Fronda.pl: Ambasador USA w Polsce, Georgette Mosbacher, w kontekście sytuacji wokół reportażu TVN o „polskich neonazistach” wysuwa pod adresem polskiego rządu zarzuty dotyczące ograniczania wolności mediów. Czy to zbyt daleko idąca ingerencja?

Dr Zbigniew Kuźmiuk, europoseł PiS: Nie ulega wątpliwości, że tego rodzaju działania są absolutnie niestosowne w dyplomacji. Moim zdaniem nie ma to nic wspólnego z zachowaniami dyplomatycznymi. Niemniej uważam, że zostało to już dostatecznie skomentowane, co więcej, do sprawy odniosła się także pani rzecznik polskiego rządu. Jak pokazuje oświadczenie minister Joanny Kopcińskiej, ta sprawa nie będzie dalej się ciągnąć. Wydaje mi się to wystarczające. Poza tym spotkanie z ambasador Mosbacher odwołał wicepremier Jarosław Gowin. Jak rozumiem, te sygnały ze strony polskiego rządu zostaną odebrane w ambasadzie Stanów Zjednoczonych we właściwy sposób i tego rodzaju sytuacje więcej się nie powtórzą.

Z kolei rzeczniczka amerykańskiego Departamentu Stanu przekonuje, że Mosbacher, jako ambasador, świetnie reprezentuje amerykański rząd i pokazuje jedynie, że podziela przyświecające mu idee i wartości, takie jak m.in. wolność mediów

Cóż, w mediach w naszym kraju panuje pluralizm. Polski rynek medialny zorganizowany jest w taki sposób, że wyrażane są na nim wszystkie możliwe poglądy i oceny, toteż nikt nie powinien mieć do niego jakichkolwiek zastrzeżeń. Poza tym trudno mi wyobrazić sobie, aby rzeczniczka Departamentu Stanu publicznie łajała swojego ambasadora za granicą, innego oświadczenia zatem bym się nie spodziewał. Poza tym uważam, że sygnały płynące z Polski są na tyle mocne, że Departament Stanu zrozumie, że zachowania pani Mosbacher są niedyplomatyczne.

Czy ten list może popsuć relacje między Polską a USA? Nie został dobrze odebrany w naszym kraju

Sądzę, że to jedynie drobny incydent. List Georgette Mosbacher rzeczywiście wywołał w Polsce oburzenie, jednak ze Stanami Zjednoczonymi łączą nas mocne nici współpracy politycznej, militarnej, gospodarczej i to one będą w przyszłości decydować o naszych mocnych relacjach. Tego rodzaju incydent na pewno nic zmienić nie może.

Ambasador zdaje się nie zauważać, że w sprawie reportażu i jego „bohaterów” prowadzone jest śledztwo. Czy jeżeli okaże się, że rzeczywiście mieliśmy do czynienia z płatną „ustawką” dziennikarzy TVN, to czy takie stanowisko w ogóle da się obronić?

Jeżeli chodzi o reportaż, zostawmy ocenę prokuraturze. Jak wynika ze słów rzecznik polskiego rządu, trwają bardzo intensywne prace prokuratury i służb, np. Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Mam nadzieję, że stosunkowo szybko stanie się jasne, czy faktycznie była to prowokacja wymyślona przez dziennikarzy stacji TVN, czy rzeczywiście próba pokazania jakiegoś zjawiska istniejącego w Polsce. W obecnej sytuacji, na podstawie dostępnych publicznie informacji, wygląda na to, że mieliśmy do czynienia, niestety, raczej z inspiracją samych dziennikarzy. Gdyby ostatecznie tak się okazało, to myślę, że TVN, a przynajmniej ludzie odpowiedzialni za przygotowanie tego materiału oraz jego emisję, będą musieli ponieść konsekwencje. Cała stacja zresztą nadszarpnie zaufanie polskiej opinii publicznej. Nie ma bowiem wątpliwości, ze reportaż zaszkodził Polsce.

Po tym jak powróciła sprawa reportażu o „urodzinach Hitlera”, wyemitowanego zresztą „przypadkiem” w bardzo trudnym okresie w relacjach między Polską a Izraelem, powróciła również kwestia repolonizacji mediów. W rozmowach z najwierniejszymi wyborcami PiS często można usłyszeć pretensje do partii rządzącej, że to działanie, choć obiecane, nie zostało przeprowadzone, podczas gdy mogłoby rozwiązać takie problemy, jak ten wokół reportażu TVN. Czy PiS wróci jeszcze do sprawy repolonizacji?

Z tego, co wiem, jest w tej sprawie ustawa. Jednak w związku z tym, że weszliśmy w ostatni rok bieżącej kadencji Sejmu i mamy również kolejne kampanie wyborcze, to myślę, że nie jest to dobry okres na otwieranie tak ogromnego frontu. Zdajemy sobie bowiem sprawę, jak wygląda rynek medialny w Polsce i że tego rodzaju regulacje muszą być zgodne z prawem europejskim. Mówiąc najoględniej, taka ustawa w wielu instytucjach nie wzbudzi entuzjazmu, jeżeli więc mamy stoczyć w tej sprawie batalię, to raczej w następnej kadencji, już po wyborach.

Bardzo dziękujemy za rozmowę.