu. Trudno przecenić zbawienny wpływ tego stanu rzeczy na Zycie duchowe ministrantów, którzy do tej Mszy św. służą, co wyraźnie zauważam, jak i wielu innych osób, które w niej uczestniczą. Pośrednio to również korzystnie oddziaływa na tych parafian, którzy uczestniczą wyłącznie w Mszach św. sprawowanych w nowym porządku posoborowym. Do stylu celebry posoborowej oraz uczestnictwa w tych Mszach św. stopniowo przenika duch porządku i dyscypliny wraz z zachowaniem należnej czci wobec tego, co święte. Sam u siebie zauważam pod tym względem bardzo pozytywne zmiany. Wprawdzie sprawowanie Najświętszej Ofiary zawsze było dla mnie w życiu kapłańskim priorytetem i bardzo poważnie je traktowałem. Jednak od kiedy sprawuje Msze św. w klasycznym rzymskim rycie, zyskała na tym również wyraźnie jakość odprawiania przeze mnie liturgii w porządku posoborowym. Nie dlatego iżbym dawniej cokolwiek zaniedbywał, lecz dlatego, że teraz więcej rozumiem i zauważam.

Czy w związku z tym uważa Ksiądz, że tradycyjna Mszę św. zwana trydencką, powinno się odprawiać w każdej parafii?

– Zdecydowanie tak. Powinien ją również – przynajmniej okazjonalnie – odprawić każdy kapłan i uczestniczyć w niej każdy wierny katolik. Ostatecznie przekonała mnie do takiego twierdzenia ciekawa definicja sekciarstwa, którą usłyszałem niedawno z ust kogoś, kto jest dla mnie autorytetem. Zgodnie z tą definicją sekciarstwem mamy do czynienia wtedy, kiedy w życiu religijnym bierze się pars pro toto, czyli jakąś część traktuje tak poważnie, jakby ona stanowiła całość. Otóż całe posoborowie, trwające około czterdziestu lat, nie stanowi nawet porządnej partis, czyli części dwutysiącletniej historii Kościoła. To jest zaledwie jakaś „portiunculula”, niewielka „cząsteczka”. Zatem żyć wyłącznie posoborowiem znaczy – w myśl tej definicji – tkwić w bezprzykładnym sekciarstwie.

Ale nie każdy Ksiądz zna dzisiaj łacinę…

– I to jest tragiczne. Przecież łacina jest sakralnym i powszechnym językiem Kościoła. Dla innych jest językiem obcym. Ale dla nas, rzymskich katolików?! To jest nasz język – katolicki! Dlatego II Sobór Watykański – wbrew fałszywym wyobrażeniom, wynikającym z niewiedzy – nakazał zachowanie łaciny. Toteż – na ile pragniemy zachować wierność postanowieniom Soboru – części stałe Mszy św. bezwzględnie powinny być wypowiadane po łacinie.

Wierni nie są chyba tego świadomi?

– To mało powiedziane. Pod tym względem jest gorzej niż źle. Smutek wielki… Niedawno powodowany troską o rzymski katolicyzm przyszłych pokoleń, poświęciłem w sakralnym języku Kościoła, czyli po łacinie, dzieciom tornistry i świece pierwszokomunijne, co oczywiście poprzedziłem stosownym, wyjaśniającym wstępem. Spotkało się to z oburzeniem co poniektórych. A to już jest katastrofa. Samo to, że rzymskiemu katolikowi może przyjść na myśl mieć za złe księdzu, że się publicznie pomodlił w powszechnym, sakralnym języku Kościoła, świadczy najwyraźniej jak wielki jest upadek naszej rzymskokatolickiej tożsamości. Toteż koniecznie trzeba ja odbudować. Z pewnością sprzyja temu w naszej parafii odprawianie uroczystej sumy w klasycznym rycie w niedziele i święta o godz. 14.00, na którą wszystkich zainteresowanych z całego serca zapraszam.

W związku z tą Mszą św. jaki Boży scenariusz na przyszłość Ksiądz przewiduje?

– Nie wymyślili jej żadni ludzcy eksperci, lecz kształtowała się pod wpływem Ducha Świętego organicznie, w ciągu paru pierwszych wieków, od zarania dziejów Kościoła. Ostatecznie, jako twór doskonały – ukształtowała się w IV wieku po Chrystusie i tak utrwalona i zatwierdzona „po wsze czasy” przez papieża Piusa V, doprecyzowana i dopracowana na Soborze Trydenckim – trwa nieprzerwanie,pozostając najpiękniejszym dziełem po tej stronie nieba.

Rozmawiała Katarzyna Robaczewska
Jean Sarthois
Birytualisci legitymizuja NOM. Jedni nieswiadomie inni celowo ale jedni i drudzy daja przyklad, ukazuja ze mozna klekac albo nie, przed NS pddawac pod watpliwosc prawdziwa obecnoscNP w eucharystii, nie dokonywac ablucji...itd. A co gorsza mowia cos innego i robia tez cos innego... a przeciez modernistom o to wlasnie chodzi - im wiecej zametu w glowach tym latwiejsze wpojenie w umysly czym jest …Więcej
Birytualisci legitymizuja NOM. Jedni nieswiadomie inni celowo ale jedni i drudzy daja przyklad, ukazuja ze mozna klekac albo nie, przed NS pddawac pod watpliwosc prawdziwa obecnoscNP w eucharystii, nie dokonywac ablucji...itd. A co gorsza mowia cos innego i robia tez cos innego... a przeciez modernistom o to wlasnie chodzi - im wiecej zametu w glowach tym latwiejsze wpojenie w umysly czym jest religia uniwersalna. Ktos kto poznal o co chodzi w liturgii mszy sw wszechczasow nie pojdzie na nabozenstwo NOM. Przykladem sa ksieza z FSSP - nie ma mowy o odprawianiu czegos takiego jak w NOM.
Ksiadz ktorego duchowosc jest uformowana w starym rycie, w starym porzadku VOM nie odprawi nowusa. Natomiast ksieza posoborowi nie maja oporów przed odprawianiem w obydwu rytach.... To chyba jasny obraz....