Czy gnoza wieszczów romantycznych miała wpływ na kolejne

polskie pokolenia oraz soborowe dokumenty takie jak Gaudium et spes?

Poniżej wybór fragmentów ciekawych tekstów z “Pamiętnika Literackiego” 1909, wydania poświęconego 100-tnej rocznicy urodzin Juliusza Słowackiego:

“dotąd pisma Słowackiego, zebrane w jedną podręczną całość w obu ostatnich wydaniach jubileuszowych, stanowią dostateczny materiał dla zrozumienia poglądów jakie Słowacki miał na dusze ludzką, zwierzęcą, roślinną i na ducha w ogóle we wszechświecie. Poglądy te warto jest wyrazić systematycznie na zasadzie późniejszych dzieł Słowackiego, mianowicie Genezis z Ducha, Króla Ducha, Samuela Zborowskiego, drobniejszych wierszy mesjanistycznych a także listów Słowackiego z ostatniej doby jego życia, o ile są dostępne. (…) U Słowackiego (…) każda jaźń istnieje od wieków a istniała przed początkiem stworzenia widzialności jako duch w Słowie. Słowo jest wyrazem Bytu, znane w teologii jako druga osoba Trójcy, gdy Byt jako Bóg Ojciec jest pierwszą osobą. Byt jest Czystym Duchem, który, gdy się na zewnątrz wyraża, staje się Słowem. Słowo zaś obejmowało zawsze wielość jaźni.

Rozwój świata widzialnego, materialnego, zależy od wolnej woli Duchów, które same widzialności zapragęły, a każdy kształt z woli i miłości wywodzą, za zgodą Ojca wiekuistego i z Jego ciągłym udziałem. (…) W tej pracy genezyjskiej, z której Bóg odbiera ostateczny wyrób miłości, dla której wszystko jest stworzone i przez którą wszystko się rodzi, są szczeble stopniowe, powoli zdobywane a tym trudniej zdobywane, im krótszą jaźń jaka odbyła drogę od początku. “Duch zaczął w ziarnie granitu robotę twórczą i stanął pod Chrystusem cały; każdy twór jakąś wypracował cnotę a wyższe już ją bez trudności miały; a Chrystus wszystko ma w jasnym beztrudzie i to, co słońca mu robią, i ludzie”. Rozmaite szczeble zdobyte przez jakąś wyjątkową jaźń, służą potem innym jaźniom, ale droga postępu nie jest jednakowa dla wszystkich. (…) Pewne przez jaźń na wiele tysiącleci utracone przywileje mogą być na wyższym szczeblu zdobyte w nowej, wyższe doskonalszej formie. Trwałość kształtu jest zdobytą na szczeblu ewolucji nieorganicznej dopiero w kryształach – zaniechaną przy wejściu na drogę rozwoju organicznego, a znów przyobiecaną jako kres dalszego rozwoju, gdy w zorzę ciała wieczną wkroczą jaźnie wybrane, już zupełnie panujące nad ciałem – dzięki pierwiastkowi światła “uwieczniającemu ciało”. (…)

Ten sam duch, co kiedyś pierwszy się ważył na gwałtowne wyzwolenie z ciała innego ducha a przez przyspieszanie śmierci ciał przyspieszał “pęd duchowy żywota” – po wielu wiekach znów się odznacza tym, że pierwszy mózg zbudował i pierwszym okiem błysnął “poglądający na braci męczarnie, jakby chciał pierwszą zapalić latarnię, świecącą pierwszym boleściom podziemnym”. Ten sam duch, gdy już przez roślinne kształty doszedł do swobody ruchów w zwierzętach morskich, dobrowolnie wyrzeka się tego przywileju, aby żyć mógł bez otaczającej go wody, na suchym lądzie i tam stwarza pierwsze rośliny, skazując się znów na nieruchomość, ale w rzadszym żywiole powietrza. To twierdzenie, że ta sama jaźń, co w morzu doszła do zawiłych i ruchliwych kształtów zwierzęcych, na suchym lądzie znów zaczyna swe wcielenia od form roślinnych, nie da się ani potwierdzić ani obalić przez odkrycia paleontologiczne, bo nie chodzi tu o kolej ciał od siebie pochodzących, lecz o następstwo ciał niemających między sobą fizjologicznego związku, tylko stanowiących pewną kolej żywotów jednej i tej samej niewidzialnej jaźni (…)

Dopiero te duchy, co się na śmierć ofiarowały poznały pełnię życia. “Pierwsza ofiara tego ślimaczka, który prosił cię Boże, abyś mu w kawałku kamiennej materii – pełniejszym żywotem rozweselić się pozwolił, a potem śmiercią zniszczył, była już niby obrazem ofiary Chrystusa Pana i niestracoą została. Albowiem Tyś Panie nagrodził tę śmierć pojawioną w naturze po raz pierwszy, darem, który dzisiaj nazywamy organizmem. Z tej śmierci jako z najpierwszej ofiary wyrodziło się najpierwsze zmartwychwstanie” (…)

Rozwojowi ducha stoi na przeszkodzie tylko lenistwo jego i upodobanie do wygody znanego już kształtu (…) Zleniwienie się ducha w drodze postępu, “chęć pobytowania dłuższego w materii, dbanie o trwałość i o formy wygodę, były i są dotąd jedynym grzechem braci moich i Duchów synów twoich” – mówi Słowacki do Boga w Genezis z Ducha (…) Każdy postęp jednego ducha odbija się na całym stworzeniu (…) Każdy duch jest nieśmiertelny i ma przed sobą nieskończone pole stopniowego doskonalenia się, ale nie zawsze pozostaje odziany jakimś ciałem. I owszem dla człowieka między jednym wcieleniem a drugim mijają stulecia. (…) Moc ducha powstaje z jego przeszłych doświadczeń a szczególniej każde cierpienie jest odrywaniem się od przeszłości i zdobywaniem światlejszej przyszłości (…)

Przed upadkiem pierwotny człowiek miał “tajemnicę stworzenia ze światła i z promienia, z miłości i ze słowa”. Dopiero duch węża, łaknący ciała, nauczył Ewę płodności (…) W miarę jak ukochamy czystość, przezwyciężamy grzech pierworodny naszych przodków i sprowadzamy Królestwo Boże. Polskość jest gatunkiem ducha we wszechściecie i gdzieindziej istnieje w wolnym rozwoju jako najwyższy rozkwit życia planetarnego – tutaj jest w ucisku i dopiero zdobywa sobie prawo istnienia. (…) Z czasem się dowiemy, że ta polskość, którą w sercu czujemy, była przed początkiem ziemi, i na wielu światach już stworzyła historię swoją w geograficznych warunkach jej odpowiadających – tylko tu na ziemi, wskutek grzechu pierworodnego, który ją spaczył, przechodzi wielkie trudności, ale w końcu z pomocą polskich duchów całego wszechświata zwycięży i przez to zbawi całą ludzkość. (…) Chodzi tu zatem o to, by naród ten wybrany był wśród narodów jako Chrystus był wśród ludzi, wzorem i przykładem nieśmiertelności (…)

“Do pracy a więc do pracy, wy co mi jesteście bracia, duchy słoneczne, Polacy… dalej w błękity pracować na całą wieczność… otwarta dla duchów droga – skrzydła mamy – dalej w Boga! Po dar ostatni – słoneczność… do Boga ręce podnieśmy, język rozwiązujmy niemy, synowie boży jesteśmy! czem jutro jeszcze nie wiemy… Każdy silny, o pół kroka ku Bogu świat pchnąć dzisiejszy a jutro jeszcze silniejszy! Każdy jak przepaść głęboka, zamiarów pełna gorących, przepaści i uwidomień” (…)

Spośród takich Polaków jako najwyższe wcielenie polskiego ducha ma wyjść ów polski papież, o którym wieszcz proroctwo głosi: “twarz jego słowem rozpromieniona lampa dla sług, za nim rosnące pójdą plemiona w światło, gdzie Bóg. Na jego pacierz i rozkazanie, nie tylko lud – jeśli rozkaże, to słońce stanie, bo moc to cud! (…)” Poeta miał silną świadomość powołania swego jako zwiastuna zapowiadającego nowy świat ducha i powołania narodu całego, który ma nowy ład wprowadzić do życia ludzkości (…)”

(W. Lutosławski: Losy jaźni u Słowackiego)

 

“(…) Gdy uwzględnimy, że swój list do Rembowskiego zaczyna Słowacki tym wyznaniem: “posyłam Ci Genezis z Ducha, która mi była podyktowana nad morzem, bez przyzwolenia na to myśli moich, przy uśpionych władzach rozumu” – przyznamy, że Genezis z Ducha – zgodnie z intencją poety – uważać trzeba za rodzaj apokalipsy, gnosis, za objawienie “wiary nowej widzącej”, która ma swoją logikę i matematyczną pewność, obchodząc się bez dogmatu (…)

Idea stwórcy świata i pośrednika między nieprzeniknionym Bogiem a ludźmi, idea demiurga, jest wspólna gnostycyzmowi i Słowackiemu. Demiurgiem jest u niego Słowo (…), Logos a duch poety “przed początkiem stworzenia był w Słowie” i “uczuł się nagle w przeszłości Nieśmiertelnym, Synem Bożym, stwórcą widzialności”. W duchu poety, który się mieścił w owym przedwiecznym i przedstworzennnym Słowie, zawarta była pierwsza Trójca, złożona z trzech osób: z Ducha, z Miłości i z Woli, trójcy tej odpowiadają “trzej Aniołowie: słoneczny, miesięczny i globowy”. (…) Przedstawicielką tej miłości jest Helois, którą Słowacki utożsamił z Izydą, kosmicznym bóstwem egipskim (por. Wykład nauki, s. 202) (…)

Zasłużony na polu badań około Słowackiego prof. Pawlikowski ogłosił przed dwoma laty nieznany rękopis poety zawierający jego notatki (Pamiętnik Literacki 1907, s. 246 i nast.) (…) Między innymi mieści się w tych zapiskach wypis z utworu Nemezjusa – biskupa z Emesa w Fenicji, żyjącego około r. 400 po Chr. (…) Z przytoczonych wyimków z Nemezjusa tyczących się nauki o duszy manichejczyków wypływa, że Słowacki ma z nimi wspólną “ideę jedności duchowej” [*] to możemy sobie wyciągnąć pewne wnioski],że z tej “jedności czyli ze słowa, które było początkiem stworzenia, wyszedł świat cały genezyjski”, że “jeden duch, idący do celów Bożych lub do cielesnych celów odwrócony wystarczył w wytłumaczeniu wszystkich form genezyjskich” (…)

Monizm duchowy, chociaż przybiera wygląd perskiego dualizmu i walki Ormuzda z Arymanem, światłości z ciemnością, cechuje pogląd na świat Słowackiego (…) Słowacki, jak gnostycy i manichejczycy godzi teorię metempsychozy [**] z nauką Chrystusa. Podług niego istnieją dwie równorzędne ewolucje: anioła słonecznego i ziemskiego, Heliona i Lucyfera, dążące do “rozwiązań ostatnich” – do wydania człowieka. Helion należy do odkupionych duchów, Lucyfer do pokutujących i szukających odkupienia. Ostatni przebył w rozwoju swym pięć żywotów, których takie następstwo podaje Genezis z Ducha: polip, wrzos, trzecie straszliwe królestwo węży, pierwszy jaszczur lub smok ognisty i nieokreślone twory. Mądry już pięciodniową nauką, tworząc wszystko na nowo, stworzył (już jako Helion): drzewa, rój pszczeli i stada ptaków, aż przyszła kolejn na ostateczną ludzką. Tu się spotkał z pracami globowymi, które również miały za cel człowieka i które nie zaginęły. Helionowy pierwiastek światła, uwieczniający ciało, święty przeciwnik ognia, pierwiastek odkupienia, w przyszłości kiedyś w dniach ostatecznych weźmie górę nad Lucyferem (…)

[Słowacki], wypowiadając zdanie, że odtąd “Chrystus panteizm i metempsychozę prowadzi”, podzielał natchnione słowa, które mniej więcej równocześnie Mickiewicz  głosił z katedry Literatur Słowiańskich (w lekcji z 19 marca 1844): “tylko sam chrystianizm, sięgając jedną ręką dalej w niebo a drugą zagłębiając się w tajniki przyrodzenia, potrafi wydobyć na jaw nasze związki z królestwem zwierząt i jestestw nieorganicznych” [***]. Czy jednak twórca Dziadów i improwizacji Konrada byłby się zgodził na objawienie, zawarte w Genezis z Ducha? – oto wielkie pytanie. W każdym razie Słowacki zajął już miejsce wśród gnostyków nowoczesnych, które mu się słusznie należy. (…) Mickiewicz widział zbawców w Napoleonie, Towiańskim, byle nie w sobie. Słowacki zerwał z Towiańskim i prosił ojczyznę, aby widziała to, co on ujrzał, a co “dziś w świecie duchowym objawia się zarodem wiedzy nowej”, rzecz tak wielką, że “przez tysiące lat spragnione wiedzy prawdziwej narody będzie karmiła” (Wykład nauki, s. 161) (…)”

(S. Schneider: Słowacki jako gnostyk)


 

Przypisy własne:

[*]  typowy dla gnostyków monizm – por. DPL: Nowa religia a jak sobie dołożymy że kard. J. Ratzinger na polecenie Jana Pawła II “odpotępił” propozycje A. Rosminiego promowanego w Fides et ratio, który głosił podobne tezy o Słowie jako pośredniku w stworzeniu, z którego pochodzą wszystkie rzeczy – por. Denzinger stara numeracja 1891 i nast., to możemy wyciągnąć pewne logiczne przypuszczenia

[**] czyli “wędrówki dusz”, reinkarnacji

[***] por. “Chrystus, nowy Adam, (…) objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi” (Gaudium et spes 22), “Owo głębokie zdumienie wobec wartości i godności człowieka nazywa się Ewangelią, czyli Dobrą Nowiną. Nazywa się też chrześcijnaństwem” (Jan Paweł II – Redemptor hominis 10, w łacińskim oryginale: “Vocatur item Christianismus”)

 

This entry was posted in herezje, Rewolucja SW II. Bookmark the permalink.

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.