Za Przyczyną Maryi

Przykłady opieki Królowej Różańca św.

Matko Chrystusowa

Maryja nawraca zbłąkanych do Chrystusa

Świętokradca skruszony

Noc była – ciemno – tylko wieczna lampa płonęła przed Najświętszym Sakramentem. Przez świątynię podkamieńską mknął jakiś cień. Snuł się wśród filarów, ślizgał się po ścianach, zmierza ku wielkiemu ołtarzowi... A teraz spina się tam gdzie w cudownym obrazie króluje... Ona!...

"Kto jesteś i co cię tu sprowadza? Może wielkie nieszczęście zwaliło się na ciebie, więc przyszedłeś, aby się pożalić Cudownej?".

Nie..! on brutalnie targa zasłonę i patrzy, wpatruje się, ale nie w Jej oblicze! Złocista szata Maryi, drogie ozdoby, w które przybrali Jej obraz wierni czciciele, przykuwa go do siebie i we wzroku zapala chciwości ogień! To świętokradca!

I dźwięczą wota, gwałtowną odrywane dłonią, a Ona... się nie rusza... Sięga ręką wyżej, tam, gdzie około szyi zawieszone perły, od łez ludzkich większe – a Ona – milczy. Zabiera koronę z Jej skroni, a Ona nie mówi ani słowa wyrzutu. – Zdziera znowu koronę z głowy Jej Syna a nie pada żaden piorun, żaden grom, choć je wszystkie Syn Boży dzierży w Swej dłoni!

Zbiera więc klejnoty, wybiega szybko z świątyni – pędzi niespostrzeżony przez miasto i zdobycz swą zakopuje w ziemi, przy drodze, wiodącej do Popowiec... Wkrótce powróci zapewne, zabierze skradzione skarby; a teraz, aby zatrzeć ślad, zwraca się w stronę Podhorzec.

Zawitał poranek... Z obrazu smutna patrzyła Maryja – a kapłani również na smutną nutę śpiewali do Niej litanię, jakby użalić się chcieli nad Jej zniewagą.

W karczmie czernickiej siedział za stołem chmurny szlachcic, Józef Orzechowski. Za nadejściem klasztornych pachołków zmieszał się cały, kredowa bladość pokryła jego lica – wysłańcy poznali w nim złodzieja...

Wśród okrzyków triumfu, wśród klątw i zaklinań, wydobywających się z piersi złoczyńcy, przywiedli go do klasztoru.

Zaprowadzono go przed obraz cudowny, dłonią jego znieważony, odarty... i znowu z piersi zakonników odezwał się śpiew litanii, jako modlitwa przebłagania za zniewagę, jako prośba o nawrócenie grzesznika! Stał chmurny, twardy, nieporuszony. Słyszał jak wołano do Niej: "Matko łaski Bożej!" a ta łaska już dawno z duszy jego zniknęła... Słyszał, jak Ją nazywano Matką najśliczniejszą, a on Ją odarł z ozdób, przez ręce pobożnych składanych! I każda nazwa, każde słowo tej cudownej pieśni, ponurym echem odbijało się o tę czarną duszę! Aż wreszcie zaśpiewano pociechy pełne i dla niego wezwanie: "Ucieczko grzesznych, módl się za nami!". Z piersi zbrodniarza wydobyło się westchnienie, z jękiem runął do stóp zakonników, przyznał się do winy – wskazał, kędy zakopał skradzione kosztowności.

Pieśń o zmiłowanie i litości – zmieniła się na hymn dziękczynny – świętokradca skruszony leżał krzyżem, a kapłani śpiewali "Te Deum laudamus!".

Nie oddawali go jednak karzącej sprawiedliwości słudzy Maryi; z upomnieniem ojcowskim puścili wolno tego, nad którym Królowa Niebios okazała swoje miłosierdzie!
 

Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom I. (Przykłady na maj). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1926, ss. 37-39.

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2005

Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: