Edward7
1482
abpsheen.pl

Kapłan i jego Matka

Źródło: Pinterest (autor nieznany) Każdy kapłan ma dwie matki: jedną w ciele, a drugą w duchu. O wiele więcej wiadomo o tej pierwszej; znacznie więcej napisano o tej drugiej. Między …
Edward7
Kapłan, który idzie na kompromis
ARCYBISKUP FULTON J. SHEEN
Nikt nie może służyć dwóm panom. Jednakże kapłan próbuje czasem wziąć to, co w nim najlepsze z Szymona i z Piotra. Chrystus tego nie chce. W Jego kapłanie nie ma miejsca na kalkulowanie, co się bardziej lub mniej opłaca. Nasz Pan wymaga niezmierzonej miłości, lecz czasem nasza natura prosi o kompromis. To miał na myśli nasz Zbawiciel …Więcej
Kapłan, który idzie na kompromis

ARCYBISKUP FULTON J. SHEEN

Nikt nie może służyć dwóm panom. Jednakże kapłan próbuje czasem wziąć to, co w nim najlepsze z Szymona i z Piotra. Chrystus tego nie chce. W Jego kapłanie nie ma miejsca na kalkulowanie, co się bardziej lub mniej opłaca. Nasz Pan wymaga niezmierzonej miłości, lecz czasem nasza natura prosi o kompromis. To miał na myśli nasz Zbawiciel, gdy nalegał na swoich wyznawców, aby nie zadowalali się czynieniem jedynie tego, co jest ich obowiązkiem.
Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące!
(Mt 5, 41)

Prawdopodobne jest, że nasz Pan ma tutaj na myśli przymusowe dźwiganie sprzętu wojskowego, a nie tylko wymuszoną obecność lub towarzystwo danej osoby. Najbardziej dobitnym tego przykładem jest Szymon Cyrenejczyk, który został zmuszony do tego, by dźwigać Krzyż (Mk 15, 21).
Święty Łukasz przywołuje żywy obraz kapłana, który nie chce czynić wszystkiego, czego Pan od niego żąda, opisując próbę kompromisu i połowicznego posłuszeństwa wobec Bożej woli. Warto zauważyć, że główny bohater nazwany jest w tej relacji wyłącznie imieniem Szymon. Oto odnośny fragment Ewangelii:
Pewnego razu – gdy tłum cisnął się do Niego aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad jeziorem Genezaret – zobaczył dwie łodzie, stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy. Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: „Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!”. A Szymon odpowiedział: „Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci”. Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać.
(Łk 5, 1-6)

Po tym, jak został odrzucony w swym rodzinnym mieście Nazaret, nasz Pan skierował swe kroki do Kafarnaum, które odtąd miało stać się Jego bazą operacyjną. Tłumy napierały na Niego tak bardzo, że schronił się do łodzi należącej do Szymona. Odpłynąwszy nieco od brzegu, zaczął nauczać ludzi. Później, gdy skończył mówić, zwrócił się do Szymona i powiedział mu, żeby wypłynął na głębię. „Zarzućcie sieci na połów” – rozkazał mu.
Jednakże Szymon nie był przekonany. Nie był gotowy sprzeciwić się Panu, lecz nie zamierzał być Mu szczerze posłuszny. Nawet słowo, którego użył w odpowiedzi danej Jezusowi, odzwierciedla wahanie w jego postawie: „Mistrzu”. Był to ten sam wyraz, którego użył Judasz, gdy zdradził naszego Pana, wyraz, w którym nie było uznania Boskości, a jedynie stwierdzenie Jego statusu jako nauczyciela, rabina. Słowa Szymona zdradziły jego myśli: „Co On, nazarejczyk, wie o łowieniu ryb w Kafarnaum” – pomyślał z pewnością – „kto marzyłby o złowieniu ryb o tej porze dnia? Zawodowy rybak wie, że ryby łowi się nocą, a my pracowaliśmy całą noc i nic nie złowiliśmy”.
Piotr wiedział wszystko o łowieniu ryb na jeziorze Genezaret. Dlatego, jako znak szacunku wobec Mistrza – żeby Mu dogodzić – zgodził się częściowo wypełnić polecenie: „lecz na Twoje słowo zarzucę sieć[1]”. Nasz Pan poprosił o sieci; Piotr poszedł na kompromis, zarzucając sieć. Chrystus prosi o całkowite posłuszeństwo; sługa skąpi Mu posłuszeństwa. Ciało nie jest duchem; rozum nie jest wiarą. Piotr, polegając na rozumie, zarzucił sieć. Rzucił Panu w twarz gorzkie słowa o bezowocnych godzinach życia. Lecz gdy schwytała się tak wielka liczba ryb, że sieć była bliska zerwania, nagle spod zwalistej figury Szymona wynurzyła się kapłańska postać Piotra:
Widząc to Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”.
(Łk 5, 8)

Zauważmy podwójną zmianę imion. Chrystus nie jest już „Mistrzem”; jest „Panem”. Szymon nie jest już „Szymonem”; jest „Szymonem Piotrem”. Pod wpływem cudu zdziałanego przez Najwyższego Kapłana, natura kapłańska bierze górę nad człowiekiem dla dobra niegodnego ego Szymona. Szymon złowił nie tylko ryby; złowił Pana. Jak ujął to Coventry Patmore:
Trudziłem się, wytężając nadzieję, aż poczuła się zdradzona.
Wreszcie rzekłem: „Całą noc pracowałem bez skutku, lecz na Twe słowo zarzucę sieć!”
I – ach – złowiłem!
(Jakiż nieprawdopodobny i zaskakujący był to połów)
Nie były to szybkie, lśniące żniwa wód,
Dla pokarmu, dla zaspokojenia pragnień.
Złowiłem Ciebie[2]!

Dopóki myślimy o naszym Panu jako o „Mistrzu”, wydaje nam się, że to, co robimy, jest wystarczające, że możemy zarzucić sieć, gdy prosi On o sieci. Jednakże w momencie, w którym Duch Święty sprawi, iż uświadomimy sobie to, że On jest Panem, a my jesteśmy Jego kapłanami poprzez Ducha, dociera do nas przerażająca świadomość grzechu. Im bardziej uświadamiamy sobie świętość Najwyższego Kapłana, tym bardziej jesteśmy świadomi naszych własnych upadków. Klucza do wszelkiego kapłańskiego sukcesu nie należy szukać w nas, robotnikach, ani w sieciach naszych szkół lub wspólnot. Robotnik zawiódł, a sieć była bliska zerwania. Nasza wystarczalność pochodzi od Boga. Jeśli zawodzimy, dzieje się tak, ponieważ postrzegamy Go jako Mistrza, a nie jako Pana, lub ponieważ okazujemy niepełne posłuszeństwo Jego woli.

Możliwe, że w chwili, w której Szymona Piotra poraziła jego własna niegodność, nasz Pan chwycił go za rękę – tak przynajmniej zdają się sugerować ostatnie słowa tej relacji.
Lecz Jezus rzekł do Szymona: „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił”.
(Łk 5, 10)

Nasz Pan paradoksalnie zdaje się przyciągać kapłanów najbliżej siebie wtedy, gdy są najbardziej świadomi dystansu, jaki ich od Niego oddziela. Tylko wtedy skutecznie głosimy Słowo Boże, gdy przyprawia nas ono o drżenie. Najwięcej dusz nawracają ci kapłani i misjonarze, którzy mają najgłębsze i najbardziej przygniatające poczucie swojej własnej niegodności.
Jeśli kapłan narzeka, że nie może nikogo nawrócić w swojej parafii, w swym mieście lub w swojej misji, czas, aby zapytać, czy polega na swych własnych siłach. Zawsze istnieje jakiś powód, jeśli Boska gwarancja: „Odtąd ludzi będziesz łowił” (Łk 5, 10) jest nieskuteczna. Przypomina mi się pewna parafia w Ameryce Południowej, w której jedynie ośmioro spośród ośmiu tysięcy parafian uczęszczało na niedzielną Mszę Świętą. Nowy proboszcz w ciągu sześciu lat podniósł liczbę przyjmujących Komunię świętą w dni powszednie do tysiąca ośmiuset osób. Każdego roku głosił osiemdziesiąt zamkniętych rekolekcji i cieszył się widokiem ponad 98 procent swoich wiernych, którzy wypełniali swoje religijne obowiązki. Nasz Pan nie powiedział, że będziemy rybakami dla ludzi, ale rybakami ludzi. Sukces przychodzi przez nasze zjednoczenie z Nim.
[1]Grecki oryginał Nowego Testamentu podobnie jak przekład, którym posługuje się arcybiskup Sheen, podaje najpierw słowo „sieci” (nets), a następnie „sieć” (net). Biblia Tysiąclecia w obu przypadkach podaje słowo „sieci” – przyp. tłum.
[2]„Vesica Piscis”, utwór Coventry’ego Patmore’a (1823–1896), przekład: Izabella Parowicz
Arcybiskup Fulton J. Sheen
Źródło: „Kapłan nie należy do siebie„, 2018 r. str. 244 – 249.
abpsheen.pl/2019/06/30/kaplan-ktory-idzie-na-kompromis/