V.R.S.
489

G. K. Chesterton - Świat przed Wcieleniem

"Często mówi się z szyderczym uśmieszkiem, że Bóg Izraela był jedynie bogiem wojen, „zwykłym barbarzyńskim Panem Zastępów”, który rywalizował z innymi bogami tylko jako ich zazdrosny wróg. Otóż dobrze się stało dla świata, że był on bogiem wojen. Dobrze się stało dla nas, że dla całej reszty był on jedynie rywalem i wrogiem. Zwykła kolej rzeczy mogłaby bowiem sprawić, że jego wyznawcy aż nazbyt łatwo osiągnęliby rozpaczliwą porażkę uznania go za przyjaciela. Aż nazbyt łatwo byłoby im sobie wyobrazić, jak wyciąga ręce w geście miłości i pojednania, obejmując Baala i całując malowaną twarz Asztarte, i jak ucztuje wspólnie z innymi bogami; ostatni bóg, który sprzedał swoją gwiaździstą koronę za somęindyjskiego panteonu, nektar Olimpu albo miód Walhalli. Jego wyznawcom byłoby łatwo podążyć oświeconą drogą synkretyzmu i zlania wszystkich pogańskich tradycji w jedno (...) Istniał pewien popularny pogański bóg o imieniu Jupiter-Ammon, ale nigdy nie istniał bóg o imieniu Jahwe-Ammon. Gdyby istniał, nie mogłoby nie być także innego boga o imieniu Jahwe-Moloch. Na długo przedtem, zanim liberalni i oświeceni kompilatorzy doszli do Jupitera, obraz Pana Zastępów, monoteistycznego stwórcy i króla, zostałby wypaczony nie do poznania, a On sam stałby się idolem o wiele gorszym niż jakikolwiek barbarzyński fetysz; mógłby upodobnić się do cywilizowanych bogów Tyru i Kartaginy."

"W rutynowym porządku cywilizacji przychodzi taki moment, kiedy człowiek jest już zmęczony zabawą w mitologię (…) Efekt tego znużenia jest wszędzie taki sam: widać go w braniu narkotyków i w piciu – w każdej formie dążenia do coraz większej dawki. Ludzie zaczynają szukać coraz dziwaczniejszych grzechów albo coraz bardziej zaskakujących nieprzyzwoitości, by pobudzić przesycone zmysły. Z tego samego powodu szukają szalonych orientalnych religii. Próbują znaleźć bodziec, który jak nóż kapłanów Baala pobudzi do życia ich uśpione nerwy. Chodzą pogrążeni we śnie jak somnambulicy i próbują się obudzić za pomocą koszmarów. (…) W tych anormalnych czasach ateizm stał się naprawdę możliwy, sam ateizm jest bowiem anormalny. Nie polega on jedynie na odrzuceniu dogmatu. Polega także na odwróceniu istniejącego w duszy podświadomego założenia: przekonania o tym, że świat postrzegany przez nią ma kierunek i sens."

"Lukrecjusz, pierwszy ewolucjonista, który odważył się zastąpić ewolucją Boga, już wcześniej ukazał ludzkim oczom taniec błyskających atomów, na podstawie którego uznał kosmos za wytwór chaosu. Ale, moim zdaniem, to nie jego mocna poezja ani smutna filozofa umożliwiły ludziom przyjęcie takiej wizji świata. Umożliwiło im to poczucie bezsilności i rozpaczy, z jakim daremnie wygrażali gwiazdom, gdy widzieli, że najwspanialsze dzieło ludzkości powoli i nieuchronnie tonie w trzęsawisku."

"Ludzie mający takie odczucia znajdowali dla ateizmu uzasadnienie, które w pewnym sensie wydaje się uzasadnione. Mitologia może się rozpłynąć, a filozofia zesztywnieć , ale gdyby za tymi zjawiskami kryła się jakaś rzeczywistość, to przecież mogłaby podtrzymać zapadający się świat. Bóg nie mógł istnieć, bo gdyby istniał, z pewnością właśnie w tym momencie podjąłby jakieś działanie i zbawił świat. Życie wielkiej cywilizacji toczyło się z nużącą zapobiegliwością, a nawet z nużącym dostojeństwem. Koniec świata już nadszedł, ale najgorsze było to, że mógł się on nigdy nie skończyć. Osiągnięto wygodny kompromis dla wszystkich religii i mitów cesarstwa; uznano, że każda grupa może w wolności oddawać cześć swoim bogom, składając jedynie coś w rodzaju wyszukanego oficjalnego podziękowania tolerancyjnemu cesarzowi, przed którego oficjalnym wizerunkiem z przydomkiem Divus miała rzucić nieco kadzidła. Podobno członkowie jakiejś wschodniej sekty czy też tajnego bractwa zrobili gdzieś z tego powodu scenę, chociaż nikt nie mógł zrozumieć dlaczego."

"Dla szaleńców, którzy przynieśli dobrą nowinę, wymyślono nowe tortury. Smutne i znużone społeczeństwo niemal odzyskało energię dzięki ustanowieniu pierwszych prześladowań religijnych. Nikt jeszcze dokładnie nie wie, dlaczego płaski świat pogaństwa zachwiał się tak mocno z powodu stojących w środku ludzi; oni jednak stoją absolutnie nieruchomo, podczas gdy świat i arena jakby kręcą się wokół nich. W tej mrocznej godzinie opromieniło ich światło, które nigdy już nie miało zostać przyćmione. Biały płomień przylgnął do tej gromadki jak nieziemska fosforescencja, wypalając swój ślad w zmierzchu historii i niwecząc wszelkie próby zaćmienia go oparem teorii i mitów; padł na nich strumień światła czy też piorun, którym świat sam ich uderzył, oddzielił i ukoronował, którym wrogowie dodali im blasku, a krytycy tajemniczości: aureola nienawiści wieńcząca Kościół Boga."

(wszystkie cytaty za: GKC - Wiekuisty człowiek)