Temat numeru
 
Msza Święta jest sercem Kościoła
ks. Grzegorz Śniadoch IBP

Trudno zamknąć temat Mszy Świętej w ramach jednego artykułu. Napisano o niej niezliczone ilości książek i nikogo to nie dziwi, bo Msza jest źródłem i szczytem życia Kościoła – jest jego sercem. Msza Święta jest ofiarą Ciała i Krwi Pana naszego Jezusa Chrystusa sprawowaną na naszych ołtarzach w sposób bezkrwawy pod postaciami chleba i wina dla upamiętniania ofiary krzyżowej. Jest to więc ze swojej istoty ta sama ofiara, co ofiara krzyżowa, gdyż ten sam Jezus Chrystus, który ofiarował siebie na Krzyżu, ofiarowuje się przez ręce swoich kapłanów, ale sposób, w jaki się to dzieje, jest bezkrwawy.

Msza czy Eucharystia?

 

Dzisiaj używa się zamiennie zwrotów Msza ŚwiętaEucharystia. Warto pamiętać, że tradycyjna nauka katolicka czyni pod tym względem subtelne, acz istotne rozróżnienia. Eucharystia to najważniejszy sakrament ustanowiony przez Jezusa Chrystusa pod postaciami chleba i wina, w którym jest prawdziwie (vere), rzeczywiście (realiter) i istotnie (substantialiter) obecny sam Jezus Chrystus, dawca łaski.

Czym zatem różni się sakrament Eucharystii od ofiary? Po pierwsze sakrament dokonuje się przez konsekrację i trwa, ofiara zaś wyczerpuje się i kończy z chwilą dokonania aktu ofiarowania. Dlatego Przenajświętszą Eucharystię przechowujemy ze czcią w tabernakulach i ma ona znaczenie sakramentu, a nie ofiary. Po drugie, dla tych, którzy przyjmują Eucharystię w postaci Hostii Przenajświętszej, staje się duchowym pokarmem oraz źródłem zasług i pożytków nadprzyrodzonych. Ofiara zaś ma ten skutek, że nie tylko daje możność zbierania zasług, lecz także zadośćuczynienia.            
 

Dlaczego składamy Ofiarę Mszy Świętej?

Ofiarę Mszy Świętej składamy Bogu z czterech powodów.

1) Aby oddać Bogu należną cześć i dlatego zwana jest ofiarą hołdu.

2) Aby podziękować Bogu za Jego dobrodziejstwa i dlatego zwana jest ofiarą dziękczynienia – eucharystyczną.

3) Aby przebłagać Boga i zadośćuczynić za nasze grzechy oraz aby wspomóc dusze w czyśćcu cierpiące i dlatego zwana jest ofiarą przebłagalną.

4) Aby wyprosić u Boga wszystkie łaski, które są nam potrzebne i dlatego zwana jest ofiarą prośby.

 

Dziś często można usłyszeć stwierdzenie, że istotnym celem Mszy Świętej jest ewangelizacja. Taka teza może być poważnym błędem, który ­instrumentalizuje Mszę Świętą i sprowadza ją do roli narzędzia. Pierwszym i głównym celem Mszy jest oddanie czci i nie można kultu prawdziwego Boga redukować do roli narzędzia, choćby uprzywilejowanego, i nawet w tak ważnej sprawie, jaką jest głoszenie Ewangelii.

 

Choć mamy wiele obrządków i rytów, to cele każdej Mszy Świętej są te same i ze swej sakramentalnej istoty nie mogą być inne. Zbawiciel zostawił nam tylko to, co jest absolutnie konieczne, aby sakrament zaistniał, resztę zaś pozostawił Kościołowi. Obrzędy, które okalają przeistoczenie, miały zatem swobodnie same się rozwinąć pod wpływem określonej kultury, wypływając z głębi przepełnionych modlitwą dusz świętych.
 

Rozwój Mszy


Aby lepiej wyjaśnić ten proces powstawania i nawarstwiania się przez wieki liturgii mszalnej, posłużmy się obrazem starej katedry. Katedra zwykle jest najstarszym kościołem każdej diecezji. W Polsce nie brak jest wspaniałych wiekowych gotyckich katedr, których początki sięgają czasów Średniowiecza. Gdy zejdziemy do krypt, często możemy zobaczyć pozostałości po pierwszej romańskiej budowli, wkomponowanej w potężne fundamenty lub podstawy kolumn nowej gotyckiej świątyni.

 

Styl romański, używający kamieni, surowy i prosty poprzedzający strzelisty gotyk, to odpowiednik czasów apostolskich, kiedy Mszę Świętą sprawowano w sposób prosty i surowy, nawiązując do Wieczernika i Ostatniej Wieczerzy.

 

Potem, gdy pierwotna budowla romańska okazała się niewystarczająca i zbyt mała, rozwój kultury chrześcijańskiej i sztuki budowlanej pozwolił wznieść potężny budynek, wysokie okna i sklepienia oraz strzeliste wieże gotyckiej świątyni. Resztki zaś pierwotnego romańskiego kościoła wkomponowano w jej fundamenty i ściany. To czas Średniowiecza, najdłuższej epoki w dziejach chrześcijaństwa. Miała ona największy wpływ na rozwój i ostateczny kształt liturgii ­mszalnej.

 

Następne epoki – renesans, barok i klasycyzm, kolejno dobudowywały nowe kaplice, ozdabiały ołtarze i ściany, czasem hełmy wież. Dlatego w starych katedrach widzimy wiele nakładających się epok i stylów, które przyczyniły się do podniesienia splendoru i wspaniałości całej budowli, a nam stale przypominają o pobożności i wierze poprzednich pokoleń. Jedne rzeczy z czasem przebudowywano, inne zmieniały swe przeznaczenie. Niemniej główny korpus to potężna gotycka średniowieczna bryła, na której kolejne epoki i pokolenia pozostawiały swoje ślady.
 

 
Novus Ordo Missae

 

Podobnie wyglądał rozwój obrzędów Mszy Świętej aż do roku 1970. Wtedy to, na fali posoborowych zmian wprowadzono nowe obrzędy Mszy Świętej (Novus Ordo Missae). W myśl ojców zgromadzonych na Soborze Watykańskim II reforma liturgiczna miała być oczyszczeniem liturgii z nagromadzonych przez wieki różnych obciążających ją zabytków, a używając naszego porównania do katedry – niejako przywrócić jej pierwotną surowość gotyckiej architektury poprzez usunięcie być może zbyt wybujałych dodatków późniejszych stylów, które nie do końca ze sobą wzajemnie korespondują. Zamiast tego jednak postanowiono zupełnie zburzyć katedrę z myślą, że z powstałego gruzu wzniesiemy jakąś nową, nowoczesną w kształcie, strukturze i wystroju świątynię, znacznie lepszą i funkcjonalniejszą od poprzedniej. To porównanie może wydawać nam się dość drastyczne, ale tak w istocie zrobiono i wdrożono pomimo oporu reformę, która zmiotła niemalże całą liturgiczną spuściznę dziejów chrześcijaństwa, czasem niestety dewastując nawet piękne zabytki kościelnej architektury, aby „dostosować” je do wymogów nowej Mszy. Przykro jest o tym pisać, ale tak było. Kardynał Józef Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI w swojej autobiografii opisał ten czas jako okres wielkiego zamętu. Wprowadzano zupełnie nowy mszał, któremu jako wykładowca teologii w Ratyzbonie, przyglądał się z osłupieniem. Burzono starożytną budowlę i tworzono inną, nawet jeśli używano do tego materiałów, z których zbudowana była stara konstrukcja.
 

Reakcja Pawła VI

 

Najbardziej zaś dotknięty był dyskryminacją dotychczasowego starego rytu. Ogłoszenie zakazanym mszału, który był wypracowywany przez wieki, poczynając od czasów sakramentarzy Kościoła starożytnego, spowodowało wyłom w historii liturgii i jego następstwa mogły być tylko tragiczne. Papież Paweł VI w 1972 roku powiedział swoje słynne słowa: Odnosimy wrażenie, że przez jakąś szczelinę wdarł się do Kościoła Bożego swąd (dym) szatana. Kardynał Virgilio Noe, mistrz ceremonii liturgicznych za pontyfikatu m.in. Pawła VI, w jednym z wywiadów powiedział, że papież Montini do szatana klasyfikował owych kapłanów, biskupów i kardynałów, którzy nie czcili Pana poprzez złe sprawowanie Mszy Świętej – wskutek błędnej interpretacji i błędnego zastosowania wytycznych Vaticanum II. Mówił o dymie szatana, ponieważ uważał, iż księża, którzy w imię kreatywności oszpecali Mszę Świętą, byli w rzeczywistości opętani przez próżność i pychę Nieprzyjaciela. Dym szatana nie był więc niczym innym jak mentalnością, która chciała przeinaczyć tradycyjne kanony liturgiczne w sprawowaniu Eucharystii. Potępiał protagonistyczne zapędy, delirium wszechmocy, które miały ­miejsce w liturgii posoborowej. Msza to święta ceremonia, powtarzał często, wszystko musi być przygotowane i adekwatnie przestudiowane szanując kanony, nikt nie jest panem Mszy. Niestety, po Vaticanum II wielu tego nie zrozumiało, a Paweł VI cierpiał z tego powodu, uważając owe zjawisko za atak demona. Szkoda, że tak mało osób posłuchało słów Ojca Świętego, a liturgia katolicka pogrążyła się w chaosie zmian, nadużyć, niedbalstwa i samowolnego dostosowywania do „kreatywności” celebransów.    
 

Summorum Pontificum – powrót starej Mszy?

 

Ksiądz Ratzinger, potem biskup, kardynał, a wreszcie papież, patrzył na to z wielkim bólem i powiedział również znamienne słowa, że współczesny kryzys Kościoła wypływa z kryzysu liturgii. Jeśli bowiem serce jest chore, to całe ciało słabnie. Benedykt XVI nie tylko sam celebrował świętą liturgię z największą starannością i pięknem, ale postanowił też naprawić dziejową niesprawiedliwość, jaka spotkała dawną Mszę, wszystkich kapłanów i katolików, którzy przez lata prosili o jej przywrócenie i cierpieli szykany z tego powodu.

 

W roku 2007 wydał List Apostolski w formie motu proprio Summorum Pontificum, mocą którego od święta Podwyższenia Krzyża Świętego tegoż roku w całym Kościele katolickim można odprawiać Mszę Świętą na dwa sposoby – w sposób starożytny, czyli tak, jak to powszechne było we wszystkich kościołach i kaplicach do roku 1970 (forma nadzwyczajna) oraz w formie zwyczajnej, czyli tak, jak to ma miejsce obecnie.

 

Nikogo zatem już specjalnie nie dziwi fakt, że w wielu miastach Polski można trafić do świątyni, gdzie odprawiana jest „stara” Msza – w dostojnej łacinie, w pięknych szatach i z gregoriańskim śpiewem. Zadziwiające jest, że po tylu latach tak wielu ludzi i całe rodziny pragną budować swoją katolicką tożsamość, karmiąc się duchowością, która razem z łaskami sakramentalnymi płynie do nas z liturgii, przez tyle wieków tworzącej i wynoszącej na wyżyny cały chrześcijański świat.

 

W jej ceremoniach i słowach bowiem kryje się cała teologiczna głębia minionych wieków i precyzja katolickich dogmatów.
 

Idźmy za tym, co prowadzi do wieczności!


Zamiast gonić za tym, co ciągle się zmienia i podległe jest kaprysom współczesności, idźmy za tym, co wiecznotrwałe, co oparło się współczesnym barbarzyńcom właśnie dlatego, że ma w sobie nieprzemijającą moc najpiękniejszej kultury i cywilizacji. Gdziekolwiek to ziarnko jest zasiane i podlewane, tam rozkwita ona na nowo w kapłańskiej pobożności, w rodzinach, w powołaniach i poświęceniu. Ks. Fryderyk Faber, XIX‑wieczny konwertyta pisał o rzymskiej Mszy, że jest to najpiękniejsza rzecz po tej stronie nieba. Wychodząc z wielkiej myśli Kościoła, wynosi nas ponad ziemię i ponad samych siebie; i otacza nas obłokiem mistycznej słodyczy i wzniosłości liturgii więcej niż anielskiej; sama nas oczyszcza i oczarowuje swym niebiańskim urokiem tak, że wszystkie nasze zmysły zdają się widzieć, słyszeć, czuć, smakować i dotykać czegoś, czego ta ziemia dać nie może.



Jak żadna czynność nie może być wyższa od konsekracji Ciała Chrystusowego, tak żaden stan nie może być wyższy od kapłaństwa.

Św. Albert Wielki

 

Msza Święta uobecnia ofiarę Krzyża, nie powiększa jej, niczego jej nie dodaje ani jej nie mnoży. To, co się powtarza, to sprawowanie „memoriale”, „ukazanie pamiątki”, przez co jedyna i ostateczna odkupieńcza ofiara Chrystusa zawsze uobecnia się w czasie. Natura ofiarnicza tajemnicy Eucharystii nie może być zatem pojmowana jako coś oddzielnego, niezwiązanego z krzyżem lub też odnoszącego się jedynie pośrednio do ofiary na Kalwarii.

Eucharystia przez swój ścisły związek z ofiarą na Golgocie jest „ofiarą w pełnym sensie”, a nie tylko w sensie ogólnym, jakby jedynie chodziło o zwykłe darowanie się Chrystusa jako pokarm duchowy dla wiernych, bowiem dar Jego miłości i Jego posłuszeństwa aż do ostatniego tchnienia (por. J 10, 17–18) jest przede wszystkim darem dla Jego Ojca.

Św. Jan Paweł II

 

Powinniśmy się starać tak przy odprawianiu Mszy Świętej, jak i przy jej słuchaniu o odpowiednie usposobienie duszy, którego wymaga Najświętsza Tajemnica. (…) Oddawanie czci Panu Jezusowi w Sakramencie Ołtarza było i jest dla mnie źródłem cierpliwości, wytrwałości, ratunku, pociechy, jest dosłownie źródłem życia, „fons vitae”…

Św. Rafał Kalinowski

Wszystkie dobre dzieła razem wzięte nie dają się porównać z Najświętszą Ofiarą Mszy Świętej, gdyż są dziełami ludzkimi, Msza zaś jest dziełem Boga… Męczeństwo jest nieporównywalne z niczym; jest to ofiara, jaką człowiek składa Bogu ze swego życia; Msza św. jest ofiarą, którą ze swojego Ciała i swojej Krwi Bóg składa za człowieka… Trzeba poświęcić co najmniej kwadrans, aby dobrze się przygotować do uczestnictwa we Mszy Świętej. Powinniśmy unicestwić się przed Panem Bogiem, tak jak On głęboko unicestwia się w sakramencie Eucharystii.

Św. Jan Maria Vianney

 

Celebracja eucharystyczna jest czymś znacznie więcej niż tylko ucztą. Za każdym razem, kiedy sprawujemy ten sakrament, uczestniczymy w tajemnicy męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.

papież Franciszek

 

Ofiara Mszy Świętej jest chwałą nieba, zbawieniem ziemi i czyśćca, postrachem piekła. W Ofierze tej zawiera się wszystko, co najgodniejsze podziwu aniołów i ludzi. Ona jest skarbem wszystkich łask, zapewnieniem nieśmiertelności, przypieczętowaniem wszystkich dobrodziejstw, jakie Pan Bóg kiedykolwiek nam uczynił.

Bł. abp Antoni Julian ­Nowowiejski 

 

Msza Święta jest najpiękniejszą rzeczą po tej stronie Nieba.

Ks. Fryderyk Faber, konwertyta z anglikanizmu


Uczestnicząc we Mszy Świętej, odnawiaj swoją wiarę. Wznoś swą myśl ku tajemnicy, która dzieje się na twoich oczach. Przenieś się myślą na Kalwarię. Myśl o Ofierze i rozważaj Osobę, która ofiaruje się Bożej sprawiedliwości, płacąc cenę twego odkupienia.

Każda Msza Święta, w której dobrze i pobożnie się uczestniczy, jest przyczyną cudownych działań w naszej duszy, obfitych łask duchowych i materialnych, których my sami nawet nie znamy. Dla osiągnięcia takiego celu nie marnuj bezowocnie twego skarbu, ale go wykorzystaj. Wyjdź z domu i uczestnicz we Mszy Świętej. Świat mógłby istnieć nawet bez słońca, ale nie może istnieć bez Mszy Świętej.

Św. Ojciec Pio

 

Kierunkiem zwracania się w liturgii jest Bóg. Nie idzie o to, aby osiągnąć pastoralne czy jakieś inne efekty; one są przez Niego aż nadto udzielane, o ile liturgia odbywa się prawidłowo, tj. gdy przestrzegana jest zasada: najpierw Pan Bóg. Jeśli zaś owa orientacja na Boga zostaje podporządkowana naszym różnej postaci życzeniom, wówczas liturgia w swoim rdzeniu jest schorzała.

Kard. Józef Ratzinger
(papież Benedykt XVI)

 
 Żyć życiem Eucharystii, to całkowicie wyjść z ciasnoty życia własnego i wzrastać w nieskończoności życia Chrystusowego.

Św. Teresa Benedykta od Krzyża (Edyta Stein)



NAJNOWSZE WYDANIE:
Wzór męża i ojca
Wielu z nas ma wielkie nabożeństwo do świętego Józefa. Prosimy go o pomoc między innymi w problemach rodzinnych czy w sytuacjach trudnych. Dlaczego tak się dzieje? Nie mamy przecież o nim większej wiedzy, bo i Ewangelie poświęciły mu niewiele miejsca.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Opatrzność Boża czuwa nade mną

– Jestem sympatykiem Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi od wielu lat. Podoba mi się to, że bronicie fundamentalnej, a nie liberalnej wiary katolickiej oraz poruszacie temat prześladowań i działań przeciw naszemu Kościołowi. Martwię się tym chaosem, który jest obecnie w Kościele – mówi Pan Józef Łazaj należący do Apostolatu Fatimy od 2019 roku. W tym numerze naszego pisma prezentujemy jego świadectwo.

 

W tym roku będę obchodził z żoną 58. rocznicę ślubu i sam skończę 80 lat. Mamy dwójkę dzieci, oboje dali nam pięcioro wnuków i troje prawnuków. Wielokrotnie w swoim życiu doświadczyłem działania Opatrzności Bożej, której każdego dnia się powierzam i która nade mną czuwa, o czym jestem głęboko przekonany. Żeby nie być gołosłownym Pan Józef opowiada jedną z historii, która zdarzyła się, zanim przeszedł na emeryturę.

Świadectwo


W zakładzie pracy mieliśmy pasiekę. Pewnej czerwcowej niedzieli jechałem drogą leśną z Żyglinka do Nakła Śląskiego, przez Świerklaniec, by skontrolować lot pszczół. Żadnego ruchu na drodze, słońce świeciło wprost w oczy. Na liczniku skromne 120 km/h. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, w odległości około 10–15 metrów przed sobą zauważyłem przechodzącego, w poprzek drogi, łosia. Na hamowanie nie było już czasu, krzyknąłem tylko: „Jezu” i gwałtownie skręciłem w prawo, chcąc rowem ominąć potężne zwierzę. Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się stało. Droga stosunkowo wąska, pobocza prawie nie było, a ja wyjechałem na drogę bez wstrząsu, bez uszkodzeń. Zatrzymałem się po kilkudziesięciu metrach. Cały trzęsący się z wrażenia, spojrzałem do tyłu – przez drogę przechodził drugi łoś. Gdy wracałem, oglądałem to miejsce. Nie mogłem uwierzyć, pobocze bardzo wąskie z wyrwami, wkopany kamienny słupek. Jakim cudem wyszedłem z tego cało, nie wiem. Mogłem tylko przypuszczać, że mój krzyk o pomoc został wysłuchany. Ten przypadek na wiele lat pozbawił mnie poczucia bezpieczeństwa przy jeździe przez las.

Rodzina szkołą życia i wiary


Urodziłem się w Woźnikach Śląskich. Pochodzę z wielodzietnej rodziny robotniczej. To była rodzina zwarta i kochająca się. Panowała w niej dyscyplina, której dziś w rodzinach brakuje. Ojciec pracował jako robotnik leśny, a pomagali mu najstarsi moi bracia. Mieliśmy też małe gospodarstwo. Kiedy ojciec wstawał o brzasku i szedł kosić łąkę, to ja szedłem później z młodszą siostrą Ireną tę trawę rozrzucać i suszyć, a kiedy on, spracowany po całym dniu, wieczorem, klękał przy łóżku, to dla mnie był to autorytet i widok, którego nigdy nie zapomnę. Wszyscy pracowali ciężko i choć przy pracy niewiele mówiło się o Bogu, to ten Bóg był zawsze blisko. Dla wszystkich było oczywiste, że w niedzielę idzie się do kościoła. Wiara nie podlegała żadnym wątpliwościom.

Szykany za sprzeciw


Skończyłem szkołę podstawową w miejscowości Dyrdy, liceum ogólnokształcące w Tarnowskich Górach, a 2-letnie technikum górnicze w Chorzowie-Batorym. Gdy w 1965 roku biskupi polscy napisali słynny list do biskupów niemieckich, komuniści organizowali masówki, podczas których krzyczano: „Jakim prawem przebaczają?”. Ja się odezwałem, broniąc polskich hierarchów; z tego powodu byłem gnębiony i nawet chciano mnie wyrzucić ze szkoły, ale wszystko skończyło się dobrze: zdobyłem tytuł technika-górnika i rozpocząłem pracę w odkrywkowej kopalni dolomitu i w tej branży, na wielu stanowiskach, przepracowałem aż do emerytury.

Wiary trzeba bronić!


Już w okresie komuny miałem świadomość, że naszej wiary trzeba bronić i z takim nastawieniem żyję cały czas, bo wciąż widzę, że jest ona atakowana przez system, później przez liberalizm. Po przejściu na emeryturę czytałem bardzo dużo książek katolickich i zgromadziłem bardzo bogatą bibliotekę religijną, w której największym skarbem jest mistyczne, cudowne dzieło Marii Valtorty, pt. Poemat Boga-Człowieka. Dzięki temu moja wiedza i świadomość religijna bardzo mocno się rozwijały.


Na Facebooku toczę na temat wiary zacięte dyskusje, w których wykorzystuję wiedzę zdobytą m.in. dzięki artykułom publikowanym w „Przymierzu z Maryją”. Prowadzę bloga, (myslebowierze.pl), gdzie publikuję artykuły poświęcone obronie wiary. Co istotne, na blogu tematy te są trwałe i dostępne, a na Facebooku są usuwane i znikają. Cieszę się z tego, co robię, i jestem przekonany, że są to działania niezbędne i konieczne, bo jeśli nie będziemy bronić naszej wiary, to jej przeciwnicy zapędzą nas do katakumb lub uznają, że jest to tylko nasza prywatna sprawa i wtedy nie będziemy mogli się w ogóle odzywać.

Moja książka


Zdecydowałem się nawet napisać książkę w obronie wiary, w której starałem się zestawić wszystkie elementy świata, które noszą znamiona cudów lub są cudami. Książka nosi tytuł Dlaczego? i jest opatrzona mottem: Dlaczego ludzie żyją dzisiaj tak, jakby Boga wcale nie było? Wydałem tę książkę za własne pieniądze, a cały nakład w większości rozdałem.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Redakcji za tak piękną pracę. 25-lecie istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi to dowód na to, że potrzebna jest taka działalność tysiącom polskich rodzin, jak również nam wszystkim. To pobudza serce i otwiera umysł na wiarę katolicką. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wyróżnienie w postaci pamiątkowego dyplomu i modlitwy Sługi Bożego Ks. Piotra Skargi.

Anna z Ostrowca Świętokrzyskiego

 

Szanowni Państwo!

Od dawna otrzymuję od Państwa „Przymierze z Maryją”. Na mojej ścianie też co roku wisi piękny kalendarz z Matką Bożą. Jakiś czas temu hojnie wspierałem Państwa działalność. Od tego czasu zdążyłem się ożenić, mam dwójkę wspaniałych dzieci. Razem z żoną wychowujemy je w duchu katolickim. Od czasu, gdy wspierałem Państwa moja sytuacja ekonomiczna nieco się pogorszyła, już nie jestem kawalerem, który swobodnie może dysponować swoimi zasobami. Może jednak wkrótce będę mógł wesprzeć Państwa działalność jakąś kwotą, bo uważam, że jest ona szlachetna i ważna.

Paweł


Szanowny Panie Prezesie!

Na wstępie pragnę Pana przeprosić za wieloletnie milczenie. Mimo braku reakcji z mojej strony, przysyłał mi Pan każdego roku kalendarz. Chociaż na to nie zasługiwałam, bardzo sobie to cenię. Kalendarze przypominają mi o każdym święcie kościelnym. Myślę, że miała w tym udział Fatimska Pani, której kapliczką obok naszego kościoła przez kilkanaście lat się opiekowałam. Od dwudziestu dwóch lat jestem na emeryturze, a głównym moim zajęciem są obecnie wizyty u lekarzy, w aptekach, na badaniach, no i oczywiście prace domowe. Kończąc, serdecznie Pana pozdrawiam, życzę wielu wspaniałych Przyjaciół, a przede wszystkim, aby Matka Najświętsza wspierała wszystkie inicjatywy podejmowane przez Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi.

Maria z Lubelskiego

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za kolejną kampanię, od której zależy los i przyszłość naszej katolickiej Polski. Tak wielu Polaków zmieniło życie i poglądy po pandemii. Od nas, Apostołów, wymaga się budzenia sumień naszych rodaków, żeby nie odeszli od chrześcijańskich korzeni. Bóg zapłać za tak cudowne Wasze dzieło. Niech Wam Bóg błogosławi!

Anna z Małopolski

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za dotychczasową korespondencję, która służy Czytelnikom w dziele popularyzacji Orędzia naszej Fatimskiej Pani, rozpala ogień patriotycznej miłości do naszej ukochanej Ojczyzny i podejmuje jakże niezbędną dla nas troskę o rozwój cywilizacji łacińskiej, a przede wszystkim jej trwanie w Europie i na świecie. Jestem Panu i Stowarzyszeniu, któremu Pan przewodzi, szczerze i serdecznie wdzięczny i mniemam, że tak czyni wielu Księży i Rodaków w Polsce i na emigracji. Niech te Wasze starania i trud wokół tej sprawy oraz tych tematów wynagrodzi Boża Opatrzność. Za przesłane egzemplarze „Przymierza z Maryją” serdecznie dziękuję. Staram się rozprowadzić je wśród moich najlepszych znajomych i przyjaciół.

Ks. Kazimierz

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za piękny kalendarz „366 dni z Maryją” na 2024 rok, który poświęcony jest szkaplerzowi świętemu. Kalendarz jest bardzo ciekawy i pięknie wydany. Nie o wszystkich przedstawionych szkaplerzach wiedziałam, ale też nie wszystkie można przedstawić w kalendarzu ze względu na objętość. Tak samo jak Pana pragnieniem, tak również i moim jest, aby ten kalendarz trafił do jak największej liczby osób. Pozdrawiam serdecznie.

Lucyna z Bydgoszczy

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na początku dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz „366 dni z Maryją” na rok 2024. Dziękuję też za grudniowe „Przymierze z Maryją”. Dostałam również 4. numer „Apostoła Fatimy”. Przeczytałam list od Pana Prezesa i świadectwa ludzi, którzy są Apostołami Fatimy. Proponuje Pan, abym opowiedziała swoją historię. Moja historia nie jest niestety chwalebna. Żyłam bardzo daleko od Boga i Kościoła świętego. W zasadzie to nie było życie. Moja mama, bardzo pobożna niewiasta, modliła się za mnie, również kapłani modlili się za mnie. Kiedyś, gdy leżałam i czułam od nóg drętwienie, poczułam trzy pocałunki tak gorące i pełne miłości, że zapragnęłam żyć. Mama była przy mnie, wyciągnęłam ręce do niej i pomogła mi wstać. Teraz sama jestem mamą i wiem, co czuła moja, kiedy żyłam daleko od Boga…

Anna


Szczęść Boże!

Dziękuję za wielkie zaangażowanie i tak wspaniałe dzieło, jakie tworzycie. Dziękuję też za list, „Przymierze z Maryją” i drugi kalendarz z Maryją. W świątecznym „Przymierzu…” opisaliście różne ciekawe tematy związane z Bożym Narodzeniem np. jak godnie przeżyć Wigilię i narodziny Chrystusa. Dziękuję jeszcze za dwa wspaniałe upominki: szopkę bożonarodzeniową i kartę z modlitwą o triumf wiary katolickiej. Nie możemy ani na moment przestać działać na rzecz obrony wiary. Ja w miarę swoich możliwości finansowych, jak do tej pory, gdy zdrowie pozwoli, będę nadal wspierać Was swoim „groszem”… W modlitwach często polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie. Szczęść Wam Boże na dalsze lata!

Z Panem Bogiem

Stefania z Płocka

 

Szanowni Państwo!

Mozambik jest jednym z najbiedniejszych państw świata i wszelka pomoc materialna, a nade wszystko duchowa, jest nieodzowna. Wsparcie Stowarzyszenia dla tych społeczności jest wielką radością, gdyż mogą z nadzieją budować swoją przyszłość i wieczność! Szczęść Wam Boże!

Marek z Lublina