O MASONII (*)

NA ŹRÓDŁACH WYŁĄCZNIE MASOŃSKICH (1)

KS. STANISŁAW ZAŁĘSKI SI

Treść: Co to jest masonia. – Rzekomy jej cel i zadanie według opowiadań masońskich a rzeczywisty, zgodny z prawdą dziejową. – Sekret masoński. – Początki i rozwój masonii. – Systemy masońskie różne co do formy, zgodne co do celu.

Masonia jest: 1. Zakonem, i to miano sama sobie chętnie nadaje; ma swoje ustawy i reguły, swój rząd, swoje przysięgi i śluby i swój cel podwójny. Jeden pozorny dla niższych, symbolicznych stopni i dla profanów, a jest nim: miłość bliźniego, humanizm, uszczęśliwienie ludzkości; drugi cel właściwy, a jest nim obalenie ołtarza i tronu tj. chrystianizmu i opartego na nim polityczno-społecznego porządku rzeczy, postanowienie natomiast religii naturalnej, kultu natury, i ubóstwienie człowieka. Wolność jest jej pierwszym hasłem.

2. Masonia jest z natury swej instytucją anty-chrześcijańską, karykaturą i przedrzeźnianiem Kościoła katolickiego, do którego obalenia dąży, a siebie na jego miejsce postawić pragnie. Ma więc swoje świątynie, ołtarze, ceremonie, obrzędy, uczty miłosne, słowem całą liturgię i całą hierarchię masońską o szumnych tytułach, która znów jest przedrzeźnianiem hierarchii kościelnej.

3. Masonia tym samym że jest przedrzeźnianiem Kościoła katolickiego, który jest powszechny dla wszystkich czasów i ludów, i który wykołysał i wypielęgnował cywilizację chrześcijańskich narodów, zapanował nad umysłami i sumieniami i stał się potęgą światowładną – jest instytucją międzynarodową, uniwersalną, i dąży do zniesienia wszelkiej różnicy wynikającej z różnicy wiary, z różnicy władzy, z różnicy rodu i stanowiska w świecie. Równość jest jej drugim hasłem, ale nad tą równością ona góruje, i dąży do opanowania królów, rządów, dyplomacji, literatury, szkoły, rodziny i społeczeństwa, dlatego też nazywa sama siebie "sztuką królewską". Masonia, nie uznana dotąd legalnie i nie zatwierdzona przez żaden rząd, przez żadną władzę państwową lub kościelną, rządzi de facto dzisiaj we Włoszech, Francji, Brazylii i Zjednoczonych Stanach; – w Anglii zaś, Belgii, Niemczech, w Węgrzech i innych państwach występuje jako potęga anty-chrześcijańska i anty-monarchiczna, altare contra altare.

Charakterystyką masonii jest jej tajemniczość; ma ona swoje misteria, swoją symbolikę i swoje sekreta, tak dalece, że sami masoni nie są w stanie podać na pewno genezy i rozwoju swego rzekomego zakonu, i dopiero z r. 1717 rozpoczyna się jego pewność historyczna.

Misteria masońskie co do rytuału i symboliki masońskiej zapożyczone są częścią od Manichejczyków, częścią od egipskich i eleuzyjskich misteriów, i są upokarzające godność człowieka.

Sekret masoński czym on jest i na czym właściwie polega? Odpowiedź zamyka się w dwóch słowach, na pozór bardzo pięknych i bardzo niewinnych: wolność i równość. Wolność, nie ta chrześcijańska wolność od grzechu i występku i tyranii sumienia, ale ta masońska: wyswobodzenie się z pod wszelkiej powagi i objawionej Chrystusowej wiary i utworzenie sobie kultu religijnego według swego widzimisię, jakiejś religii naturalnej, deistycznej, panteistycznej, lub materialistycznej. Równość nie ta Chrystusowa, mocą której wszyscy ludzie są braćmi, ale równość lożowa, nie cierpiąca władzy królewskiej ani żadnej władzy na chrystianizmie opartej, ani żadnej wyższości rodowej lub moralnej, ale niwelująca wszystkie religie, wszystkie stany i wszystkie władze, i sprowadzająca je do wspólnego całej masonii niedowiarstwa i braterstwa pod egidą loży.

To jest cały sekret masonii, innego ona nie ma. Osłania go przed profanami dobroczynnością, uszczęśliwieniem ludzkości, zwalczaniem fanatyzmu, przesądu i występku, deklamacjami na wszystkie tony i nuty o wolności, równości i braterstwie ludów. Osłania ten sekret przed masonami niższych stopni ceremoniałem bałamutnym i dziwacznym; zdolniejszym i energiczniejszym "braciom" odkrywa go stopniowo, przygotowując ich powoli do zrozumienia całej tajemnicy. W pierwszych dwóch stopniach, uczniowi i czeladnikowi oznajmia się tylko, że celem masonii jest wolność i równość, nie tłumacząc wcale znaczenia masońskiego tych wyrazów, ale zostawiając zrozumienie tychże indywidualnemu usposobieniu każdego. Natomiast zabawia się ich w loży "pracami" tj. formalistyką i symboliką bałamutną, a przygotowuje się ich umysł do dalszych odkryć "sekretu", straszną przysięgą dochowania tajemnicy o wszystkim, co się dzieje w loży. W trzecim stopniu mistrza przedstawia się "bratu" alegoryczną historię Adonirama, którego śmierć należy pomścić i odszukać zgubione hasło masońskie. W stopniu czwartym kawalera wybranego zaprawia się "brata" do zemsty, nie mianując jeszcze osoby, na którą paść ma ta zemsta. Przypomina się mu czasy patriarchalne, gdzie to ludzie nie mieli znać innej czci Boga, tylko tę, którą dyktuje religia naturalna, i każdy człowiek był kapłanem tego Boga – ale nie powiada mu się jeszcze, że porzucić należy objawioną wiarę, która po epoce patriarchalnej nastała. Ta tajemnica rozwija się dopiero w 5 i 6 stopniu, kawalera szkockiego i kawalera Wschodu. Tam "brat" mason ogłoszony wolnym od wszelkiej tyranii i fanatyzmu religijnego; dają mu hasło znaczące, że jeden jest tylko Bóg Jehowah, który nie rozmawia z ludźmi inaczej jak tylko przez rozum i wcale się już nie troszczy o rządy świata. Prawdziwy mason jest kapłanem najwyższym tego Jehowy. W 7 stopniu kawalera Rose-Croix czyli Różanego krzyża pouczają "brata", że ten, który ukrył hasło masońskie wolność i równość i zagubił prawdziwą cześć Jehowy, jest założyciel chrześcijańskiej religii – Jezus Chrystus; nad nim więc, nad jego Ewangelią i nad jego Kościołem ma być wykonana zemsta masońska, zapowiedziana w stopniu 4. Nareszcie w 30 stopniu kawalera Kadosz (tzn. czysty), którego polska masonia nie miała, powiada się "bratu", że zabójcą mistrza Hirama był król, którego równie jak papieża przez zemstę za śmierć niewinną w. mistrza Templariuszów, Malay'a i jego niewinnych towarzyszy, protoplastów masonii, zamordować należy. Tym więc sposobem, obaleniem "ołtarza i tronu" tłumaczy się masoński "sekret", wolność i równość po masońsku pojęta.

Nie potrzebuję wspominać, że ta tajemniczość masońska nadawała uroku i powabu zakonowi, zaostrzała wrodzoną każdemu myślącemu umysłowi ciekawość i zachęcała do gorliwości i cierpliwego wyczekiwania posunięcia na coraz wyższe stopnie, dopokąd się cały sekret masoński nie odsłoni. Co więcej, tajemniczość ta była dla masonii konieczną. Pomnąć bowiem należy, że masonia wylęgła się w społeczeństwach chrześcijańskich; że za adeptów swoich przyjmowała do niedawna, a w Polsce zawsze tylko chrześcijan. Dopiero od lat 50 żydom i poganom wstęp do masonii dozwolony. Nie wypadało jej więc odkryć od razu cel swój anty-chrześcijański i rewolucyjny przed profanami, zarówno jak swymi członkami. Społeczeństwa i rządy chrześcijańskie byłyby natychmiast skazały na śmierć pierwszych masonów jako apostatów od Chrystusa i jego Ewangelii, i pracowałyby nad wytępieniem sekty; potrzeba więc było dla własnego bezpieczeństwa ukryć cele właściwe, a osłonić je tym, co ludom i rządom ponętne: filantropią, uszczęśliwieniem ludzkości.

Kandydat masoński, chrześcijaninem będąc, odskoczyłby jak od zarazy od zakonu (sit venia verbo), który go do apostazji i zdrady prowadzi; powoli więc, stopniowo, w małych dawkach należało podawać truciznę, aby organizm młodego masona do niej się przyzwyczaił. I stąd rozliczne stopnie symboliczne, szkockie, templariuszowskie itd. Wciągnięty nimi do "zakonu", wierzący katolik lub chrześcijanin, pozbywa się powoli w onych długich odstępach lat pięciu, które między pierwszymi trzema stopniami istnieją, swej pobożności i wiary; w stopniach wyższych dowiaduje się, ale także powoli, w przerwach kilku lub kilkunastomiesięcznych, że zniszczyć należy Kościół i chrystianizm, jako proste kuglarstwo; że królowie "z Bożej łaski" są tyranami, że więc wywrócić należy ich trony, albo uczynić ich narzędziem wykonawczym rozkazów loży; że wreszcie najwyższą powagą jest człowiek sam sobie, jako król przyrody. Konsekwencje tych "tajemnic" są okropne, ale przychodząc do ich poznania stopniowo, powoli oswaja się umysł z okropnością ich następstw, iż one nie rażą go więcej, a nawet nie dziwią.

Co tu o naturze i celu masonii powiedziałem, wydać się może przesadą a nawet niegodną potwarzą, tym bardziej że jak w Polsce tak i gdzie indziej wiele poważnych i skądinąd czcigodnych imion zapisywało się do loży. Tak nie jest. Prawdziwości powyższych tez czyli założeń moich dowiedzie rzut oka na początki i rozwój masonii, na jej wewnętrzną organizację, i na różne jej systemy i ryty. Pomówimy o tym zaraz niżej, i to na źródłach wyłącznie masońskich oparci; konia z rzędem dam temu, kto w tym wszystkim choć cień chrześcijańskiego pierwiastka odnajdzie, choć jednej idei chrześcijańskiej się dopatrzy. Ta okoliczność, że wielu zacnych mężów znalazło się w masonii, niech nas nie łudzi i w błąd nie wprowadza. Prawdziwych, w wszystkie sekreta masońskie wtajemniczonych braci masonów, którzy są właściwymi kierownikami robót masońskich, jest w każdym kraju bardzo niewielu. Nawet ci, którzy najwyższe piastują stopnie, nie zawsze są do całej tajemnicy przypuszczeni, gdyż bardzo często wyższe stopnie dawane bywają honoris gratia wpływowym osobistościom, książętom i królom. Dziewięć-dziesiątych części rzeszy masońskiej ani pojęcia nie ma, o co właściwie chodzi; filantropia, uszczęśliwienie ludzkości, zwalczanie przesądów, towarzyskość wesoła i swobodna, oto czego oni szukają w masonii i nie troszczą się o więcej. Hasła: wolność i równość pojmowane przez nich w szlachetnym znaczeniu, dają im dostateczną gwarancję, że "zakon", który je głosi i za dewizę stawia, musi być równie zacny i szlachetny. Szli więc w dobrej wierze na lep braci menerów i bezwiednie służyli im za narzędzie odchrześcijanienia ludzkości. Poznałem w marcu 1888 r. starego wiarusa z 1831 r., który na emigracji będąc wstąpił do loży i dosłużył się 7-go stopnia kawalera Różanego krzyża. Pytałem go, jak on pojmował swój masoński zakon? "Jako instytucję najpiękniejszą, najszlachetniejszą, humanitarną, była odpowiedź; jedno co mnie raziło, i dla czego potem lożę porzuciłem, było to, że przekonałem się, iż wielu wstępuje do loży nie dla tych szlachetnych celów ludzkości, ale dla interesu, spodziewając się protekcji i wsparcia od braci lożowych".

Niesłychanym w dziejach przykładem, masoni sami nie umieją powiedzieć skąd się wzięli i wykazać genezy swego "zakonu". Jakiekolwiek jednak są ich domniemywania i hipotezy w tym względzie, to noszą one zawsze wybitną cechę niechrześcijańską. Jedni początek masonii odnoszą do czasów świątyni Salomona (2), drudzy do kapłanów, mędrców egipskich z Memfis i Heliopolu (3), inni do misteriów eleuzyjskich, inni do Esseńczyków żydowskich, i dlatego Chrystusa Pana uważają za brata masona (4), inni jeszcze do czasów arki Noego, a nawet znaleźli się tacy, którzy za protoplastów masonii wskazują Adama i Ewę w raju. Te rodowody masonii wydają się samymże masonom niedorzecznymi; pod koniec XVIII w. powstała w tej mierze między nimi zawzięta polemika, zarzucano sobie nawzajem nieuctwo i głupotę, o czym wspomina z żalem bezimienny brat mason w swej ciekawej książce: Le vrai Maçon część III str. 14-16, wydanej w Filadelfii 5809 r. tj. w Paryżu 1800 r. Rękopis tej książki pt. Recueil précieux de la Maçonnerie Adonhiramite t. I, miałem także pod ręką.

Więcej nieco powagi mają za sobą dwie hipotezy przyjęte przez rozumniejszą część masonów; jedna wywodzi rodowód masonii od Templariuszów, druga od niemieckiego cechu murarskiego w XIII wieku.

W ciągu XV, XVI i XVII w. masonia przebywała wewnętrzny proces formacji, którego pojedyncze fazy nie tu miejsce opisywać. Dopiero z początkiem wieku XVIII występuje ona taką, jaką ją znamy dzisiaj, jako instytucja anty-chrześcijańska, internacjonalna. Stało się to głównie przez połączenie się z masonią angielską "alchemicznego towarzystwa «Różanego krzyża»", Rosi-crucians, Rose-croix, czyli, czciciele siły rodzenia.

Sekciarze ci uczyli, że chrystianizm niczym innym nie jest, tylko dalszym rozwojem gnostycyzmu, który zjawił się i zakwitnął w II wieku po Chrystusie, i miał głośną swą szkołę w Aleksandrii. Mieszanina ta doktryny Zoroastra, stawiająca rozum ludzki jako najwyższą powagę nie tylko wiedzy ale i wiary, indyjskiej symboliki i talmudu, pogańskiego kultu natury i zasad miłości bliźniego Chrystusa, zdaniem Rosikruciantów, to jedyna prawdziwa religia. Kościół katolicki skoślawił i popsuł ten prawdziwy gnostycyzm, oni, Rosikrucianci, przywracają go do pierwotnej czystości. Ażeby zaś znaleźć środki do życia, trudnili się alchemią (5), zyskali wziętość w Anglii i nazywali się: "Towarzystwem alchemicznym Rosikruciantów". Koryfeuszami ich byli: naturalista alchemik Jan Teofil Desaguliers, i pastor protestancki Jakub Anderson; znamienitszymi członkami: Jerzy Payne, King, Calvert, Lumden, Madden, Elliot. Mieli oni swój rytuał zapożyczony od Indów, swój regulamin, swoje stopnie, swoje alchemiczne tajemnice i przysięgę dochowania tychże. Sami z siebie nie dosyć silni, porozumieli się z pokrewnym sobie duchowo "Bractwem Mularzy wolnych i przyjętych", i na walnym zebraniu 24 czerwca w dzień św. Jana, roku 1717, w szynkowni "pod jabłonią" na Charles-Street w Londynie, dokonała się fuzja czyli zjednoczenie Rosikruciantów i Wolnomularzy pod nazwą "Wielkiej loży Anglii". W kilka lat potem, 1723 roku, brat Anderson ułożył "Księgę ustaw Mularzy wolnych i przyjętych", ogłoszoną drukiem oficjalnie, z rozkazu Wielkiej zjednoczonej loży Anglii w Londynie, 1781 roku, wyznającej ryt szkocki o 33 stopniach, z których tylko pierwsze trzy są symboliczne, a wszystkie inne stopnie wyższe.

"Tak więc dzień 24 czerwca 1717 roku stał się dniem narodzin Wolnomularstwa; dawne «Bractwo Budowniczych, Bractwo wolnych Mularzy, Bractwo Różanego krzyża», zniknęło na zawsze, a «Wolnomularstwo» ognisko czystego gnostycyzmu powstało naprzeciw Kościoła chrześcijańskiego, który jest ogniskiem gnostycyzmu fałszywego i zbękarciałego". Tak woła pompatycznie wspomniany wyżej wielki komandor jednej z piętnastu zjednoczonych w Lozannie lóż masońskich, w swym dziele Maçonnerie pratique, str. 36-38 (Paryż 1875 r.) i dodaje: "Zachowano nazwę Masonów wolnych i przyjętych odnoszącą się do budowy kościoła św. Pawła, aby uniknąć nawet podejrzenia co do właściwego celu świeżo narodzonej framasonii. Lecz tym celem była zawsze propaganda i tryumf gnostycyzmu czystego i liberalizmu racjonalistycznego na całym świecie. Propagandę tę prowadzono z taką energią, że w siedmiu latach, od 1723-30, emisariusze «Wielkiej loży Anglii» pozakładali loże wolnomularskie we wszystkich krajach Europy. Aby zaś uniknąć wszelkiego podejrzenia, że nowa framasonia jest czymś innym, jak dawne «bractwo Mularzy wolnych i przyjętych», zachowano wszystkie nazwy, wszystkie ceremonie i wszystkie szczegóły, które ono otrzymało od «Bractwa Budowniczych». Jedną tylko zmianę przyjęto: majstrowie formują osobny stopień, różny od czeladników, i pod tą potrójną klasyfikacją uczniów, czeladników i mistrzów, armia gnostycyzmu wyruszyła w pole na zdobycie świata".

Z ust tedy pierwszego dygnitarza braci masonów mamy to cenne wyznanie, że masonia nie jest czym innym, tylko wznowioną sektą gnostycyzmu, że z natury i założenia swego jest przeciwniczką Kościoła Chrystusowego, że więc obalenie wszelkiej objawionej wiary, a postawienie na to miejsce kultu natury, jest jej właściwym celem.

W powiedzeniu tym tkwi jeszcze inna wielka prawda; należy ją zgłębić. Masonia tym samym, że jest, według słów brata komandora, "ogniskiem gnostycyzmu" – jest wielkim zbiornikiem wszystkich sekt anty-chrześcijańskich, które w ciągu XVII wieków z niego się wylęgły, aby chrześcijaństwo podkopać i wywrócić. Każda z nich dźwigała się i upadała, jednak nie zginęła zupełnie, pozostało zawsze z niej coś błędu i jadu i komunikowało się jak rozczyn sektom innym. Oddzielnie wzięta, każda była nie dość silną, aby się utrzymać i istnieć, ale wszystkie połączone razem stać by się mogły potęgą. Ten proces zlania się tylu sekt w jedną odbywał się wiekami, bez niczyjej myśli przewodniej, na pozór przypadkiem, istotnie zaś siłą rzeczy. Wolnomularstwo przyjmowało je kolejno i asymilowało w jedną wielką anty-chrześcijańską sektę, noszącą w swej symbolice i rytach ślady widoczne i Manichejczyków, i Templariuszów, i Budowniczych, i Rosikruciantów, i starych Magów, i misteriów wschodnich. Rozścieliło pod nimi jako substrat: gnostycyzm, kult natury, a ponad nimi rozciągnęło najrozleglejszą tolerancję niedowiarstwa, i wystąpiło z otwartą przyłbicą do obalenia chrześcijaństwa.

To jest klucz do zrozumienia pism i literatury masońskiej, symboliki przeróżnych systemów, stopni i całego rytuału, który zresztą obliczony jest na to głównie, aby profanów w błąd wprowadzić i właściwe cele i dążności masonii ukryć przed nimi.

Nie umiem powiedzieć, do jakiego stopnia bracia masoni, a przynajmniej bracia wyższych świateł czyli stopni, oddawali się i oddają studiom teologicznym nad gnostycyzmem. Kodeks masoński pozwala każdemu bratu wyznawać religię jaką chce, poleca nawet w krajach katolickich, aby bracia masoni chodzili do kościoła, modlili się i spowiadali i komunikowali się jak na dobrych katolików przystało. "Framasonia, słowa są statutu francuskiego Wschodu, szanuje religię i opinie polityczne każdego z swoich członków, ale zakazuje formalnie na swoich zebraniach wszelkiej dyskusji w kwestii religijnej i politycznej" (6). Cóż z tego, kiedy w całym tym kodeksie masońskim nie ma jednego zdania, które by chrześcijańskie pojęcia przypominało; przeciwnie regulamin lóż, kapituł i warstatów, rytuał i katechizm masoński, wszystko przepełnione jest sentencjami racjonalistycznymi, pojęciami czysto pogańskimi, i duch wiejący z tych kart przejmuje dziwnym jakimś chłodem i wstrętem do chrystianizmu.

W symbolice masońskiej znajdują się wprawdzie godła chrześcijańskie: krzyż, krucyfiks, figura Chrystusa w grobie i w chwili zmartwychwstania, ale to wszystko ma tam zupełnie inne znaczenie jak to, które chrystianizm do tych obrazów przywiązuje. Znak krzyża oznacza bowiem krzyżowanie się ras, rodzenie, generację; Chrystus w grobie, symbol zimy i ludzkości pogrzebanej w obskurantyzmie i przesądach chrześcijaństwa; Chrystus zmartwychwstały, symbol wiosny i ludzkości oswobodzonej przez masonię. Era masońska nie rozpoczyna się od Narodzenia Chrystusa Pana, ale od "przywróconego światła" czyli stworzenia, jak to u Turków i innych pogan bywa. Nowy rok masoński nie od Imienia Jezus 1 stycznia, ale od 1 marca się zaczyna. Nazwy nawet miesięcy, przyjęte w kalendarzu chrześcijańskim, odrzucone, zastępuje je proste numerowanie 12 miesięcy od 1-go marca poczynając. Słowem w masonii dzieje się wszystko na przekór chrystianizmowi. Co do mnie, mam to przekonanie, że masonia nie przyjęła ryczałtowo doktryn ani gnostycyzmu syryjskiego, ani aleksandryjskiego, i nie zrobiła sobie z nich dogmatu masońskiego credo, uchwyciła wszelako główny moment i punkt zasadniczy gnostycyzmu. Przebywał on różne fazy, różne tworzył szkoły i sekty. Dokeci czyli Fantyzjaści, Walentynianie, Cerdonici i Marcionici, Ofici, Setyci, Archontycy, Karpokraci i Epifanici, socjaliści czystej krwi, głoszący wspólność kobiet i majątku, podobni im Nikolaici, Antynomiści, Adamici, Borborianie, Kainici, najniebezpieczniejsi z nich Manichejczycy, wszystkie te sekty w II, III i IV wieku po Chrystusie, wszystko to wyznawcy gnostycyzmu w swój sposób pojętego.

Nic więc dziwnego, że i masonia przyjąć mogła gnostycyzm eklektyczny, to jest wybierając z różnych faz i szkół gnostycyzmu to, co się jej na razie najodpowiedniejsze wydało. I stąd to powstały różne szkoły czyli systemy masonów: Hermenetyków czyli Chimistów, Kabalistów, Martynistów, Swedenborgistów czyli Illuminatów, Teozofów, Masonów Egipskich i Eklektyków. Wszelako wszystkie te fazy, szkoły i sekty gnostyczne mają to wspólnego, że gnosin, to jest badanie, zatapianie się rozumu w najważniejszych zagadnieniach ludzkości uważają za charakterystykę i główne znamię swoje.

Ale w tej pracy badawczej nad rozwiązaniem wielkich zagadnień człowieka i świata, rozum napotyka co chwila na nieprzebyte trudności, zamiast więc ratować się nauką Chrystusową i przyjąć ją całkowicie, wolał Gnostyk syryjski lub aleksandryjski szukać pomocy w rozumie Indów, Syryjczyków, Egipcjan lub w kabale Żydów i ulepił sobie z tych okruchów system gnosin, ani logiczny, ani mądry, ani tłumaczący wszystkiego, a mason XVIII, lub XIX wieku wziął już tę gnosin gotową i wystąpił otwarcie z propagandą wolnego badania, wolnej nauki, wolnej wiary, a obalenia przesądu, jako jedynej przeszkody tamującej wolny polot myśli i badań. Naturalnie, że tym przesądem to wszelka objawiona wiara, w szczególności zaś wiara katolicka, która ze wszystkich religii objawionych domaga się najwięcej ofiary rozumowej. Masonia tedy, pomimo uroczystych upewnień i przepisów regulaminowych, że kwestie religijne nie wchodzą w jej sferę i tykać takowych braciom loży nie wolno, pomimo że do łona swego przyjmuje ludzi najrozmaitszych wyznań religijnych – to jednak tym samym, że propagandę gnostycyzmu przyjęła na siebie, wystąpić musi stanowczo przeciw Kościołowi; kryje się czasami z tym antagonizmem, czasem znów występuje z nim jawnie, zawzięcie, z fanatyzmem antyreligijnym, jak to np. obecnie ma miejsce we Włoszech i we Francji.

Za rozumem idzie wola. Rozum brata masona, zwaliwszy powagę wyższego rozumu, konieczną siłą logiki musi dążyć do obalenia wszelkiej powagi ścieśniającej jego wolę. Krępują tę wolę przepisy Kościoła, a więc precz z księżmi. Krępuje je silna władza monarsza, a więc precz z monarchami, chyba, że zechcą wejść sami do grona wolnych braci i dopomóc im w ich robotach uszczęśliwiających wolną, niepodległą ludzkość.

Ktokolwiek się nawinie, pojedynczy człowiek, czy korporacja, jak tylko uznaje wyższą powagę religijno-moralną nad rozum – wróg to jest, precz z nim. Stąd masonia, chociaż w rytuale do różnych stopni i w dogmatyce swojej bardzo wiele rozprawia o cnocie, o zdeptaniu namiętności i występku, nie zna innego kodeksu moralnego, krom przyzwoitości zewnętrznej i czysto naturalnego poczucia honoru, zresztą jest to najprozaiczniejszy kult natury, jaki wyznawali w misteriach swoich starzy Egipcjanie, lub pod formą mitologiczną Hellada i Rzym światowładny.

Na dowód tego, niech mi będzie wolno przytoczyć dosłowny tekst z świętych ksiąg masońskich.

Głośny dokument koloński z 1535, na którym między innymi podpisany "brat" Filip Melanchton, wywodzi początek masonii od "bractwa św. Jana" 1440 r. Pod lit. A czytamy w tym dokumencie: "Bractwo albo zakon na podstawie reguły św. Jana połączonych Braci wolnych Mularzy, nie bierze swego początku od Templariuszów, albo od jakiegokolwiek duchownego lub świeckiego zakonu rycerskiego; jest on dawniejszy od wszystkich zakonów, istniał w Palestynie zarówno i w Grecji, jak w innych częściach rzymskiego państwa daleko przed wojnami krzyżowymi. Bractwo nasze wtenczas powstało, kiedy wskutek spierających się z sobą sekt chrześcijańskich co do moralnej nauki mała liczba wtajemniczonych, z prawdziwą nauką cnoty i prawowitym wykładem tajemnej nauki dobrze obznajomionych, oddzieliła się od tłumów. Przekonani bowiem byli ci uczeni i światli mężowie, jako prawdziwi i od wszelkich pogańskich przymieszek wolni chrześcijanie, że błędami skalana religia (katolicyzm) wydaje raczej spory religijne, a nie pokój. I dlatego zobowiązali się najświętszą przysięgą zachować jak najlepiej i najczyściej cnotę wydające zasady tej religii, która ludzkiemu umysłowi jest wrodzoną, i jej się całkiem poświęcić, ażeby tym sposobem coraz bardziej prawdziwe światło z ciemności się podnosiło, zwalczało zabobon, a utrwaliło sprawiedliwym wykonywaniem wszystkich ludzkich cnót spokój i dobrobyt między ludźmi... Roku, według rachuby tak zwanej chrześcijańskiej, 1535".

Dokument koloński w wiernym facsimile rozesłany został 1819 r. wszystkim lożom niderlandzkim, jak to opowiada Rocznik niderlandzki masoński 1872 r. Na sto lat pierwej, 1717 r. Joanici zlali się z innymi tajnymi stowarzyszeniami w wielką lożę Anglii, a dokument koloński wcielony został do księgi ustaw ogłoszonej drukiem 1781 r.

Z ustępu dopiero co przytoczonego wynika, że masonia stawia na równi Kościół katolicki z sektami chrześcijańskimi, zaprzecza a raczej ignoruje wszelką dogmatykę czyli objawioną wiarę, ograniczając spory sekt przeróżnych do kwestii tylko moralnej.

Wynika dalej, że usunąwszy Kościół i objawioną wiarę, stawia masonia natomiast religię przyrodzoną.

Na czym ona polega? Jest to cześć oddawana siłom natury. Najprzedniejszym dziełem natury – człowiek, mikros kosmos, malutkim światem od starych nazwany (a), dlatego że w nim skoncentrowane wszystko, co piękne, misterne a co w innych tworach natury rozrzucone. Masonia, odrzuciwszy pojęcie i kult Boga osobowego, stawia na jego miejscu naturę a tym samym najprzedniejsze jej dzieło, człowieka, i czyni go Bogiem. Ponad rozum ludzki nie ma innego rozumu, ponad wolę jego i prawa nie masz woli i praw innych, on sam sobie panem i prawodawcą, początkiem i końcem – apoteoza to pychy i zmysłowości ludzkiej. O wierze w religię objawioną, o moralności z motywów wyższych i mowy tu nie ma. Siły natury uwidoczniają się najdobitniej w rodzeniu; gnostycyzm syryjski i aleksandryjski, o którym wyżej mówiłem, przyjmował nawet dwupłciowość w bóstwie, i tym sposobem tłumaczył sobie rodzenie eonów z pełności bóstwa, czyli pleromy.

Misteria egipskie i greckie ohydne i obrzydliwe, nie były czym innym tylko kultem sił natury, objawiającej się przede wszystkim w generacji. Ze wstydem wyznać muszę, że wczytawszy się pilnie w pisma wolnomularskie, w tłumaczenia symboliki lożowej, podane przez samychże mularzy wyższych świateł, przyszedłem do przekonania, że masonia wyznaje kult siły natury rodzenia, generacji. Krzyż, kąt, cyrkiel, gwiazda płomieniejąca z literą G, lub z syryjską jota pośrodku, dwie kolumny z literami I, B, słońce, księżyc, ziemia itp. znaki na kobiercu, ceremoniał nawet przyjęcia do stopnia mistrza, itd. wszystko to symbole generacji. Jan św. 24 czerwca dlatego obchodzony tak uroczyście, bo słońce wtenczas najbardziej zapładnia ziemię, świecąc najdłużej na horyzoncie. Nawet pierwsze przyjęcie ucznia do loży jest przedstawieniem dramatycznym początku narodzenia boga-natury, wielkiego-wszystko, Grand Tout, i poucza, że pojęcie Boga duchowego, nadnaturalnego "jest wymysłem kapłanów, dla ucywilizowania barbarzyńców, i że nie istnieje wcale żadna istota czysto duchowa. Dwa bowiem pierwiastki, materia i forma, ogień i woda, płeć męska i żeńska, są zawsze oboje w jednym i jedno w obydwóch rodzących. Nawet bóstwo jest istotą hermafrodytą, a stworzenie jest tylko indukcją rodzenia" (7). Że ta bezecna teoria otwiera wrota na oścież wszelkiej demoralizacji, nie potrzeba dowodzić, tak jak dowodzić nie potrzeba, że ów masoński kult natury jest panteizmem w teorii, a grubym materializmem w praktyce.

O objawieniu, o Chrystusie i odkupieniu, o motywach nadnaturalnych wiecznej nagrody lub kary, o umartwieniu i pokucie, o potrzebie modlitwy i łaski, nikt nigdy w żadnej na świecie loży słowa nie usłyszał, i w żadnej masońskiej książce, w żadnej przemowie lub pieśni słowa się nie doczyta. Na odezwach wielkiego Wschodu, na frontonie lóż, pism i w rytuałach masońskich figuruje wprawdzie napis: na większą chwałę wielkiego Budownika świata, pożyczony od jezuickiego Ad Majorem Dei Gloriam; ale ten budownik to nie jest Bóg chrześcijański, ale albo czcza formuła bez znaczenia, albo demiurg gnostycki, istota duchowa zła lub dobra, albo twórcza siła natury, ale nie Bóg. Prawda, masonia ma swoją trójcę, ale jest nią mąż, niewiasta, dziecię.

A jak ten wielki budownik świata nic chrześcijańskiego w swym pojęciu nie zawiera, tak liturgia masońska cała, będąc kultem sił natury, jest przedrzeźnianiem, karykaturą katolickiego Kościoła. Loża przezwana tu świątynią, jest w niej ołtarz, są świece, są krzyże i obrazy; ale na tym ołtarzu zamiast krucyfiksu, młotek, kielnia, cyrkiel, miecz, trupia głowa i piszczele; ale te świece oznaczają stopnie masońskie, a ten krzyż to symbol krzyżowania się ras i generacji; a te obrazy, to alegorie masońskie odnoszące się także do generacji. Jest i kaznodzieja "brat mówca", lecz nie Ewangelię Chrystusową głosi, ale albo pochwały braci recytuje, albo symboliczne legendy masońskie, tak zwaną dogmatykę, bałamutnie tłumaczy. Zamiast służby Bożej, śpiewów kościelnych i procesji, regulamin lożowy przepisuje wstawanie, klaskanie w dłonie, "podróże" i śpiewy mularskie; zamiast uroczystej Mszy św., masońska biesiada z osobną nomenklaturą i osobnym ceremoniałem. Są obchody żałobne w loży, ale bez księdza i modlitwy; oracją, "podróżą" koło piramidy żałobnej, sypaniem kwiatów na ogień wszystko się odbywa. Są nawet aparaty masońskie: dalmatyka biała, jedwabna dla najpotężniejszego, najwspanialszego mistrza wielkiego Wschodu, fartuszki, szarfy i rękawiczki dla braci.

Nawet w swej korespondencji urzędowej masonia jest przedrzeźnianiem katolickiego zwyczaju. "Na chwałę wielkiego Budownika świata. Imieniem i pod przewodnictwem najwspanialszego i najpotężniejszego Mistrza N. N. Wielki Wschód Królestwa Polskiego i W. X. Litewskiego do sprawiedliwej i doskonałej loży św. Jana, pod osobnym tytułem (n. p.). Przesąd zwyciężony pod Wschodem Krakowa pozdrowienie siłę i jedność. Najmilsi Bracia" – tak rozpoczyna się każdy okólnik Najwyższej kapituły i w. Wschodu, kończy się zaś: "Jesteśmy z uczuciem najtkliwszego braterstwa, najmilsi Bracia wasi najprzywiązańsi, najprzychylniejsi bracia wasi" (8).

Już to przyznać trzeba, że w nadawaniu sobie szumnych tytułów i okazałych dekoracyj i przestrzeganiu formalistycznej, drobiazgowej etykiety, masonia nie jest skąpą.

Ponad to wszystko jednakże góruje masońska przysięga. Składa się ją wśród ceremoniału niesmacznego i upokarzającego, który znów jest przedrzeźnianiem ślubów w zakonach katolickich, a treść jej jest z gruntu niemoralną. Oto rota przysięgi najniższego stopnia masonii:

"Przysięgam przed Bogiem najwyższym, całego świata Budownikiem, na honor i zbawienie moje, jako skrytości mularzowej Mularstwa, z jak największą u siebie zachowam pilnością; – przysięgam, iż póki życia mego, żadnej nie dam pobudki, ażeby przerzeczone skrytości znacznie lub nieznacznie rozniesione były, ani dopuszczę, ażeby zdradzone albo do publicznej wiadomości, bądź na piśmie, drukowane, rysowane, sztychowane czyli innym jakim bądź sposobem podane były. Nadto przysięgam i obiecuje jak najświątobliwiej dochować i w razie potrzeby życiem i krwią moją wszystkie statuta i ustawy najpoważniejszej społeczności bronić. W przypadku przestąpienia pozwalam mieć gardło przerżnięte, serce i wnętrzności wyszarpane i do morskiej rzucone przepaści, ciało moje na popiół spalone i po wszystkich czterech częściach od wiatru rozproszone, ażeby imię moje z całego ziemi wierzchołku zupełnie wymazane i pomiędzy wszystkimi wolnymi Mularzami wniwecz obrócone zostało; ażeby pamiątki mojej najmniejszej nie pozostał ślad, chyba jedynie dlatego, aby całemu rodzajowi ludzkiemu za obrzydliwość służył. Niech mi najwyższy świata Budownik swej pomocy udziela; na potwierdzenie przysięgi całuję słowa Zbawiciela mego (Ewangelię)" (9).

Przysięgę tę przed mistrzem katedralnym, siedzącym na tronie, składa uczeń "z zawiązanymi oczami, klęcząc gołym kolanem prawem na tapczaniku z winklem, trzymając ręką lewą ostrze jedno otwartego cyrkla na obnażonej piersi, ręką zaś prawą przyciskając do płazu szpady, która leży na ołtarzu w poprzek otwartej Biblii, a bracia lożowi trzymają gołe szpady nad głową jego" (10). "Kawaler wybrany", stopień IV, rytu Różanego krzyża, przysięga trzymając puginał zwrócony do obnażonej piersi: "pozwalam być zabitym tym puginałem, jeżeli bym kiedy przeciw tym obowiązkom uchybił". Podobną przysięgę składa "Kawaler szkocki" – stopień V, rytu Różanego krzyża: klęczy, mając stryczek założony na szyi i dwie szpady, swoją i mistrza katedralnego, krzyżowane, przytknięte do obnażonej piersi (11). Pod tą samą grozą kary śmierci i hańby wiecznej składa przysięgę "kawaler Wschodu i kawaler Różanego krzyża", stopień VI i VII, tego rytu. Nawet w lożach adopcyjnych "mopsów i mopsic", dama wykonuje przysięgę klęcząc, z zawiązanymi oczami, boso, pod sklepieniem ze szpad skrzyżowanych i pod grozą "wzgardy, hańby i infamii" (12).

Weźmy pod bliższą uwagę tenor tej pierwszej, najpierwszej przysięgi brata ucznia.

Niemoralny jej moment tkwi najprzód w tym, że uczniowi nic jeszcze nie powiedziano, żadnej jeszcze tajemnicy masońskiej nie odkryto, żadnej nauki nie podano, a żąda się z góry na wszystko, bez względu, czy to się zgodzi lub nie z jego sumieniem, przysięgi na wykonanie doktryny i dochowanie tajemnic loży.

Z zawiązanymi oczami wprowadza "brat straszny" ucznia przed ołtarz loży, mistrz przykłada mu ostrze cyrkla do obnażonej piersi, na obnażonym klęczeć każe kolanie, bracia lożowi krzyżują gołe miecze w formie sklepienia nad jego głową, i tak się ta przysięga odbywa. Jużeś nie swój, ale własność loży, nie wolno ci być sobą, tylko narzędziem w ręku cudzym; rozum twój i sumienie poddasz pod doktrynę i rozkaz loży, a jednak ani tej doktryny nie znasz, ani moralnej wartości tego rozkazu jasno ocenić nie zdołasz; rezygnujesz z człowieczeństwa stajesz się maszyną bezwiedną.

Drugi, bardziej jaszcze niemoralny moment przysięgi, to jej tajemniczość. Że każda korporacja domaga się dyskrecji od swoich członków, że ustaw swoich nie komunikuje lada komu, rzecz słuszna i dla ogólnego dobra tejże potrzebna; ale żeby ktoś przysięgał na dochowanie tajemnicy o przedmiocie sobie nieznanym, wątpliwej moralnej wartości, a może szkodliwym i niebezpiecznym państwu lub społeczeństwu, i to pod grozą kary śmierci, ćwiartowania i wiecznej hańby, to rzecz niesłychana, w żadnym stowarzyszeniu uczciwym nie praktykowana.

Mówiono wiele o sekretach jezuickich. W r. 1872, w parlamencie berlińskim robiono Jezuitom publiczne w tej mierze zarzuty, motywując tym potrzebę ich wygnania z Niemiec. Malingkrott, przewodnik podówczas katolickiego Centrum, zatelegrafował do prowincjała Jezuitów w Krakowie, ks. Kautnego, prosząc o jeden egzemplarz Institutum Societatis Jesu. Posłano mu najnowszą edycję rzymską z roku 1868, dwa tomy in folio. Malingkrott złożył je na stole marszałka izby parlamentu niemieckiego i domagał się, aby mając corpus delicti w swym ręku, wykazano gdzie i które są one niebezpieczne państwom sekreta jezuickie, w przeciwnym razie aby odwołano potwarz. "Das ist nicht nöthig" odparł marszałek izby, sekretów nie wykazano, bo ich nie było, dwa tomy instytutu jezuickiego złożono do podręcznej biblioteki parlamentu, i są tam po dziś dzień, a Jezuitów wygnano. Każde najdrobniejsze stowarzyszenie musi swój statut przedłożyć władzy politycznej lub kościelnej do zatwierdzenia, i przed tą władzą żadnych tajemnic mieć się mu nie godzi – jednej masonii tylko, lubo jej żaden rząd legalnie nie uznał, żadna państwowa lub duchowna władza nie zatwierdziła, wolno pod grozą kar ciężkich odbierać przysięgę na dochowanie tajemnicy o rzeczach, których się w chwili złożenia przysięgi nie zna, które poznawszy, rozum i sumienie potępić każą. Dowodzi to, jak dalece ona jest potężną, jak w krajach, zwłaszcza gdzie ona publicznie dozwoloną, urzędnicy państwa i osoby wpływowe do masonii należeć czynnie muszą.

Przypuśćmy teraz, że ów brat uczeń zdradził tajemnicę loży, co się rzeczywiście wydarzało. Według tenoru jego przysięgi, powinien być ukarany śmiercią. Pytanie, kto ten wyrok śmierci wykona? Jużci nie kto inny, tylko znów jakiś brat mason, którego loża po zapadnięciu wyroku śmierci w warsztacie w. Wschodu, do wykonania tego wyroku przeznaczy. Zapowiada to wyraźnie mistrz katedralny uczniowi, po udzieleniu mu I stopnia: "Drżyj Waćpan, jeżeli byś miał wiarołomcą zostać; wszystkie albowiem ku tobie na to są obrócone oręże, ażeby nimi twoje zdradzieckie przeszyć serce, gdybyś się kiedy tak podłym okazał, sprzeciwiając się przysiędze, dobrowolnie wobec wszystkich około ciebie stojących braci wykonanej" (13).

Proszę zauważyć, że przysięga dochowania tajemnicy składa się we wszystkich dalszych stopniach masonii "pod karami zaciągnionymi wraz, w pierwszych wziętych obowiązkach zostawszy mularzem" – a więc także pod grozą śmierci i wiecznej hańby.

Otóż wymierzanie kary śmierci jest atrybucją najwyższej władzy w państwie, czy nią jest cesarz, król, prezydent, czy biskup lub papież, będący księciem udzielnym. Loża nie będąc najwyższą władzą, nie będąc nawet żadną władzą w kraju, jeno stowarzyszeniem, zakonem, jak się nazywać zwykła, przywłaszcza sobie to najwyższe prawo kary śmierci nad swymi członkami, a do wykonania tego bezprawia zmusza przysięgą człowieka prywatnego, który, jako uczciwy obywatel państwa, na niczyje życie targnąć się nie powinien, bo ludzkie i Boskie prawa mu tego wzbraniają.

Możnaż sobie wystawić coś nad to niemoralniejszego w sobie, a szkodliwszego społeczeństwu?

Nawet przypuściwszy, że masonia nie zawsze mściła się śmiercią za zdradę tajemnic swoich, kontentując się tylko, jak to w masonii polskiej bywało, na wypisaniu nazwiska zdrajcy na białej tablicy zawieszonej w loży, i ogłoszeniu tej ekskomuniki i hańby we wszystkich lożach należących do wielkiego Wschodu polskiego – to i tak przysięga ta jest niemoralną.

Moralność bowiem lub niemoralność prawa ocenia się z jego treści, bez względu czy ono bywa ściśle wykonywane lub zaniedbywane; już zaś składający przysięgę masońską wykonuje akt woli, przeciwny V przykazaniu Bożemu, obalający podstawę spokoju publicznego społeczeństwa. Toć to są przecie zbrodnie, jeżeli nie w czynie, to w intencji. A gdyby nawet intencji w przysięgającym nie było, to i tak przysięga jest niemoralną, bo jest zwykłym oszustwem, skoro przysięgam na to, czego dotrzymać z góry nie mam zamiaru.

Przypuśćmy wreszcie, że, jak to pan Andrieux, były prefekt policji w Paryżu, wyrzucony z loży za zdradę tajemnic, w pamiętnikach swoich srogość kar masońskich wyszydzając, dowodzi, że one się wykonują tylko in effigie, wśród murów loży, jako igraszka śmieszna, nie szkodząca wcale zdrajcy tajemnic masońskich – to i w tym najłagodniejszym tłumaczeniu roty przysięgi, jest ona niemoralną. Godziż się bowiem używać przyboru tak niesmacznie uroczystego, wzywać Boga na świadka, zaklinać się na honor i zbawienie na igraszkę śmieszną? toć to jawna profanacja przysięgi.

Zresztą, jakkolwiek wydaje się być prawdopodobnym, że w trzech niższych stopniach, gdzie krom symbolicznych, bałamutnych gadanin, właściwej i ważnej tajemnicy masońskiej żadnej nie ma, że w tych, mówię, symbolicznych stopniach rota przysięgi nie jest braną dosłownie – to jednak, nie było tak w stopniach wyższych i najwyższych.

W mało znanych u nas, arcyciekawych pamiętnikach Koszuta, opowiada dyrektor rewolucji węgierskiej i brat mason wysokich świateł, że zamach Orsiniego na życie Napoleona III roku 1858 był zadekretowany w wysokiej wencie w Cesenie za niedotrzymanie obietnicy, danej loży, wskrzeszenia zjednoczonych Włoch; że Orsini, ten sam, który młodzieńcem będąc był najżarliwszym katolikiem, w swoich zwierzeniach, jakie poczynił Napoleonowi, gdy go ten w więzieniu Conciergerie odwiedził, wyznał otwarcie, że prócz niego, kilku innych braci wyższych świateł przeznaczonych jest na wykonanie lożowego wyroku śmierci na nim, i że mu zostawiono termin 18 miesięcy. Mając tedy do wyboru śmierć lub posłuszeństwo rozkazom wenty, obrał Napoleon III to drugie. W dzień Nowego roku 1859 dziennik rządowy Moniteur ogłosił list Orsiniego przed śmiercią do Napoleona pisany, w którym bliski fakt zjednoczenia Włoch zapowiedziany, a w lecie t. r. wybuchła wojna francusko-austriacka, od której, jak wiadomo, rozpoczęło się dzieło zjednoczenia Włoch.

Po tym bardzo treściwym ale sumiennym, i na źródłach wyłącznie masońskich opartym wyjaśnieniu właściwej natury i dążności masonii, łatwo zrozumieć dwa uderzające fakta: Najprzód, dlaczego papieże rzymscy od Klemensa XII, do Leona XIII, od roku 1738-1884, wolnomularski zakon potępiali i wiernym swoim pod grozą najcięższych kar kościelnych wstępu do niego zabronili. Jako stróże czystości wiary chrześcijańskiej musieli potępić instytucję z natury swojej dążącą do obalenia wszelkiej objawionej wiary, a tym bardziej katolicyzmu, i przed jej zgubnością przestrzec całą rzeczpospolitą chrześcijańską.

Po wtóre, dlaczego masonia tak szybkie i tak olbrzymie czyni postępy, że stała się religią państwa Włoch, Francji i Brazylii, a w innych państwach jak Belgia, Szwajcaria, Prusy, Anglia, Zjednoczone Stany, Brazylia, itd. postawiła ołtarz przeciw ołtarzowi, instytucję swoją przeciw panującym w tych krajach wyznaniom chrześcijańskim, i liczyła r. 1885, jeżeli wierzyć można źródłom masońskim, 17,000 lóż i 1.060,095 członków, należących do sfer najwyższych, decydujących i do klas inteligencji. Masonia jest sektą bardzo wygodną, nie krępuje w niczym ani rozumu ani woli, ma swoją "dogmatykę", o której niżej będzie mowa, ale zostawia każdemu pełną swobodę "poszukiwania prawdy" – rozprawia wiele o "cnocie i obowiązku" ale głosząc kult natury, otwiera wrota na oścież niskim instynktom i namiętnościom ludzkiego serca, gdyż "wszystko co od natury to dobre". Bóg masoński, "Natura", "Wielkie wszystko" nie rządzi światem, praw nie dyktuje, nie karze i nie nagradza, wieczności do rozporządzenia nie ma, oglądać się nań, a tym mniej obawiać się go nie potrzeba; za to rozum ludzki i tylko on sam rządzi i rozkazuje, prawa stanowi i sumienie tworzy, on jest Bogiem. Dogadzając tedy dwom najpotężniejszym namiętnościom, pysze i zmysłowości ludzkiej, cóż dziwnego, że masonia znajdowała i znajduje licznych adeptów.

W dodatku, stała się dzisiaj potęgą polityczną. Sobie ona przypisuje dzieło rewolucji wielkiej we Francji i zjednoczenie Włoch. Jej to robotą były rewolucje 1820 r. w Portugalii, Hiszpanii, Sardynii i Neapolu, rewolucja lipcowa we Francji i Belgii, nasze zbrojne powstanie 1830 r. i rewolucje 1848 r., które jak uragan przeszły zachodnią i środkową Europę, i obaliły do gruntu monarchię w ścisłym znaczeniu tego słowa. Bez jej pomocy obejść się nie mogą nawet tak wyjątkowi potentaci jak Napoleon I i książę Bismark.

W lipcu 1887 roku, masoński dziennik Bauhütte wychodzący w Hamburgu, a za nim Kurier Poznański nr 170 ogłosił arcyciekawą statystykę Masonów w Niemczech. Lóż masońskich jest w różnych prowincjach królestwa Pruskiego i państwach Rzeszy niemieckiej 364, członków czynnych braci Mularzy 44,016, od zmarłego niedawno króla jegomości Wilhelma i książąt krwi, aż do urzędników i wojskowych niższej rangi. W samym Berlinie jest lóż siedemnaście, w Hamburgu czternaście itd.

W kilka dni po śmierci cesarza Wilhelma I umieściła Neue freie Presse, organ żydowsko-liberalnej frakcji w Wiedniu, ciekawą korespondencję z Rzymu, powtórzoną w Czasie nr 62 b. r.

"Wielki mistrz wszystkich włoskich lóż masońskich, 80-letni Jędrzej Lemmi, przesłał bratu Fryderykowi Wilhelmowi w imieniu wszystkich braci włoskich wyraz kondolencji z powodu zgonu «wiernego brata Wilhelma», a zarazem powinszowanie z powodu wstąpienia na tron. Cesarz Fryderyk przyjęty został 5 listopada 1853 r. do wielkiej loży krajowej niemieckiej, w czasie kiedy masonia w Niemczech narażona była na rozmaite ataki, mianowicie ze strony Hengstenberga i Eckerta. Przyjęcie odbyło się w pałacu ówczesnego księcia pruskiego, w obecności wielkich urzędników trzech pruskich wielkich lóż, przy czym nowo przyjęty jednego wieczora posunięty został do trzech pierwszych stopni. Po przyjęciu miał ojciec dłuższą przemowę do syna, w której znajdują się następujące godne uwagi ustępy: «Od dawna życzyłeś sobie być przyjętym do zakonu masonów. Przyjęcie odbyło się w ten sposób, w jaki sam wstąpiłem do zakonu i jakiego życzyłem sobie dla ciebie. Jakkolwiek przyjęcie to w oświadczeniach swych było ogólnym i aforystycznym, dowiodło ci zapewne, że dzieło zakonu jest bardzo poważne, że jest święte i wzniosłe. Jest tylko jedno wyjście i punkt końcowy dla życia człowieka, który to, co najwyższe, żywo i jasno pojął; do trafnego zrozumienia tego jednego potrzebnego doprowadzi cię zakon, jeżeli będzie i pozostanie twoim stałym usiłowaniem przyjąć w siebie święte nauki, jeżeli je zamienisz w czyn i prawdę. Nie brak głosów, którymi stojący poza obrębem zakonu usiłują go przyćmić i podać w przesądzenie. Jak nikomu nie mogę przyznać prawa wyrokowania o zakonie, którego nie zna, również na podstawie nabytego poznania nigdy nie dam ucha takim głosom. Zaczepiają zakon, że się otacza tajemnicą i są za wygodni, aby się przekonać, że to jeszcze dziś jest potrzebnym. Jak jest zwyczajem tych, którzy chcą niszczyć, że zadawalają się tym co powierzchowne, tak i w tym razie przeciwnicy nie wnikają głębiej umyślnie, aby lepiej nie być pouczonymi». Jako następca zmarłego dnia 26 kwietnia 1860 roku mistrza zakonu Selasińskiego, objął teraźniejszy cesarz Fryderyk w uroczystość św. Jana tegoż roku urząd krajowego mistrza zakonu wielkiej loży masońskiej w Niemczech. Po śmierci Fryderyka Wilhelma IV zatrzymał zmarły cesarz Wilhelm godność protektora lóż masońskich w Prusach, przekazał jednak w dniu 15 stycznia 1861 roku swemu synowi zwykłe sprawy protektoratu, również jak przewodnictwo na zgromadzeniach loży w. mistrza w Berlinie".

Potąd za Neue freie Presse "Czas". Z relacji tej wynika, że dynastia pruska Hohenzollernów od wieku i dalej (od Fryderyka II) stoi na usługach masonii i jest przez nią forytowana skutecznie. Wynika dalej, że zmarły cesarz Wilhelm równie niejasny i nielogiczny w swej oracji do syna, jak niejasną i bałamutną jest legenda i doktryna masońska. Oświadczenia dane w loży były zdaniem jego "ogólne i aforystyczne" a dowieść miały synowi księciu, że "dzieło zakonu jest bardzo poważne, święte i wzniosłe". Loża okrywa się tajemnicą, która jest "i dziś jeszcze potrzebną" a profanów spotyka zarzut, że nie znają zakonu masońskiego "nie wnikają głębiej" i potępiają go. Trudno w tym rozumowaniu domacać się logiki. Ciemne i transcendentalne wyrażenie: "zakon prowadzi do trafnego zrozumienia tego jednego, co potrzebne człowiekowi, a to jedno pojęcie, to pojęcie tego co najwyższe" niczego nie poucza i właściwego konkretnego celu masonii nie wyjaśnia wcale. Jeżeli cała oracja ojca do syna była taką, to klasyczną jej nazwać nie można. A jednak cesarz Wilhelm był protestantem wierzącym, a Prusy były i są państwem wyznaniowym, protestanckim – cóż dopiero mówić o Francji lub Włoszech, których rządy i parlamenta jawnie do ateuszostwa się przyznają.

Masonia jest więc dzisiaj potęgą polityczną, i nie liczyć się z nią, może tylko umysł płytki i płochy. Dodajmy do tego, że rozporządza znacznymi kapitałami. Wszystkich niemal firm bankowych właściciele i urzędnicy wyżsi należą do loży; że ma na swoje usługi przeważną część prasy, którą inspiruje, a znaczną ilość dzienników, które pod własną firmą masońską w świat puszcza; że niemała liczba profesorów uniwersytetu, wyższych i średnich zakładów naukowych, należąc do loży, zasady przewrotu religii chrześcijańskiej i kult natury z katedry i w książkach uczonych szerzy, i nimi młode umysły napawa; że wreszcie poważny poczet niewiast, stojących bądź to na straży świętości ogniska domowego, lub nauczaniem zajętych, a zszeregowanych w lożach adopcyjnych, kult ten natury do samej podstawy społeczeństwa, do rodziny zanosi i propaguje – a pojmiemy, że z wyjątkiem rodzin rdzennie katolickich, ogół społeczeństwa, wiednie lub bezwiednie, myśli i czuje i rozumuje na modłę masońską. Wielkie hasła masonii: postęp, wolność, równość i braterstwo, emancypacja człowieka, kobiety zwłaszcza z pod wpływu Kościoła, nienawiść księżom i zakonom itd., wszystko to dotarło do klas pracujących i mas ludu. Nie należą one do loży, ale na komendę od loży wydaną pójdą choćby na rzeź braci; teorie masońskie: braterskość i równość, korzystając z tyranii kapitału, wytworzyły socjalizm, który rozsadza potężne skądinąd społeczeństwa, jak niemieckie, iż co lat kilka srogie prawa przeciw niemu knuć muszą.

Powiedzmy teraz słowo o masonii polskiej (*).

Ks. St. Załęski.
 

Artykuł z czasopisma "Przegląd Powszechny", Tom XVIII (kwiecień, maj, czerwiec 1888). Kraków 1888, ss. 295-317.

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

Przypisy:
(1) Szczęśliwym trafem dostał mi się do rąk bardzo cenny zbiór, dyplomów, klejnotów, ubiorów, pieczęci i znaków, protokołów, uchwał dekretów i listów masońskich, odnoszących się wyłącznie niemal do masonii w Polsce. Ponieważ ta karta religijno-umysłowego ruchu u nas dotąd nie tknięta, przeto postanowiłem ze zbiorów tych skorzystać i zanim ogłoszę obszerną rozprawę (12-15 arkuszy druku) o Masonii w Polsce, umieszczam z niej ważniejsze ustępy w Przeglądzie. (Przyp. autora).

(2) Hiram, nie król Tyru, ale inny Tyryjczyk, syn Tura i wdowy Żydówki z pokolenia Neftali, miał być budowniczym Świątyni Salomona, i on jeden posiadał tajemnicę kunsztu mularskiego i wzniósł tę olbrzymią budowę. Do tej tajemnicy przypuszczał tylko niektórych murarzy, i ci byli pierwszymi masonami. (Le vrai Maçon. Philadelphie 5809).

(3) Ci mędrcy nie od razu przypuszczali swych uczniów do tajemnic wiedzy i natury czyli do magii, ale przyjmowali ich wśród tajemniczych, symbolicznych obrzędów, i stopniowo otwierali im arcana scientiae. Do tych mędrców mieli przychodzić po naukę mężowie Grecji: Likurg, Solon, nawet Orfeusz, Tales, Pitagoras, Herodot, Demokryt; owszem sam Mojżesz był ich elewem, wtajemniczonym do magii, a więc razem z tamtymi był masonem. (Tamże).

(4) List rabina lizbońskiego do rabina brzeskiego. Obrazy litewskie Ignacego Chodźki, tom II.

(5) Tak twierdzi masoński autor; w gruncie rzeczy było inaczej. Rosikrucianci zajmowali się magią, a pozorowali ją studiami nad alchemią. Od nich to przyjęła masonia do swej symboliki słonce, księżyc, gwiazdy, używane emblemata w magii na Wschodzie. Mam pod ręką dwa tomy albumu magicznych kart tego kształtu, jak karty do gry. – Tom I ma tytuł: La clavicu le de Salomon, oeuvre hierogliphique, nommé aussi la Roue et le Prothée des Rosecroix, retrouvé et retabli par Eliphas Levi, kart 48. – Tom II pt. LaRoue ou le Prothée des Rosecroix, kart 52. Objaśnienia dopisane ręką brata Levi koło r. 1871.

(6) Constitution, Status et Réglements généreaux de l'Ordre maçonique en France. Paris 1873. Titre 1. art. 2.

(7) Taki komentarz ceremoniału przyjęcia do masonii daje nam brat Jan Yarker, w. mistrz rytu dawnego szkockiego, w swej książce: Speculative Freemassonery. Londyn 1873, str. 53-54, i brat Ragon w swym: Cours philosophique et Interpretatif des initiations. Nançy 1843, str. 108-109, i wielu innych.

(8) Akt ogłoszenia i Ustawy Wielkiego Wschodu Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Ms. in folio przygotowany dla sądu sejmowego w Warszawie 1828.

(9) Tamże.

(10) Rękopis współczesny.

(11) Akt ogłoszenia i ustawy Wolnego Mularstwa. Ms. in folio.

(12) Ms. Réglemens des Francs- Maçones, ecrits par I. Potocki.

(13) Akt ogłoszenia i Ustawy Wolnego Mularstwa. 1786 r. Ms. in fol.

(*) Pierwotny tytuł artykułu brzmiał: O masonii w Polsce na źródłach wyłącznie masońskich. Stanowił on pierwszą część spośród kilku artykułów o tej tematyce (zob. przyp. 1). Z uwagi na to, że zamieszczamy tylko pierwszą część o charakterze ogólnym, zdecydowaliśmy się tytuł nieznacznie skrócić. (Przyp. red. Ultra montes).

(a) "od starych nazwany" = przez starożytnych nazwany.  (Przyp. red. Ultra montes).

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMV, Kraków 2005

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: