2/ Powróć do swego serca

Wejdź w serce, a stamtąd do Boga (Ser. 311,13).

Zatem człowiek wewnętrzny, w którym przez wiarę zaczął przebywać Chrystus, własnym głosem, nie poruszeniem warg, ale uczuciem serca niech woła do Pana (En. in ps. 141,2).

Modlitwa jest sprawą serca. To właśnie w naszym sercu powinniśmy zwracać się do Boga. Ażeby się modlić, trzeba nam zatem wejść do naszego serca.

Woła się Boga nie głosem, ale sercem. Wielu nie poruszając ustami, sercem woła, wielu czyniąc hałas wargami, mając serce odwrócone od Boga niczego nie potrafi wyprosić. Jeżeli więc wołasz, wołaj wewnętrznie, gdzie Bóg słyszy (En. in ps. 30, II, 3,10).

Serce oznacza przede wszystkim centrum nas samych, w którym mają początek osobiste działania związane z poznaniem, wyborem, wolnością, miłością. Dlatego mówimy o sercu człowieka, jak mówimy o „sercu" jakiegoś problemu. Serce jest najgłębszym korzeniem wszelkich naszych zachowań. Jednak zbyt często tworzymy nasze życie na podstawie tego, co zewnętrzne, tego, co mówią inni, na podstawie chwilowych mód. A wtedy, zamiast przeżywać własne życie, pozwalamy, by ono płynęło; jesteśmy jedynie maską nas samych. Aby spotkać Boga i wejść z Nim w komunię, powinniśmy najpierw być sobą. Bóg jest Prawdą i by wejść z Nim w komunię, musimy być prawdziwi: „Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła (...)" (J 3,21). Być prawdziwym, być sobą, to według św. Augustyna pierwszy warunek modlitwy. Oto dlaczego zwraca się do Boga, by powiedzieć Mu:

Ty prawdę umiłowałeś. Kto ją wypełnia, dąży do światła. W moich wyznaniach pragnę ją w sercu wypełniać wobec Ciebie, a w tej książce — wobec wielu świadków (Conf. X, 1,1).

W jednym ze swych pierwszych dzieł, w Solilokwiach, Augustyn prosi Pana, aby dopomógł mu poznać siebie i poznać Boga.

Chcę poznać Boga i duszę (Sol. I, II, 7). Pragnąłbym Cię poznać, o Panie, który mnie znasz. Pragnąłbym Cię poznać tak, jak i jestem poznany. Mocy duszy mej! — wejdź w nią i przystosuj ją do siebie, abyś ją objął w posiadanie nieskalaną i bez zmazy (Conf. X, 1,1).

Niestety nader często unikamy samych siebie. I jak Adam stara się ukryć przed Bogiem wśród drzew, my również usiłujemy ukryć się przed Bogiem obecnym w naszym sercu. Zaś św. Augustyn mówi nam:

Ty byłeś tuż przede mną, ja zaś odszedłem nawet i od samego siebie. Nie mogłem siebie odnaleźć. Jakże miałbym znaleźć Ciebie? (Conf. V, 2,2).

Na pewno jest w nas głos serca, który nieustannie mówi nam o obecności Boga.

Nierzadko jednak nie zwracamy nań uwagi; pozostajemy głusi. Wszakże Bóg bezustannie zwraca się do nas: „Gdzie jesteś?". Bóg pragnie złamać nasze pragnienie ucieczki od Niego, ucieczki od nas samych. Czy zgodzimy się nie unikać tego Bożego pytania? Tak długo jak unikamy Boga i głosu naszego serca, nasze życie będzie tylko czystą rozrywką, będziemy iść nie posuwając się naprzód, a modlitwa okaże się dla nas niemożliwa. Powrót do nas samych jest początkiem powrotu do Boga.

Wejście do własnego serca oznacza skupienie, ciszę w nas i wokół nas. Głos Pana jest wciąż zagrożony przez tak wiele rodzajów hałasu, który chce nas ogarnąć. Trzeba nam zatem być uważnymi na znaki, które zapowiadają obecność Boga. Pan przechodzi obok na palcach i tylko ten, kto bacznie nadstawia ucha swego serca, może Go usłyszeć.

Cisza wewnętrzna jest zatem absolutnie konieczna, aby wejść do naszego serca i słuchać Boga, który w jego wnętrzu do nas mówi. Co więcej, gdy mówimy do kogoś potrzebujemy ciszy, aby zastanowić się nad tym, co mamy mu powiedzieć. Cisza jest wnętrzem każdej prawdziwej modlitwy. Dlatego ażeby się modlić, musimy wyciszyć najbardziej intymne obszary naszego wnętrza.

Oczywiście nasz umysł może rozpraszać się pośród tysiąca zajęć i trosk, pośród zupełnie bezużytecznych wyobrażeń. Staje się jednak wtedy obcy samemu sobie, staje się nieurodzajną ziemią.

A gdzież byłem ja, gdy szukałem Ciebie? Ty byłeś tuż przede mną, ja zaś odszedłem nawet i od samego siebie. Nie mogłem siebie odnaleźć. Jakże miałbym znaleźć Ciebie? (Conf. V, 2,2).

Ażeby jednak się poznać, trzeba długo przyzwyczajać się do uciekania od zmysłów, do skupiania swego umysłu i zamykania go w sobie (De ord. l, 1,3).

Trzeba nam zatem powrócić do naszego serca, by spotkać tam nas samych i Boga. Św. Augustyn nie przestaje nas namawiać, byśmy zamieszkali we własnym sercu.

Wejdź w serce, a stamtąd do Boga. Od bliźniego zdążasz do Boga, jeśli wejdziesz w siebie. Bo jeżeli cię to gorszy, wyszedłeś z siebie, stałeś się wygnańcem serca swego. Wzruszasz się rzeczami będącymi poza tobą i gubisz się. Ty jesteś wewnątrz, one leżą na zewnątrz. Dobra są na zewnątrz. Złoto, srebro, wszelki pieniądz, suknia, znajomości, rodzina, bydło, zaszczyty — na zewnątrz są (Ser. 311,13).

Jednak aby spotkać Boga i modlić się, nie wystarczy skupić się, wejść do swego serca, ponieważ istnieje niebezpieczeństwo bezowocnego powrotu do siebie. Kiedy wchodzimy w siebie, podejmujemy ryzyko przekształcenia naszego wnętrza, naszego serca w stałą siedzibę, a wtedy nasze poszukiwanie Boga utknęłoby w połowie drogi. Uczynilibyśmy z naszego ja cel naszych poszukiwań, a tym bardziej centrum naszego życia. Wszystko kręciłoby się wokół nas, naszych problemów, naszych zmartwień, naszych trudności. A tymczasem naszą siedzibą nie jest nasze serce, lecz Bóg. Serce jest jedynie siedzibą Boga, nie zaś samym Bogiem.

Wejdź w serce, a stamtąd do Boga. Od bliźniego zdążasz do Boga, jeśli wejdziesz w siebie (Ser. 311,13).

To właśnie do Boga mamy powrócić. Jednak aby do Niego dotrzeć, musimy najpierw przejść przez nasze serce. Trzeba nam wejść w samych siebie, ale po to, by wznieść się ku Bogu.

Wróćcie do serca; dlaczego odchodzicie od siebie i gubicie się przez was? Dlaczego chodzicie po samotnych drogach? Błądzicie, włócząc się, powróćcie. Do kogo? Do Pana. Skory jest (do wysłuchania). Najpierw wróć do twego serca (...)(In Joh. ev. 18,10).

A zatem nasze serce doprowadza nas zawsze do Boga. Bóg stworzył nas na swój obraz, na swoje podobieństwo. Obraz, z samej swej natury, jest cały zorientowany na to, co przedstawia. Nie zwraca się nigdy ku samemu sobie, odsyła nas zawsze ku temu, co oznacza. Nasze serce, obraz Boga, zawsze nas do Niego doprowadza.

Stworzyłeś nas bowiem jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie (Conf. l, 1,1). Ciebie, świadomie czy nieświadomie miłuje wszystko, co zdolne jest do miłości (Sol. I, I, 2).

Nasze serce jest przeto zawsze skierowane ku Bogu. Ową orientację św. Augustyn nazwie miłością, pragnieniem, ciążeniem serca. Kiedy miłość wygasa, serce zamiera i przestaje szukać Boga, gdyż „poszukujemy Go poprzez miłość" (De mor. Eccl. cath. 17,31).

Ciało swoją siłą ciążenia zmierza do właściwego dlań miejsca. Siła ciążenia nie zawsze pcha w dół, właściwym miejscem nie zawsze jest miejsce najniższe. Podczas gdy kamień spada, płomień się w górę wznosi. Każda rzecz porusza się według swej siły ciążenia i dąży do właściwego jej miejsca. Oliwa dolana do wody wypływa na wierzch. Woda wlana do oliwy opada na dno. I jedna, i druga, kierowana swą siłą ciążenia, dąży do właściwego jej miejsca. Rzeczy wytrącone ze swego miejsca są niespokojne; gdy się im przywraca porządek, osiągają spoczynek. Moją siłą ciążenia jest miłość moja: dokądkolwiek zmierzam, miłość mnie prowadzi (Conf. XIII, 9,10).

Jesteśmy zatem osobami z natury skierowanymi ku Bogu. Uczynił nas dla siebie, dlatego nie możemy zatrzymać się na drodze, która prowadzi nas do Niego. Zatrzymanie się oznaczałoby odmowę miłości, odmowę pragnienia Boga.

Ciągłe twoje pragnienie, to nieustanne twoje wołanie. Umilkniesz, kiedy przestaniesz kochać. Którzy zamilczeli? Ci, o których powiedziano: „A ponieważ wzmoże się nieprawość, oziębnie miłość wielu". Oziębienie miłości, to milczenie serca; rozpłomienienie miłości, to wołanie serca. Jeżeli zawsze trwa miłość, zawsze wołasz. Jeżeli zawsze wołasz, zawsze pragniesz, a jeśli pragniesz, wspominasz odpoczynek (En. in ps. 37,14).

Najpoważniejszym niebezpieczeństwem w naszym życiu modlitwy jest śmierć pragnienia, rezygnacja w obliczu przeciwności. Nie mamy wtedy wcale ochoty modlić się. Jest to obecność śmierci w naszym życiu. W Ewangelii chorzy w najbardziej oczywisty sposób wyrażają tych, którzy zatrzymują się na drodze prowadzącej do Pana. I oto Pan mówi do nas: „Wstań i chodź" (Mt 9,5). Pan zaprasza nas, abyśmy powstali, abyśmy ruszyli w drogę: „Wstań". Prosi, byśmy opuścili nasze serce i skierowali nasze spojrzenie jedynie na Niego. Przychodzi nam nawet z pomocą: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali" (2 Kor 12,9). Bóg zaprasza nas do życia. Bóg zaprasza nas do miłości. Bóg niesie zawsze przesłanie życia. Św. Augustyn nieustannie wchodzi na drogę wewnętrzną, drogę serca, ażeby odczuć Boga w najgłębszych rejonach siebie samego i by dać się przez Niego prowadzić i oświecać. Św. Augustyn powierza nam swe doświadczenie.

Często przeprowadzam takie badanie. Zachwyca mnie ono, więc ilekroć mogę się na pewien czas oderwać od koniecznych zajęć, oddaję się tej rozkoszy. Wśród wszystkich jednak dziedzin, jakie przebiegam w badaniu, szukając Twojej rady, tylko w Tobie znajduję dla mojej duszy bezpieczną przystań — w niej się mogą znowu skupić rozproszone części tego, czym jestem, gdy już żadna z nich nie odrywa się od Ciebie. I czasem pozwalasz mi zaznać bardzo niezwykłego stanu duszy, jakiejś przedziwnej słodyczy, która gdyby we mnie osiągnęła pełnię, nie wiem, czym by była — bo tym tu życiem już by nie była. Lecz brzemię trosk znowu mnie stamtąd ściąga, znowu mnie wchłaniają zwykłe sprawy i mocno mnie trzymają. Łzy mi z oczu płyną, ale one mnie nie puszczają. Taką ma nad nami moc brzemię przyzwyczajenia. Tu mogę być — a nie chcę. Tam chcę być — a nie mogę. I tu, i tam — nieszczęsny (Conf. X, 40,65).

Życie wewnętrzne jest zatem ćwiczeniem duchowym, poprzez które wchodzimy w żywą relację z Bogiem. Jednak owa postawa kontemplacyjna jest już łaską i powinniśmy zawsze prosić Pana, by jej nam udzielił, bowiem właśnie ta łaska życia wewnętrznego wprowadza nas w modlitwę.

Modlitwa

Boże, Ojcze nasz, który zachęcasz nas do modlitwy i dajesz nam to, o co się modlimy! Jeśli Ciebie prosimy o łaskę, lepiej żyjemy, stajemy się lepszymi. Wysłuchaj mnie, bo oto drżę w ciemnościach — podaj mi rękę! Ukaż mi światło Twoje, wywiedź mnie z błędów i prowadź, bym zdołał powrócić do siebie samego i do Ciebie. Amen (Sol. II, VI, 9).


W: J. Garcia OSA, Święty Augustyn albo głos serca, Wydawnictwo "M", Kraków 1998.