25 września 2018

Kto skorzysta na umowie Watykanu z komunistami? Kardynał żąda dymisji!

(fot. REUTERS/Aly Song/FOTO)

Zawarte 22 września porozumienie w sprawie biskupów między Watykanem a Chinami to zdaniem krytyków zdrada prawdy i zdrada Kościoła podziemnego. Słowa to ostre, jednak wiele wskazuje, że na porozumieniu zyska jedynie Czerwony Smok.

 

W ramach umowy z Chinami Franciszek zobowiązał się do przywrócenia do pełnej łączności z Kościołem oficjalnych biskupów, wyświęconych bez mandatu papieskiego. Oprócz tego niewiele jednak o umowie wiadomo.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Emerytowany arcybiskup Hongkongu Kardynał Józef Zen [oldyosef.hkdavc.com] oskarżył uczestniczącego w negocjacjach watykańskiego Sekretarza Stanu Pietro Parolina o „niewiarygodną zdradę” chińskich katolików i wezwał go do rezygnacji. Doszło bowiem do „oddania owiec wilkom”. Kardynał stwierdził, że konsekwencje porozumienia okażą się tragiczne – dla całego Kościoła. Podkreślił także ryzyko utraty wiarygodności przez papieża.

 

Z kolei Steven Mosher na łamach portalu Life Site News uznał prowizoryczne porozumienie z Chinami za zdradę Kościoła katolickiego [Lifesitenews.com /22 września 2018]. Jego zdaniem nastąpiła podwójna zdrada: prawdy i Kościoła podziemnego.

 

Zdrada prawdy

 

Zdrada prawdy wiąże się zdaniem Stevena Moshera z tajnym charakterem ugody. „Czyim celom służy podpisywanie tajnego porozumienia? Pismo uczy, że ciemność zawsze nienawidzi światła. Tajne porozumienie trzyma zaś katolików w Chinach i na całym świecie w ciemności odnośnie do szczegółów dokonanych przez Watykan kompromisów” – zauważa autor. Jeśli bowiem szczegóły są tajne, to władze Chińskie mogą je interpretować po swojemu.

 

Dodajmy do tego, że ukryty charakter porozumienia niewiele ma wspólnego z chrześcijaństwem. Wszak już na pytanie arcykapłana Chrystus odpowiedział „Ja przemawiałem jawnie przed światem. Uczyłem zawsze w synagodze i w świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Potajemnie zaś nie uczyłem niczego”.

 

W innym miejscu zaś Pan Jezus naucza, że „nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome. Dlatego wszystko, co powiedzieliście w mroku, w świetle będzie słyszane, a coście w izbie szeptali do ucha, głosić będą na dachach”.

 

Zdrada Kościoła podziemnego

 

Jak ponadto twierdzi publicysta Life Site News, porozumienie oznacza zdradę katolików z chińskiego Kościoła podziemnego. Przypomnijmy, że w Chinach na ponad 1,3 miliarda mieszkańców, około 12 milionów to katolicy. Mniej więcej połowa z nich należy do Kościoła podziemnego (wiernego Rzymowi), a druga połowa do Kościoła „oficjalnego” (uznawanego przez chińskie władze). Od 1958 roku aktywnością katolików w Chinach zawiaduje Patriotyczne Stowarzyszenie Katolików Chińskich, podlegające tamtejszej Partii Komunistycznej.

 

Porozumienie wydaje się – przynajmniej na pierwszy rzut oka – policzkiem wymierzonym w katolików wiernym Rzymowi. Deprecjonuje bowiem ich trud i często heroiczną wierność papiestwu. Po cóż to wszystko, skoro koniec końców i tak się dogadali – myśli zapewne niejeden chiński katolik (wierny papiestwu).

 

W tym kontekście warto zauważyć, że porozumienie dotknie przynajmniej dwóch biskupów wiernych Rzymowi. Jednemu z nich Zhuang Jianjianowi nakazano przejście na emeryturę. Z kolei biskup Guo Xijin z Kościoła podziemnego zostanie zdegradowany do roli biskupa pomocniczego. Zwrócił na to uwagę przy innej okazji Steven Mosher [onepeterfive.com 15.09].

 

Porozumienie w dobie prześladowań

 

Porozumienie budziłoby znacznie mniej kontrowersji, gdyby Chiny szanowały wolność sumienia. Tymczasem w prowadzonym przez Open Doors [opendoors.pl] indeksie Państwo Środka znajduje się na 43 miejscu wśród państw najbardziej prześladujących chrześcijan. Jak czytamy na stronie organizacji „starając się zachować władzę i panować nad społeczeństwem, rząd zabezpiecza się również przed chrześcijanami, tym bardziej że stanowią oni w tej chwili największą i wciąż nie w pełni kontrolowaną przez państwo siłę społeczną w tym kraju”.

 

Wiele wskazuje na to, że sytuacja wyznawców Chrystusa w Państwie Środka idzie ku gorszemu. Wszak pierwszego lutego Pekin zakazał chodzenia do kościołów członkom partii komunistycznej i ich dzieciom. Zabronił też sprawowania posługi duszpasterskiej księżom nieposiadającym akceptacji władz. Co gorsza, od około roku chińskie władze prowadzą politykę tak zwanej „sinizacji”, a więc schińszczenia religii. Wiąże się z tym ich osłabianie więzi ze światem zewnętrznym oraz kontrola działalności religijnej.

 

Czy porozumienie nie przyczyni się zatem do zwiększenia kontroli komunistycznego aparatu nad niezależnymi katolikami? Trudno wyrokować, jednak wiele na to wskazuje.

 

Kościół a komunizm

 

Do tego wszystkiego dochodzi reaktywacja marksizmu w Chinach. W maju Sekretarz Generalny Komunistycznej Partii Chin Xi Jinping przewodniczył dwutygodniowej sesji upamiętniającej Karola Marksa – odbywało się to przy udziale najwyższych urzędników państwowych. Ponadto główny chiński ideolog Wang Huning określił myśl Xi Jinpinga mianem „marksizmu XXI wieku”.

Z marksizmem wiąże się brak szacunku dla ludzkiego życia. Zwrócił na to uwagę Grzegorz Górny [wpolityce.pl / 24.09]. Jak podkreślił publicysta „ponieważ Chińska Partia Komunistyczna od lat prowadzi politykę przymusowych aborcji i sterylizacji, duchowni należący do Patriotycznego Stowarzyszenia Katolików Chińskich nie mają prawa krytykować tego procederu. Co więcej, nie wolno im nawet mówić, że jest to grzech. Swą decyzją Watykan uznaje więc, że biskupami mogą być osoby, które w sprawie piątego przykazania Dekalogu Nie zabijaj publicznie reprezentują stanowisko partii komunistycznej a nie Kościoła katolickiego”.

 

Zatem marksizm, nawet zmodyfikowany po chińsku, to nadal marksizm. Ten zaś jest absolutnie nie do przyjęcia dla katolików – jak zaświadcza jednoznaczne nauczanie papieży. Dzieje się tak również dlatego, że z marksizmem wiąże się moralny relatywizm. W marksizmie wierność danemu słowu nie jest żadną wartością. Ważniejszy jest aktualny interes polityczny. Choć zatem Watykan mógł kierować się najlepszymi intencjami i być może uzyskał w od Pekinu jakieś gwarancje, to w gruncie rzeczy nie są one warte papieru, na jakim je spisano.

 

Marcin Jendrzejczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie