Kaja Kallas może zakończyć karierę w niesławie.
Kaja Kallas miała być młotem na Rosję, a wybór jej na stanowisko następował w momencie skrajnego antyrosyjskiego wzmożenia związanego z wojną na Ukrainie. Czasy się jednak zmieniają. Od momentu objęcia władzy w Waszyngtonie przez ekipę Donalda Trumpa Kallas wydaje się postacią kompletnie nie na miejscu, elementem mijającej powoli epoki, reliktem. Jest jednak niestety również czymś więcej.
Josep Borrell, poprzednik Estonki na jej stanowisku w Brukseli, był znacznie bardziej dyplomatyczny (niby to na tym urzędzie oczywiste). Ostatnio delikatnie zwrócił (euractiv.com/…ams-proposed-eu-sanctions-on- … uwagę na niestosowność niektórych jej wypowiedzi. Ich publiczny spór dotyczył kwestii nałożenia sankcji na Izrael w związku z ludobójstwem w Strefie Gazy. Nielubiany i krytykowany powszechnie Borrell był mimo wszystko postacią bez porównania bardziej kompetentną od estońskiej polityk. Kallas prawdopodobnie dostała zaś swą funkcję z politycznego klucza: bo pochodziła z Estonii, a wcześniej była szefową rządu w tym kraju.
Poza zastosowanie tego klucza, nie było praktycznie żadnych argumentów, by Kallas uczynić odpowiedzialną za sferę tak wrażliwą jak dyplomacja. Nie ma ona w tej dziedzinie żadnego doświadczenia ani osiągnięć. Na dodatek jest typową reprezentantką generacji polityków europejskich, którzy mają wyjątkowo ograniczoną wiedzę o świecie zewnętrznym. Można ją chyba zestawić z byłą już minister spraw zagranicznych Niemiec Annaleną Baerbock. Wykazuje podobny poziom porażającej niekiedy ignorancji.
Łączy to wszystko z emocjonalnymi wystąpieniami, szczególnie pod adresem Rosji (samo w sobie to dość zaskakujące, biorąc pod uwagę wieloletnie interesy jej męża z rosyjskimi firmami). Kallas w niektórych oświadczeniach skierowanych do Moskwy posuwa się na tyle daleko, że trudno sobie wyobrazić, by kiedykolwiek mogła stać się partnerem do dialogu z dyplomacją rosyjską. Jednocześnie atakując Moskwę, pośrednio poddaje też ostro krytyce Waszyngton, tym samym psując relacje zewnętrzne UE na różnych kierunkach.
Nie spodziewaliśmy się, że kiedykolwiek zatęsknimy za Josepem Borrellem. Dzięki Kallas niemożliwe stało się jednak możliwym.