ona
1397

Rozbrajanie zła

WYDAWNICTWO

KWARTALNIK

LABORATORIUM


Rozbrajanie zła
KS. ANDRZEJ DRAGUŁA
Jeśli chodzi o wezwania moralne, to dzisiejsza Ewangelia należy do najtrudniejszych. Idzie pod prąd temu, co w człowieku odruchowe.

„…nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził” wydaje się przecież takie naturalne. Na co zasługuje nieprzyjaciel? Przecież nie na miłość – tak nam podpowiada – no właśnie, co? – serce, rozum, zbiorowa mądrość, doświadczenie czy może to, co w człowieku najbardziej pierwotne – instynkt samozachowawczy? Zasada „oko za oko i ząb za ząb”, a dalej było jeszcze: „rękę za rękę, nogę za nogę, oparzenie za oparzenie, ranę za ranę, siniec za siniec” (Wj 21, 23-24) – wydaje się właściwą strategią. Prawo odwetu (ius talionis), znane już z Kodeksu Hammurabiego, opierało się na prostej zasadzie równości: kara miał być identyczna ze skutkiem przestępstwa. Dlatego Bóg mówił już w przymierzu zawartym z Noem: „[Jeśli] kto przeleje krew ludzką, przez ludzi ma być przelana krew jego” (Rdz 9, 6).

Czy chodziło w tym tylko o karę, która miała zaspokoić społeczne poczucie sprawiedliwości? Zapewne nie. Chodziło także o – jak to się dzisiaj mówi – prewencję, o zapobieżenie eskalacji zła. Kara miała stanowić nauczkę na przyszłość, a gdy była to kara śmierci – uwalniała społeczeństwo od tego, kto okazał się jego wrogiem. Zapewne jakąś przestrogą była, ale dobrze wiemy z historii człowieka, że strach przed karą, nawet karą śmierci, nie zawsze bywa skutecznym motywem zmiany, naprawy czy porzucenia zła. Recydywiści byli i pewno będą, także tam, gdzie kara śmierci wciąż jest orzekana i wykonywana. Jezus proponuje dzisiaj inna strategię: strategię walki ze złem, a nie z wrogiem; z nienawiścią, a nie z nienawistnikiem. Co więcej, nie chodzi o to, by zło pokonać jeszcze większym złem, a nienawiść silniejszą nienawiścią – bo to może prowadzić jedynie do eskalacji zła i nienawiści. Jezus proponuje strategię zupełnie nową: zło w nieprzyjacielu można pokonać jedynie zawstydzając go dobrem. I o tym jest dzisiejsza Ewangelia.

W czytanym dzisiaj fragmencie zawsze mnie intrygowało wezwanie Jezusa: „Nie stawiajcie oporu złemu”. Przecież opór stawiany złemu to jeszcze nie odwet ani nienawiść, to przecież tylko słuszna obrona. Dokładna lektura tekstu rzuca wiele światła. Użyty tutaj grecki czasownik anthistémi oznacza dosłownie „stanąć naprzeciw kogoś”, a bardziej przenośnie „przyjąć przeciwną postawę”. Słowo to wzięte jest z greckiej terminologii wojskowej, gdzie znaczyło „zdecydowanie oprzeć się wrogowi”. W ten sposób opisywano sytuację silnego, zbrojnego oporu w walce. Jeśli tak, to Jezusowe słowa należałoby przetłumaczyć: „nie przeciwstawiaj się gwałtownie temu, kto czyni zło” albo „nie reaguj gwałtownie przeciwko temu, kto jest zły”. I to jest pierwsza, bardzo trudna lekcja z dzisiejszej Ewangelii: twoim wrogiem nie jest człowiek, ale zło, które ten człowiek uczynił. Właśnie dlatego masz się powstrzymać od przemocy, od odwetu i stawiania oporu, a zamiast tego masz go kochać i za niego się modlić. Bo trzeba pokonać zło, oszczędzając człowieka. „Miłość, choć zraniona, jest jedyną siłą zdolną przezwyciężyć zło” (Adrian Leske).

I Jezus mówi, jak to robić, dając trzy bardzo praktyczne przykłady. Pierwszy dotyczy szaty. Według Prawa (Wj 22, 26-27) wierzyciel nie mógł zabrać swojemu dłużnikowi szaty wierzchniej na dłużej niż jeden dzień, „bo to jedyna jego szata i jedyne okrycie jego ciała podczas snu”. Jezus odwołuje się tutaj do sytuacji, gdy prawdopodobnie ten zwyczaj prawny naciągnięto i biednemu dłużnikowi zabrano także spodnią szatę, czyli tunikę. Jezus radzi, aby zostawić wierzycielowi – ku jego zawstydzeniu – także płaszcz, do którego nie ma prawa: „Zabrałeś tunikę? Weź też i płaszcz!”.

Drugi przykład dotyczy rzymskiej praktyki zwanej angaria, według której rzymscy żołnierze mieli prawo zmusić każdego przechodzącego człowieka do niesienia ekwipunku na odległość nie większą niż mila (tysiąc kroków). To właśnie dlatego żołnierze mieli prawo przymusić niejakiego Szymona z Cyreny, aby niósł krzyż Jezusa. Ta praktyka raczej wzmacniała wzajemną niechęć niż życzliwość. A Jezus radzi: idź z nim już nie milę, ale dwie, i nie z przymusu, lecz z ochoty, a w ten sposób go zawstydzisz i jego niechęć zamienisz przynajmniej w zaskoczenie. Nic tak nie zbija z pantałyku jak reakcja przeciwna od spodziewanej.

A trzeci przykład to pożyczanie temu, kto być może nie będzie nigdy w stanie zwrócić tego, co pożyczone. Często za taką pożyczką kryje się chęć wyłudzenia. Jak wiadomo, trudniej jest pożyczyć ze świadomością, że się prawdopodobnie nigdy nie otrzyma zwrotu, niż wspaniałomyślnie ofiarować. A wszystko to zamyka się w metaforze nadstawionego policzka, która obrazuje zupełnie inną reakcję na nienawiść niż spodziewana. I to jest druga lekcja, którą daje nam dzisiaj Jezus: zła nie pokonuje się większym złem, lecz jedynie dobrem. Zło, na które odpowiadamy złem, jedynie jeszcze bardziej się zbroi. Ale zło, które zostaje zaskoczone i zawstydzone dobrem, zostaje rozbrojone.

Fryderyk Nietzsche, którego trudno posądzać o nadmierną miłość do chrześcijaństwa i Chrystusa, powiedział, że słowa „Nie stawiajcie oporu złemu” to „najgłębsze słowo Ewangelii, w pewnym sensie klucz do nich”, tzn. do Ewangelii. Tak, wszystko inne znajdziemy wielu mądrych książkach, ale miłość nieprzyjaciół jest autorskim pomysłem Chrystusa, choć przecież nie jest tak, że niezdolni są do niej niewierzący czy muzułmanie.

Wypadałoby teraz dać jakiś pobożny i budujący przykład tego, jak źli ludzie nawracają się w obliczu okazywanego im dobra, jak zmieniają się oprawcy, którym przebaczają ofiary, jak skruszeni wracają do domu ci, którym okazano miłosierdzie. Takich scen wiele dzieje się w amerykańskich sądach, ale także w krajach islamskich na placach, gdzie wykonuje się karę śmierci i gdzie niejednokrotnie przebaczenie matek czy ojców ratuje życie oprawcom ich dzieci. Ale wielkich przykładów nie będzie. Sami je sobie dopowiedzcie, bo te spektakularne przykłady są tak wielkie, że wydają się aż niedostępne i nieprawdziwe. Przyjrzyjcie się własnym domom i rodzinom, przyjaźniom i miłościom. I odpowiedzcie sobie szczerze, ile razy ocaliliście siebie nawzajem, boście dobrem odpłacili za zło, które czasami wydawało się wręcz nieprzebaczalne?

laboratorium.wiez.pl/2017/02/18/rozbrajanie-zla/
ona
„…nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził” wydaje się przecież takie naturalne. Na co zasługuje nieprzyjaciel? Przecież nie na miłość – tak nam podpowiada – no właśnie, co? – serce, rozum, zbiorowa mądrość, doświadczenie czy może to, co w człowieku najbardziej pierwotne – instynkt samozachowawczy? Zasada „oko za oko i ząb za ząb”, a dalej było jeszcze: „rękę za rękę, nogę za nogę, oparzenie …Więcej
„…nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził” wydaje się przecież takie naturalne. Na co zasługuje nieprzyjaciel? Przecież nie na miłość – tak nam podpowiada – no właśnie, co? – serce, rozum, zbiorowa mądrość, doświadczenie czy może to, co w człowieku najbardziej pierwotne – instynkt samozachowawczy? Zasada „oko za oko i ząb za ząb”, a dalej było jeszcze: „rękę za rękę, nogę za nogę, oparzenie za oparzenie, ranę za ranę, siniec za siniec” (Wj 21, 23-24) – wydaje się właściwą strategią. Prawo odwetu (ius talionis), znane już z Kodeksu Hammurabiego, opierało się na prostej zasadzie równości: kara miał być identyczna ze skutkiem przestępstwa. Dlatego Bóg mówił już w przymierzu zawartym z Noem: „[Jeśli] kto przeleje krew ludzką, przez ludzi ma być przelana krew jego” (Rdz 9, 6).