13383927084_ee6a09e153_k

Czy szczepić dziecko? 35 najbardziej popularnych mitów na temat szczepień.

O mitach dotyczących szczepień, mojej propozycji zmian w polskim systemie szczepień (bo niestety nie wszystko jest tak idealne, jak być powinno) oraz kilka słów o tym, dlaczego sam zacząłem bać się szczepień.

Zupełnie inaczej podchodzi się do tematu szczepień, gdy pisze się o „jakichś tam szczepieniach”, a inaczej się to robi, gdy przychodzi nam zaszczepić nasze własne dziecko. Ja swoje zaszczepiłem dosłownie kilka dni temu i nie ukrywam – miałem lekki strach. Nie pojawił on się ani razu we wcześniejszych latach, ale teraz się pojawił. I nagle poczułem się głupio z tym co pisałem wcześniej o szczepieniach, tonem jednostronnym, w którym uważałem, że wiem już wszystko.

Mój strach był wynikiem przeczytania wielu artykułów na temat niebezpieczeństw szczepień, które gdzieś tam się przewinęły przez mój internetowy strumień. Ja miałem świadomość, że szczepienia są ważne, że są potrzebne i że one są bezpieczniejsze niż ewentualna choroba, ale strach i tak pozostał. Dlatego też postanowiłem go skonfrontować i zbadać ten temat tak dokładnie, jak jestem w stanie (oczywiście nie jestem lekarzem, więc starałem się, aby cały tekst pełny był odwołań do źródeł i aby jak najmniej było tam moich własnych opinii).

Tekst ten powstał po analizie kilkuset badań i artykułów naukowych podsyłanych mi zarówno przez zwolenników, jak i przeciwników szczepień. Sprawdziłem, w którym miejscu prawdę naciągają jedni, a w którym drudzy. Rozmawiałem z rodzicami, którzy szczepią, takimi, którzy nie szczepią i takimi, którzy nie mają pojęcia co robić, bo odbierają zbyt wiele sprzecznych informacji. Rozmawiałem z rodzicami, których dzieci miały NOP i z takimi, których dzieci miały tylko podejrzenie NOP. Spotkałem się z lekarzami, byłem na wizycie w Sanepidzie, a nawet w siedzibie jednego z producentów szczepionek. Aby lepiej zrozumieć działania i motywacje ludzi, którzy są przeciwni obecnemu systemowi szczepień próbowałem też porozumieć się z Panią Justyną Sochą, z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia STOP NOP, gdyż uważam część ich postulatów za sensowne, lecz niestety spotkanie nie doszło do skutku. W międzyczasie przeczytałem również książkę, która zawiera skondensowaną wiedzę na temat szczepień i wiele wypowiedzi dotyczących ich zalet oraz wad. Poniższy tekst jest najdłuższym i najlepiej dotąd opracowanym tekstem na tym blogu i mam szczerą nadzieję, że pomoże wam samym odpowiedzieć na pytanie czy szczepić własne dzieci.

Oto lista wszystkich mitów dotyczących szczepień jakie udało mi się znaleźć:

1. Szczepionki są w pełni bezpieczne.

Mit. Tego się pewnie tutaj nie spodziewaliście, prawda? Jednak oczywistym jest fakt, że szczepionki nie są w pełni bezpieczne i mają na opakowaniach wymienione możliwe skutki uboczne (tak jak jest w przypadków leków, łącznie z tymi, które możemy przyjmować bez recepty). Jednocześnie zdecydowana większość z tych skutków ubocznych ma bardzo łagodny przebieg jak lekkie zaczerwienie czy nieduża gorączka. Żeby nie rzucać słów na wiatr:

Badanie przeprowadzone w Polsce w latach 2003 – 2012 pokazuje, że średnio rocznie występuje ok. 1000 NOP (Niepożądany Odczyn Poszczepienny), z czego 0,3% to są ciężkie NOPy (w badanym okresie, na 9328 NOPów, najcięższe były w sumie 2 przypadki sepsy w roku 2005 i 2 przypadki wstrząsu anafilaktycznego w roku 2012 – źródło). Żaden z tych przypadków nie był śmiertelny.

Nie zamierzam nikogo więc przekonywać do 100% bezpieczeństwa szczepionek, ale też nie zamierzam nikogo straszyć ich śmiertelnym zagrożeniem. Chciałbym też od razu pokazać listę rzeczy, które są bardziej ryzykowne niż szczepienia, aby trochę lepiej to zobrazować:

1. Jazda samochodem – szansa na zgon 1 do 113.

2. Obcowanie z ogniem – szansa na zgon 1 do 1.454.

3. Chodzenie po schodach – szansa na zgon 1 do 1.797.

4. Pływanie – szansa na zgon 1 do 6.162.

5. Chodzenie po drabinie/rusztowaniu – szansa na zgon 1 do 9.552.

6. Podróż powietrzna/kosmiczna – szansa na zgon 1 do 9.737.

7. Uderzenie piorunem – szansa na zgon 1 do 174.426 (źródło do wszystkich powyższych ryzyk śmierci).

Tymczasem w przypadku szczepionek szansa na zgon jest tak niewielka, że jest wręcz niemożliwa do oszacowania statystycznie (źródło). Oznacza to mniej więcej tyle, że mamy kilkusetkrotnie większą szansę, że zginiemy od uderzenia piorunem, który jest najrzadziej spotykaną przyczyną śmierci z powyżej wymienionych, niż od szczepionki (a warto też wziąć pod uwagę, że 90% osób przeżywa swoje pierwsze uderzenie piorunem, więc prawdopodobnie musiałby nas trafić kilka razy – źródło).

2. Szczepić można zawsze.

Mit. To jest moim zdaniem największy problem z obecnej służbie zdrowie w Polsce – źle diagnozowana gotowość do szczepienia. Dlatego jeśli jako rodzice mamy podejrzenie, że nasze dziecko jest osłabione z powodu choroby (aktualnej, przebytej, bądź dopiero nadchodzącej), to powinniśmy zwrócić na to uwagę lekarza, a w razie potrzeby przełożyć szczepienie na inny termin (!). Jako rodzice, mamy do tego pełne prawo, gdyż szczepienia w przypadku osłabienia organizmu (czy to z powodu choroby czy z powodu ogólnej obniżonej odporności) generują zwiększone ryzyko wystąpienia NOPu.

3. Szczepionki są w 100% skuteczne.

Mit. Szczepionki chronią przed najczęstszymi odmianami chorób, ale żadna szczepionka nie zapewnia 100% skuteczności. Skuteczność większości szczepionek ocenia się na poziomie 85-98% (źródło). Niemniej osoby, które nie nabędą 100% odporności dzięki szczepionce, a mimo to zachorują, zniosą chorobę znacznie łagodniej, niż osoby niezaszczepione.

Warto też wiedzieć, że istnieją szczepienia, które chronią osobę przed zachorowaniem, ale nie chronią przed nosicielstwem. Takim szczepieniem jest m.in. obecne szczepienie przeciw polio (IPV). Zastąpiło ono szczepienie żywą szczepionką (OVP), które co prawda chroniło przed nosicielstwem, ale wywoływało też więcej NOPów.

4. Dziecięce szczepionki nie chronią dorosłych, więc dorośli nie zapewniają odporności grupowej

Mit. O ile to prawda, że są szczepionki, których skuteczność określa się na ok. 10 lat po ostatnim podaniu, to jednak nie można stwierdzić, że one po tych 10 latach przestają działać. Jedyne co można stwierdzić, to to, że ich skuteczność zaczyna się obniżać. W efekcie mamy większą szansę za złapanie danej choroby, jednak jest ona w dalszym ciągu mniejsza, niż gdybyśmy się w ogóle nie szczepili. Mamy też jednocześnie większą szansę na to, że przebieg danej choroby będzie u nas łagodniejszy.

Podając na przykładzie szczepionki na świnkę, różyczkę i odrę: jej skuteczność po 20 latach wynosi 99% dla różyczki i odry, a ok. 90-95% dla świnki (źródło).

5. Najczęściej chorują osoby zaszczepione, więc nie ma sensu się szczepić.

Mit. Z danych statystycznych możemy wyczytać, że na 1018 przypadków tężca w USA, tylko 163 dotyczyło osób zaszczepionych (źródło). W przypadku odry, tylko 15% przypadków w latach 2001 – 2011, to osoby zaszczepione (źródło). W przypadku rotawirusów większość dzieci, które w ich wyniku doznały ciężkiego odwodnienia, wymagającego hospitalizacji, to dzieci niezaszczepione (źródło).

Oczywiście zdarzają się przypadki chorób takich jak świnka, która ma mniejszą skuteczność i w efekcie większość osób, które zachorowały na świnkę, to osoby które przyjęły szczepionkę lub chociaż jej jedną dawkę (źródło), jednak nawet w takim przypadku osoby zaszczepione przechodzą tą chorobę łagodniej.

6. Choroby na które są szczepionki wcale nie są groźne, więc lepiej nie szczepić.

Mit. Kilka danych na temat niegroźnych chorób:

W 1980 roku odra zabijała 2.6 miliona ludzi rocznie. W 2000 roku, ta liczba wynosiła 546.800. W 2014 roku odra zabiła już „tylko” 114.900 osób (źródło). Jeden ze śmiertelnych przypadków tej choroby miał miejsce w 2015 roku w Berlinie (źródło). Co 20 dziecko zarażone odrą nabawi się zapalenia płuc, które jest najczęstszą przyczyną śmierci u małych dzieci. Jedno dziecko na każde 500-1000 zarażonych odrą, umrze w jej wyniku. Dodatkowo odra powoduje znacznie zwiększone ryzyko poronienia u kobiet ciężarnych (źródło).

50.000 osób zmarło na tężec w 2008 roku. W latach 80 liczby te były 12 krotnie większe (źródło). Z 233 przypadków tężca zanotowanych z USA w latach 2001 – 2008, 26 przypadków zakończyło się zgonem (źródło).

4 na 5 dzieci ma objawy zakażenia rotawirusami, 1 na 7 wymaga wizyty lekarza, 1 na 70 trafiało do szpitala z powodu rotawirusów, a jedno na 200.000 umierało (20-60 dzieci poniżej 5 roku życia umierało każdego roku). Oczywiście jeśli mówimy o USA, czyli kraju rozwiniętym. Tymczasem w krajach rozwijających się, rotawirusy odpowiadają za ponad pół miliona zgonów rocznie (źródło).

1 na 100 do 1 na 1000 przypadków polio kończył się zgonem lub trwałym paraliżem. Przed wprowadzeniem szczepionki, w 1952 odnotowano 20.000 przypadków polio zakończonych trwałym paraliżem (źródło).

Tutaj można prześledzić historie pozostałych chorób i zagrożenia z nimi związane.

7. To są choroby zapomniane/nieobecne, więc nie ma sensu na nie szczepić.

Mit. W 2015 roku w Berlinie zmarła osoba na odrę (źródło). W tym samym roku w Hiszpanii odnotowany został zgon chłopca z powodu błonicy (źródło). Również w tym samym roku, z powodu braku wysokiej wyszczepialności na polio na Ukrainie, odnotowano tam dwa przypadki polio, które sparaliżowały dwójkę dzieci w wieku 10 miesięcy i 4 lat. Dwie osoby mogą wydawać się niewielką liczbą, ale jak było widać w punkcie 6 – jedna na 100 lub nawet na 1000 osób doświadcza paraliżu w wyniku polio. Reszta przechodzi polio z bardzo niewielkimi objawami. W efekcie osób zarażonych polio na Ukrainie mogłoby być w około 200-2000 (źródło).

Jedyna choroba, która jest zapomniana to ospa czarna i od 1980 roku nie szczepi się już na nią. Gdy uda się tego samego dokonać z innymi chorobami, kolejne szczepionki będą wycofywane.

8. Wystarczy poprawa higieny, a szczepienia nie będą potrzebne.

Mit. Ilość zachorowań na haemophilus infuenzae typu b (pałeczka hemoflna typu b, zwana w skrócie Hib) spadła w 1993 roku w USA z 20.000 do 1.419, kiedy to wprowadzono szczepienia na tą chorobę (źródło).

Ilość zachorowań na odrę w latach 1950 – 1963 wynosiła o 300.000 do 800.000 przypadków rocznie. W 1963 wprowadzono szczepionkę i już w 1965 zauważono pierwsze efekty, a w roku 1968, ilość przypadków odry wynosiła 22.000 rocznie. W 1998 roku liczba ta wynosiła 0k. 100 przypadków rocznie (źródło).

Podobnie było z ospą wietrzną, której notowano aż 4.000.000 przypadków rocznie w latach 90, przed wprowadzeniem w 1995 roku szczepionki. Natomiast w roku 2004 odnotowano spadek zachorowań o około 85% (czyli o około 3.400.000 – źródło).

Są też zresztą dużo mniej przyjemne przykłady, które wiążą się z ograniczeniem szczepionek, ze względu na poprawę warunków sanitarnych. Tak stało się m. in. w Wielkiej Brytanii, Japonii i Szwecji ze szczepionką na krztusiec (bo ilość zachorowań spadła).

W Wielkiej Brytanii ograniczono szczepienia w 1974, co spowodowało epidemię tej choroby dwa lata później (ponad 100.000 zakażonych, 36 zgonów).

W Japonii w 1974 szczepiło się 70% i zanotowano 393 przypadki zakażenia (zero zgonów). W ciągu pięciu lat ilość szczepień spadła do zaledwie 20-40% i w 1979 roku zanotowano 13.000 przypadków zakażenia (41 zgonów).

W Szwecji natomiast w 1981 roku na krztusiec chorowało 700 dzieci, na każde 100.000. W 1985 roku ta liczba wynosiła już 3.200 (źródło).

9. W krajach trzeciego świata trzeba inwestować w poprawę warunków sanitarnych, a nie w szczepienia

Prawda/mit. Oczywiście, że warunki sanitarne są ważne i że trzeba je w wielu krajach poprawić. Jednak jak było widać w punkcie 8 – sama poprawa higieny nie wystarczy, aby skutecznie chronić ludzi przez chorobami. Nie mówiąc już o tym, że taka operacja poprawy warunków sanitarnych pochłonęłaby niewyobrażalne wręcz ilości pieniędzy i czasu. Tymczasem koszt dostarczenia pojedynczej szczepionki do dziecka, w krajach trzeciego świata wynosi zaledwie 0,5-1,5 PLN (dane dostarczone przez UNICEF, który jest w stanie utrzymać taką cenę, ze względu na charytatywny charakter działań) i dzięki szczepieniom, udało się już całkowicie wyeliminować niektóre obecne tam śmiertelne choroby (jak chociażby tężec noworodkowy, który został wyeliminowany w 17 krajach, co w ciągu 10 lat trwania akcji, uratowało życie ponad pół miliona dzieci również w tych obszarach, gdzie nie nastąpiła szczególna poprawa warunków sanitarnych – źródło).

10. Szczepionki zawierają szkodliwą rtęć.

Mit. Szczepionki zawierają tiomersal, który nie jest szkodliwą metylortęcią jakiej wszyscy się powinniśmy obawiać (którą znajdziemy m. in. w owocach morza), a jej pochodna, czyli etylortęć, która w tak małych dawkach jest zupełnie niegroźna. Stawianie więc znaku równości między tiomersalem, a rtęcią, jest jak stawianie znaku równości między etanolem, którego ludzie spożywają niemałe ilości, a metanolem, którego jeden kieliszek może powodować ślepotę, uszkodzenia wątroby, trwałą niewydolność nerek czy nawet zgon.

Jedyna polska szczepionka zawierająca tiomersal to DTP, czyli szczepionka przeciw błonicy, tężcowi i krztuściowi (lub jej odpowiednik DT, gdy są przeciwwskazania do szczepienia przeciw krztuściowi). W kwietniu 2016 roku ostatnia dawka tej szczepionki, podawana w wieku 6 lat została zastąpiona szczepionką DTaP, która tiomersalu nie zawiera (źródło). Podobnie też nie zawierają go szczepionki skojarzone 5 w 1 i 6 w 1, które zawierają szczepionkę DTaP (korzystając więc z tych szczepionek unikamy tiomersalu całkowicie).

11. Szczepionki zawierają szkodliwe aluminium.

Mit. Szczepionki zawierają aluminium w formie soli glinu, która jednak podobnie jak tiomersal, nie jest szkodliwa w tak małej dawce i nasz organizm sam się jej pozbywa. Sól glinu można również znaleźć m. in. w mleku matki, mieszance dla niemowląt, zielonej herbacie czy nawet w wodzie (źródło: Szczepionki nie daj się zwariować, Izabela Filc-Redlińska).

Dodatkowo pierwsze wzmianki o używaniu soli glinu w szczepionkach datuje się na 1926 rok (źródło), więc to również powoduje, że dość ciężko byłoby ją łączyć ze współczesnymi chorobami czy schorzeniami.

12. Szczepionki zawierają abortowane ludzkie płody.

Mit. Szczepionki nie zawierają żadnych ludzkich cząstek. Niemniej prawdą jest, że jednokrotnie w latach 70 wykorzystano niewielkie skrawki tkanek, m. in. płuc z ludzkich płodów podchodzących z aborcji, aby stworzyć linie komórkowe używane do produkcji szczepionek.

Na podobnej zasadzie produkowana jest obecnie insulina, z której korzystają miliony cukrzyków każdego dnia.

13. Szczepionki wywołują autyzm.

Mit. Najczęściej łączy się szczepienia i autyzm z trzech powodów.

Pierwszy jest taki, że dzieci autystyczne mają w swoim organizmie większe ilości metali ciężkich od pozostałych dzieci (rzekomo dlatego, że występują one w szczepionkach, co nie jest prawdą, jak można było przeczytać w punktach 10 i 11). W rzeczywistości dzieci autystyczne, które nie zostały zaszczepione również mają zwiększoną ilość metali ciężkich, co wskazuje, że jest to efekt bezpośrednio powiązany z samym autyzmem, a nie ze szczepieniami (tutaj zebrano 107 naukowych badań, które potwierdzają brak związku szczepień z autyzmem). W bardzo dużym badaniu obejmującym 95.727 dzieci, odsetek autyzmu wśród zaszczepionych dzieci był wręcz niższy, niż w grupie dzieci nieszczepionych (źródło).

Tutaj znajdziecie historię mamy (język angielski wymagany), która wzbraniała się przed szczepionkami i żyła jak najbardziej organicznie to było możliwe, po czym odkryła, że jej dziecko mimo wszystkich jej starań jest autystyczne.

Drugim argumentem, którego się używa, aby wskazać na związek autyzmu ze szczepionkami, jest notowanie większej ilości przypadków autyzmu wraz ze wzrostem stosowania tiomersalu (o którym przed chwilą mówiliśmy) w szczepionkach. Tymczasem w Danii od 1991 r. nie stosuje się tiomersalu w szczepionkach, a jednocześnie stale odnotowuje się wzrost przypadków autyzmu (źródło). Chciałbym też zauważyć, że tiomersal stosuje się od lat 30 XX wieku (źródło), a dopiero od lat 90 jest widoczny wzrost przypadków autyzmu (w 1975 roku diagnozowano jeden przypadek autyzmu na 5000 osób, w 2009 roku diagnozowano jeden na 110 osób – źródło).

Trzecim i ostatnim argumentem, który jest używany, aby połączyć autyzm ze szczepieniami, jest szczepionka MMR. Wynika to ze sfałszowanych przez Andrew Wakefielda badań, mający sugerować związek między szczepionką MMR, a autyzmem. W rzeczywistości Andrew Wakefield napisał te badania na zlecenie firmy prawniczej, która zapłaciła mu olbrzymie pieniądze za ich sfałszowanie. Gdy sprawa wyszła na jaw, badania wycofano, a autorowi odebrano prawo wykonywania zawodu (źródło). Mimo też różnych teorii, Andrew Wakefield nigdy nie został oczyszczony z zarzutów (oczyszczony został jedynie częściowo jego współpracownik, który nie wiedział m. in. o łapówkach – źródło).

Jednocześnie w Japonii w roku 1993 z obawy przed autyzmem wycofano szczepionkę MMR. Niestety ilość przypadków autyzmu mimo wszystko w dalszym ciągu rosła (źródło).

Warto też wspomnieć, że kilkanaście lat temu dzieci dzisiaj określane jako autystyczne, byłyby określane jako opóźnione w rozwoju (mentally retarded), więc wzrost autyzmu jest m. in. bezpośrednio związany z lepszą jego diagnostyką i zmianą nazewnictwa.

14. Jeden z producentów wypisał autyzm, jako możliwy efekt uboczny.

Mit. W ulotce jednego z producentów znalazła się informacja, że w określonym czasie po szczepieniu miały miejsce następujące zdarzenia: idiopatyczna plamica małopłytkowa, śmierć łóżeczkowa, reakcje anafilaktyczne, cellulitis, autyzm, konwulsje, encefalopatia, hipotonia, neuropatia, senność i bezdech. Jednak nie są to zdarzenia mające jakikolwiek potwierdzony związek ze szczepieniami, poza tym, że nastąpiły w określonym czasie po nim (źródło). Podobnie w tej samej ulotce wymienione są przypadki śmierci mającej miejsce w określonym czasie po szczepionkach, a wśród nich wymienione są m. in. utonięcie i wypadek samochodowy.

Dodatkowo w przypadku śmierci łóżeczkowej, która też została wymieniona w tej ulotce i też wzbudziła niepokój, okazało się, że jej częstotliwość wśród zaszczepionych dzieci była dwukrotnie niższa, niż statystycznie ma to miejsce (źródło).

Podobnie zresztą jak miało to miejsce w innym badaniu dotyczącym autyzmu (źródło).

15. Ale przecież istnieje baza VAERS, która notuje przypadki autyzmu, paraliżu i innych, czasami śmiertelnych przypadków, które miały miejsce po szczepieniu.

Prawda. Taka baza istnieje, to prawda, jednak nie jest to oficjalna baza i nie ma ona żadnego niemal nadzoru nad tym co się w niej umieszcza. Najlepszym dowodem na brak rzetelności tej bazy jest to, że jeden z lekarzy, który chciał udowodnić bezsens jej istnienia dodał do niej wpis, w którym opisał, że po szczepieniu zamienił się w Hulka (takiego wielkiego zielonego stwora).

Dopiero po jakimś czasie przedstawiciele VAERS skontaktowali się z autorem wpisu, gdy ten w mediach zaczął głośno o tym mówić i dopiero za jego zgodą (!) wpis został usunięty (źródło).

16. Wystarczy karmić piersią, aby chronić dziecko w pierwszych miesiącach przed wszystkimi chorobami.

Mit. To prawda, że mleko matki przenosi część przeciwciał do organizmu dziecka (źródło), jednak nie chroni to przed każdą chorobą i dodatkowo ta ochrona jest ściśle ograniczona czasowo, gdyż samo posiadanie przeciwciał nie pobudza organizmu do produkcji kolejnych.

Ja osobiście bardzo chciałbym, aby to twierdzenie było prawdą, bo niestety mimo ogromnej popularności karmienia piersią w krajach trzeciego świata zarówno odra, jak i tężec (oraz inne choroby, choć w mniejszym stopniu), zbierają tam ogromne, śmiertelne żniwo (źródło).

17. Szczepionki 5 w 1 i 6 w 1 (tzw. skojarzone) są najgroźniejsze.

Mit. Wielu ludzi twierdzi, że szczepionki skojarzone, czyli właśnie owe 5 w 1 i 6 w 1 są najgroźniejsze, bo jednocześnie podaje się dziecku więcej szczepionek i to może być problemem dla układu odpornościowego dziecka. Tymczasem pojedyncza ilość antygenów w szczepionce to zwykle kilka sztuk, w porywach do kilkudziesięciu (źródło). Jednocześnie nasze dzieci każdego dnia już przez sam fakt oddychania czy jedzenia, obcują z setkami, jak nie tysiącami różnych antygenów, zatem ciężko o uzasadnienie w jaki sposób akurat te kilka, czy kilkadziesiąt kolejnych miały by mieć tak znaczny wpływ na ich zdrowie.. Nie mówiąc już o tym, że w szczepionkach, które my otrzymywaliśmy były tysiące antygentów, a obecnie jest ich zaledwie kilkadziesiąt (ten temat podejmuję głębiej w punkcie 19).

Nie zauważono też różnicy między ilością występujących NOPów w przypadku szczepionki skojarzonej, a szczepionek pojedynczych (źrodło). Przy czym warto wziąć pod uwagę, że sam fakt mniejszej ilości wkłuć sprawia, że szansa na ewentualny NOP jest mniejsza.

18. Szczepionki skojarzone są nowe i nieprzebadane.

Mit. Szczepionka przeciw błonicy, tężcowi i krztuściowi, która została wprowadzona w 1949 roku (!), to szczepionka skojarzona (źródło). Inną znaną szczepionką skojarzoną jest szczepionka przeciwko odrze, różyczce i śwince, która została wprowadzona w roku 1971 (źródło).

19. My otrzymywaliśmy mniej szczepień niż nasze dzieci.

Prawda/Mit. Prawdą jest, że otrzymywaliśmy mniej wkłuć, jednak nieprawdą jest, że nasz organizm przyjmował mniejszą ilość antygenów (które to bezpośrednio odpowiadają za możliwość wystąpienia NOPów, bo to one zmuszają nasz organizm do pobudzenia systemu obronnego). Gdy my byliśmy szczepieni, to szczepionka przeciw krztuścowi zawierała ok. 3000 antygenów, z którymi musieliśmy sobie poradzić. Wszystkich antygenów, które otrzymywały dzieci w roku 1960 było 3217, a w roku 1980 było ich 3041. Tymczasem w roku 2002, we wszystkich szczepionkach jakie przyjmują nasze dzieci liczba antygenów wyniosła 118-122 (źrodło: „Kierunki zmian w programie szczepień ochronnych Fakty i mity dotyczące szczepionek” Dr n. med. Małgorzata Bednarek).

20. Nikt nie kontroluje i nie nadzoruje szczepionek.

Mit. Szczepionki są kontrolowane najdokładniej z wszystkich leków i produktów medycznych dostępnych obecnie na rynku. Najpierw przechodzą kilkadziesiąt, do kilkuset badań w ośrodkach, które poddawane są audytom niezależnych instytucji (m. in. Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego czy Europejskiej Agencji Leków), następnie są ponownie badane w ośrodkach państwowych. Jednocześnie każdego roku Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych (który odpowiada za ostateczną decyzję o wprowadzeniu produktu na rynek) odrzuca co najmniej kilka zgłoszonych wniosków (źródło: Szczepionki nie daj się zwariować, Izabela Filc-Redlińska).

21. Szczepionki nie są dobrze przebadane.

Mit. Czas opracowania jednej szczepionki trwa ok. 10-15 lat (a niektórych nawet i 30 lat), zanim ostatecznie wejdzie ona na rynek, przy czym spora część ostatecznie na rynek nie wchodzi, ze względu na zbyt niską skuteczność czy ze względu na różne skutki uboczne. Jak wygląda pełny proces można przeczytać tutaj.

22. Szczepionki nie są unowocześniane.

Mit. Obecna szczepionka skojarzona na odrę, różyczkę i świnkę jest ulepszoną wersją pojedynczych szczepionek na te choroby, które powodowały zdecydowanie więcej efektów ubocznych (źródło). Podobnie jest w przypadku szczepionek 5 w 1 i 6 w 1, które są nowszymi wersjami starszych szczepionek i w efekcie zawierają mniej substancji konserwujących, co przekłada się na mniejszą ilość NOPów, dlatego też są powszechnie stosowane w krajach zachodniej Europy. Niestety ze względu na to, że ich cena jest wyższa niż normalnych szczepionek, w Polsce są to szczepionki niestety dodatkowo płatne.

23. Szczepionki są nowym produktem.

Mit. Pierwsza szczepionka została wynaleziona ponad 200 lat temu, w 1796 roku (źródło), a była to szczepionka na ospę prawdziwą, którą w 1980 roku udało się całkowicie wyeliminować.

24. Szczepionki są bardzo dobrym biznesem.

Mit. Każdy dolar wydany na szczepienia, obniża koszt późniejszego leczenia o 44$ (źródło), więc z punktu widzenia czysto biznesowego nie są one korzystne dla producentów. Zdecydowanie lepszym rynkiem jest chociażby rynek suplementów diety.

Nie mówiąc już przykładowo o szczepieniu na malarię, które jest opracowywane od 30 lat, pochłonęło już ponad pół miliarda dolarów i jak na razie udało się osiągnąć szczep, który chroni zaledwie w 20-40% przypadków (źródło), a w przypadku osób dorosłych odsetek jest jeszcze mniejszy. Istnieje więc spora szansa, że zanim zostanie opracowana skuteczna szczepionka, malaria zostanie wytępiona przy pomocy zmodyfikowanych genetycznie komarów (i to nie jest żart – źródło), a to by oznaczało, że cały wysiłek (i pieniądze) włożone w szczepionkę pójdą „na marne”.

25. Schematy szczepień ustalane są przez koncerny, aby zoptymalizować ich zyski.

Mit. „Pierwsze próby stworzenia schematu szczepień i dopasowania ich do momentu, w którym chroniłyby najlepiej, odbywają się w ogóle poza wiedzą i zainteresowaniem koncernów.” (źródło)

26. Koncerny represjonują alternatywne i skuteczne metody ochrony organizmu.

Mit. Po pierwsze byłoby zupełnie nieopłacalne. Po drugie, jak to ujął Pan Mateusz (źródło):

„Często można usłyszeć, że nie mówi się o medycynie alternatywnej, bo koncerny ją blokują. Proszę Państwa, nic by nie zablokowało lekarstwa na raka prostaty w kraju tylu białych multimiliarderów – mężczyzn w podeszłym wieku. Paru z nich mogłoby sobie kupić cały koncern farmaceutyczny, jeśli by to coś dało i pozwoliło uniknąć leczenia chirurgicznego. A jednak miliarderzy, celebryci i politycy chorują i umierają jak wszyscy. Nie ma magicznych recept, współczesna medycyna to najlepsze co mamy i niestety są granice tego co potrafi.”

27. Lekarze przedkładają dobro producentów nad dobro pacjentów. 

Mit. W 2013 roku pielęgniarka w jednej z krakowskich przychodni zauważyła, że cztery fiolki ze szczepionkami wyglądają nie tak jak powinny (konsystencja odróżniła się od innych szczepionek). Po przebadaniu okazało się, że najprawdopodobniej problemem było złe przechowywanie i problem pojawił się tylko w tej jednej przychodni. Mimo to na wszelki wypadek, postanowiono wycofać całe serie tych szczepionek – ponad kilkaset tysięcy dawek, z wszystkich placówek w całym kraju. Producenci nie byli zachwyceni, ale dobro pacjentów było ważniejsze (źródło: Szczepionki nie daj się zwariować, Izabela Filc-Redlińska).

28. Lekarze nie szczepią własnych dzieci.

Mit. Lekarze szczepią swoje dzieci częściej, niż zwykli ludzie i są również bardziej skłonni, aby podać swoim dzieciom szczepienia zalecane (źródło). Dlaczego tak jest? Cytując dr n. med. Wojciecha Feleszko: „Ja jestem na pierwszej linii frontu, czyli mogę przynieść drobnoustroje ze szpitala. Szczepiłem też [moje dzieci – przyp. autora] na pneumokoki i meningokoki, bo to ryzyko, że coś przywlekę z pracy, jest spore.” (źródło)

Dodatkowo w badaniu przeprowadzonym wśród lekarzy (i do którego mają dostęp tylko lekarze, więc nie musicie mu zawierzać, bo nie jest dostępne publicznie) zadeklarowani oni, że w przypadku szczepienia własnych dzieci 75% z nich wybrałoby szczepienia skojarzone 6 w 1. 25% natomiast wybrałoby 5 w 1. Nikt nie zdecydował się na szczepienia pojedynczymi dawkami szczepionek.

29. Wielu lekarzy i specjalistów sprzeciwia się szczepieniom.

Mit. Nie dość, że mitem jest, iż lekarze nie szczepią siebie czy własnych dzieci, co widać w punkcie poprzednim, to dodatkowym mitem jest twierdzenie, że „wiele” osób się sprzeciwia szczepieniom. W rzeczywistości w Polsce mamy zaledwie kilka osób, które sprzeciwiają się szczepieniom i które w swoich kręgach uznawane są za ekspertów.

Co ważne zdecydowana większość z tych osób nie ma wykształcenia medycznego i co równie ważne – część z tych osób zrobiło niesamowity biznes na twierdzeniach antyszczepionkowych, sprzedając własne „naturalne” metody uodparniania organizmu, które w większości nie mają żadnego efektu (poza skutecznością na poziomie placebo). No i poza skutecznym opróżnianiem portfela – najnowszy produkt Zięby, czyli strukturyzator wody, który naprawia wodę zniszczoną m. in. przez fale wi-fi(naprawdę, ja tego nie wymyśliłem), kosztuje 2.500 zł. Ewentualnie możemy do wody mówić, ona się wtedy sama ustrukturyzuje (przynajmniej wg Zięby – źródło), ale jak nie mamy na to czasu, to istnieje gotowe rozwiązanie (za jedynie 2.500 zł, bo on przecież tego nie robi dla pieniędzy).

Nie mówiąc już o organizowanych płatnych szkoleniach, płatnych spotkaniach czy innego rodzaju płatnym świadczeniu usług oraz sprzedawaniu jeszcze innych, mocno zawyżonych cenowo produktów. Mi oczywiście nie przeszkadza, że ludzie wydają u niego pieniądze, bo ja nikomu do kieszeni zaglądać nie zamierzam, ale nie chciałbym, aby ktoś mówił, że owi ludzie robią to bezinteresownie, bo dowody świadczą na coś wręcz przeciwnego.

30. Wszyscy lekarze, badacze i naukowcy zostali kupieni przez przemysł farmaceutyczny.

Mit. Przemysłu farmaceutycznego na to zwyczajnie nie stać. Poza tym, który lekarz sprzedałby zdrowie własnych dzieci (a jak można było wcześniej przeczytać w punkcie 28, lekarze szczepią własne dzieci)? To raz. Dwa – gdyby lekarze byli tacy sprzedajni, to przemysł tytoniowy, który jest znacznie bogatszy od farmacji, już dawno kupiłby sobie badania, które udowadniałyby pozytywny wpływ nikotyny na nasze zdrowie. Podobnie jak chociażby przemysł fastfoodów czy słodzonych napojów gazowanych.

31. Przeciwników szczepień jest więcej niż zwolenników.

Mit. Liczba osób, które deklarują swój negatywny stosunek do szczepień wynosi 8% (źródło). Jednocześnie liczba osób, którzy rzeczywiście nie szczepią własnych dzieci wszystkimi zalecanymi szczepionkami wynosi 5% (źródło). Wnioski wynikające z tej różnicy pozostawiam czytającym.

Niewielka liczba przeciwników szczepień nie zmienia jednak faktu, że są oni znacznie głośniejsi (szczególnie w Internecie) niż ich zwolennicy i stąd może się nam wydawać, że jest ich więcej. Warto jednak zwrócić uwagę, że o ile opinie w Internecie na temat szczepionek są w większości negatywne, to już opinie na temat szczepień pochodzące z własnego doświadczenia są w większości pozytywne (źródło).

Czyli większość negatywnych opinii na temat szczepień, które znajdziemy w Internecie nie pochodzą z własnego doświadczenia, a są jedynie zasłyszanymi historiami.

Gdyby tego było mało – pod jednym z postów, gdzie ludzie deklarowali, że ich dzieci miały NOP po szczepieniu, którego lekarz nie chciał przyjął, pojawił się producent owej szczepionki i poprosił KAŻDEGO z komentujących o kontakt w tej sprawie. ŻADNA z osób takiego kontaktu nie nawiązała.

Pozostawiam to do przemyślenia i wyciągnięcia własnych wniosków na temat rzeczywistej wartości komentarzy czytanych w Internecie.

32. Lekarze nie chcą przyjmować zgłoszeń Niepożądanych Odczynów Poszczepiennych (NOP).

Prawda/mit (wszystko ostatecznie zależy od lekarza). Nie będę ukrywał – słyszałem różne historie. Dlatego też postanowiłem osobiście zapytać kilka osób, które znam i których dzieci miały podejrzenie NOP lub stwierdzony NOP. W większości przypadków lekarze (zgodnie z zaleceniami: „Lekarz ma obowiązek zgłaszania podejrzenia/rozpoznania NOP do państwowego powiatowego inspektora sanitarnego właściwego dla miejsca wystąpienia odczynu.”) natychmiast przekazywali ten temat dalej, do większych placówek, które byłyby w stanie lepiej ten temat zdiagnozować.

Niestety w jednym przypadku lekarz odmówił i poleciłem poinformowanie o tym Sanepidu, który też odmówił zareagowania. Sam tam zadzwoniłem i dowiedziałem się, że lekarz osobiście decyduje czy to jest NOP czy nie i jak nie widzi związku (bo objaw był zauważalny wcześniej, bo odległość czasowa była zbyt wielka itp.), to nie musi go zgłosić. Jedynym miejscem, które przyjęło NOP był producent (który notabene sam polecał zgłoszenie sprawy do Sanepidu). Ostatecznie pacjentka zraziła się do szczepień i będzie występować na drogę prawną wobec przychodni, a ja osobiście wcale jej się nie dziwię, bo właśnie m. in. takie podejście lekarzy powoduje, że ludzie zrażają się do szczepień. Ja poradziłem jej przede wszystkim zmianę lekarza.

Sprawdziłem to później u kilku innych producentów. Każdy z producentów do którego się dodzwoniłem był bardzo konkretny, dokładny i chętny do pomocy oraz ewentualnego przyjęcia zgłoszenia NOPu.

Polecam przeczytać też Rozporządzenie Ministra Zdrowia w sprawie niepożądanych odczynów poszczepiennych, jeśli kogoś interesują obowiązki lekarzy w takiej sytuacji.

Ja osobiście zachęcam do zgłaszania lekarzowi każdej sytuacji, w której podejrzewany jest NOP, gdyż jest to szczególnie ważne ze względu na nasze dziecko, ale jest też ważne ze względu na bezpieczeństwo szczepionek dla całego społeczeństwa. To właśnie dzięki rodzicom, którzy zgłaszali NOPy, wprowadzane są nowe, bezpieczniejsze szczepionki. Natomiast jeśli lekarz odmawia, informujmy o ewentualnym NOPie Sanepid oraz producenta.

33. Nikt nie bierze odpowiedzialności za ciężkie NOPy.

Mit. W przypadku szczepionek obowiązkowych, za ewentualne NOPy odpowiedzialne jest państwo, a w przypadku szczepionek zalecanych, odpowiedzialny jest producent. W jednym i w drugim przypadku odpowiedzialność jest jasno stwierdzona.

Niestety jedyną obecnie możliwością dochodzenia ewentualnych odszkodowań, jest droga prawna, co ja osobiście uważam za niewystarczające i uważam, że powinno to zostać zmienione.

34. W innych krajach nie ma obowiązku szczepień. 

Prawda/Mit. W niektórych krajach obowiązek jest, a w innych nie ma. Jednocześnie wiele z krajów, w których oficjalnego obowiązku nie ma, ma swoje metody na „zachęcenie” rodziców do szczepień. W niektórych krajach dzieci nie mogą korzystać z określonych medycznych placówek (źródło), w innych krajach nie zostaną przyjęte do przedszkola czy szkoły (źródło), a w jeszcze innych nie dostaną benefitów od Państwa (źródło).

Ja osobiście też chyba jestem za takim rozwiązaniem (brak państwowej opieki medycznej, brak państwowych przedszkoli/szkół i/lub brak benefitów), bo uważam, że lepiej jest zachęcać (nawet jeśli w taki sposób) niż przymuszać.

Warto jednak wziąć też pod uwagę, że na chwilę obecną wszystkie kraje ze zbliżoną sytuacją epidemiologiczną do naszej polskiej (m. in. cała Grupa Wyszehradzka) mają szczepienia obowiązkowe.

35. Dzieci nie muszą być szczepione w pierwszej dobie.

Prawda/mit. Obecnie w pierwszej dobie dzieci w Polsce otrzymują dwie szczepionki – WZW B (żółtaczka) i BCG (gruźlica). Pierwszego rzeczywiście dałoby się uniknąć, gdyby lekarze dopilnowywali obowiązku badania matki na żółtaczkę, co obecnie niestety nie ma miejsca.

Natomiast drugiego szczepienia uniknąć się nie da, ze względu na to, że mamy obecnie 22,3 zachorowań na gruźlicę na 100.000 (przykładowo w sąsiednich Niemczech jest to tylko 5,3 – źródło). Jeśli ta liczba spadłaby poniżej pewnego poziomu, to wtedy szczepienie mogłoby być obowiązkowe tylko w określonej grupie ryzyka, jednak kraje sąsiadujące z nami od wschodu mogą to skutecznie uniemożliwiać (gdyż to najczęściej przy wschodniej granicy pojawiają się przypadki gruźlicy – źródło).

Na nieszczęście dla polskich dzieci szczepionka przeciw gruźlicy może mieć swoje konsekwencje, jeśli zostanie podana dziecku z obniżoną odpornością, więc wiąże się z nią pewne ryzyko, bo w pierwszej dobie nie da się ocenić czy dziecko taką obniżoną odporność ma czy nie (akurat taki przypadek znam osobiście, bo dotyczy on naszych sąsiadów – na szczęście dla nich wszystko dobrze się skończyło, a ze względu na obniżoną odporność został później dobrany dla nich indywidualny kalendarz szczepień, którego bardzo przestrzegają, bo w przypadku ewentualnej nawet lekkiej infekcji może dojść do bardzo groźnych powikłań).

Niemniej obowiązek tego konkretnego szczepienia jest dla mnie osobiście jednym z bardziej kontrowersyjnych i mimo tego, że statystycznie niesie ze sobą więcej korzyści niż zagrożeń, to nie jest to łatwy temat.

A więc szczepić czy nie?

Napisałem ten tekst m. in. po to, aby nie podawać jednoznacznej odpowiedzi i aby każdy, oceniają za i przeciw, mógł sam odpowiedzieć sobie na to pytanie. Ja swoje dzieci zaszczepiłem, z czego jedno zaledwie w ubiegłym tygodniu (DTaP i IPV). Jeśli chodzi o to jakimi szczepionkami, to odpowiednio: córkę „rozkojarzonymi” (czyli podstawowym systemem), jednego syna szczepionką 5 w 1, a drugiego 6 w 1. Oczywiście nie robiłem tego, aby sprawdzić różnice, a wyłącznie dlatego, że akurat w danym momencie zdecydowały o tym dostępność szczepionek, względy ekonomiczne oraz konsultacja z lekarzem.

Czy coś bym obecnie zmienił w tym jak szczepiłem swoje dzieci?

Gdybym teraz miał, po zdobyciu całej tej wiedzy, zmienić coś w szczepieniu moich dzieci, to byłoby kilka takich rzeczy. Przede wszystkim zaszczepiłbym wszystkie szczepionkami 6 w 1.

Po drugie zaszczepiłbym je na rotawirusy i pneumokoki, a nad meningokokami jeszcze bym się zastanowił (statystyczna szansa na zachorowanie na meningokoki jest dużo niższa niż na te dwie pozostałe choroby).

Po trzecie, za każdym razem domagałbym się ulotki z daną szczepionką, bo to nie zawsze było nam dawane oraz oczekiwałbym konkretnych informacji o tym na co zwracać uwagę po szczepieniu (chociaż to akurat w naszym przypadku zawsze otrzymywaliśmy).

Po czwarte, bacznie obserwowałbym swoje dzieci po szczepieniu, bo chociaż nic im nigdy się nie przytrafiło, to kilka lat temu nie wiedziałem jak ważne jest zgłaszanie ewentualnych niepożądanych odczynów poszczepiennych.

Co u mnie się zmieniło, gdy to wszystko zrozumiałem?

Na pewno nie jestem już tak bezkrytyczny wobec szczepień, jak byłem kilka lat temu, ale to akurat uważam za dobry znak. Tak jak to, że rośnie ogólna świadomość na temat szczepień – ich dobrych stron i tych gorszych. W końcu ktoś powinien patrzeć producentom i rządom na ręce, by pilnować tego co robią i jak robią. To m. in. właśnie dzięki temu szczepienia są z roku na roku bezpieczniejsze.

Jednak w dalszym ciągu jestem przeciwny tworzeniu klimatu, w którym szczepienia są uważane za zagrożenie i gdzie sugeruje się, że najbezpieczniej byłoby ich unikać, bo to doprowadza do sytuacji takich jak ta:

odra

I wielu innych, groźniejszych, w której cierpią i umierają małe dzieci, których rodzice zamiast zaszczepić, bądź zabrać dziecko do szpitala, gdy zachorują, próbują leczyć domowymi sposobami, bądź celowo je zarażają groźnymi chorobami. Przykłady takich sytuacji, w których niezaszczepione dzieci zmarły na chorobę, na którą istnieją szczepionki, lecz z wyboru nie zostały one zastosowane znajdziecie tutaj, tutajtutaj.

Czy za ten artykuł ktokolwiek mi zapłacił?

Po moich ostatnich tekstach na temat szczepień pojawiły się sugestie, że zostałem opłacony przez „Big Phamę” i dlatego zachwalam szczepienia. To nigdy nie miało miejsca i nigdy nie będzie miało miejsca. Za bardzo zależy mi na ludziach (co mam nadzieję widać również w moich pozostałych tekstach na blogu), aby sprzedać własną rzetelność i wasze zaufanie komukolwiek. Nie mówiąc już o tym, że poza blogiem prowadzę z żoną firmę i to ona stanowi nasze główne źródło dochodu, więc korzyści finansowe pochodzące z blogowania nie stanowią o naszym być albo nie być.

Niemniej w związku z tym, że w ramach prac nad tym wpisem konsultowałem się z wieloma stronami, w tym producentem szczepień, dostałem propozycję umieszczenia, za pewną kwotę, poniższego baneru prowadzącego do strony informującej o szczepieniach. Ze stroną się zapoznałem i uważam ją za wartą odwiedzenia, bo w przystępny sposób pokazuje wiele zalet dotyczących szczepień. Początkowo nie widziałem więc przeciwwskazań, aby się na to zgodzić, szczególnie że zapewniało mi to dostęp do dodatkowej wiedzy, dzięki bezpośredniemu dostępowi do producenta (dzięki czemu dowiedziałem się m. in. że producent bardzo naciska na to, aby zgłaszać NOPy, bo to pomaga im w pracy nad kolejnymi, bezpieczniejszymi szczepionkami oraz mogłem także zobaczyć, że ludzie pracujący w firmie produkującej szczepionki również szczepią własne dzieci – na własne oczy widziałem książeczki szczepień, gdzie były wbite wszystkie obowiązkowe i wszystkie zalecane szczepienia). Ostatecznie nie była to jednak łatwa decyzja, bo chciałem uniknąć zarzutu, że ewentualne pieniądze wpłynęły na treść artykułu, gdyż ten temat uważam za zbyt ważny dla zbyt wielu ludzi, aby padały w jego stronę takie oskarżenia.

Dlatego też, aby wilk był syty i owca cała, przyjąłem powyższą propozycję, lecz jednocześnie postanowiłem wykorzystać otrzymane pieniądze wyłącznie w celu wsparcia fundacji, którym ufam i które działają na rzecz dzieci.

szczepienia

Także całość kwoty, którą otrzymam (pomniejszoną jedynie o kwoty podatków, które muszę zapłacić, lecz nie pomniejszonej o żadne koszty przejazdów, noclegów, telefonów i inne koszty związane z analizą tego tematu), zostanie przekazana na cele charytatywne (w równych częściach otrzyma ją Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, dawniej Fundacja Dzieci Niczyje, która pomaga dzieciom będącymi ofiarami przemocy i wykorzystywania seksualnego oraz Stowarzyszenie Wiosna, odpowiedzialne za Szlachetną Paczkę i Akademię Przyszłości).

Mam również nadzieję, że osoby, które dotychczas bezpodstawnie zarzucały mi nieuczciwość, bądź nierzetelność, docenią powyższą otwartość i transparentność.

Co chciałbym przekazać na sam koniec ludziom, którzy będą stawać przed pytaniem czy szczepić własne dzieci?

Przede wszystkim to, że szczepienia nie są tematem prostym. Że istnieją pewne sytuacje, w których szczepienia należy przełożyć/odroczyć, a nawet z niego zrezygnować. Że jeśli nie czujemy się pewni i jeśli mamy jakieś konkretne pytania, to warto skonsultować się ze specjalistą. Chciałbym, żebyśmy pamiętali, że jeśli nasz lekarz nie chce wchodzić w dyskusje, traktuje nas protekcjonalnie albo w inny sposób czujemy się źle z tym jak jesteśmy traktowani za nasze w pełni uzasadnione obawy, to ja osobiście poszukałbym innego lekarza, który chętnie z nami porozmawia i rozjaśni temat, który nas niepokoi. Mamy prawo tego wymagać, bo chodzi o nasze dzieci.

Chciałbym też, abyśmy pamiętali, że jeśli nasze dziecko jest chore, jest po chorobie lub dopiero ma objawy nadchodzącej choroby, to jak najbardziej możemy (a nawet powinniśmy) przełożyć szczepienie na inny termin.

Nasz polski system szczepień nie jest niestety pozbawiony wad i nie ma co tego ukrywać. Jest kilka rzeczy, które wymagają poprawy, o których wspominam w poszczególnych punktach i ja osobiście sam z chęcią bym te zmiany zobaczył. To jednak nie oznacza, że szczepienia są złe czy że stanowią większe zagrożenie, niż choroby przeciwko którym nas chronią, bo to nie jest prawda. Dlatego ja osobiście szczepię swoje dzieci i nie zamierzam ze szczepień zrezygnować.

Prawa do zdjęcia należą do Pan American Health Organization.

  • SAga

    A my szczepimy Małą na WSZYSTKO.
    Siebie także.
    Im więcej czytam wypowiedzi przeciwników, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, iż dobrze robię szczepiąc.

    Żadna nasza szczepionka nie miała złych następstw, wszystkie przyjęte lekko…

  • No,no,no Kamil. To chyba jeden z najrzetelniejszych wpisów na temat szczepień jakie czytałam. ;) Prawisz prawie tak jak nasi lekarze (co to wiesz, studiowali marketing na tych swoich studiach).

  • Dominika

    Bardzo dziękuję za Twoją pracę włożoną w przygotowanie tego wpisu. Właśnie takich informacji szukałam przed podjęciem decyzji o szczepieniu córki i nigdzie nie mogłam ich znaleźć. Obijałam się o jednostronne i budzące moje wątpliwości argumenty bezkrytycznych zwolenników i przeciwników, czując jednak, że żadna ze stron nie mówi wszystkiego. Świetnie podsumowałeś temat, w mojej opinii rzeczywiście nie narzucając rozwiązania a przedstawiając fakty:) Jeszcze raz bardzo dziękuję:)

  • Kasia Wawrzycka

    Ależ tytaniczną pracę wykonałeś! Bardzo dobry artykuł, bez opowiadania się bezkrytycznie po żadnej ze stron. Będę podsyłać znajomym, którzy stoją przed szczepionkowym dylematem (my już zaszczepiliśmy, na meningokoki też, bo nasza lekarka powiedziała, że chociaż to choroba rzadko występująca, to kiedy już dziecko zachoruje jest bardzo groźna, szybko się rozwija i często kończy śmiercią).

  • kasia_kkk

    Doskonały tekst! Coraz bardziej mi imponujesz, Kamilu :)
    Mam tylko jedną uwagę. Jako immunolog i człowiek blisko związany z medycyną. Zakażenie rotawirusami jest nieprzyjemne, prowadzi do odwodnienia, u małych dzieci często do hospitalizacji. Także można szczepić, żeby takich nieprzyjemności uniknąć. Natomiast meningokoki, choć znacznie rzadsze, potrafią zabić w 3 godziny. Także naprawdę warto na nie szczepić.

    • Bardzo dziękuję za tę informację. Myślę, że przed szczepieniem na pewno skonsultowałbym się jeszcze z lekarzem i po otrzymaniu tej informacji, nie zastanawiałbym się dłużej.

  • chcesztowiedziec.blogspot.com

    Doskonały artykuł, jako lekarz uważam, że temat został bardzo szeroko poznany i przeanalizowany. Naprawdę warto przeczytać w całości. Polecamy dalej.

  • Anna Pasierb

    Ja mojego synka od początku szczepiłam, nie patrząc na „dobre rady” innych. Tylko za pierwszym razem bardzo źle zareagował (szczpionka w 3mż, 3 wkłucia) bo po prostu bolało! Okłady z sody oczyszczonej szybko ukoiły ból i stosowane po następnych szczepieniach od razu załatwiły sprawę :) Synek jakoś nie wydaje się być nieszczęśliwy po szczepionkach :)

  • Dziekuje!
    Jutro zabieram moja szesciotygodniowa corke na szczepienia a mam wsrod znajomych fanatykow z drugiej strony. Strach byl i jest nadal, ale latwiej mi sobie z nim poradzic majac wiedze.

  • W Anglii szczepienie nie jest obowiązkowe. W przypadku opóźnienia w stosunku do kalendarza szczepień, pielęgniarka wypełnia specjalny formularz. Ogromnym minusem szczepienia w tym kraju jest fakt, że przed podaniem szczepionki dziecko nie jest badane przez lekarza ani pielęgniarkę. Rodzic musi mieć szósty zmysł, żeby samemu ocenić czy na pewno wszystko jest w porządku.

    Starszak ma 3 lata, dopiero zostanie zaszczepiony na MMR, bo wydygałam.

    Młodszy pierwsze szczepienia miał zrobione po skończeniu 6 mcy ze względu na podejrzenie poważnej choroby. Obecnie jest do tyłu ze szczepieniami, przeleciały mu koło nosa rota wirusy, na pneumokoki się nie zdecydowaliśmy a meningokoki w uk zostały wprowadzone nowe, więc odpuściliśmy.

    Pomimo bardzo mieszanych uczuć, wierzę że robimy dobrze.

  • Amelie

    Zaskakujący tekst. Ilość odnośników, przykładów, zgromadzonych danych, włożonej pracy, imponująca. Gratuluję!

  • Kamila

    I zostały rozwiane moje wątpliwości☺ Dziękuję za ten artykuł. Moja przyjaciółka nie szczepiła i nie ma zamiaru szczepić dziecka, więc temat szczepień jest tamatem obecnym w moim życiu od ponad 3 lat (niemal codzienna walka na argumenty). Wiele rodziców „nakręca się” informacjami zaslyszanymi od „koleżanki znajomej znajomych” a nie podejmuje decyzji w w.w sprawie zgodnie ze swoją wiedzą, intuicją, emocjami. Nie obserwujemy swoich dzieci, ale zgodnie ze społecznym dowodem słuszności robimy tak jak reszta (moda na nie szczepienie; w moim najbliższym otoczeniu co 3 znajoma nie szczepi). Osobiście szczepiłam córkę na wszystko oprócz MMR, czyli na tę najbardziej kontrowersyjną i szeroko krytykowaną szczepionkę. Powód? Zaobserwowałam u dziecka uczulenie na białko jaja kurzego, które jest przeciwskazaniem do szczepienia (szczepionka „tworzona” na zarodkach bialka jaja). W związku ze swoimi obawami i przeczuciem skonsultowałam się z alergologiem (testy skorne), który potwierdził nieznaczną alergię. Zalecił odroczenie szczepienia do momentu ustąpienia objawów alergii. Po ok.roku obserwacji córki, podsuwania jajek, itp. zaobserwowałam większą tolerancję na jajka (wcześniej uciekała na ich widok teraz się ich domaga ☺). Także wyniki są dużo lepsze; alergia minęła (mamusia tez tak miała w jej wieku). Przeczekałam, skonsultowalam wszystkie opcje szczepienia lub nie z kilkoma lekarzami. Nigdy przenigdy nie usłyszałam, że robię źle, wyolbrzymiam itp. Wręcz przeciwnie, potwierdzono słuszność mojej decyzji, sugerowano odroczenie, kilkakrornue z lekatzem analizowaliśmy na wizytach ulotki szczepionek itp. Lada dzień się szczepimy, artykuł utwierdził mniej jeszcze bardziej w przekonaniu, że robię słusznie. Oczywiście po szczepionce córa będzie obserwowana 24h/dobę, ale wiem (czuję), że to słuszna decyzja. Ufajmy sobie… nie nakręcajmy się dziwnymi artykułami w prasie, internecie. Nikt przecież nie wie co jest lepsze dla naszych dzieci od nas samych☺

  • Viya

    Bardzo dobry artykuł!
    Jestem lekarzem, pracuję z dziećmi i nigdy nie przyszło by mi do głowy, by zaniechać szczepień. Chyba zbyt wiele wiem na temat „niegroźnych” chorób wieku dziecięcego, by tak narażać własne dzieci. Pozwoliłam sobie udostępnić Twój wpis :)
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego!

  • Pierwszy raz przeczytałam tak logicznie opracowany artykuł na temat szczepień. Osobiście szczepiłam swoje dzieci na wszystkie możliwe szczepienia i wiem że to dzięki nim mają o wiele lepszą oporność i łagodniej przechodzą choroby. Mam cudowną panią pediatrę i to ona wytłumaczyła mi wszystkie obawy na temat szczepień. Gdy całe przedszkole chorowało na rotawirusy moje dziecko bolał jeden dzień brzuch. Więc wiem ze warto. Pozdrawiam i zapraszam do siebie na http://www.blogowypamietnik.pl

  • Konrad Materka

    Co do punktu 5 (Najczęściej chorują osoby zaszczepione):
    Wszystko się zgadza, jest to mit. Argumentacja jednak jest lekko myląca – mieszane są wartości względne z bezwzględnymi. Uprzedzając fakty: jest jeszcze lepiej dla szczepionek.

    15% osób chorych na odrę to osoby niezaszczepione co wydaję się całkiem dużą liczbą. Nie znaczy to jednak że szczepionki nie działają w 15%! Osób zaszczepionych jest o rząd wielkości więcej, stąd i więcej osób chorych z grupy zaszczepionych.

    Weźmy taki przykład:
    Mamy miasteczko z 11 tysiącami mieszkańców. 1 tysiąc jest niezaszczepionych, 10 tyś zaszczepionych. Wybucha epidemia jakiejś hipotetycznej choroby w której zachorowało 1800 osób. Zakładamy że wszyscy mieszkańcy byli narażeni na kontakt z chorobą.
    Z 1800 osób które zachorowało 1000 osób było zaszczepionych (55%) a tylko 800 niezaszczepionych (45%). Prawie pół na pół, nie warto szczepić, prawda? Nie wolno jednak porównywać tych procentów bezpośrednio! Jest to klasyczny błąd (lub manipulacja) działająca na nierozumieniu procentów i wartości (bez)względnej.

    1000 osób chorych z grupy 10000 zaszczepionych to 10%.
    800 osób chorych z grupy 1000 niezaszczepionych to 80%.

    Jak widać zaszczepieni mieli tylko 10% „szans” na zachorowanie, nieszczepieni 80%. 10% vs 80% wygląda zupełnie inaczej niż 45% vs 55% prawda?

    Dane w realnych warunkach są jeszcze gorsze dla nieszczepionych. Jeżeli dodamy do tego śmiertelność lub ciężkie powikłania po chorobach to już w ogóle jest statystyka na korzyść szczepień.

  • Ali

    Mieszkamy na Cyprze gdzie szczepienia nie sa obowiazkowe, ale obaj moi synowie sa szczepieni na wszystko zgodnie z zalecanym programem szczepien, ktory tutaj jest chyba duzo lepszy niz w Polsce (np pierwsze szczepienie podaje sie dopiero po pierwszym miesiacu zycia- nie ma szczepionek tuz po porodzie, ale za to zaleca sie szczepienia na pewne choroby np krztusiec obojgu rodzicom tuz przed lub w trakcie ciazy). Nasza pani pediatra spedzila wiele lat mieszkajac w Afryce i zawsze mowi ze po tym co tam widziala uwaza szczepionki za najwazniejszy wynalazek medycyny.

  • Martyna Kubicka

    odnośnie lekarzy (czy też środowiska medycznego) nieszczepiącego swoich dzieci: są ludzie i taborety. ręce mi opadły, jak rodzona matka (była pielęgniarka) odradziła mi szczepienie buły „bo kiedyś to było takie łopatologiczne, a teraz nie wiadomo co oni tam ładują i potem są te autyzmy”. i potem mogłabym nie zaszczepić i mówić, że matka ze służby zdrowia mi nie kazała swojej wnuczki szczepić. z całą miłością do matki mej.
    bułę szczepię, ale do kalendarza szczepień mam podejście nieco luzackie odkąd pierwsze nam się przesunęło z powodu…. remontu przychodni :) potem było następne przesunięcie z powodu konsultacji neurologa („łojojo, jaka ładna dziewczynka, nic jej nie dolega, nie rozumiem, co ta lekarka widziała”) no i tak jakoś… no i z zasady nie idę na szczepienie w dni, kiedy buła jest osłabiona, zaspana i nie lata swoim zwyczajem po suficie. bo żaden lekarz nie zna mojego dziecka tak jak ja, więc nie wie, że to, co dla normalnego dziecka jest normą, dla mnie jest powodem do niepokoju (że niby ma dwie drzemki po godzinie? dziecko, które od 6 do 23 fruwa po żyrandolu?)
    gratuluję tekstu. ładnie wyważony

  • Marysia

    Super tekst, podziwiam ogrom włożonej pracy!
    Mogę tylko dodać, że nie ma obowiązku szczepienia na gruźlicę i WZW w 1 dobie życia, jeśli rodzic ma wątpliwości można przełożyć je np na wizytę kontrolną w przychodni po 2 tygodniach od porodu. Poza tym jeśli lekarze mają jakiekolwiek wątpliwości co do stanu zdrowia dziecka również nie wykonują tej szczepionki od razu (a przynajmniej nie powinni). Zapewne nie każdy szpital/lekarz o tym informuje i różne bywa podejście do pacjentów, ale na pewno wiem o dwóch szpitalach trójmiejskich gdzie absolutnie nie było z takim rozwiązaniem problemu ani presji (w jednym sama rodziłam, w drugim bliska osoba). Mogę podać więcej danych zainteresowanym.

    • Jeśli to możliwe, gdyby podała Pani jakieś źródło, to na pewno część rodziców z chęcią by skorzystała.

      • Marysia

        Spróbuję poszukać wiarygodnego źródła. Ja dostałam informację o takiej możliwości od położnej w szkole rodzenia, poza tym co wiem z autopsji, że w szpitalu w Gdyni kilku rodziców tak postępowało (sama rozważałam przesunięcie tej szczepionki, ale córka miała początkowo żółtaczkę i finalnie została zaszczepiona dopiero w 8 dobie życia, jak już nabrała trochę sił i wszystkie wyniki były prawidłowe) i nikt nie robił problemów. Podobnie w szpitalu w Wejherowie znajoma zrezygnowała ze szczepienia w szpitalu i zaszczepiła dziecko w swojej przychodni 2 tygodnie później. Musiała jedynie podpisać oświadczenie, że odmawia szczepienia i że zaszczepi dziecko na najbliższej wizycie u pediatry, ale to była tylko formalność.
        Obie sytuacje miały miejsce na przełomie stycznia i lutego tego roku, mogę się więc wypowiedzieć w odniesieniu do tych dwóch szpitali i tego czasu, ale jeśli znajdę coś więcej, podzielę się w tym wątku.

        • Koli Berek

          Odmówiłam szczepienia dziecka w pierwszej dobie 2 lata temu. Z samą odmową nie było większego problemu (poza wytykaniem palcem przez jedną panią doktor), ale z późniejszym zaszczepieniem nie było tak zupełnie bezproblemowo. Żółtaczkę córka otrzymała po 6 tygodniach w przychodni, na planowanej wizycie, ale po gruźlicę musieliśmy pojechać do miasta wojewódzkiego (Opola) ok. 50 km od naszej przychodni, do poradni alergologicznej, gdzie wcześniej umówiono nam termin. Wyznaczenie terminu wizyty wzięła na siebie przychodnia, umówiła, zarejestrowała, oczywiście na pierwszy wolny termin, a na naszej głowie było zorganizować się tak, żeby to był dogodny termin ;) . W styczniu mam zamiar znów odmówić szczepienia w pierwszej dobie i zobaczę, czy w tej materii coś się zmieniło, ale wątpię, aby małe przychodnie rejonowe szczepiły na gruźlicę, gdyż większość dzieci jest szczepiona w szpitalach i nie mają takich preparatów na stanie, a dla jednego pacjenta ściągać raczej nie będą. Trzeba się liczyć z wizytą w poradni specjalistycznej. Ja jednak uważam, że warto dać dziecku czas na zadeklarowanie czy jest zdrowe, czy nie ma np. wad serca nieuwidocznionych w badaniach podczas życia płodowego, czy nie złapało wrodzonego zapalenia płuc (które się zdarza pomimo przesiewowych badań na GBS) bądź też jakiejkolwiek innej dolegliwości. z powodu której nie powinno być zaszczepione. Bo mała wycieczka to naprawdę niewielka cena za zwiększenie bezpieczeństwa dziecka.

          • Małgorzata Jackiewicz

            Małe przychodnie nie szczepią na gruźlicę ze względu na to że szczepionka jest dawkowana na 10ro dzieci (tak mi to tlumaczono w przychodni). W zwiazku z tym malym przychodniom nie opłaci się szczepic jednego dziecka bo reszta dawek jest do wyrzucenia a ciężko nazbierać grupę gdy większość szczepi zaraz po urodzeniu.

          • Marysia

            Z tego co można znaleźć w Internecie szczepionka na gruźlicę wykonywana jest w 1 dobie, a jeśli ktoś nie zaszczepi dziecka w szpitalu to należy to zrobić jak najszybciej, np: http://pediatria.mp.pl/szczepieniaochronne/59209,szczepienie-przeciwko-gruzlicy.
            W praktyce i jak widać w powyższej dyskusji wszystko zależy od szpitala, przychodni, lekarzy itd… Jedne położne straszą problemami, inne informują o możliwości przełożenia tej szczepionki już w szkole rodzenia (nb. finansowanej przez NFZ). W jednych szpitalach krzywo patrzą, w innych podpisuje się oświadczenie i nie ma problemów. Moja przychodnia nie należy do dużych (osiedlowa) a szczepionki na gruźlicę mają, Pani Małgorzata powyżej pisze że w małej przychodni są limity.
            Myślę, że wniosek jest taki, że skoro nie ma wyraźnych odgórnych wytycznych każda placówka i każdy lekarz rządzi się w tej kwestii swoimi prawami, więc jeśli komuś faktycznie zależy na przełożeniu tej szczepionki powinien dowiedzieć się wcześniej która placówka ma takie możliwości i próbować do skutku, bo na prawdę można, choć czasem niestety za cenę większego wysiłku i możliwych nieprzyjemności…

          • Marta Witkowska

            Mała uwaga – podejrzewam, że pojechała Pani do poradni alergologiczno-PNEUMONOLOGICZNEJ (zamiast tylko alergologicznej). To nie to samo (wymagania stawiane przed poradniami pneumonologicznymi, w których może być styczność z prątkiem gruźlicy, są dużo wyższe niż w wypadku zakontraktowanej w NFZ poradni czysto alergologicznej).
            W poradni „tylko” alergologicznej ani lekarz, ani pielęgniarka, nie mogliby zaszczepić kogokolwiek na gruźlicę.

            Piszę o tym wyłącznie po to, by osoby w podobnej do Pani sytuacji szukali później pomocy w odpowiedni miejscu, a nie w przypadkowych poradniach, które nie mają ku temu uprawnień. :)

    • Ola

      Jest Pani pewna? Około 2 lata temu dopytywałam pediatry o możliwość zaszczepienia dziecka na gruźlicę jeśli dziecko nie zostało zaszczepione zaraz po urodzeniu i poinformowano mnie, że odbywa się to tylko w specjalistycznych placówkach. Np. w Krakowie jest tylko jedno takie miejsce gdzie można starsze dziecko zaszczepić na gruźlicę. Może coś się od tego czasu zmieniło?

    • Udyta Udyta

      tu nie ma co podziwiać tu trzeba dotrze c do rzetelnych informacji

    • Faktycznie jest możliwość odroczenia tych szczepionek. Rodziłam w kwietniu br. i odmówiłam szczepienia w szpitalu. Co prawda położna, która przyszła na wizytę patronażową straszyła,że szczepienie na gruźlicę można to zrobić tylko w 1 wyznaczonym miejscu, ale okazało się to nieprawdą. Na WZWB zaszczepią chyba wszędzie (na rejonie, w enel medzie itp.), gruźlica również była u nas na rejonie dostępna bez problemu.

  • Magdalena Byrska

    Dziękuję za ten artykuł! Jestem córką lekarki i w pełni się zgadzam z tym co Pan napisał. Powiem więcej w rodzinie miałam przypadek,jedna z krewnych nie zaszczepiła swojej córki na wszystkie szczepienia, po 20 latach wyszło szydło z worka gdy jej dziecko poszło na studia… na medycynę i zaraziło się odrą ( o włos nie zeszło z tego padołu) 2 tygodnie leżało na intensywnej terapii. Po tych wydarzeniach „po lekcji jaką otrzymała od losu” zaszczepiła całą rodzinę na wszelkie możliwe choroby…ale jak to mówią Polak mądry po szkodzie. Nigdy nie wiesz kogo spotkasz z jaką zarazą będziesz mieć styczność…

    • Marlena Fabia

      Szczepieni tez chorują, również ciężko

      • Bany rozdaję właśnie za sianie takich szkodliwych bzdur.

        • marcin

          widzę że postępujesz jak nasze państwo policyjne, które lepiej wie co jest dla nas dobre, usuwanie komentarzy czy banowanie użytkowników pokazuje wyraźnie że ‚piszesz’ tak durne posty tylko dlatego że firma gsk płaci ci za wklejanie ich tekstu a większość, jak w każdym stadzie bywa głupsza, tylko przyklaskuje…Brawo wy, sterowani bezmózgowcy

  • Ania Sałaj

    Brakuje tylko dopisku artykuł sponsorowany!!!

  • rtyui

    Punkt 10 jest definitywnie nieprawdziwy. Osoby znajace sie na rzeczy przeczytawszy go moga miec tez watpliwosci takze co do pozostalych punktow, bo skoro tu sa takie bledy, to moze tez sa i w pozostalych.

    Porownanie jakie stosujesz pomiedzy thiomerosalem a metylortecia i etanolem oraz metanolem jest nietrafione z tego powodu, ze porownujesz organiczne zwiazki, ktore moga ulec roznym przemianom metabolicznym w organizmie (do zwiazkow mniej lub bardziej toksycznych; wydalaniem w formie niezmienionej sie tu dla uproszczenia nie zajmuje) z organicznymi zwiazkami rteci, ktore zawieraja najbardziej toksyczny nieradioaktywny metal ciezki, ktory nie moze ulec przemianie w organizmie do innego pierwiastka (transmutacji) – atom rteci zawsze pozostanie atomem rteci bez wzgledu na to do jakich innych atomow bedzie przylaczony (jakie inne zwiazki utworzy). Oczywiscie, czesto jest tak, ze czym bardziej skomplikowany jest organiczny zwiazek rteci i czym wieksze jest powinowactwo rteci do grupy organicznej do ktorej jest przylaczony atom rteci tym z reguly toksycznosc takiego zwiazku nieco spada (gdyz trudniej sie rteci oderwac od innych atomow w takim zwiazku i przylaczyc do bialka), ale nie istnieja nietoksyczne rozpuszczalne zwiazki rteci, a rtec, niezaleznie od tego w jakim rozpuszczalnym zwiazku chemicznym wystepuje, jest metalem ciezkim, ktory kumuluje sie w organizmie. Rtec ma duze powinowactwo do siarki (ktora wystepuje w bialkach) i do kilku innych pierwiastkow, stad tez niezaleznie od tego w jakim zwiazku wystepuje rtec moze ona przylaczyc sie do bialka, w tym enzymow (z rozkladem pierwotnego zwiazku rteci).

    Zatem, z jakim zwiazkiem rteci mamy do czynienia jest sprawa drugorzedna, gdyz kazdy rozpuszczalny zwiazek rteci bedzie toksyczny, roznice nie sa na tyle duze, aby mozna bylo w ogole rozwazac swiadome dawkowanie jakichkolwiek zwiazkow rteci w jakichkolwiek stezeniach do zywego organizmu.

    Sa publikacje o tym, ze thimerosal jest wysoce toksyczny, takze w stezeniach, ktore sa uzywane w szczepionkach.

    Co wiecej:

    „”You couldn’t even construct a study that shows thimerosal is safe,” says Haley, who heads the chemistry department at the University of Kentucky.
    „It’s just too darn toxic. If you inject thimerosal into an animal, its brain will sicken. If you apply it to living tissue, the cells die. If you put it in a petri dish, the culture dies. Knowing these things, it would be shocking if one could inject it into an infant without causing damage.””

    http://web.archive.org/web/20130527104347/http://www.commondreams.org/views05/0616-31.htm
    http://www.salon.com/news/feature/2005/06/16/thimerosal/
    http://web.archive.org/web/20050622081310/http://www.truthout.org/issues_05/061605HA.shtml

    W wielu szczepionkach, ktore zwieraja thimerosal jest 25ug Hg, a WHO zaleca limit 0,1ug/kg masy ciała / dzień. Czyli dla niemowlaka ważącego 5 kg dawka jest przekroczona 50 razy.

    Poza tym normy w przypadku rteci to tylko formalizm, bo nie wykazano, aby jakiekolwiek dawki rteci byly bezpieczne i nietoksyczne!

    Jak mozna w ogole bylo wpasc na tak absurdalny pomysl, zeby jakikolwiek rozpuszczalny zwiazek rteci (najbardziej toksyczny nieradioaktywny metal ciezki) w jakimkolwiek stezeniu wprowadzac do naszego organizmu? Kto to wymyslil i kto zatwierdzil? Ale jeszcze bardziej jest dziwne, ze teraz sa tacy ludzie, ktorzy chca utrzymac to koszmarne satus quo. Swiadczy to o tym, ze albo ci wszyscy ludzie nie mieli i nie maja wystarczajacego pojecia o chemii, biochemii i toksykologii oraz odpowiedniej wyobrazni, albo ze czynili i czynia zle swiadomie.

    Kto to wymyslil mozna zobaczyc na tym filmie, ktory warto w calosci obejrzec:

    Okazuje sie, ze gdy przeprowadzano badania w latach 20. XX w. nad zastosowaniem thiomerosalu jako konserwanta, to wszystkie osoby, ktorym podano ten zwiazek wkrotce zmarly, ale arbitralnie przypisano to chorobom na ktore chorowaly i na podstawie tego badania dopuszczono ten zwiazek jako konserwant!

    Oczywiście, ze thiomerosal jest znakomitym konserwantem (znakomita trucizną), gdyż silnie toksyczna rtec zawarta w tym związku zabija wszystko co się rusza: bakterie, wirusy, pierwotniaki, grzyby, zabija kazde zycie, kazda komorke, tylko ze, niestety, w odróżnieniu od konserwantów nie zawierających metali ciężkich, rtec nie jest toksyna specyficzna, nie jest prosta toksyna dzialajaca tylko w określony jeden mechanizm, lecz jest toksyna dzialajaca wielokierunkowo, multisystemowo. Rtec z thimerosalu zabija nie tylko komórki jednokomorkowcow, ale i nasze. Nie ma takiego organu na który rtec nie wplywalaby toksycznie. Choc oczywiście, jak wiadomo, najbardziej podatny na zatrucie rtecia jest system nerwowy i układ odpornościowy, a w przypadku większych stezen widocznemu uszkodzeniu podlegają także nerki.

    Zachodzi zatem pytanie skoro w przypadku tak oczywistego przypadku popełniono taki blad i jakas zdumiewajaca „bezwladnosc” nie pozwala im się z niego wycofać, to jakie jeszcze bledy popełniono i popelnia się? Jak można zaufac firmom farmaceutycznym, skoro nawet w tak prostej, zdawaloby sie, sprawie nie potrafią postapic prawidłowo? Skoro widać wyraźnie, ze czynniki pozanaukowe decyduja o ich postepowaniu, bo w przeciwnym razie nie dopuszczono by thimerosalu jako konserwanta, a nawet gdyby go przez pomylke dopuszczono, wycofano by się z jego stosowania już bardzo dawno temu.

    Zreszta nawet od nierozpuszczalnego HgS, gdy uzyto go jako pigmentu do tatuazy, byly u niektorych osob miejscowo stany zapalne (jak bowiem wiadomo calkowicie nierozpuszczalnych w wodzie zwiazkow chemicznych nie ma w ogole (patrz: iloczyn rozpuszczalnosci), woda jest bowiem najlepszym rozpuszczalnikiem ze wszystkich).

    Rtec przeciez, co nalezy podkreslic, nie jest mikroelementem (tzn. organizm nie ma z jej obecnosci zadnej korzysci). Kazdy jej atom jest dla nas szkodliwy, bo kazdy sie wczesniej czy pozniej polaczy z jakims bialkiem czy innym enzymem dezaktywujac jego funkcje. Tylko fakt, ze w naszym organizmie sa miliardy komorek powoduje, ze te szkodliwe dzialanie rteci nie jest widoczne w postaci zewnetrznych objawow, gdy stezenia sa bardzo male, ale to jeszcze nie powinien byc powod, aby swiadomie kogos narazac na jakiekolwiek dawki rteci, ktora zawsze działa szkodliwie, ktora kumuluje się i trudno wydala (szczegolnie z ukladu nerwowego, rozne publikacje roznie podaja, ale w kadym przypadku sa to lata, niektore wskazuja, ze okres poltrwania rteci w mozgu wynosi wiecej niz 80 lat). Podkreslic należy, ze czym innym jest nieświadome pochłanianie rtęci z powietrza i zywnosci na co mamy niewielki wpływ (poza wyborem zywnosci, która statystycznie powinna zawierac mniej rtęci), a czym innym swiadome aplikowanie jej do organizmu – co jest skrajna nieodpowiedzialnoscia, by nie powiedzieć glupota, niezależnie od dawki, jeśli się wezmie pod uwagę specyfikę toksyczności rteci. Wlasnie przez to, ze rtec jest wyłącznie multisystemowa, kumulujaca się toksyna, i nie jest mikroelementem, zawsze ma sens swiadome ograniczanie wszelkich zrodel rtęci, która może dostać się do naszego organizmu.

    Normy dla rteci wprowadzono tylko z powodow formalnych, bo nie wykazano, aby jakakolwiek dawka rteci byla bezpieczna i nietoksyczna dla komorek (jest troche publikacji naukowych wykazujacych, ze nawet ponizej obecnych norm rtec rowniez wywoluje objawy chorobowe u czesci osob). Sprawe utrudnia jeszcze fakt, ze organizmy niektorych osob (prawdopodobnie ok. lub ponizej 10%) sa szczegolnie wrazliwe na toksyczne dzialanie rteci i u nich rtec jest z organizmu znacznie gorzej wydalana niz u innych osob i/lub znacznie wczesniej (przy znacznie mniejszych stezeniach) pojawiaja sie objawy.

    Stwierdzono, ze paradoksalnie u niektorych osob zatrutych malymi dawkami rteci w moczu i we krwi jest rteci mniej, niz u osob niezatrutych, bo ich organizm ma uposledzona zdolnosc wydalania rteci (do okreslenia zatrucia liczy sie bowiem nie ta rtec, ktora jest w moczu (wydalona), tylko ta ktora zgromadzila sie komorkach i plynie miedzykomorkowym, a ile jej jest w komorkach i plynie miedzykomorkowym, szczegolnie w ukladzie nerwowym, nie jest latwo zbadac na zywym organizmie; chelatowanie z uzyciem DMSA lub DMPS tylko czesciowo pomaga rozwiazac ten problem, glownie odnosnie rteci w przestrzeniach miedzykomorkowych; zreszta chelatowanie tymi zwiazkami jest niebezpieczne).

    Wspomina o problemach z mierzeniem stezenia rteci w plynach ustrojowych (ich zmiennoscia) Trachtenberg w monografii Chronic Effects of Mercury on Organisms:

    http://web.archive.org/web/20071206154926/http://mercuryexposure.org/index.php?page_id=86

    http://web.archive.org/web/20111228185915/http://www.mercuryexposure.org/index.php?page_id=74

    oraz m.in. nastepujace nowsze artykuly: „Mercury intoxication: lack of correlation between symptoms and levels.”:

    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/17641124 oraz „Comments on the article „the toxicology of mercury and its chemical compounds” by Clarkson and Magos (2006)”: http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/17661216

    Tymczasem bardzo czesto sie widzi publikacje naukowe, ktore usiluja wyciagac wnioski tylko na podstawie stezenia Hg w wydalonych plynach ustrojowych lub tkance plynnej (we krwii), co jest dosc nieodpowiedzialne i niezgodne z metoda naukowa, biorac pod uwage powyzsze.

    Rtec sposrod powszechnych substancji toksycznych ma najwiekszy negatywny wplyw na mozg rozwijajacego sie plodu i to juz w calkowicie minimalnych ilosciach, jedna kanapka z tunczykiem zjedzona przez matke w ciazy juz moze miec pewien wplyw na rozwoj plodu – raport:

    http://www.pirg.org/toxics/reports/brainfood/brainfoodreport.pdf

    Kolejnym problemem jest to, ze objawy zatrucia malymi dawkami rteci sa niespecyficzne i imituja rozne inne choroby, przez co zazwyczaj objawy mikromerkurializmu (zatrucia malymi dawkami rteci) nie sa wlasciwie zdiagnozowane. Mowi sie czasem: jakie to dziecko jest chorowite, zupelnie nie wiadomo dlaczego, ciagle sie przeziebia, ma czesto grype, katar, anginy, zapalenia zatok, zapalenia pluc, lamblioze, przerost drozdzakow, zle sie uczy, bo nie moze sie skoncentrowac, ma gorsza pamiec, latwo sie meczy, gorzej spi, dziecko staje sie niesmiale, latwo sie denerwuje, moze

    miec depresje, autyzm i rozne inne zaburzenia – lista objawow jest dluga i u kazdej osoby narazonej na male dawki rteci jest nieco inna – to wszystko sa jednak wlasnie u dzieci czesto objawy oslabienia ukladu odpornosciowego oraz zapalenia ukladu nerwowego, ktore moga nastepowac m.in. na skutek przewleklego zatrucia malymi dawkami rteci (czasem tez od olowiu moze byc podobnie) – wystarczy do tego jedna zawieruszona gdzies w szparze podlogi kropelka z pobitego kiedys rteciowego termometru w mieszkaniu – bedzie parowac latami i stwarzac takie powazne problemy, ktorych zrodla na 99% nikt nie wykryje i nie skojarzy z rtecia i tym dawno temu rozbitym termometrem.

    Niektorym ludziom do zatrucia objawowego wystarczy juz taka ilosc rtęci jaka przez lata uwalniala sie i kumulowala w ich organizmie z amalgamatow dentystycznych (cale szczescie, ze juz one powoli odchodza w niebyt).

    Tutaj tez szokujacym jest, ze pomimo iz mozna latwo doswiadczalnie wykazac, ze rtec z amalgamatow paruje (sublimuje):

    ciagle od ponad 100 lat wmawia sie, ze jest to bezpieczne (a nawet kiedys przez tez blisko 100 lat wmawiano, ze rtec z amalgamtow sie nie uwalnia).

    How mercury causes brain neuron degeneration (uwidocznione na zywo pod mikroskopem niszczenie neuronow przez jony rteci o stezeniu zaledwie 10^-7 M w roztworze wodnym):

    Innymi slowy rtec jest cholernie perfidna trucizna. Rtec jest wg wielu toksykologow najbardziej trujacym niepromieniotworczym metalem ciezkim.

    Dlatego oburzajace jest, ze UE wymusila (przy poparciu Greenpeace’u) wprowadzenie na sile zawierających rtec (co najmniej 5 mg na swietlowke), swietlowek CFL zamiast zarowek, co narazi nas i srodowisko bez potrzeby na wieksze dawki rteci niz dotychczas (rzekomy spadek emisji rtęci ze spalania wegla kamiennego na skutek mniejszego poboru pradu, nie zrownowazy tego szkodliwego zrodla).

    A pare lat temu byl jeszcze ten szalony apel o wstrzykiwanie thimerosalu:

    http://www.aap.org/en-us/about-the-aap/aap-press-room/pages/AAP-Endorses-WHO-Statement-on-Thimerosal-in-Vaccines.aspx

    https://web.archive.org/web/20130104131146/http://news.msn.com/science-technology/pediatricians-call-to-keep-thimerosal-in-vaccines-1

    “”Reducing mercury exposure „is a wonderful thing,” Orenstein said. However, he added, „We need this exception because thimerosal is so vital for protecting children.”””

    Trudno o większy absurd.

    Zupelnie niezrozumiale jest dlaczego upieraja sie przy thimerosalu. Dlaczego uwazaja, ze thimerosal jest niezastapiony? Przeciez jest mnostwo innych konserwantow, mniej toksycznych i nie kumulujacych sie w organizmie. I te kwestie moim zdaniem można bylo poruszyc z producentami i innymi osobami z ktorymi rozmawiales, i takie pytanie moglbys zadac w drugim akapicie punktu 10. Dlaczego uparcie stosuje sie jako konserwant zwiazek najbardziej toksycznego nieradioaktywnego metalu ciężkiego, dzialajacego toksycznie multisystemowo na wszystkie zywe komórki i kumulującego się w organizmie, tak jakby on byl niezastapiony?

    • Ale kto się upiera przy tiomersalu? Przecież w Polsce jedyną szczepionką z tiomersalem jest DTP, która w przypadku szczepionek wysoko skojarzonych została już zastąpiona szczepionką DTaP, która tiomersalu nie zawiera (więc wybierając szczepionki 5 w 1 lub 6 w 1 w ogólne nie podajemy tiomersalu).

      • rtyui

        Pytanie dlaczego w ogole sa jeszcze jakiekolwiek szczepionki zawierające thiometrosal i dlaczego były tak długo? Dlaczego w ogole były? Skoro wciąż jakiekolwiek istnieja to można mowic o upieraniu się (a podobno te wysylane do Afryki w większości sa konserwowane thiomerosalem, podobno uplynniano w ten sposób stare zapasy). Ale coz, jeśli chcesz potraktuj to wszystko jako pytania retoryczne (bo nie jesteś producentem, wiec moglbys co najwyżej spekulować).

        • Z tego co mi wiadomo, tiomersal jest środkiem konserwującym, który jest jednocześnie tani i bezpieczny, więc stąd jego długoletnia popularność. Oczywiście powoli się go wycofuje, ale na rzecz szczepionek, które jak wszyscy wiemy są dużo droższe (jedna dawka potrafi kosztować 200-300 zł, podczas gdy koszt szczepionki w krajach trzeciego świata wynosi 0,5 – 1,5 zł).

          • rtyui

            Nie jest i nigdy nie był bezpieczny, jest dokladnie odwrotnie, jest bardzo niebezpieczny, wiec jego popularność, jeśli chodzi o bezpieczeństwo, nie jest w żaden sposób uzasadniona.

  • dorcia

    Te „mity”, to nie do końca mity. Niestety. Też kiedyś ufałam, że szczepienia są bezpieczne. Dopóki nie zauważyłam korelacji miedzy szczepieniami mojego dziecka, a nasilaniem się jego alergii. U drugiego dziecka postanowiłam szczepienia odłożyć w czasie (co nie było proste, bo dostaliśmy mnóstwo korespondencji z sanepidu) i maksymalnie rozdzielić (żeby móc obserwować jego reakcje). Planowałam szczepić na wszystkie obowiązkowe. Dostał tylko 3 dawki DTPa. I nastąpił u niego regres mowy. Zaczęły sie problemy neurologiczne i zachowania autystyczne. No więc sorry, nie ryzykujemy dalej. Nie jestem antyszczepionkowcem. Ale chciałabym móc po prostu bez użerania sie z sanepidem móc ustalić z pediatrą indywidualne podejście do szczepień mojego dziecka. I mieć dostęp do informacji tak po prostu, bez grzebania w necie i podręcznikach. A na rzetelne info nie można liczyć ani u pediatry, ani w sanepidzie. Oni umieją tylko straszyć karami.

    • Sanepid tak samo straszy karami lekarzy, którzy nie przyjmują NOPów, więc nie jest to tak jednostronne, jak mogłoby się wydawać.

      • dorcia

        I? Co to zmienia? Ja pisałam o braku informacji i szablonowym traktowaniu dzieci przez lekarzy i sanepid, a nie o jednostronnosci.

  • Anna Maziarz

    jakim cudem są same pozytywne odpowiedzi? Że extra, że super, itd? Ja np nie zgodzę się-choćby z punktem o aborcji-najnowsze linie są produkowane nie w oparciu o te linie z lat 70 tych.
    Dobrze,że nie ukrywa Pan,że wpis jest sponsorowany przez GSK, a o braku kontaktu z panią Justyną….. jest tam wiele osób, i jeśli ona nie moze mogą inni.

    • Wpis nie jest sponsorowany, a jedyna płatna usługa polegała na umieszczeniu baneru. Co do kontaktu – kontaktowałem się ze stowarzyszeniem i jak zrozumiałem, jego reprezentantem jest Pani Justyna.

      Co do linii komórkowych pochodzących z aborcji – skąd ma Pani takie informacje?

      • Anna Sk

        Jako generalnie zwolenniczka szczepień chciałabym poprosić, żeby rozwinął Pan bardziej fragment o abortowanych płodach. W Pana „punkcie 13” nie ma akurat odnośników do źródeł, tymczasem dziś natknęłam się na ten niepokojący tekst:
        http://warszawskagazeta.pl/felietony/justyna-socha/item/4070-szczepionka-z-dziecka-miliony-polskich-dzieci-sa-szczepione-preparatami-powstalymi-z-cial-dzieci

        • Ten wpis, jako stworzony przez przeciwników szczepień, pokazuje ich hipokryzję. Z jednej strony podobno zależy im na bezpieczeństwie szczepień, z drugiej strony sugerują, że szczepionki produkowane z linii komórkowych opartych o tkanki pobrane z aborcji są nieetyczne i lepiej wykorzystać te ze zwierząt, mimo iż wiedzą, że są one mniej bezpieczne (http://www.historyofvaccines.org/content/articles/human-cell-strains-vaccine-development). To jest też powodem, dla którego ostatecznie zdecydowano się na te pierwsze.

          Kolejną manipulacją jest podawanie za przykład Japonii, gdyż oni wycofali z użycia szczepionkę MMR (produkowaną z użyciem linii WI-38) ze względu na jej podejrzenie o autyzm (niestety ilość przypadków autyzmu w dalszym ciągu rosła o czym pisałem w tekście), a nie ze względu na problemy natury etycznej. W efekcie podawane tam są szczepionki pojedyncze na różyczkę, odrę i świnkę, których bezpieczeństwo jest niższe niż jednej szczepionki skojarzonej.

          Równie dobrze można by uznać za nieetyczne wykorzystanie organów dziecka, które zmarło, aby uratować dziecko, które ich potrzebuje.

  • Super artykuł jestem wrażeniem. Zabrakło mi tylko odnośnika do problemu oskarżenia szczepień za powodowanie raka i problemy z przyswajanem wit. D. jestem bardzo ciekawa tego oskarżenia…

  • Mark

    Punkt 32.
    Oficjalnie kazdy dopelnia ciazacych na nim obowiazkow.
    Znam z autopsji takze i druga strone medalu, gdzie w szpitalu z skierowaniem, na ktorym bylo wyraznie napisane powiklania po szczepienne wpakowano dziecko do izolatki i szukano na sile innej przyczyny, tylko nie szczepienie (dziecko mialo min.silny obrzek ramienia, wysoka temperature w 2 godz po szczepieniu- hospitalizacja ponad 7 dni).Sanepid przez szpital nie zostal powiadomiony, przychodnia z sporym opoznieniem, ale to zrobila.
    Ile takich przypadkow umyka poza oficjalnymi statystykami?
    Podejrzewam, ze sporo, zatem nalezy podchodzic ostroznie do tych statystyk.
    Podobnie jest z szczepieniem dzieci przez personel medyczny- oficjalnie kazdy szczepi, nie jestesmy wstanie tego zweryfikowac- pieczatki i wpisy w systemie sa, kolezanka/kolega zza biurka moze sporo…..
    Nieoficjalnie dosc sporo sie przyznaje do nie szczepienia- przynajmniej do wybiorczego.
    Wspomniales o kalendarzu szczepien- nasze pokolenie te szczepienia mialo bardziej rozlozone w czasie,obecnie dzieci do 2 roku zycia dostaja to co my do 14? (moge sie mylic, musze wykopac swoja ksiazeczke zdrowia)
    Na temat szczepionki na gruzlice tez mozna by polemike spora pociagnac, w zasadzie gruzlica powinna byc marginalnym przypadkiem- jak jest obecnie, wystarczy wybrac sie na jakiekolwiek sympozjum.
    Wszystko ma swoje dobre i zle strony- takze szczepienia, tylko niech to odbywa sie w sposob logiczny.
    Prostym przykladem jest HPV – u nas zaraz bedzie obowiazkowe, a EMA dopiero zaczela badania nad skutkami tej szczepionki.

  • Łukasz Szymczak

    Ehh a ten baner to po co? W ramach zwiększenia obiektywnosci?

    • Żeby korzystając z okazji pomóc dzieciakom?

      • Łukasz Szymczak

        Ale mimo to, że nie jestem antyszczpionkowcem, to takie banery wyjatkowo negatywnie na mnie działają… GSK to jedna z najbardziej „brudnych” firm sponsorujacych lekarzy…

        • Też tak uważałem parę lat temu. Obecnie są jedną z niewielu firm, która poza zatrudnianiem lekarzy do wykonywania ekspertyz, nie płaci lekarzom ani złotówki.

          Tutaj znalazłem jeden artykuł na ten temat: https://www.theguardian.com/business/2013/dec/17/glaxosmithkline-stop-paying-doctors-promote-drugs

          Ale poszukam jeszcze dokładnych kwot.

          • Łukasz Szymczak

            Artykuł z czerwca tego roku.: GSK jest nadal ubabrany w skandale z łapowkami…
            Nie promuj proszę ich strony, bo jeżeli piszesz o rzeczach jak zabawki to jest ok ale jak przy ich pomocy igrasz ze zdrowiem dzieci… To robi się bardzo nie fajnie….

            https://www.wprost.pl/kraj/10013335/Koncern-farmaceutyczny-przyznal-sie-do-finansowania-fundacji-wiceministra.html

          • Łukasz Szymczak

            Jak Pan widzi GSK jest nadal bardzo brudną firmą dbającą tylko o swoje zyski, dlatego promowanie tego typu artykułów jest poniżej jakiejkolwiek krytyki… Ja rozumiem, że chęć zysku, ale nie kosztem zdrowia naszych dzieci!
            Ze smutkiem obserwuję jak GSK kupuje kolejne artykuły u blogerów, wczesniej Nishka, teraz Pan… Ehh szkoda mi tylko tych wszystkich rodziców nieświadomych jak działają takie ogromne koncerny :ł

  • Marlena Fabia

    Czy kasowanie komentarzy i blokowanie na Facebooku nazywa Pan obiektywizmem? Zapytałam jedną z mam czy powtarza również swoje szczepienia bo ważność jej szczepien dawno już wygasła i jest jak nieszczepione dzieci, które tak krytykuje. Za to się usuwa komentarz i nie pozwala na kolejne? Czy zdanie trzeba mieć jedyne słuszne zgodne z koncepcją KF? Gdzie tu bezstronność i obiektywizm?

  • Ola

    Ja mam pytanie odnośnie szczepienia na gruźlicę. Właściwie dlaczego jest ono tak kontrowersyjne? Pomińmy już fakt szczepienia w pierwszej dobie, ale powiedzmy, gdybyśmy szczepili dzieci w drugim miesiącu albo kiedykolwiek później.
    Mam dwóch synów (14m i 2,5 roku) i kiedy się starszy urodził zamieszkaliśmy jedną nogą w Szwajcarii. Tam chłopaki mają swojego podstawowego pediatrę, szczepimy ich wg. szwajcarskiego harmonogramu, który jest bardzo podobny do polskiego. Największa różnica, to brak szczepienia na gruźlicę.
    Ostatnio spytałam o to szczepienie naszą panią pediatrę i ogólnie powiedziała, że rozumie naszą sytuację i wie, że między różnymi krajami są różnice w szczepieniach. Rozumie, że w Polsce jest więcej zachorowań na gruźlicę niż w Szwajcarii. Jeżeli chcemy, możemy zaszczepić u niej dziecko na gruźlicę, ale ona osobiście nas nie zachęca. Podała dwa powody: szczepionka jest jedną z tych, która stosunkowo szybko przestaje chronić. Drugi jest moim zdaniem ciekawszy. Podobno człowieka niezaszczepionego można bardzo łatwo zdiagnozować czy zaraził się gruźlicą i natychmiast podjąć leczenie. W przypadku osoby zaszczepionej badanie wychodzi zawsze pozytywnie, więc diagnostyka jest trudniejsza. Spotkał się Pan gdzieś z taką informacją? Jeśli się potwierdza, być może warto dołączyć ją jako wadę szczepień. Na szybko nie udało mi się znaleźć potwierdzenia tego, ale mam w planach dopytać jeszcze lekarzy w Polsce.
    Bardzo dziękuję za artykuł.

    • Bardzo dziękuję za ten komentarz. Jeśli rzeczywiście jest to prawda, jest to kolejny argument za tym, aby się od tego szczepienia wstrzymać. W chwili obecnej, z informacji, które posiadam, jest ono obowiązkowe ze względu na fakt, iż bardzo dużo jest zachorowań za wschodnią granicą i niestety są one przenoszone do nas.

      • iwona mitraszewska

        Znajomy wlasnie zachorował,dobrze,ze dzieci zaszczepione,bo kto wie co by było

        • iwona mitraszewska

          I druga rzecz- ulotki każdego leku zawierają mnóstwo efektów ubocznych a jednak spożywamy je częściej niż się szczepimy nie biorąc pod uwagę ryzyka.

    • Kasia Żądło

      Bardzo ciekawa informacja. Dzieki :) W Niemczech również nie szczepi się na gruzlice, mi jednak lekarz powiedział tylko, że względu na małą liczbę zachrowan. Co do różnic to w DE szczepionka MMR ma dwie dawki w ok 14 mies i ok 24.

  • Szczepienia

    Odnośnie rtęci najpierw trzeba zacząć chyba od tego, że „Średnio 17 lat zajmuje, aby najnowsze odkrycia medyczne trafiły do gabinetu lekarza.”

    http://jrs.sagepub.com/content/104/12/510.full

    Karta charakterystyki bezpieczeństwa (MSDS) Tiomersalu dostarczona przez firmę Eli Lilly

    http://www.putchildrenfirst.org/media/6.18.pdf

    „Tiomersal może spowodować „od łagodnych po ciężkie formy upośledzenia umysłowego i zaburzeń motorycznych.”

    Karta charakterystyki bezpieczeństwa (MSDS) Tiomersalu dostarczona przez przez koncern Sigma Aldrich wymienia poronienie i śmierć płodu, jako możliwe skutki działania po ekspozycji w stanie prenatalnym.

    http://faculty.uscupstate.edu/labmanager/MSDS%20files/3617%20-%20Thimerosal.pdf

    To jest przegląd literatury medycznej odnośnie rtęci z 2001 roku https://ntp.niehs.nih.gov/ntp/htdocs/chem_background/exsumpdf/thimerosal_508.pdf

    Kilka wniosków:

    * Nie znaleziono badań, które oficjalnie oceniały by bezpieczeństwo tiomersalu przed wprowadzeniem go do obrotu.
    * W literaturze medycznej nie znaleziono raportów toksyczności u ludzi dotyczących ekspozycji na niskie dawki tiomersalu, znaleziono ograniczone dane odnośnie tego jak szczepionki z tiomersalem jako konserwantem wpływają na poziom rtęci we krwi.
    * Odnaleziono ograniczone dane dotyczące toksykologii tiomersalu i jego metabolitu etylortęci ; jednakże dostępne dane wskazują, że toksyczność etylortęci i metylortęci może być podobna.
    * Nie znaleziono żadnych danych oceniających rakotwórczość tiomersalu u ludzi.
    * Uczulenie na tiomersal jest dobrze opisane w literaturze klinicznej, głównie w postaci nadwrażliwości typu opóźnionego.
    * Dane zgromadzone przez lata , wskazują na to, że obserwowane efekty metylortęci na organizmy ludzi podobne do tych obserwowanych u małp.

    To są badania z 2005 roku, które w zasadzie dowodzą, że etylortęc jest równie niebezpieczna co metylortęć

    Comparison of Blood and Brain Mercury Levels in Infant Monkeys Exposed to Methylmercury or Vaccines Containing Thimerosal

    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC1280342/

    Comparison of blood and brain mercury levels in infant monkeys exposed to methylmercury or vaccines containing thimerosal.

    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16079072

    Ten fragment filmu „Trace Amount” powstał w oparciu o powyższe dwa badania Thomasa M. Burbachera

    • Szczepienia

      Według WHO wiele licencjonowanych szczepionek nie zawiera tiomersalu. Mogą zaliczać się do nich szczepionki jedno dawkowe oraz takie w których tiomersal wpływałby na skuteczność szczepionki, takie jak żywe szczepionki w tym MMR, doustna i inaktywowana przeciw polio, żółtej febrze i szczepionka BCG. Jednakże gdy te szczepionki są w postaci wielodawkowej, jeśli nie zostaną wykorzystane w całości muszą zostać usunięte/zutylizowane pod koniec sesji szczepień. Inne szczepionki mogą zawierać śladowe ilości tiomersalu (<0,5 µg na dawkę), jeżeli środek konserwujący był zastosowany w procesie produkcji, jednak nie został dodany do produktu końcowego. Trzecia grupa szczepionki to taka do której dodawany jest tiomersal w różnych stężeniach (od 10 do 50 µg na dawkę) jako środek konserwujący, aby zapobiec skażeniu mikroorganizmami podczas przechowywania w fiolkach wielodawkowych. Do nich zaliczają się takie szczepionki jak: szczepionka przeciwko błonicy, tężcowi i krztuścowi (DTP), szczepionka błoniczo – tężcowa (DT), anatoksyna tężcowa (TT), szczepionka przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby typu B, Haemophilus influenzae typ B (Hib) oraz przeciw grypie.
      http://www.who.int/vaccine_safety/committee/topics/thiomersal/questions/en/

      Ile to jest „śladowe ilości”?
      Według tego co mówi CDC jest to ilość mniejsza niż lub równa 0.3mcg [choć powyżej jest mowa o 0.5mcg] o na dawkę:

      2 ppb rtęci jest to ilość i dopuszczalny limit w wodzie pitnej w USA w Polsce jest to 1ppb
      200 ppb rtęci w płynnych odpadach uważany jest toksycznie zagrożenie.
      25.000 ppb znajduje się w szczepionce przeciw grypie dla niemowląt.
      50.000 ppb znajduje się w przeciętnej szczepionce przeciw grypie – zalecanej dla dzieci, kobiet w ciąży, osób starszych …

      Poniżej obliczenia ilości ppb w szczepionkach „bez tiomersalu”:

      0,3 mcg / 0,5 ml =
      0,3 mcg / 0.0005L =
      … 3000 mcg / 5L =
      600 mcg / l

      1 mg / kg = 1 PPM (formalna definicja PPM)
      1 L = 1 KG (gęstość wody lub roztworu soli)
      1 mcg / l = 1 ppb (ponieważ 1 kg i 1 litr wody są równoważne)

      DLATEGO:
      600 mcg / l =
      600 ppb Tiomersalu w szczepionce „bez tiomersalu”

      • Szczepienia

        W tym badaniu jest poruszona kwestia jak śladowe ilości pobudzają komórki mikrogleju w mózgu
        http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/2894409

        „W kanapce z tuńczykiem znajduje się więcej rtęci niż w jednej szczepionce przeciw grypie z rtęcią jako środkiem konserwującym.”

        Pamiętaj, Amerykańska Agencja Żywności i Leków zaleca kobietom w ciąży ograniczenie konsumpcji ryb ze względu na zagrożenie jakie stwarza obecna w rybach rtęć dla nienarodzonego dziecka. Niestety ani FDA, ani CDC nie wystosowały podobnego ostrzeżenia odnośnie zawierających rtęć szczepionek przeciw grypie. Taka rozbieżność w działaniach wskazuje na fundamentalny brak logiki [spójności] ze strony owych agencji.

        Innym naukowym błędnym przekonaniem wielu ludzi jest wiara w to, że rodzaj rtęci znajdujący się w Tiomersalu jest mniej groźny od rodzaju znajdującego się w organizmach ryb. To nieprawda. Etylortęć jest bardziej toksyczna dla nerek i tak samo toksyczna dla innych części ciała jak metylortęć. Wszystkie formy rtęci są wysoce toksyczne. Sam fakt użycia rtęci w szczepionce nie sprawia, że jej toksyczność magicznie zanika. Wprost przeciwnie, ze względu na iniekcje, rtęć zawarta w szczepionkach przynosi ze sobą dodatkowe zagrożenia.

        Naukowcy zdają sobie sprawę, że przyjęcie rtęci drogą pokarmową jest zupełnie różne od przyjęcia jej bezpośrednio do krwiobiegu czy do mięśniowo. Dzieje się tak ponieważ organizm ludzki ma mechanizmy obronne zapobiegające absorpcji toksyn znajdujących się w przewodzie pokarmowym. Cała rtęć nie wyląduje w Twoim mózgu tylko dlatego, że zjadłeś ją w postaci kanapki z tuńczykiem.

        Inaczej jest z wstrzykiwaniem rtęci w formie Tiomersalu do organizmu, dlatego, że omija naturalne systemy obronne organizmu. Rtęć dostaje się do krwi, ale nie pozostaje tam na długo. Opuszcza krwiobieg dosyć szybko dostając się do tkanek ciała. Organizm nie jest w stanie sobie dobrze poradzić z zaaplikowaną tą drogą rtęcią i jeżeli przejawia na nią genetyczną podatność, to narażona na taką ekspozycję osoba będzie w stanie wydalić tylko minimalne jej ilości.

        Należy też zauważyć, że rtęć przekracza barierę łożyskową i organizm kobiety w ciąży lokuje toksynę w płodzie. Nienarodzone dziecko, kształtując swój mózg, doznaje olbrzymiej ekspozycji na działanie rtęci w kluczowych momentach swojego neurologicznego rozwoju.

        Dziecko na tak wczesnym etapie rozwoju jest zdolne wydalić tylko bardzo niewielką część przyjętej rtęci. Co za tym idzie, sam fakt, że poziom rtęci we krwi, moczu i/lub kale po ekspozycji jest niski, nie oznacza, że dziecko wydaliło toksynę (jak twierdzili niektórzy w słabo udokumentowanych badaniach). Zamiast tego, zazwyczaj oznacza to, że rtęć ulokowała się już w najistotniejszych narządach i tkankach ciała.

        Dla każdego, w każdym wieku, rtęć zaaplikowana przez wstrzyknięcie omija naturalne zabezpieczenia organizmu i stwarza nieproporcjonalnie większe zagrożenie, niż rtęć przyjęta z pożywieniem. Znacznie większy procent przyjętej toksyny zakumuluje się w mózgu, przyczyniając się do zaburzeń neurologicznych u młodych i do demencji (choroby Alzheimera) u osób starszych. Podwyższona ilość rtęci w ciele ma też związek z zwiększoną agresją i zaburzeniami samopoczucia.

        Zalecane jest, by unikać rtęci gdy tylko jest to możliwe, czy to w postaci jedzenia, szczepionki czy środowiska (zanieczyszczone powietrze, woda itp.). Jako, że wiele rzeczy w naszym otoczeniu, jak na przykład tuńczyk, zawiera małe ilości rtęci, większość nie jest klasyfikowana jako niebezpieczne odpady. Tymczasem nieużyte szczepionki zawierające Tiomersal są uznawane za niebezpieczny odpadek medyczny z powodu wysokiej zawartości rtęci. Zgodnie z prawem, jeżeli szczepionki nie zostaną wstrzyknięte pacjentowi, to niezużyte wyrzucane fiolki muszą być umieszczane do stalowych pojemników.

        Puszka tuńczyka nie podlega tym wymogom. Czas zadać sobie pytanie, czy gdyby podlegała, zjadłbyś jej zawartość?
        http://szczepienia.wybudzeni.com/2016/07/06/rtec-w-szczepionkach-10-klamstw/

    • Ale te wszystkie badania opierają się na zwierzętach, dobrze to czytam?

      Skąd się wzięło zdanie: „Tiomersal może spowodować „od łagodnych po ciężkie formy upośledzenia umysłowego i zaburzeń motorycznych.”? Bo ja tego w tych artykułach nie widzę.

      Natomiast to co widzę, to: „Since then, thimerosal has been the subject of several studies (see Bibliography) and has a long record of safe and effective use preventing bacterial and fungal contamination of vaccines, with no ill effects established other than minor local reactions at the site of injection.” Źródło: http://www.fda.gov/BiologicsBloodVaccines/SafetyAvailability/VaccineSafety/ucm096228.htm#saf

      • Proszę zobaczyć na drugiej stronie Section 3 – Hazards Identification
        Exposure to mercury in utero and in children may cause mild to severe
        mental retardation and mild to severe motor coordination impairment.

        Co do skuteczności tiomeralu [mertiolatu] w likwidowaniu bakterii i innych żyjątek to pełna zgoda, ale bezpieczeństwo to inna sprawa.
        Uczyłem się coś nie coś na temat myślenia pojęciowego, tworzenia pojęć teorii opartych na tych pojęciach. Jest cały rozdział na ten temat w książce Leona Petrażyckiego pod tytułem „Wstęp do nauki prawa i moralności”. Pojęć używa się po to, żeby wiedzieć o czym mowa, najprostszy przykład to taki, że litera w alfabecie A znaczy A, a nie raz znaczy A, a innym razem B lub C.
        Ale do rzeczy jestem bardzo sceptyczny jesli chodzi o instytucje FDA, która posługuje się taką definicją pojęcie „bezpieczny [safe]”.
        A mianowicie FDA definiuje słowo bezpieczny „jako względną wolność od szkodliwego wpływu na osoby związaną bezpośrednio lub pośrednio z lekiem kiedy jest roztropnie podawany biorąc pod uwagę charakter produktu w stosunku do stanu zdrowia pacjenta.”
        Przecież to można znaczyć cokolwiek, jak wziąć to i przetłumaczyć na zwykły język to można powiedzieć, że kolor niebieski jest niebieski w zależności od okoliczności, a w niektórych kolicznościach może nie być niebieski.

        FDA ma długą tradycję regulacji związanych ze szczepionkami i na przykład w 1984 kiedy usprawiedliwiano wprowadzenie nowego prawa legalizującego niechlujstwo w czasie wytwarzania szczepionki przeciw polio padły takie słowa
        „…wszelkie ewentualne wątpliwości odnośnie bezpieczeństwa szczepionek bez względu na to, czy są zasadne czy nie, nie mogą ujrzeć światła dziennego z uwagi na potrzebę zapewnienia ciągłości ich wykorzystania do maksymalnego stopnia w zgodzie z celami ochrony zdrowia publicznego narodu”
        Federal Register / Vol. 49, No. 107 / Friday, June 1, 1984 .1 Rules and Regulations

        • Jose Arcadio Moralez Junior

          Uważam że użyto tu zbyt oczywistych przykładów aby BlogOjciec odpisał czy też przyznał się do błędów. Niestety u tego Pana oczywiste informacje są niekomentowane lub usuwane albo przemilczane … ot taka arogancja.

  • Szczepienia

    Używanie argumentu, że aluminium jest stosowane od dawno więc jest spoko to nazywa się to błąd logiczny i argument z tradycji (argumentum ad traditionem) – odwołanie do wcześniej powszechnie uznawanych poglądów i jest kiepskim potwierdzeniem na to, że wszsytko jest w porządku ze wstrzykiwaniem aluminium domięśniowo.

    Istnieje coś takiego jak klirens https://pl.wikipedia.org/wiki/Klirens
    U niemowląt występuje niższa wartość procentowa funkcjonowania nerek niż u dorosłych, kiedy porówna się te wartości stosując te same miary. U wcześniaków obserwujemy naprawdę niski klirens nerkowy.
    Kiedy rodzi się wcześniak, wartość ta wynosi około dwudziestu czyli jedna piąta możliwości dorosłego.

    W 2013 roku dr Con i inni badacze zbadali proces transportu glinu do mózgu i po przeprowadzeniu tej całej analizy zauważyli, że translokacja zachodzi po wstrzyknięciu szczepionki do mięśnia. Zbadali konkretnie wstrzyknięcia domięśniowe.
    Na zakończenie swojego artykułu wydali związane z tym zalecenie, które brzmiało:
    „Glin posiada wysoki potencjał neurotoksyczny, zaś plan podawania populacji stale rosnących dawek tego słabo biodegradowalnego adiuwantu powinien być poddany dokładnej ocenie ze strony agencji regulacyjnych, jako że składnik ten może być podstępnie niebezpieczny. Jest prawdopodobne, że dobrej tolerancji glinu mogą zaszkodzić różnorodne czynniki, łącznie ze zbyt dużą liczbą szczepień, niedojrzałością bariery krew-mózg, czynnikami indywidualnej podatności oraz starzeniem się, które mogą mieć związek z subtelnymi zmianami bariery krew-mózg i stopniowym wzrostem liczby tych specjalnych transporterów o nazwie CCL2”.
    https://bmcmedicine.biomedcentral.com/articles/10.1186/1741-7015-11-99

    • „Używanie argumentu, że aluminium jest stosowane od dawno więc jest spoko to nazywa się to błąd logiczny i argument z tradycji (argumentum ad traditionem)”
      Ja nie powiedziałem, że skoro aluminium jest stosowane od dawna to jest spoko. Ja powiedziałem, że skoro jest używane od dawna, to nie powinniśmy go łączyć z chorobami współczesnymi, bo jeśli ono byłoby za nie odpowiedzialne, to efekty widzielibyśmy już dawno.

      • Jose Arcadio Moralez Junior

        Tylko że wiele sklasyfikowanych obecnie chorób było diagnozowanych wcześniej. Czyli jeżeli XX lat temu wystąpił przypadek choroby XX to zanim ją przebadano, opisano i sklasyfikowano to minęły lata bo przypadków musiało być wiele i obserwacja musiała trwać. Kolejna rzecz, proszę porównać ilość szczepień jakie przechodzi dziecko w latach obecnych i np 30 lat temu. Nikt nie powiedział że pojedynczy zastrzyk może wywołać gigantyczne spustoszenie (jednak brak badań noworodka pod kątem jakiejkolwiek odporności nie wyklucza i takiej możliwości) ale wielka ilość szczepień dla młodego organizmu może być zabójcza. Co więcej rtęć ma właściwości akumulacyjne i skutki mogą przyjść z czasem. Ponadto w organizmie ludzkim do 9 miesiąca życia nie ma bariery krew-mózg, co za tym idzie metale ciężkie mają otwartą drogę do akumulacji w mózgu niemowlaka.

  • Marcin

    Dziękuję za badania i bardzo ciekawy tekst. Spotkałem się jeszcze z dwoma relatywnie częstymi argumentami „anty”: 1. że szczepionka na gruźlicę nie chroni przed najczęstszą formą gruźlicy 2. że podawanie szczepionek niemowlętom w 2-3 miesiącu jest przedwczesne, ze względu na nierozwinięty układ odpornościowy. Jak Pan to widzi?

    • 1. O ile mi wiadomo, to szczepionka nie chroni przed najczęstszą formą gruźlicy, lecz chroni przed jej najgroźniejszymi formami. Więc wychodzi na to, że to prawda.
      2. Na samym początku układ odpornościowy dziecka jest rzeczywiście mniej rozwinięty niż układ dorosłego, dlatego szczepionki podaje się kilkukrotnie. Niemniej w dalszym ciągu, nawet te pierwsze szczepionki w 2-3 miesiącu życia pomagają wesprzeć układ odpornościowy i przygotowują go na spotkanie z prawdziwą chorobą, dzięki czemu dziecko na nią narażone przejdzie ją bezobjawowo lub w łagodniejszej wersji.

  • Gosia Górecka

    Ciesz się koleś, że masz zdrowe dzieci. Mam nadzieje że im coś ładnego kupiłeś na święta :)

    • mamii

      Nie rozumiem co taki wpis ma na celu, każdy z Nas cieszy się, że ma zdrowe dzieci. Jeśli ktoś doświadczył choroby – głęboko współczuję, jednak próba jakichś zaczepek w tym tonie – bo tak to odbieram, jest dla mnie prymitywna.

  • fitoterapeuta gumppek

    Brawo za obiektywizm. Jestem fitoterapeutą /czyli leczącym ziołami/ ale z altemedem w każdym odcieniu, z niejakim George Zieba na czele, nie mam nic wspólnego i tymi ludźmi się brzydzę. Stoję na gruncie nauki i w tym co robię kieruję się farmakognozją i fitochemią /choć nie zawsze to się da bo wiele roślin nie jest przebadanych/. Altmedowycy /z panem George Zieba – jego nic przed powrotem z „dziwnej emigracji do Austrli, na czele/ to ludzie bazujący na ludzkiej niewiedzy i często naiwności. Wmawiający im brednie które mogą szkodzić jak np ten niby inżynier Zieba, że witamina C leczy raka. Nie leczy i leczyć nie może. Może co najwyżej pomóc ale w bardzo wąskim zakresie. Przeciętny Kowalski niestety nie ma wiedzy lub samozaparcia jak autor tego wpisu. Brawo. Dziękuję. Linkuję na mój profil bo rzeczywiście jeśli coś cytować to ten wpis jest do tego celu idealni.

    • Bardzo mi miło słyszeć takie opinie. Zgadzam się w pełni co do zagrywek i sposobu prowadzenia swojej już niemal sekty przez Ziębę.

  • Odnośnie pkt. 30 jestem za a nawet przeciw.
    Przemysł tytoniowy przez dziesięciolecia finansował badania nad szkodliwością tytoniu i powstało takie hasło jak „tobacco science” opisujące stronnicze badania, które mają wspierać z góry założony wniosek. A plakatów lekarzy promujących papierowsy jest mnóstwo w sieci.
    Myślę, że osobną kwestią jest to czy szkodzi sam tytoń czy dodatki jakie są do niego dodawane.

    Co do przekupstwa wszystkich lekarzy to pełna zgoda, że naiwnym było by twierdzić, że wszystkich trzeba kupować. Edward Bernays jeden z ojców Public Relations miał pewne motto, a brzmiało ono tak „każdy pomysł zostanie zaakceptowany przez społeczeństwo o ile lekarze go wprowadzą”.
    Kilka dziesięcioleci wcześniej ktoś taki jak Gustaw Le Bon zauważyl pewną rzecz w systemie edukacji, która ma wielkie znaczenie dla kwestii poruszanej w tym punkcie, a chodzi o posłuszeństwo. W książce Psychologia tłumu pisze:
    „Najkarygodniejszym błędem obecnego systemu wychowania jest jego fałszywa postawa psychologiczna, która przyjmuje, że mechaniczne wbijanie w pamięć całych podręczników rozwija inteligencję(…) ani na chwilę zaś nie poświęca na kształcenie umysłu i zdolności samodzielnego myślenia. Nauka szkolna to posłuszeństwo połączone z kuciem na pamięć.”

    I tutaj można zrobić rozróżnienie sterowania ludźmi, jedno to sterowanie pośrednie, a drugie bezpośrednie. Sterowanie bezpośrednie to oddziaływanie na procesy decyzyjne człowieka i tutaj pełna zgoda, że nia dałoby rady kupić każdego bo mogłoby kasy braknąć.

    A sterowanie pośrednie to oddziaływanie na procesy poznawcze człowieka, więc jeśli zainstalujemy infowirusa w systemie edukacji to reszta leci już sama :)
    Więc kwestią raczej nie jest to czy wszystkich trzeba przerobić tylko kogo.
    W sieci mozna znaleźć materiały w których dzisiejsi już amerykańscy lekarze, a wcześniej studenci opowiadają jak wyglądała ich edukacja medyczna w kwestii szczepień i jak na powszechność tego zabiegu to jest to skromna ilość.

  • Świetny tekst! Widać ogrom włożonej pracy! Mieszkam w Irlandii i tutaj nie ma szczepienia WZW, a i BCG odbywają się później.

  • Magdalaena

    Zastanawiam się jaką miałeś wizję szczepień wcześniej, jeśli ten artykuł jest wyrazem przesunięcia się w stronę sceptycyzmu.
    Nie jestem matką i wydawało mi się, że nie wgryzałam się w temat szczególnie dokładnie, ale większość wiadomości z wpisu była dla mnie oczywista. Np. ta o istnieniu NOPów i o tym, że zdarzają się także bardzo poważne. I nigdy nie było to dla mnie argumentem żeby się nie szczepić.

  • Olga

    Świetny tekst. Wysłałam link mojej mamie w celu uspokojenia o życie wnuka :) bo przeraził ją jakiś artykuł o „trującej rtęci i innych strasznych rzeczach, które są w szczepionkach”
    My szczepiliśmy podstawowymi szczepionkami plus rotawirusy plus pneumokoki. Z tym, że za radą położnej nigdy nie robiliśmy więcej niż 2 wkłucia, a jeśli w planie było więcej to po prostu umawialiśmy się na wizytę 2-3 tygodnie później. Cieszę się, że dowiedzieliśmy się od położnej, że jest taka możliwość, bo wiem, że kilka moich znajomych też by tak zrobiło gdyby nie myślało, że koniecznie muszą się zgodzić na 3 wkłucia.

    • Dobra opieka medyczna i właściwi ludzie na właściwych miejscach to jednak jest podstawa.

  • iwona mitraszewska

    Mądry artykuł.Mitów jest sporo.Mój syn ma autyzm ale nie uważam to za efekt szczepienia i szczepie nadal.Nawet gdyby był to powiedziałam ostatnio jasno „wole dziecko autystyczne niż martwe.Ryzyko choroby typu odra itd.jest zawsze,nie żyjemy zamknięci,ludzie podróżują.Dlaczego mam odebrać dziecku szanse lepszej reakcji obronnej w przypadku kontaktu z chorym? Dlaczego mam jawnie narażać na śmiertelne choroby? Moze i one nie są juz tak powszechne i to wlasnie efekt szczepień.Jak ich zaprzestaniemy to bedzie wzrastalo.Od autyzmu nie umrze a od Odry może.Wiec jaki wybór? Dla mnie oczywisty- szczepie.A co do tekstów,ze koncerny na tym zarabiają to myślę,ze koncerny wiecej zarobią jak zachorowalność na choroby zakaźne wzrosnie.Zarobią tez wiecej za sprzedaż leków mających rzekomo odtruwac.Jednak nikt nie wspomni o tym,ze metale ciężkie mamy w sobie nie tyle ze szczepionek co z żywności i powietrza.Przykro mi jak wielu ludzi daje sie nabrać.

  • fungms

    Chciałbym przytoczyć historię szczepionki na raka szyjki macicy. Łagodna. Dopiero po latach się okazało, że tylko co 4 z tych dziewcząt zaszła w ciążę. Nie wiem ile z nich (tych z sukcesem) doszło do udanego porodu. Nie przytoczę źródła, bo nie mam czasu szukać. Australijczycy wycofali większość szczepionek. KAŻDY atom dopiero w doborowym towarzystwie może budować śmiertelne połączenie. Czy nikt nie dostrzega, że dzisiejsze kobiety mają ogromne problemy z zajściem w ciążę – a potem z urodzeniem? Wirusy się biorą albo znikąd albo z Afryki, albo Ameryki Pd… Czym jest wirus ? Odpowiednio spreparowane połączenie chemiczne. Niestety człowiek sam się doprowadzi do zagłady przez te „zabawy w Boga”. Czemu kurczaków się nie „szczepi” tylko pompuje antybiotykami? RandUP… reszta „dobroci gminy”. Ehh. Z całym szacunkiem dla Pana Kamila – Pan mimo może i szczerych chęci, że dla dobra ludzi itd. BÓG TO DOBRZE OBMYŚLIŁ, to człowiek to psuje. Nie które klany ludzi unikają szczepionek. Nie będę wymieniał które, bo ktoś mnie posądzi o coś. Naprawdę wystarczy poszukać w internecie (może już niedługo go trochę „przefiltrują”) … POZDRAWIAM !

  • Dziecko znajomych zachorowało na autyzm.
    W związku z mitami, które przytaczasz rozmawialismy czy na naszym miejscu nadal szczepili by dziecko „na wszystko”.
    Oni co zaskakujące podpowiedzieli „TAK”.
    „Człowiek jak się dowiaduje o takiej diagnozie robi wszystko aby znaleźć winowajcę. Może lekarz wcześniej nie dopatrzył, może przez szczepionkę a może przez grypę. Łatwiej mieć jakiś powód niż zwyczajnie przyjąć, że dziecko po prostu zachorowało”
    My mówimy TAK i szczepimy nie tylko „obowiązkowymi” ale tez „zalecanymi” szczepionkami.

  • Beata Solarska

    Świetny wpis! Moje dzieci są już dorosłe, ale mam znajomych , którzy mają malutkie dzieci i często zastanawiałam się co bym zrobiła na ich miejscu, będąc bombardowana na każdym kroku tyloma sprzecznymi informacjami na temat szczepień. Nie mówiąc o tym, że ilość szczepionek też wzrosła… Znając siebie zaszczepiłabym dzieci, może z większym niepokojem, jednak taki artykuł jaki tu znalazłam, na pewno by mnie uspokoił! Spokojny ton, bez emocji, bez jadu, konkretne informacje i solidne odnośniki! To jest to co lubię i co mnie przekonuje! Gratuluję! I pozdrawiam! :-)

  • Michał Korba

    Jeden z bardziej wyważonych i rzetelnych artykułów o szczepionkach jakie ostatnio czytałem. Niestety bioterroryści ze Stopnop już wydali na Pana wyrok (na fejsbuku): artykuł na zlecenie i za kasę firm farmaceutycznych. Życzę wytrwałości.

  • Chyba najlepszy tekst o szczepieniach jaki czytałem. Bardzo rzetelny, ze źródłami. Dzięki Korsik, ten artykuł się BARDZO przyda ;)

    Co do samych szczepień:
    Mamy córcię z ciężką encefalopatią. Z powodu uszkodzeń neurolog na ten moment zezwolił nam tylko na WZW i pneumokoki, na które ją zaszczepiliśmy. Oczywiście znalazły się osoby, które nam to odradzały, że NOPy, że jak coś się stanie córci to lekarze wszelkie objawy zwalą na jej uszkodzenia neurologiczne. Do dziś pamiętam ostrożność z jaką lekarze i pielęgniarki na OIOMach na których córka leżała pytali nas czy będziemy szczepić i ulgę z jaką przyjmowali naszą twierdzącą odpowiedź…

  • Łukasz Szymczak

    Artykuł z czerwca tego roku.:
    GSK jest nadal ubabrany w skandale z łapowkami…
    Nie promuj proszę ich strony, bo jeżeli piszesz o rzeczach jak zabawki to jest ok ale jak przy ich pomocy igrasz ze zdrowiem dzieci… To robi się bardzo nie fajnie….

    https://www.wprost.pl/kraj/10013335/Koncern-farmaceutyczny-przyznal-sie-do-finansowania-fundacji-wiceministra.html

    A tu ten starszy artykuł : http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,12059391,_Najwieksze_oszustwo_w_historii_sluzby_zdrowia___Gigant.html

  • Marcin Łobodziński

    Kawał ciężkiej roboty i dużo wykonanej pracy nad obroną szczepień. Nawet argumenty oczywiste są zmiękczone na maksa, m.in. te bajki o soli glinu, którą mamy w mleku matki czy wodzie. Nie wiem co ma wspolnego podawanie trucizny w szczepionce z podawaniem tej samej trucizny w pokarmie. Czy autor stawia tu znak równości?

    Powiem tak, jako zdecydowany przeciwnik szczepionek doceniam starania autora, bo jest to propagandowy tekst z najwyzszej półki. Argumenty za, bardziej przemawiają niż te oczywiste klamstwa oszusta „Grzesia”. Ktp ma wiedzieć to wie o kogo chodzi .

    Ktoś, kto szuka usprawiedliwienia dla szczepienia, choć gdzieś z tylu glowy siedzi mu strach przed skutkami, może sie po przeczytaniu poczuć usprawiedliwiony. Swietna forma, że niby coś tam jest nie tak, niby to źle, ale ogólnie to szczepionki są ok. Jeszcze to jakimiś tam niby źródłami podparte…. Bandyci w sanepidach powinni się od Pana uczyć sztuki przekonywania, bo gdybym nie znał tematu dobrze, to kto wie czy bym sie nie nabrał na te wszystkie „mity”.

  • Fajnie, że na takim blogu pojawił się taki tekst. Widzę, że w komentarzach gdzie nie gdzie zrobiło się straszne śmietnisko, ja bym to wywalał.

  • Marta Witkowska

    Doskonały tekst! Szacunek za to, że się Panu chciało, to wszystko zebrać i opisać :)

    Jedna malutka uwaga stylistyczna. Napisał Pan w pkt. 29 „Nie dość, że mitem jest fakt, iż lekarze nie szczepią siebie czy własnych dzieci (…)”. Sugerowałabym wywalić z tego zdania wyraz „fakt”, bo wskazuje on na to, że Pan uznaje tę bzdurę o lekarzach, którzy nie szczepiają za prawdę, a tak przecież nie jest. :)

  • Łukasz Szymczak

    Kolejne komentarze znikają…
    Jak to jest z tą obiektywnością tego bloga?

    • Żaden niewygodny fakt nie został usunięty. Zostały usunięte w większości komentarz obraźliwe, bądź opierające się wyłącznie na erystyce (i to dość niskiego poziomu), nie podparte żadnymi dowodami, mimo prośby o ich podanie.

      • Łukasz Szymczak

        Z jakiego powodu w takim razie został usunięty mój komentarz (napisany z logowania przez fb) o banerze do strony sponsorowanej przez GSK i generalnie o tym jak GSK kupowało lekarzy a teraz kupuje blogerów?
        Co niewłaściwego tam było? Sam Pan odpisał tam z linkiem do artykułu opisującego jak GSK kupowało / opłacało lekarzy… Czy teraz w ramach pokazania swojej obiektywności może go Pan przywrócić?

        • Proszę o jakieś dane na temat kupowania blogerów przez GSK. Bo brzmi to jak zarzut sprzedawania naszej wiarygodności, a osobiście nigdy o takim przypadku nie słyszałem i wręcz wiem z pierwszej ręki, że wszyscy znani mi blogerzy tworzą teksty na temat szczepień samodzielnie, zgodnie z własnymi poglądami, bez ingerencji w treść jakiekolwiek strony trzeciej.

          • Łukasz Szymczak

            Skoro wszyscy blogerzy są tacy krystalicznie czyści, dlaczego przy teoretycznie „bezstronnych” i „obiektywnych” wpisach zawsze pojawia się „banerek” strony GSK?

            Jak widać jest to firma która przekupuje lekarzy, urzędników państwowych i mimo kar, jako największy producent szczepionek będzie przekupowała dalej bo im się to opłaca.

            Czy w takim wypadku nie uważa Pan za dobre posunięcie – odcięcie się od nich (GSK) – to zmyło by z Pana wszelki cień podejrzeń o „tekst sponsorowany”, bo usprawiedliwianie się tym, że całkowity zysk przekaże Pan innym potrzebującym jest bardzo mocno naciągane…

            No chyba, że liczy Pan na to, że Pana czytelnicy nie zauważą „promowania produktu GSK” bo przecież dzieje się to z tak „szlachetnych” pobudek…

            Jak to napisał inny czytelnik bloga, którego wpis też Pan usunął :
            „docemiam starania autora, bo jes to propagandowy tekst z najwyższej półki. Ktoś, kto szuka usprawiedliwienia dla szczepienia, chodź gdzieś z tyłu głowy siedzi mu strach przed skutkami, może się po przeczytaniu czuć usprawiedliwiony. Świetna forma, że niby coś tam jest nie tak, niby to źle, ale ogólnie to szczepionki są ok. Jeszcze to jakimiś tam niby źródłami podparte. W sanepidach powinni się od Pana uczyć sztuki przekonywania, bo gdybym nie znał tematu dobrze, to kto wie czy bym się nie nabrał na te wszystkie „mity”. „

  • Łukasz Szymczak

    Poprzednie posty są usuwane a konta blokowane, ale piszę ponownie bo może dzięki temu inni czytelnicy tego bloga zobaczą jak „obiektywny” jest autor…

    Skoro wszyscy blogerzy są tacy krystalicznie czyści, dlaczego przy teoretycznie „bezstronnych” i „obiektywnych” wpisach zawsze pojawia się „banerek” strony GSK?
    Jak widać jest to firma która przekupuje lekarzy, urzędników państwowych i mimo kar, jako największy producent szczepionek będzie przekupowała dalej bo im się to opłaca.
    Czy w takim wypadku nie uważa Pan za dobre posunięcie – odcięcie się od nich (GSK) – to zmyło by z Pana wszelki cień podejrzeń o „tekst sponsorowany”, bo usprawiedliwianie się tym, że całkowity zysk przekaże Pan innym potrzebującym jest bardzo mocno naciągane…
    No chyba, że liczy Pan na to, że Pana czytelnicy nie zauważą „promowania produktu GSK” bo przecież dzieje się to z tak „szlachetnych” pobudek…

  • Ella

    Dlaczego nie opublikowałeś mojego komentarza? Przecież w żaden sposób nie był obraźliwy…Spytałam tylko czy widziałeś odpowiedź jaką napisano na Twój artykuł, byłam ciekawa jak się do tego ustosunkujesz… Kurcze, nie wiem co złego zrobiłam…

    • Wybacz, po prostu dostałem mnóstwo linków z tym artykułem, a żadna osoba która go wklejała nawet się z nim nie zapoznała, bo ja odpowiedziałem na niego w komentarzu na tym blogu.

      Uważam też, że ta odpowiedź jest dość nierzetelna, bo większość źródeł u mnie to są sprawdzone naukowe publikacje, a większość źródeł na tym blogu to odwołania do tego samego bloga, co jest dość absurdalne.

  • Fasola

    Super tekst. Zwłaszcza punkt drugi. Sama doświadczyłam raz lekarki, która zapytała się mnie tylko czy moje dziecko jest zdrowe, po czym bez najmniejszego badania chciała wystawić zgodę na szczepienie, a informacje o katarze zwaliła na „prawdopodobnie rosnące zęby” (2 dni później rozhulała nam się angina). Zabrałam dziecko, złożyłam skargę i poszłam do lekarza, który rzetelnie zbadał synka i dopiero wystawił zlecenie szczepienia. W ten sposób poza NOPem (bez problemu i wątpliwości wpisanym do dokumentacji medycznej synka i zgłoszonym po szczepiące na pneumokoki) moje dziecko przechodzi szczepienia bezobjawowo. Także rodzicu, znasz dzienko najlepiej i nie bój się lekarza: albo bada dokładnie albo nie wystawia zleceń na szczepienia.

    • Najgorsze jest to, że nie przebada, ale daje rodzicowi do podpisania kartkę z informacją, że dziecko jest przebadane i zdrowe. Jak tak w ogóle można?

  • linka

    moje dziecko jest w grupie ryzyka i ze slaba odpornoscia, mimo to (a takze dlatego) zostalo zaszczepione na prawie wszystko. kazda choroba zakazna stanowi dla córki zagrozenie zycia, wiec pomimo obaw nie bylo w ogóle zastanawiania sie „szczepic czy nie”. jedynie przy nowej szczepionce na meningokoki typu B przez moment zastanawialismy sie z mezem. jednak po zglebieniu literatury i rozmowach z lekarzami, dowiedzielismy sie, ze obecnie – dzieki szczepieniom na meningokoki grupy C – w Europie wieksze jest ryzyko zachorowania na rodzaj B. szczepionka na razie zalecana jest osobom bedacym w grupie ryzyka. chcialam dodac, ze córka pomimo slabej odpornosci i ze wzgledu na wieloletni ciezki stan zdrowia szczepiona nie zawsze w najdogodniejszym do tego momencie, nigdy nie zareagowala na zadna szczepionke czyms wiecej niz lekkim stanem podgoraczkowym, a przewaznie w ogóle. takze nie zachecam ani nie odradzam. ale spotkalam sie z przypadkiem ciezkich powiklan po chorobie zakaznej u nieszczepionego dziecka i nie zycze zadnemu rodzicowi znalezc sie w takiej sytuacji.
    a tak w ogóle to swietny blog!!! maz mi go polecil :)

  • Jose Arcadio Moralez Junior

    Dlaczego Pan BlogOjciec skasował mój komentarz poparty źródłami oraz przykładami podważający sądzę z 80% Pana artykułu jakże obiektywnego?
    Ja rozumiem, że treści jakie zawarłem kompletnie rujnują Pana pracę ale to świadczy jak mało rzetelny jest to tekst.
    Pierwsze z brzegu jakoby szczepienia nie wywoływały autyzmu – podważone:
    http://www.prweb.com/releases/ASOT/Thimerosal/prweb11598819.htm
    i krótki artykuł w j.polskim odnoszący się do tego https://marucha.wordpress.com/2014/03/06/zwiazek-szczepien-z-autyzmem-udowodniony/
    kolejne na logiczne myślenie jakoby szczepionki nie były dochodowym interesem bo zapobiega chorobom.
    Panie BlogOjciec ile dziennie na świat przychodzi dzieci? Wg UNICEF ok 353 000, niech 60% z tej liczby będzie poddane szczepieniom to daje wynik 211 800 szczepień DZIENNIE. Rzeczywiście kiepski interes. Panie BlogOjciec Szczepienia noworodków i niemowlaków jest GŁÓWNĄ GAŁĘZIĄ DOCHODOWĄ dlaczego? Bo szczepi się zapobiegawczo a nie po wystąpieniu choroby bo ta może wystąpić albo nie a zapobiegawczo szczepi się zawsze w myśl rozumowania „a co by było gdyby…”
    Panie BlogOjciec Pana bujdy o tiomersalu jakoby był bezpieczny to półprawda i nawet dane z wikipedii temu przeczą:
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Tiomersal
    „…Etylortęć, w przeciwieństwie do bardziej szkodliwej dimetylortęci, nie wykazuje skłonności do bioakumulacji w organizmie człowieka. Jony rtęciowe Hg2+, powstałe w wyniku częściowego metabolizmu etylortęci, pozostają w organizmie znacznie dłużej; czas całkowitej eliminacji z organizmu wynosi ok. 120 dni[5][6]. W tym czasie jony te mogą być m.in. metylowane i podlegać innym przemianom w znacznie bardziej toksyczne związki, np. metylortęć[6]…”
    Czytamy ze zrozumieniem.
    Artykuł napisany jest stronniczo posiadający półprawdy i informacje podane wyrywkowo – przykład na temat wybuchu np wybuch epidemii gruźlicy na Ukrainie czy odry w Niemczech – zapomniał Pan dopisać że były to wybuchy choroby spowodowane gruźlicą/odrą DZIKĄ (proszę wpisać w google np. odra w niemczech poszczepienna dzika). I tak właśnie się manipuluje ludźmi …
    Inny przykład podważający wiarygodność artykułu – Panie BlogOjciec, jak długo przeciwciała po szczepionce utrzymują się w organizmie ludzkim? Poszybujmy – 8 lat. Czy szczepi się Pan co te 8 lat na choroby zagrażające Panu?
    Zgaduje NIE – czyli sam Pan nie wierzy w to co pisze.
    WSTYD … szkoda tylko dzieci.

    • Dobrze się bawisz? :) Bana dostajesz z powodu formy, a nie z powodu treści :)

      Główna gałąź dochodowa? Mój drogi, medycyna alternatywna (czyli homeopatia, szamanizm i jedzenie pestek) ma trzykrotnie większe dochody od szczepionek. Nie mydl nam tu oczu ;)

  • Witam serdecznie autora :)
    Jednak bawimy się w idealizm teoriopoznawczy i usuwamy to co nie jest zgodne z wyznawanym światopoglądem :)