Morderstwo księdza w Normandii, atak na księdza w Belgii i na zakonnika w Hiszpanii – to tylko przykłady islamskiej agresji z ostatniego tygodnia. Co nas czeka dalej i czy dla Europy jest jakaś nadzieja? O trwającej wojnie islamu z chrześcijaństwem rozmawiamy z dziennikarzem i publicystą Witoldem Gadowskim.

 

Ataki na chrześcijan w Europie już niebawem mogą przybrać na sile. Propagandowe pismo Państwa Islamskiego „Dabiq” ostatni numer poświęciło właśnie walce z Krzyżem i atakom na nas. Jak szybko będzie się rozwijała ta wojna?

Musimy pamiętać, że wojna islamu z chrześcijaństwem trwa już do VII wieku naszej ery z małymi przerwami i nigdy się de facto nie skończyła. Trzeba na to zwracać uwagę. Dziś w Europie tak naprawdę powinny stać pomniki Krzyżowców, gdyż faktem jest, że gdyby nie wyprawy krzyżowe, Europa wyglądałaby dziś tak jak dawne Bizancjum. Tolerancja islamu i tzw. „demokratyczne oblicze islamu” wygląda tak, jak wygląda tamto terytorium. Ilu tam jest chrześcijan? Ilu pozostało? Ilu zarżnięto w masowych mordach? To wszystko można sprawdzić, czytając obiektywne podręczniki historii.

Trzeba więc, abyśmy pamiętali o historii o tym, czym jest islam w istocie?

Musimy zrewidować tzw. historię naszych stosunków z islamem. Wtedy będziemy jasno widzieć, czym jest islam i jakie ma intencje wobec chrześcijaństwa. To chrześcijaństwo przez długi czas tolerowało i ustępowało islamowi. W momencie, gdy już nie mogło tego czynić, rozpoczęły się konfrontacje zbrojne. W historii zazwyczaj gdy do nich dochodziło, kończyły się na korzyść chrześcijan. Warto zwrócić uwagę również na fakt, że w społeczeństwach i krajach muzułmańskich elitę, czyli ludzi najbardziej twórczych i wykształconych stanowią chrześcijanie. Jest to bardzo ciekawe, a taką obserwację można poczynić w każdym kraju, w którym obok siebie mieszkają chrześcijanie i muzułmanie. Mimo prześladowań ze strony muzułmanów, bo mają one miejsce w każdym islamskim państwie, chrześcijanie osiągają pozycję elity. Poprzez swoje wykształcenie, plastyczność myślenia, czy zdolności przywódcze.

Jaka będzie przyszłość konfliktu islamsko-chrześcijańskiego?

Przyszłość może wyglądać tylko tak, że albo nastąpi przebudzenie środowisk chrześcijańskich i powiedzenie wprost, że dłużej nie będziemy się cofać przed naporem islamu, albo pozostaną tylko „wyspy szczęśliwości”, w których będzie normalne społeczeństwo i w których dalej będą żywe wartości chrześcijańskie.

Czy z islamem można w ogóle koegzystować, czy takie myślenie możemy włożyć raczej w sferę fantazji?

Z islamem można koegzystować w momencie, gdy wyznawcy islamu są w mniejszości. Jeżeli zaczynają stanowić większość, ta pokojowa egzystencja staje się niemożliwa, gdyż zaczynają się prześladowania ze strony muzułmanów oraz próby wprowadzenia prawa Szariatu. Tak jest zawsze. Jest to mechanizm automatyczny i jeżeli ktoś twierdzi, że jest inaczej, to po prostu kłamie. Jeżeli ktoś mówi coś zgoła przeciwnego do rzeczywistości, zwyczajnie kłamie.

Czy nasz kraj wciąż wierny wartościom chrześcijańskim mógłby być jakimś świadectwem i drogowskazem dla Europy?

Mówię to już od dawna i powtarzam to ciągle, że Polska często wbrew swoim zasługom stała się depozytariuszem tradycyjnych wartości Europy i dziś jesteśmy miejscem, w którym te wartości się przechowały. Wobec tego nasza rola na kontynencie rośnie. Można to zauważyć gołym okiem. Wydaje mi się, że coraz większe zadania spoczywają na barkach polskich elit. Jednym z nich jest odrodzenie chrześcijaństwa w Europie. Chodzi nie tylko o to, że mamy się obronić i przetrwać, ale musimy rozpocząć działalność reewangelizującą Europę. Europa wyrosła na wartościach chrześcijańskich i tylko jako taka liczyła się w świecie. Tym samym jeżeli chce przetrwać, musi do tych wartości powrócić.

Jak Pan ocenia szanse na takie odrodzenie? Z jednej strony Europa zwłaszcza zachodnia jest bardzo zsekularyzowana, a z drugiej ostatnie Światowe Dni Młodzieży pokazały, że wciąż tysiące i miliony młodych ludzi jest wiernych Chrystusowi.

Musimy realnie działać i ewangelizować. Spotkanie z papieżem w Krakowie pokazało, że to jest możliwe. Musimy tylko przestać się bać i w to uwierzyć. Czas abyśmy pozbyli się też kompleksów wtłaczanych nam do głowy przez innych.

To znaczy przez kogo?

Te kompleksy wtłaczają nam w dużej mierze Niemcy, którzy chcieliby uformować z nas społeczeństwo obywateli drugiej kategorii, którzy będą im służyć. Jest to bardzo czytelna strategia, my musimy ją odrzucić i nie oglądając się na innych, przystąpić do reewangelizacji Europy.  Środowiska chrześcijańskie w Europie Zachodniej wciąż istnieją i warto to wykorzystać. Odradzałbym jednak spoglądanie na Władimira Putina jako na obrońcę chrześcijaństwa, co czynią niektórzy. Putin mógłby być takim obrońcą chrześcijan jak wilk obrońcą owczarni.

A więc jakaś nadzieja dla Europy na odbudowanie chrześcijaństwa na przestrzeni wielu lat jednak jest?

Zdecydowanie tak. Wciąż przetrwało wiele na naszym kontynencie wiele chrześcijańskich środowisk. Teraz należy doprowadzić tylko do ich integracji i rozwinięciu działań, które doprowadzą do tego, że chrześcijaństwo na powrót zajmie należne mu miejsce w życiu społecznym i politycznym Europy.

Bardzo dziękuję za rozmowę

Rozmawiał MW