Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali

OLYMPUS DIGITAL CAMERAJezus rzekł do swoich uczniów: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje.” (Mt 16,24). Teraz ludzie, a niestety i chrześcijanie (ci podobno prawdziwi) mówią w swych sercach inaczej: przyjemnie, lekko i łatwo. Specjalnie piszę w innej kolejności niż znane porzekadło, żeby lepiej pasowało (na zasadzie przeciwieństwa) do słów Chrystusa. Nie jest przyjemnie zapierać się siebie. Nie jest lekko dźwigać krzyż. Nie jest łatwo naśladować Jezusa (czyli w praktyce być posłusznym Jemu i Jego Kościołowi). Droga chrześcijanina jest (trzeba z bólem napisać – powinna być) zupełnie inna niż współczesnych pogan. To za mało nie pić alkoholu, nie palić, nie przeklinać, być w miarę uczciwym. A tak się składa, że w praktycznie są to prawie wszystkie cechy, po których można odróżnić współczesnego „gorliwego katolika” od zagubionego w wierze prawie poganina. A wspólne cechy: dbałość o zdrówko, dobre i pyszne jedzonko, elegancki samochód, działka na wyjazdy weekendowe, coraz ładniej urządzane mieszkanie itd. Przy tych sprawach i pożądaniach (bo tak po imieniu trzeba je nazwać) kręci się całe życie, a powinno się kręcić jak w pierwszym zdaniu tego artykułu…. A co z tymi pożądaniami, może nieprawda? Rozważmy. Najgorliwsi biegają codziennie do kościoła. Najczęściej szybko, na styk wchodzą i wychodzą. Potem cały dzień pracy – praca to dobra rzecz (żadna przecież nie hańbi). Owszem, hańbi. Praca dla luksusów (przecież większość z nas nie pracuje po to, żeby przeżyć – mieć co jeść i zapłacić czynsz) – myślimy o tym, by jedzenie było coraz lepsze i zdrowsze (na to można wydać majątek), samochód trzeba mieć w miarę nowy i bezpieczny, jakiś fajny urlop też by się przydał. Nie możemy zarabiać pieniędzy dla luksusów. Możemy – dla służby Kościołowi, biednym – ale kto z zarabiających w pocie czoła o tym myśli? Nie oszukujmy samych siebie. Nasz krąg miłości i służby ogranicza się najczęściej tylko do własnej rodziny. Warto przeczytać adhortację „Familiaris Consortio” Jana Pawła II. Święty Papież pokazuje wyraźne kierunki jakie mogą (i właściwie muszą) sobie wybrać chrześcijańscy rodzice. Za nimi pójdą dzieci – dobrą lub złą drogą. Wróćmy do dnia katolika. Po pracy (najczęściej niestety dopiero pod wieczór) trzeba coś dobrze zjeść, trochę porozmawiać, obejrzeć film, pomodlić się z rodziną całe pięć minut (a gdzie miejsce na różaniec – przynajmniej część – pięć dziesiątek) i… następny dzień. I tak w kółko do weekendu. A wtedy atrakcje, spotkania z przyjaciółmi, imprezy. Życie kręci się w lekkim luksusie, w dbałości o potrzeby ciała i psychiki. To jak w przypowieści o bogaczu i Łazarzu: „(bogacz) dzień w dzień świetnie się bawił” (Łk 16,19). Nie możemy się świetnie bawić – nie po to żyjemy. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus chciała swojemu Oblubieńcowi wciąż dawać kwiaty. Kwiaty umartwień, wyrzeczeń, małych dobrych i trudnych uczynków miłości. I dawała – największym cierpieniem jej życia było zimno. Całe noce trzęsła się z zimna pod cieniutkim kocem. Jadła wszystko, co najgorsze – pottykano jej najgorsze kawałki jedzenia, których nikt nie chciał jeść – a Ona nie marudziła. Ona tego chciała – chciała jak najwięcej cierpieć dla Jezusa. My odwrotnie – robimy wszystko, by było nam dobrze, lekko, przyjemnie. To nie ma nic wspólnego z Ewangelią. Nasza miłość do wygód tego świata doprowadziła do dziwnych rzeczy, nawet w dziedzinie kultu Świętej Eucharystii. Chodzi mianowicie o post eucharystyczny. Znalezione ostatnio dokumenty w tej sprawie zszokowały nawet autorów tego bloga. Słynna jedna godzina jest w kan. 919 §1: „Przystępujący do Najświętszej Eucharystii powinien przynajmniej na godzinę przed przyjęciem Komunii świętej powstrzymać się od jakiegokolwiek pokarmu i napoju, z wyjątkiem tylko wody i lekarstwa.” Kodeks Prawa Kanonicznego podaje nam absolutne minimum! Tak jak w przykazaniach kościelnych nakazane jest w czasie wielkanocnym Komunię św. przyjmować – czy ktoś z nas tego przestrzega (w sensie minimum)? Oczywiście, że większość czytelników przystępuje znacznie częściej. A dlaczego tej samej zasady nie stosujemy odnośnie postu eucharystycznego?! Zacytujmy z dokumentu źródłowego, jakim jest Konstytucja Apostolska „Christus Dominus” Piusa XII, żeby odczytać intencje Papieża, a przez Niego samego Chrystusa:

Prawo, nakazujące zachowanie postu Eucharystycznego od północy, nadal obowiązuje wszystkich, którzy nie znajdują się w warunkach wyjątkowych, przedstawionych w Naszym obecnym Liście Apostolskim. Na przyszłość jednak dla wszystkich zasadą ogólną i powszechną tak dla kapłanów, jak i dla wiernych będzie to, że woda zwykła, naturalna, nie przerywa postu Eucharystycznego. (…) Również wierni, chociaż nie chorzy, ale którzy z wielka trudnością, np. wskutek wytężającej pracy, wskutek późniejszych godzin, w których mają przyjmować Komunię św., albo z powodu dalekiej drogi do kościoła, nie mogli by zachować postu przed Komunią św., mogą przyjąć, spożyć, coś w rodzaju płynu, z wykluczeniem alkoholu, na podstawie roztropnej rady spowiednika. Powinni jednak wstrzymać się od picia przynajmniej na godzinę przed przyjęciem Komunii św.”

Przeczytajmy ze zrozumieniem, powoli, dziesięć razy. Teraz już wszystko jasne. Papież Pius XII nie ustąpił z postu na czczo – taka jest jego intencja! Trudno, żeby z niego zrezygnować, gdyż był przestrzegany w Kościele przez ponad 1400 lat!!! Rozważmy św. Augustyna: “Eucharystię świętą przyjmuje się zawsze na czczo i taki zwyczaj zachowany jest na całym świecie.” Mimo tego Papież Pius XII dał dużo złagodzeń, chociażby w czystej wodzie, którą możemy pić zawsze. Pomyślał też o ciężko pracujących, chorych, o tych, co chodzą na Mszę św. wieczorem (wg Normy VI obowiązuje ich post 3-godzinny!). Wcześniej, jak ktoś szedł na wieczornej Mszy św. do Komunii św. musiał być na czczo i to w dodatku bez wody! To złagodzenie godzinne w kan. 919 §1 od prawie pół wieku my wszyscy katolicy niestety z radością łykaliśmy. To takie wygodne. Gdyby kan. 919 §1 nakazał nam pościć 8 godz. to pewnie od razu znaleźliby się chętni, żeby z tym walczyć. A tak przecież mamy przyjemnie i lekko. Proponuję zacząć naśladować Małą św. Tereskę. Co Ona by zrobiła gdyby była na naszym miejscu? Na pewno pościłaby dwa razy więcej (o ile by to było możliwe), żeby wynagrodzić Bogu za tych, co nie poszczą! A dziś doszło już do tego, że znacząca liczba wiernych nie pości nawet minuty, niektórzy jeszcze w kościele łykają napój przed przystąpieniem do Komunii św.! Popatrzmy również na obrazek umieszczony w tym tekście. Przedstawia on św. Jana Marię Vianney’a, którego można by nazwać z pewnością patronem wszystkich poszczących i umartwiających swoje ciało. Oto fragmenty jego biografii: „Całe godziny przebywał na modlitwie przed Najświętszym Sakramentem. Sypiał zaledwie po parę godzin dziennie na gołych deskach. Jadł nędznie i mało, można mówić o wiecznym poście.” Kiedyś opowiedział swojemu przyjacielowi co zjadł na obiad: „Obiad przygotowałem szybko. Zrobiłem trzy placki: pierwszy zjadłem, gdy piekłem drugi. Drugi, gdy piekłem trzeci.Trzeci podczas porządkowania naczyń. Popiłem miską wody i koniec. Starczyło mi to na dwa lub trzy dni.” Aż się wierzyć nie chce, co? Skąd czerpał siły do takiego świętego życia? Oto Jego sekret: „Kiedy brakowało siły, biegłem przed tabernakulum, jak pies do swego pana.”

Przypomnijmy jeszcze słowa Jana Pawła II: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali!”. Więc wymagajmy. Co nam szkodzi przestrzegać prawdziwych wymagań co do tego postu (a jeszcze lepiej powiększonych – żeby wynagradzać). Trochę to trudne, ale ile radości, że możemy coś więcej dać naszemu Zbawcy utajonemu w św. Hostii! A jeśli dla kogoś to strasznie trudne (chociaż nawet żarłoki poszczą po osiem godzin codziennie… jak śpią…) niech prosi o wstawiennictwo patrona poszczących św. Jana Marię Vianney’a.

Tutaj link do dokumentu Piusa XII (jest piękny i… krótki, koniecznie dokładnie przeczytajcie cały!) I trochę ciekawszych fragmentów z dokumentu:
„Gdy więc przez dyspensy pomniejszać się będą trudności dla ciała, duch wedle możności powinien dopełniać zasługi albo przez głębszą wewnętrzną pokutę, albo innymi sposobami, wedle tradycyjnych praktyk Kościoła. Kościół, gdy pomniejsza posty, zwykle nakazuje wypełnianie innych dobrych uczynków. Wszyscy więc, którzy z ulg tych korzystać będą, niech tym gorliwsze do nieba zanoszą błagania, niech adorują Boga, dzięki Mu czynią, pokutują za grzechy, o nowe niech błagają pomoce i łaski z nieba. (…)”
św. Augustyn głosi: „Podobało się Duchowi Świętemu, by na wyrażenie czci dla tak wzniosłego Sakramentu najpierw do ust chrześcijan wchodziło Ciało Pańskie, wpierw przed innym pokarmem”

Posted on 4 listopada 2014, in Medytacje and tagged , . Bookmark the permalink. Dodaj komentarz.

Dodaj komentarz