Kapłani potrzebują naszej modlitwy, bo Kościół potrzebuje świętych kapłanów!
Żyć według Ducha Świętego to żyć wiarą, nadzieją i miłością; pozwolić, aby Bóg wziął nas w posiadanie i przemienił do głębi nasze serca, aby uczynić je na swoją miarę. Dojrzałe, głębokie i prężne życie chrześcijańskie jest czymś, czego się nie improwizuje, gdyż jest owocem wzrastania w nas łaski Bożej. Dzieje Apostolskie opisują życie pierwotnej gminy chrześcijańskiej krótkim, ale pełnym treści zdaniem: Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach.
Tak żyli pierwsi chrześcijanie i tak powinniśmy żyć my. Rozważanie nauki wiary, żeby ją sobie przyswoić, spotykanie się z Chrystusem w Eucharystii, osobisty dialog – modlitwa bez anonimowości – twarzą w twarz z Bogiem powinny stanowić najgłębszą istotę naszego postępowania. Jeśli tego zabraknie, to być może będzie pełna erudycji refleksja, większa lub mniejsza aktywność, nabożeństwa i praktyki. Nie będzie jednak autentycznego życia chrześcijańskiego, gdyż zabraknie utożsamienia z Chrystusem, prawdziwego uczestnictwa w boskim dziele zbawienia.
Ta nauka stosuje się do każdego chrześcijanina, ponieważ wszyscy zostaliśmy jednakowo powołani do świętości. Nie ma chrześcijan drugiej kategorii, zobowiązanych do praktykowania jedynie spłyconej wersji Ewangelii: wszyscy przyjęliśmy ten sam Chrzest i chociaż istnieje szeroka różnorodność charyzmatów i ludzkich sytuacji, jeden i ten sam jest Duch, który rozdziela Boże dary, jedna i ta sama wiara, jedna i ta sama nadzieja, jedna i ta sama miłość.
Możemy więc potraktować pytanie postawione przez Apostoła jako skierowane do nas: Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was?, i przyjąć je jako zaproszenie do bardziej osobistego i bezpośredniego obcowania z Bogiem. Niestety Pocieszyciel jest dla wielu chrześcijan Wielkim Nieznajomym: imieniem, które się wymawia, ale które nie odnosi się do Kogoś konkretnego – jednej z trzech Osób Jedynego Boga – z kim się rozmawia i kim się żyje.
Tymczasem trzeba, abyśmy obcowali z Nim z wytrwałą prostotą i z ufnością, tak jak poprzez liturgię uczy nas Kościół. Wówczas poznamy lepiej naszego Pana, a zarazem zdamy sobie pełniej sprawę z niezmierzonego daru, jaki stanowi nazywanie się chrześcijaninem: dostrzeżemy całą wielkość i całą prawdę tego przebóstwienia, tego uczestnictwa w życiu Bożym, o którym mówiłem już wcześniej.
Ponieważ Duch Święty nie jest artystą, który szkicuje w nas Bożą substancję tak, jakby On sam był czymś od niej różnym, nie w ten sposób prowadzi nas do podobieństwa z Bogiem; On sam, który jest Bogiem i od Boga pochodzi, odciska się w sercach, które Go przyjmują jak pieczęć na wosku i w ten sposób, poprzez udzielanie samego siebie i podobieństwo nadaje naturze ponownie piękno boskiego wzoru i przywraca w człowieku obraz Boga. Dla skonkretyzowania, chociażby w sposób bardzo ogólny, stylu życia, który pozwoli nam obcować z Duchem Świętym – a wraz z Nim z Ojcem i z Synem – i żyć w zażyłości z Pocieszycielem – możemy skupić się na trzech podstawowych zasadach: uległość – powtarzam – życie modlitwą i zjednoczenie z Krzyżem.
Po pierwsze uległość, ponieważ Duch Święty jest tym, który poprzez swoje natchnienia nadaje nadprzyrodzony ton naszym myślom, pragnieniom i uczynkom. To On skłania nas do przyjęcia nauki Chrystusa i do dogłębnego jej przyswojenia, On daje nam światło do uświadomienia sobie naszego osobistego powołania oraz siłę do wypełnienia wszystkiego, czego oczekuje Bóg. Jeśli będziemy ulegli wobec Ducha Świętego, obraz Chrystusa będzie w nas coraz wyraźniejszy i z każdym dniem będziemy się coraz bardziej przybliżać do Boga Ojca. Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi.
Jeśli pozwolimy prowadzić się tej zasadzie witalnej, która jest w nas obecna, a którą jest Duch Święty, nasza żywotność duchowa będzie wzrastać i oddamy się w ręce Boże z taką samą spontanicznością i ufnością, z jaką dziecko rzuca się w objęcia swego ojca. Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego – powiedział Pan. Stara droga dziecięctwa w życiu wewnętrznym, zawsze aktualna, nie jest ani miękkością charakteru, ani brakiem ludzkiej dojrzałości: jest dojrzałością nadprzyrodzoną, która pozwala nam zgłębić cuda Bożej miłości, uznać własną małość i utożsamić w pełni swoją wolę z wolą Bożą.
Po drugie życie modlitwą, ponieważ oddanie, posłuszeństwo, łagodność chrześcijanina rodzą się z miłości i ku miłości są skierowane. A miłość prowadzi do obcowania, do rozmowy, do przyjaźni. Życie chrześcijańskie wymaga stałego dialogu z Bogiem Trójjedynym, i to właśnie do tej zażyłości prowadzi nas Duch Święty. Kto zaś z ludzi zna to, co ludzkie, jeżeli nie duch, który jest w człowieku? Podobnie i tego, co Boskie nie zna nikt, tylko Duch Boży. Jeśli będziemy mieć nieustanną więź z Duchem Świętym, my również staniemy się ludźmi duchowymi, będziemy się czuć braćmi Chrystusa i dziećmi Boga, do którego bez wahania będziemy się zwracać jako do Ojca, który jest nasz.
Przyzwyczajmy się do częstego obcowania z Duchem Świętym, bo to On ma nas uświęcić: do ufania Mu, do proszenia Go o pomoc, do odczuwania Jego bliskości. W ten sposób nasze biedne serce będzie się powiększać, będziemy mieć większe pragnienie miłowania Boga, a przez Niego, wszystkich stworzeń. I w naszym życiu powtórzy się końcowa wizja z Apokalipsy: duch i oblubienica, Duch Święty i Kościół – i każdy chrześcijanin – którzy zwracają się do Jezusa, do Chrystusa, i proszą Go, aby przybył, aby pozostał z nami na zawsze.
W końcu zjednoczenie z Krzyżem, ponieważ w życiu Chrystusa Kalwaria poprzedziła Zmartwychwstanie i Pięćdziesiątnicę, i ten sam proces powinien powtórzyć się w życiu każdego chrześcijanina: Jesteśmy – mówi nam św. Paweł – współdziedzicami Chrystusa; skoro wspólnie z Nim cierpimy to po to, by wspólnie mieć udział w chwale. Duch Święty jest owocem Krzyża, całkowitego oddania się Bogu, szukania wyłącznie Jego chwały i wyrzeczenia się w pełni siebie samego.
Tylko wtedy, gdy człowiek będąc wierny łasce, decyduje się umieścić w centrum swojej duszy Krzyż, zapierając się samego siebie z miłości do Boga, będąc rzeczywiście oderwanym od egoizmu i wszelkiej złudnej ludzkiej pewności – to znaczy, kiedy prawdziwie żyje wiarą – wtedy i tylko wtedy otrzymuje pełnię wielkiego ognia, wielkiego światła, wielkiego pocieszenia Ducha Świętego.
Wtedy też przychodzi do duszy ten pokój i ta wolność, którą zdobył dla nas Chrystus, a które są nam przekazywane poprzez łaskę Ducha Świętego. Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie: a gdzie jest Duch Pański – tam wolność.
Pośród ograniczeń towarzyszących nieodłącznie naszej obecnej sytuacji (ponieważ grzech w jakiś sposób jeszcze w nas zamieszkuje), chrześcijanin dostrzega z nową jasnością całe bogactwo swojego synostwa Bożego, kiedy czuje się w pełni wolny, ponieważ zajmuje się sprawami swojego Ojca, kiedy jego radość staje się nieustanna, gdyż nic nie jest w stanie zniszczyć jego nadziei.
Poza tym właśnie wtedy jest zdolny podziwiać również całe piękno i wszystkie cuda ziemi, doceniać całe bogactwo i całe dobro, miłować z całą stałością i czystością, do jakiej zostało stworzone ludzkie serce. Wtedy żal z powodu grzechu nie przemienia się nigdy w gorzki gest rozpaczy czy wyniosłości, ponieważ skrucha i znajomość ludzkiej słabości prowadzi go do utożsamienia się na nowo z odkupieńczymi pragnieniami Chrystusa i do odczuwania w sposób głębszy solidarności z wszystkimi ludźmi. Wtedy też w końcu chrześcijanin doświadcza w sobie w sposób pewny mocy Ducha Świętego, tak iż własne upadki go nie przytłaczają: ponieważ są zaproszeniem do rozpoczęcia na nowo i do bycia dalej wiernym świadkiem Chrystusa na wszystkich ziemskich drogach, pomimo osobistych nędz, które w tych przypadkach są zwykle lekkimi uchybieniami i tylko w niewielkim stopniu zaciemniają duszę; a gdyby nawet były ciężkie, to po przystąpieniu ze skruchą do Sakramentu Pokuty, powraca Boży pokój i znowu jest się dobrym świadkiem Jego miłosierdzia.
Takie jest, mówiąc krótko, bogactwo wiary, życie chrześcijanina, jeśli pozwala on się prowadzić Duchowi Świętemu, co z ledwością da się przełożyć na ubogie, ludzkie słowa. Nie mogę więc zakończyć w inny sposób, jak powtarzając jako własną prośbę zawartą w jednym ze śpiewów liturgicznych na święto Pięćdziesiątnicy, będącą jakby echem nieustającej modlitwy całego Kościoła: Przybądź Duchu Święty, nawiedź nasze umysły, napełnij niebieską łaską serca, któreś raczył stworzyć. Spraw przez swoją naukę, abyśmy wiedzieli o Ojcu, pozwól nam poznać także i Syna, i uczyń, abyśmy wiecznie wierzyli w Ciebie, Duchu, który od Obu pochodzisz.
„Wielki Nieznajomy” – fragment homilii Św. Josemarii, wygłoszonej 25 maja 1969 w uroczystość Zesłania Ducha Świętego.
W tym miesiącu wysyłka Kart obejmuje adopcje stałe podjęte w styczniu i lutym 2024 oraz w okresie wcześniejszym.
Nie wyślesz danych? Kapłan nie dostanie Karty.
Dlaczego?
Przy tak dużej ilości pracy i zaledwie kilku osobach w ekipie, nie mamy możliwości przeszukiwania każdego kapłana z osobna. Jeżeli adoptowaliście kapłana nawet kilka lat temu – proszę, zwróćcie uwagę na to, czy otrzymał Kartę. Jeśli chcecie, by ją otrzymał, to wysłanie stosownych danych jest częścią Waszej troski o swoje zobowiązanie. Prześlijcie nam wymagane informacje, a my wówczas sporządzimy dla kapłana Kartę.
Czas oczekiwania – do 3 tygodni.
Karty Adopcyjne są całkowicie bezpłatne.
Zamiast czekać na naszą przesyłkę, możecie poprosić nas o wersję PDF Karty Adopcyjnej (do samodzielnego wydruku, zamiast Karty od nas).
UWAGA: Ostatnio zauważyliśmy, że listy ekonomiczne wędrują dość długo do nadawców. Prosimy, zgłoście się odpowiednio wcześnie.
Więcej pytań – zakładka „KARTA ADOPCYJNA” pomoże Wam znaleźć odpowiedź 🙂
Maila należy wysłać TYLKO na adres: karty.adopcyjne@gmail.com
Treść według wzoru:
Zdarza się, że Wasze maile do nas nie docierają. Jeśli nie otrzymaliście odpowiedzi w ciągu 7 dni, koniecznie napiszcie ponownie.