DROGA DO NIEBA

 

KARDYNAŁ JAN BONA OCIST.

 

––––––

 

ROZDZIAŁ XV.

 

O radości i smutku. Jak człowiek cnotliwy ma się weselić. Ten się nie smuci, kto każdy wypadek przewiduje. Rozmaite pociechy w smutku.

 

1. Wesel się, lecz niechaj skromność idzie z wesołością w parze; i umysł twój niech w taką zapamiętałość nie wpada, żebyś nie mógł swobodnie, jeśliby tego potrzeba było, przejść od radości do smutku. Chrystus, którego wyrok jest nieomylną prawdą, nie powiedział: błogosławieni, którzy się śmieją, ale, którzy płaczą. Albowiem bardzo byłoby ubliżającą rzeczą dla chrześcijanina, który tylko wiecznością zajęty być powinien, ażeby wśród tylu niebezpieczeństw duszy i ciała, wśród tylu najsprawiedliwszych do smutku powodów, ażeby, mówię, obyczajem płochego dziecka, zachodził się od śmiechu, i żeby w nim rzeczy znikome jakąś niezwykłą radość budziły. Przemija ziemska rozkosz; a to, co nazywamy weselem, jest częstokroć smutku zarodem. Prawdziwa radość tylko ze źródła cnoty wypływa. Sam tylko mąż sprawiedliwy, stały i umiarkowany, takiej radości doznawać może. Ażeby ci nigdy nie zabrakło przyjemności, umiej ją w swoim domu znaleźć. Znajdziesz zaś, jeśli ją w duszy swojej mieć będziesz. Inne rozrywki są błahe; serca naszego zapełnić nie zdołają; a nie zawsze ten jest wesoły, kto ma uśmiech na twarzy. Prawdziwej radości nikt nam nie wydrze, nic nie zachwieje. Ona w czystym sumieniu, szlachetnych przedsięwzięciach, prawych postępkach i spokojnym biegu nieskażonego życia ma źródło. To jest nieomylne prawo cnoty: ażebyś się prawdziwie weselił, długo ci płakać potrzeba.

 

2. Smutek na sam widok prawdziwego, albo tylko urojonego nieszczęścia truchleje. Nie tyle jednak nieszczęście, ile jego wyobrażenie dręczyć nas zwykło. Nie patrz na rzeczy, jakimi one są: na służbę, rolę, pieniądze, interesy; ale raczej zastanów się, jakie sobie o nich wyobrażenie utworzyłeś. Gdyby cię kto spotwarzył, gdyby ci wydarł pieniądze, gdyby cię nawet uderzył, odwrócić tego już nie potrafisz; ale sądzić o tym dobrze, nie poczytywać tego za nieszczęście, pomyśleć, że to na dobre wyjść może, od twojej woli zależy. Nigdy boleść nie weźmie góry nad tobą, kiedy od obecnego smutku myśl swą oderwiesz, a obrócisz ją tam, gdzie źródło prawdziwej rozkoszy bije. Prawy człowiek nigdy pod nieszczęściem nie upadnie; nie dlatego, żeby go nie czuł, ale, że nad nie wyższym być umie: bo każdą przeciwność uważa jako próbę cierpliwości, jako narzędzie łaski Boskiej, jako drogę do nieprzeżytej chwały. Człowiek cnotliwy nie może być nieszczęśliwy, choćby się nieszczęśliwym być zdawał.

 

3. Co tylko wydarzyć się może, przewiduj i bądź przygotowany do tego. Tym sposobem nieszczęścia moc swoją tracą: bo one dla przygotowanego nie są nowością, a dla rozpieszczonych, co się tylko pomyślności spodziewają, dobrodziejstwem zostaną. Cóż, jeśli na przykład przez jaki wypadek, połowę albo nawet cały majątek stracisz? cóż, jeżeli dom runie, grad zboże wybije, przyjaciele odstąpią? cóż, jeżeli cię kto na sławie ukrzywdzi, i przez złość ludzką miejsce utracisz? Choroba, więzienie, ubóstwo, pożar – mędrzec tego się wszystkiego spodziewa. Rozmyśla o mogących się wydarzyć nieszczęściach; i ból, który inni długim cierpieniem, on długim rozmyślaniem łagodzi. Każdego spotkać może to, co się jednemu zdarzyło. Gdzież są bogactwa, za którymi by w ślady głód i ubóstwo nie szły? Gdzież dostojeństwo, za którego by wozem hańba i ostatnie upokorzenie nie biegło? I niedaleki tu przedział. Jedna godzina, bogactwo od ubóstwa, pałace od więzienia, przedziela. Pamiętaj tedy, że w żadnym stanie ciągłej pomyślności nie ma; że i ty możesz ulec temu, czemu inni ulegli. Łatwo zniesie odmianę losu ten, kto się jej zawsze spodziewa.

 

4. Rola cnoty odłogiem leży, kiedy nam ciągle pogodne słońce przyświeca. Wtedy się ona w całej sile rozwinie, kiedy w cierpieniach hartu nabierze. Widowiskiem, mówi Apostoł, staliśmy się Bogu, aniołom i ludziom. Oto obraz godny, ażeby na niego sam Bóg z upodobaniem, jako na dzieło swe patrzał. Oto widok samemu niebu miły, mąż nieugięty w walce z przeciwnym losem, który i nad samym sobą i nad wszystkimi przeciwnościami tryumf odnosi. Kiedy cisza na morzu i wiatr pomyślny wieje, nie ma się gdzie rozwinąć umiejętność żeglarza. Cóż umie, kto przez szkołę doświadczenia nie przeszedł? Ktoś by ciebie nieszczęśliwym nazwał, że ci się ten wypadek zdarzył. Owszem, miej siebie za szczęśliwego, żeś siebie wypróbować miał zręczność. Mogło się coś podobnego każdemu zdarzyć; ale nie każdy, podobny wypadek zniósł mężnym umysłem. Ażebyś więc w przeciwnościach nie upadł na umyśle, nadstaw im mężnie czoła, i wszelkie pociski, które na nie spadną, wytrzymaj. Albowiem skoro pierwszy cios odbijesz, przekonasz się, że nic tam nie było strasznego, tylko samo wyobrażenie. Co z natury swojej jest ciężkie, to dla każdego ciężkim będzie; a ubóstwo, poniżenie, obelgi i wiele tym podobnych przykrości, które tłum nieszczęściami zowie, niejeden cierpliwie znosi, niejeden ich prawie nie czuje. A więc smutek z nich pochodzący nie w naturze, ale w skrzywionym wyobrażeniu ma źródło. Na cóż kłamiesz samemu sobie? Największe nieszczęście znośnym uczynisz, gdy się w cierpliwość uzbroisz. Wszelka boleść stanie się do zniesienia łatwą, jeżeli w skrzywionym wyobrażeniu olbrzyma z niej nie zrobisz. Przez niecierpliwość nie powiększaj sobie swych cierpień. Każdy o tyle jest nieszczęśliwym, o ile siebie za nieszczęśliwego uważa.

 

5. Wszelka choroba kiedyś przesilić się musi, a najuporczywsze bóle czas łagodzi i leczy. Cóż wolisz? czyli czekać, aż cię żal mimo twej woli opuści, czy mu sam koniec położyć? Czemuż tego mocą woli nie przezwyciężysz, co czas przezwyciężyć musi. Choćbyś twój smutek pieścił, jak matka dziecię, on się jednak z pod straży twej wymknie. Nic się prędzej nie uprzykrzy, jak smutek, który w pierwszej chwili współczucie wywoła, a gdy długo potrwa, śmiech w ludziach i szyderstwo obudzi. A jeśli w nieszczęściu czekać zechcesz, póki serce przeboli, nie będzie jednego dnia, żebyś się łzami nie zalał. Sen od oczu twoich odbiegnie, tłuc będziesz piersi, a smutek, biorąc górę nad tobą, wszelkiego rodzaju męczarnie ci zada. Lecz kiedy łzy nie przyniosą ci ulgi, jeżeli nieszczęścia nie oddalisz płaczem, ucz się być panem siebie i wszelkie przeciwności niezachwianą mocą duszy zwalczyć. Zły to sternik, któremu burza rudel z rąk wyrwie, który na wolę wiatrów okręt swój puścił. A choćby się rozbił o skały, godzien uwielbienia, kiedy steru nie upuściwszy z ręki, walczył, póki mu sił stawało, i w walce z burzą zatonął.

 

–––––––––––

 

 

Droga do nieba. Dzieło kardynała Bony, w rodzaju Tomasza à Kempis, tłumaczone z łacińskiego przez X. A. S. Krasińskiego Biskupa Wileńskiego, Ś. Teologii Doktora. Wydanie drugie. Wilno 1863, ss. 106-112.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXVI, Kraków 2016

Powrót do spisu treści dzieła kard. Jana Bony pt.
DROGA DO NIEBA

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: