EON
58

Kwiecień poświęcony Tajemnicy Zbawienia świata

.

pl.wikisource.org/…/Ewangelia_wg_św…
(Mat XXVI,42)

.

.
Intencya na miesiąc Kwiecień
.
.
O zachowaniu młodzieży od złego

Zakony nasze między wielu innymi mają głównie tę zasługę, że z wielkim poświęceniem pracują około wychowania i kształcenia młodzieży. Utrzymują one szkoły ludowe i inne zakłady naukowe, którym nie mogą dorównać szkoły państwowe, zbyt mało troszczące się o wychowanie młodzieży w wierze i dobrych obyczajach, a w niektórych krajach nawet zgubnie na nie wpływające. Za te właśnie dobre szkoły nieprzyjaciele Boga i Kościoła najwięcej gniewają się na zakony; zarazem żywią głębokie przekonanie, że jeśli się im powiedzie wraz z zakonami zniszczyć szkoły katolickie, to młodzież zmuszona będzie uczęszczać do bezwyznaniowych, albo wprost bezbożnych szkół publicznych, i tam prędko zobojętnieje dla Boga i Wiary, a przejmie się zasadami i dążnościami masońskiemi i socyalistycznemi i ostaecznie całą Francyę odwróci od świętej Wiary katolickiej. Jak tedy zakonom, tak też młodzieży we Francyi grozi wielkie niebezpieczeństwo. Intencya jednak tegomiesięczna nie do samej tylko Francyi się odnosi, ale mamy się modlić o zachowanie młodzieży od złego wogóle we wszystkich krajach, a więc i w naszym zwłaszcza..
Mówi Pismo Święte: Młodzieniec wedle drogi swojej, choćby się zestarzał, nie odstąpi od niej; i to samo twierdzi dawne nasze przysłowie: “Czym garnuszek za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”. Dlatego naucza Prorok: “Dobrze jest mężowi, gdy nosi jarzmo od młodości swojej”; a św. Paweł upomina: “A wy ojcowie synów waszych wychowujcie w karności i grozie Pańskiej”. Wogóle rozum i doświadczenie dowodzą, że kto za młodu szczerze przejął się prawdziwą czcią i bojaźnią Pana Boga i nauczył się we wszystkim, wszędzie i zawsze postępować sumiennie – ten niełatwo stanie się złym i przewrotnym człowiekiem; a chociażby kiedy pod naporem pokusy zszedł z dobrej drogi, to zwyczajnie wcześniej lub później powróci na nią z szczerą skruchą i ostatecznie zbawi swoją duszę. Przeciwnie, kto za młodu, czy to z własnej, czy też obcej winy, nigdy Pana Boga należycie nie poznał i wskutek tego nie nauczył się rachować z swoim sumieniem, taki potrzebuje zwykle wprost cudu łaski Bożej i nadzwyczaj dobrej woli, żeby się nawrócił przynajmniej w późniejszym wieku. Co smutniejsza, ludzie tacy marnują najlepsze, nieraz bardzo długie lata na to, żeby obrażać Boga i krzywdzić ludzi, a dopiero lichą resztę życia obracają na to, żeby naprawić dawne winy.
A jednak, jak w ogóle wielu jest wezwanych, ale mało wybranych, tak samo i między młodzieżą wielu bywa takich, co do dziesiątego czy dwunastego roku życia byli dobrymi, Bogu i ludziom miłymi dziećmi, – a stosunkowo bardzo mało takich, którzy by wytrwali w dobrym, to znaczy w bogobojności i sumienności, aż do swej pełnoletniości. Jakiż tego powód? Wyliczymy tutaj cztery najgłówniejsze, a mianowicie

1)nasza zepsuta przez grzech pierworodny natura;

2
)niedbalstwo, lub nawet zły przykład rodziców;

3
)złe szkoły;

4
)zgorszenie.
Wiemy, że skutkiem grzechu pierworodnego zmysły i myśli serca człowieczego skłonne są do złego od młodzieństwa swego. Żagiew grzechu rodzi się z nami, trwa w nas przez całe życie i dopiero wraz z nami umiera. Wiedział o tym święty Paweł, kiedy narzekał na siebie: “Nie co dobrego chcę, to czynię; ale złe, którego nienawidzę, ono czynię”. Doświadczamy tego sami na sobie, ilekroć np. szczerze postanawiamy co dobrego, a potem za lada pokusą postanowienia swego nie dotrzymujemy. Spostrzegamy to także u dzieci, w których ni stąd ni zowąd pojawia się popędliwość i gniew, ciekawość, kłamliwość i różne inne złe skłonności, których nikt ich nie uczył. Niejeden z nas wie z własnego doświadczenia, że już w dziecięcym wieku nabył najgorszych nieraz nałogów, których nikt go nie uczył i których całą ujemną wagę dopiero później zrozumiał.
Otóż ten wrodzony naszej skażonej naturze popęd do złego jest pierwszym i najgłówniejszym powodem wszelkiego zepsucia, tak u starszych, jak i u młodych. Obok łaski Bożej jedno jedyne jest lekarstwo, które Chrystus Pan wszystkim bez wyjątku, młodym i starym poleca, mówiąc: “Jeśli kto chce za Mną iść, niech się sam siebie zaprze”. Zaprzeć się samego siebie znaczy tyle, co zaprzeć się swoich widzimisię i swoich zachcianek. Im wcześniej dziecko nauczy się chętnie i pokornie poddawać swoje zapatrywania i zachcianki najpierw pod sąd i wolę rodziców, a następnie pod nieomylną naukę i zawsze święte przykazania Tego, którego zastępują mu rodzice – Pana Boga Wszechmogącego, tym lepiej wyrobi sobie sumienność i hart duszy. Dlatego właśnie z tak wielkim naciskiem nakazuje Pan Bóg: “Czcij ojca twego i matkę twoją, aby ci się dobrze wiodło i abyś długo żył”. Dlatego też nie ma większego okrucieństwa nad to, którego dopuszczają się rodzice względem swoich dzieci, jeśli im we wszystkim przytakują, dogadzają i ustępują.
Po wtóre, niedarmo Pan Bóg powierzył opiekę i władzę nad dziećmi rodzicom. Rodzice ponoszą wobec Boga i ludzi główną odpowiedzialność, tak za ciało, jak jeszcze więcej za duszę każdego ze swych dzieci. Nie mogą jak niegdyś Kain, zapytany: “Gdzie jest Abel, brat twój?”, odpowiedzieć: “Nie wiem. Zalim ja jest stróżem brata mego?” Z tej odpowiedzialności za każde z dzieci nikt i nic nie może ich zwolnić, bo sam Bóg włożył ją na nich. Dlatego i władzy nad dziećmi i prawa opiekowania się nimi ani Kościół, ani państwo, w ogóle nikt odebrać im nie może, bez wyraźnego, straszliwego pogwałcenia postanowienia Bożego, – chociaż i Kościół i państwo mają prawo karać rodziców za zaniedbanie obowiązków względem dzieci, jak i za nadużycie władzy nad nimi. Mimo to jakże wiele jest ojców i matek, którzy zapytani: “Gdzie twoje dziecko? co ono robi? z kim i czym się bawi? czy tak jak w lata, rośnie również w mądrość i łaskę u Boga i ludzi?” – muszą z Kainem odpowiedzieć: “Nie wiem”. – I gorzej jeszcze, ileż jest rodziców, od których dzieci uczą się przeklinać, gwałcić Niedziele i Święta, od ojca – poniewierać matkę, od matki – znieważać ojca, upijać się i tylu innych grzechów! A jeśli obcym ludziom grozi Pan Jezus: “Kto by zgorszył jednego! z tych małych… lepiej by mul było aby zawieszono kamieni młyński u szyi, i zatopiono go w głębokościach morskich” – to cóż czeka rodziców, którzy własne dzieci przyuczają do grzechu?
Po trzecie
, przywodzą młodzież do złego złe szkoły. Szkoły są potrzebne, bo młodzież potrzebuje większego wykształcenia, niż je zwykle w domu rodzicielskim otrzymać może; skutkiem tego rodzice, dbający również o doczesną przyszłość dzieci, zmuszeni bywają posyłać je do szkół. Niestety, w nowszych zwłaszcza czasach namnożyło się szkół takich, że o nauce w nich nabytej trzeba powiedzieć owe słowa Zbawiciela: “Cóż pomoże człowiekowi, jeśliby wszystek świat zyskał, a na duszy swej szkodę podjął?” Odnosi się to szczególnie do tych szkół, w których:

1)Wiary Świętej i szczerej pobożności wcale nie uczą, albo w niedostatecznej tylko mierze;

2)nauczyciele i przełożeni dbają tylko o najzwyklejszą karność szkolną,
a o dobre obyczaje poza szkołą wcale się nie troszczą;

3)nauczyciele twierdzenia przeciwne Wierze zachwalają jako prawdy niezbite i zdobycze naukowe, a na domiar złego jawnie okazują, że sami obywają się bez Boga, Kościoła i Świętych Sakramentów.
Gdziekolwiek są takie, lub nawet tylko takie szkoły, tam rodzice i wszyscy w ogóle katolicy mają święty obowiązek użyć całego swego wpływu i pilnie korzystać z przysługujących im praw obywatelskich np. przy wyborach, żeby zdobyć szkoły dobre i prawdziwie katolickie, w których dorastające pokolenia uczyłyby dorabiać się nie tylko chleba, ale i Nieba.
Po czwarte, przywodzą młodzież do złego wszelakie zgorszenia, których w naszych czasach jest podobno tyle, co niegdyś w Sodomie i Gomorze. Pełno zgorszenia po wsiach: w karczmach, przy kieliszku i tańcach, przy prządkach, na pastwiskach i schadzkach potajemnych itd. itd. Pełno zgorszeń po miastach: w szynkowniach i restauracjach, w teatrach, kinach i na wszelkich innych widowiskach, na ulicach, nieomal wszędzie gdziekolwiek się ruszyć. Pełno zgorszenia w książkach i gazetach, na afiszach porozlepianych na murach, wystawach sklepowych itp.
Wszystko to pobudza dorosłych, a jeszcze więcej młodych do dogadzania i folgowania wszystkim namiętnościom i zachciankom, bez względu na Boga, na sumienie, na zdrowie, na wstyd, a wreszcie i na grosz. Co najsmutniejsza, to że w tych naszych czasach namnożyło się bezczelnych siewców zgorszenia, którzy dobre nazywają złym, a złe dobrym, gdyż bojaźń Boga i pobożność nazywają wstecznictwem, a bezbożność i niedowiarstwo oświatą; posłuszeństwo dla rodziców i władzy lizuństwem, a krnąbrność i niekarność męską samodzielnością; nienawiść klasową walką o byt i słuszną samoobroną swej godności i zagrożonych praw, a miłość chrześcijańską brakiem odwagi; wyuzdaną rozpustę mianują wolną miłością i potrzebą natury, nierzetelność zachwalają jako zręczność i umiejętność radzenia sobie w życiu, a potwarze, obmowy i plotki jako godziwą i potrzebną dla ogólnego dobra krytykę i wyrabianie opinii publicznej. Ta niecna, a niestety wytrwała robota apostołów złego, taki już wywołała zamęt w pojęciach o tym co dobre a co złe, że nieraz i staremu, a cóż dopiero młodemu, trudno rozpoznać prawdę od fałszu, chyba że posiada gruntowną znajomość zasad katolickich, przejęty jest szczerą bojaźnią Boga, a zarazem często chodzi do spowiedzi i radzi się dobrze doświadczonego i uczonego spowiednika.
W każdym razie jasną jest rzeczą, na ile złego jest narażona nasza biedna młodzież i jak wiele ze strony rodziców i jej samej potrzeba czujności, pracy i modlitwy, aby ją uchronić od tego potopu złego. Więc czujności i pracy, a przede wszystkim modlitwy, bo jak mówi Pismo Święte: “Jeśli Pan nie zbuduje domu, próżno pracowali, którzy go budowali; jeśli Pan nie będzie strzegł miasta, próżno czuwa, który go strzeże”.
.

.