Picasso

Ks.Enrico Zoffoli Czy "droga" neokatechumatu jest prawowierna?

Czy "droga" neokatechumatu

jest prawowierna?

Magisterium Papieża

a katecheza Kiko Argüello


Porównanie

Wstęp do polskiego wydania
Ks. bp. Zbigniew Józef Kraszewski
Tytuł oryginału: “MAGISTERO DEL PAPA E CATECHESI DI KIKO”
Edizioni SEGNO, via del Vascello 12, 33100 Udine, Italia
Tłumaczenie: Ks. Kanonik Henryk Czepułkowski

SŁOWO WSTĘPNE

Bardzo ciekawa książka księdza Enrico Zoffoliego w tłumaczeniu ks. Henryka Czepułkowskiego pt. Czy “Droga” neokatechumenatu jest prawowierna? Magisterium Papieża a katecheza Kiko Argü ello - porównanie, wydana przez pana Marcina Dybowskiego, jest niezwykle cenną pozycją.
Autor porównuje punkt po punkcie naukę Kościoła katolickiego - przedstawianą w wypowiedziach Najwyższego Autorytetu katolickiego Ojca Świętego Jana Pawła II - ze słowami założyciela “Drogi”, Kiko Argü ello.
W książce czytamy, co Ojciec Święty, a co pan Kiko mówi na temat Kościoła katolickiego, magisterium tegoż Kościoła, struktury hierarchicznej Kościoła, kapłaństwa, grzechu, nawrócenia, zadośćuczynienia za grzechy, Eucharystii, sakramentu pokuty, łaski i świętości, Pana Jezusa jako wzoru świętości, nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa, różańca, Mszy św. Niedzielnej i życia pozagrobowego.
W drugiej części tej cennej książki mamy podsumowanie tematów i bilans ogólny. Jest on negatywny w stosunku do neokatechumenatu. Autor podkreśla najważniejsze błędy neokatechumenatu, a mianowicie nauczanie, że Kościół katolicki nie jest konieczny do zbawienia, że hierarchia Kościoła nie ma żadnego znaczenia, że tylko Biblia samodzielnie, “niezależnie” wyjaśnia, zawiera prawdziwą naukę itd. Jest to więc odnowiony luteranizm.
Do tego dodać należy, że liturgia neokatechumenalna jest sprawowana niezgodnie z przepisami Kościoła katolickiego, a “spowiadanie się” na głos wobec całego zgromadzenia neokatechumenów jest nadużyciem i niesłychanym upokorzeniem wyznającego swoje grzechy. Następnie trzeba podkreślić, że pan Kiko świetnie dba o swoje interesy, nakazując swoim adeptom wyprzedaż tego, co posiadają, i przekazanie otrzymanych ze sprzedaży sum nie byle gdzie, tylko do kasy organizacji. Jest to więc nie tylko szerzenie błędnych nauk w Kościele katolickim, lecz również, mówiąc współcześnie, “świetny biznes”...
Książkę tę powinni przeczytać wszyscy. Przede wszystkim duszpasterze Kościoła katolickiego, aby nie dać się uwieść tej nowej herezji, a następnie wierni, aby w swej niewiedzy i dobroduszności nie popierali pana Kiko, nie dali się zatruwać błędnymi naukami i nie nabijali mu kasy pieniędzmi, używanymi dla niewiadomych celów.
Wszystkim czytelnikom tej książki z całego serca błogosławię.
+ Biskup Zbigniew Józef Kraszewski
Warszawa, 1 września 1998 r.

OD WYDAWCY POLSKIEGO
W tym samym czasie, kiedy decydowała się w Polsce sprawa ustawowej ochrony życia ludzkiego, a w Warszawie katolicy zorganizowali marsz na Sejm, wielu ludzi rozglądając się dookoła siebie, zadawało sobie pytanie, gdzie są te wielkie ruchy “odnowy religijnej”, dlaczego w tak przełomowej chwili są nieobecne te środowiska, które zapewniają o swym bliskim i bezpośrednim obcowaniu z Bogiem. Co “Pan im powiedział” (używając typowego żargonu jakim się posługują), że nie ma ich razem z nami?
Najczęstszą odpowiedzią “wielkich nieobecnych” było przedstawianie modlitwy, jako rzeczy ważniejszej, a nawet przeciwnej do tej formy świadectwa. Gdy jednak modlitwa organizowana jest w różnych miejscach kaźni przy proaborcyjnych klinikach, “wielcy nieobecni” również są nieobecni. Co zatem zmieniło się w naszym katolicyzmie? Czy wyznajemy jeszcze wiarę Ojców?
Na naszych oczach dokonuje się transformacja paradygmatu polskiego katolicyzmu, odrywanie go od korzeni, od tradycyjnej religijności i spychanie z pozycji “chrześcijańskiego przedmurza” w stronę wyalienowanych grupek “towarzystwa wzajemnej adoracji” i “katolicyzmu gitarowego”. Czy jednak w obecnej dobie socliberalizmu takie ma być nasze oblicze, czy tylko na to nas stać po okresie komunizmu, który ograniczał polski katolicyzm do “zakrystii”? Czy tak wypełniamy testament Prymasa Tysiąclecia?
“Biblioteczka Św. Wincentego z Lerynu” ma nas wszystkich zachęcić do refleksji nad naszą wiarą, do rachunku sumienia – na ile jest to jeszcze wiara katolicka, na ile jest sprotestantyzowana lub ogarnięta orientalnymi mgłami pogaństwa.
Najwyższy czas podjąć dyskusję nad naszym pokoleniem, któremu przekazany został depozyt wiary bez prawa do jego zmiany. Depozyt ten mamy przekazać w trzecie tysiąclecie.
Marcin Dybowski

WSTĘP

Ponieważ ostatni nakład mego dziełka pt. Herezje Ruchu Neokatechumenalnego jest na wyczerpaniu, zwrócił się do mnie z zachętą czcigodny kapłan, ks. Gino Conti, bym podjął się tej pracy, do której ów mój przyjaciel skutecznie chciał się przyczynić, ofiarowując mi bogaty i mądry zbiór tekstów, zaczerpniętych z nauczania Papieża, a przeznaczonych na to, by z nim zestawić wypowiedzi z Katechezy Kiko Argü ello. Nie można było wybrać lepszej metody, by wyjść naprzeciw oczekiwaniom coraz szerszej publiczności, spragnionej informacji o rzeczywistym stosunku poglądów Kiko do nauczania doktrynalnego Jana Pawła II, które z wiarą przyjmuje każdy dobry katolik.

Celem tej pracy jest udzielenie odpowiedzi - jak najbardziej udokumentowanej - wszystkim neokatechumenom i ich sympatykom, którzy mojemu oskarżeniu ich o herezję wciąż przeciwstawiają fakt, że jak oni powiadają, Papież wie wszystko, Papież jest z nimi, Papież potwierdził ich charyzmat, Papież ich błogosławił i po wielokroć zachęcał do działania na polu liturgii, duszpasterstwa, pracy misyjnej...
Byłem zdania, że Papież o "Drodze Neokatechumenalnej" jest poinformowany tylko częściowo, gdyż nie zna ich założeń dogmatycznych. Lecz przyjmując hipotezę, że Papież jest na bieżąco zorientowany we wszystkim, nie ośmieliłbym się nigdy roztrząsać powodów jego milczenia i poparcia udzielanego Ruchowi; historia będzie mogła już jutro odsłonić wszystko, a na razie pozostaje mi tylko zdać się na sąd Boży.
Pomimo to poczuwam się do obowiązku otwartego oskarżania o błędy przeciw wierze katolickiej zawarte w głośnym tekście katechez Kiko, które już poddałem krytyce: Orientacyjne wskazania dla ekip katechistów na stopniu nawrócenia.

Egzemplarz maszynopisu przeze mnie przestudiowany nosi datę roku 1982. Że jest to tekst autentyczny, potwierdza, między innymi, okoliczność, iż został wydany staraniem Centrum Neokatechumenalnego "Słudzy Jahwe" przy San Salvatore, plac San Salvatore in Campo, Rzym. Lecz jak słusznie zauważono, Kiko po szeregu lat nowych doświadczeń i przemyśleń, mógł go przeglądnąć i może także poprawić w punktach zakwestionowanych.
Nie chcąc ryzykować, że się mnie weźmie za "walczącego z wiatrakami", postarałem się o inne skrypty Autora, świeższe, raczej o jego zapisane wystąpienia, których wykaz przedstawiam, tych przynajmniej, które choć pochodzą sprzed roku 1982, nie różnią się jednak od cytowanych Orientamenti, których idee szerzej rozwijają i potwierdzają:
1. “Orientamenti” dla ekip katechistów nt. “shemá ” stron 110.
2. Jako wstęp do całego cyklu katechez o Zwiastowaniu podajemy przekład /oparty na nagranych taśmach/ wszystkiego, co powiedział Kiko na spotkaniu w Centrum Neokatechumenalnym w Madrycie 22 października 1981 r., celem poinstruowania katechistów skierowanych do głoszenia katechez w nowych parafiach, stron XVI.
3. "Orientamenti" dla ekip katechistów o odnowieniu spotkań dla pierwszego skrutynium przed chrztem", stron 14.
4. "Zapowiedź Wielkiego Postu" - 1 marca 1987 - krypta Męczenników Kanadyjskich, stron 14.
5. "Zapowiedź Adwentu" - krypta kanadyjska, 25 listopada 1967, stron 31.
6. Notatki z katechez Kiko na spotkaniu w Arcinazzo 22-25 września 1988, stron 18.
7. "Zapowiedź Wielkiejnocy", krypta Męczenników Kanadyjskich, 25 marca 1988, stron 21.
Przy uważnej lekturze tych materiałów nie znalazłem niczego ważniejszego, co wskazywałoby na krytyczne przemyślenie lub odwołanie tych poglądów najbardziej znanych i dopracowanych, które zamieściłem w dziełku "Herezje Ruchu Neokatechumenalnego".
To umożliwiło mi jak najbardziej obiektywne skonfrontowanie katechez Kiko z nauczaniem Papieża.
AUTOR
Rzym, 28 stycznia 1992, święto św. Tomasza z Akwinu

CZĘŚÆ PIERWSZA

ANALIZA
PORÓWNAWCZA

I
KOŚCIÓŁ KATOLICKI,
JEDYNA OWCZARNIA CHRYSTUSOWA

Papież

W naszych uszach wciąż żywo rozbrzmiewa nakaz Boskiego Mistrza: "Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem". Świadomi tak wielkiej odpowiedzialności, winniście odczuwać jako własne owo apostolskie zatroskanie św. Pawła, gdy wołał: "Biada mi, gdybym nie przepowiadał Ewangelii" I, jak nakazuje tenże Apostoł, winniście głosić słowo "przy każdej sposobności, w porę, nie w porę", głęboko przeświadczeni o mocy zawartej w prawdzie, którą Kościół wyznaje od dwóch tysięcy lat. Każda działalność ewangelizacyjna ma siłą rzeczy jeden cel: sprawić, by każda osoba i każda wspólnota otworzyły się w pełni na słowo Boże.
W świetle nowej Epifanii Bóg objawia się w Jezusie Chrystusie wszystkim ludom i wszystkim narodom ziemi. Dla wszystkich jest przeznaczone światło Boże, które przenika mroki ludzkiej egzystencji.
Chociaż się zmieniają czasy i poglądy, zawsze ważne i aktualne pozostają słowa Jezusa do Apostołów: "Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. Także i te trzeba mi przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia i jeden pasterz". "Jak Ojciec mnie posłał, tak ja was posyłam" "Idźcie i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego; uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem". Taka jest niewątpliwie wola Boga wyrażona w nakazie Chrystusa, który dodaje: "Nie bójcie się /.../ Oto ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata"

Kiko

Gdy mówi o naturze, posłannictwie i przeznaczeniu Kościoła, Kiko nie bawi się w subtelności; nie pozostaje po prostu nic innego, niż uznać go za heretyka:

Może powinniśmy myśleć, że misją Kościoła jest wziąć wszystkich tych ludzi,. którzy znajdują się poza Kościołem, i wprowadzić ich do środka /.../. Gdyby taka była prawda, moglibyśmy słusznie powiedzieć, że Jezus Chrystus zbankrutował po dwóch tysiącach lat, ponieważ dzisiaj tych, co rzeczywiście są w Kościele, jest bardzo mało. Jeśli jest misją Kościoła, by wszyscy do niego weszli, jakże Bóg mógłby pozwolić, że jest bardzo mało tych, którzy dzisiaj są w Kościele?
Misja nie polega na tym, by wszystkich skłonić do wejścia i uczestnictwa w znaczeniu jurydycznym, lecz na tym, by ludzie zostali oświeceni przez Kościół i doszli do Ojca.
Poza Kościołem nie ma zbawienia /.../. W tym powiedzeniu, rozumianym jurydycznie, odbija się mentalność tych wszystkich ludzi, którzy będą was słuchać. To sformułowanie stanowi podstawę naszego myślenia o Kościele: stąd te ostatnie namaszczenia dla wszystkich chorych, spowiedzi w ostatniej chwili i przyspieszone chrzty dzieci tylko co urodzonych, itd. Gdyż jeśli Kościół jest jedyną deską ratunku, a ten, kto jurydycznie do niego nie należy, idzie na potępienie, tak właśnie powinno się robić.
Kościół jest wydarzeniem, jest historią, jest faktem...

Lecz jakże by to wszystko mogło istnieć, gdyby Kościół przede wszystkim nie był "społecznością", obdarzoną własnymi energiami, własnym posłannictwem? Kiko posuwa się aż do stwierdzenia, że Kościół nie jest nawet "żadną religią".

Kościół pierwotny wcale się nie uważał za jedyną deskę ratunku, lecz za pewną misję w nurcie historii.

Ponadto:

...My tak myślimy o Kościele: bez triumfalizmów, bez prozelityzmów, bez zamiaru zanoszenia Jezusa Chrystusa nie wiem już dokąd, ani żeby wszyscy do Kościoła wchodzili."

Byłoby więc nieważne, czy się należy, czy nie należy do Kościoła katolickiego, czyli do Kościoła hierarchicznego, widzialnego, który Kiko nazywa "jurydycznym", lecz który z całą pewnością jest jedynym założonym przez Chrystusa, a którego Pasterzem jest Jan Paweł II... Wynika z tego - oczywiście według charyzmatycznego przywódcy neokatechumenów - że "inne owce", które obecnie nie są z owczarni Chrystusa, nie należą w ogóle do Niego ani nie są zobowiązane wejść do niej, by utworzyć "jedną owczarnię"...

II
SŁOWO BOŻE I MAGISTERIUM KOŚCIOŁA
Papież

Wierni są wezwani do podporządkowania się Objawieniu Bożemu, a nie do posługiwania się Słowem dla poparcia swoich idei, choćby najbardziej wzniosłych. Nie można zapominać, że Słowo powierzone zostało Kościołowi i że nauczycielska posługa Kościoła jest odpowiedzialna za autentyczną interpretację jego przesłania.
To zadanie zostało powierzone wyłącznie żywemu Magisterium Kościoła, którego władza jest sprawowana w imieniu Jezusa Chrystusa.
Oto nowa charakterystyka wiary: wierzyć po chrześcijańsku oznacza również przyjmować prawdę objawioną przez Boga tak, jak jej naucza Kościół.

Kiko

Na tej "Drodze" chcemy, żeby ludzie spotykali wprost księgi Biblii. Na nic się nie zda, że ludzie czytają Biblię w domu, ponieważ są znużeni już po paru dniach. Biblia tłumaczy się sama przez się, dzięki paralelom...

W swych "Orientamenti" Kiko rzadko przytacza niezliczone dokumenty doktrynalne Papieży dla wyjaśnienia lub zaczerpnięcia z nich myśli, a dotyczy to także tych Papieży, którzy tak bardzo go protegowali i zachęcali, Pawła VI, a szczególnie Jana Pawła II.

Z dwudziestu jeden Soborów powszechnych odbytych w Kościele wspomina on dwa zaledwie: Trydencki i Watykański II. I w tym jedynie celu, by je sobie przeciwstawić.
Sobór Trydencki, zwołany głównie celem odparcia błędów protestantyzmu, Kiko surowo gani i potępia:

...Od Soboru Trydenckiego, od w. XVI do XX, wszystko pozostaje zablokowane...
...W Trydencie wszystko jest nastawione na definicję istoty /essenza/, na skuteczność, a traci się z oczu sakramentalną wartość znaku...
Od Soboru Trydenckiego, w wieku XVI, wszystko sztywnieje, gdyż w sposób bezwzględny narzuca się ryt rzymski. Po tym narzuceniu nie można już absolutnie niczego ująć ani dodać do mszy. Taka msza doszła aż do nas. Ta niezmienność trwała tak długo, że gdy po raz pierwszy zmienili nam liturgię, byliśmy zgorszeni, gdyż ona wydawała nam się niezmienna. To był błąd...
Po Trydencie zostaliśmy z definicjami istoty i skuteczności, z niedocenieniem wartości znaków...

Natomiast Jan Paweł II, w zgodnej jedności ze wszystkimi swymi poprzednikami, po wielokroć przytacza i potwierdza bezwarunkowo Sobór Trydencki, mający definitywny walor dogmatyczny.
Kiko, jak z jednej strony potępia Sobór Trydencki, tak z drugiej strony raz po raz wygłasza panegiryki na cześć Soboru Watykańskiego II, dzięki któremu

wyszliśmy z unieruchomienia prawie całkowitego.

O teologach większych i mniejszych - włącznie ze św. Tomaszem z Akwinu - którzy zasłużyli się dla uzasadniania i obrony oficjalnego Magisterium Kościoła, ani wzmianki, owszem niechęć i pogarda dla nich wszystkich... Kiko z ironią odzywa się o ich "dysputach" na temat dogmatu eucharystycznego i w ogóle o ich traktatach.
Odpowiadając jednemu z obecnych na pytanie dotyczące egzegezy biblijnej, Kiko poucza:

Ty nie możesz na swój sposób tłumaczyć sobie tego Słowa, ponieważ istnieje tłumaczenie, jakie daje Kościół.

Istotnie, zestawienie zdań paralelnych nie wystarcza, trzeba trzymać się tekstu i odwoływać się do autorytetu Magisterium Kościoła. Kiko daje więc lekcję prawowierności. Lecz często przeczy sam sobie, ponieważ jego interpretacje słowa Bożego bywają jawnie sprzeczne z interpretacją daną przez Magisterium. Tak, na przykład, całkiem osobista i błędna jest jego egzegeza w kwestii sprzedaży dóbr, wspólnoty dóbr. I nie liczą się wypowiedzi Pisma św. diametralnie sprzeczne z egzegezą kikowską, dotyczącą Odkupienia, ofiarniczego pośrednictwa Chrystusa, Ofiary za grzechy świata.
Niestety, główny katechista "Drogi" uważa za "opętanego przez demona" każdego, kto się nie zgadza z jego wykładem, narzucanym z góry i nie podlegającym dyskusji.

III
STRUKTURA HIERARCHICZNA KOŚCIOŁA
Papież

...Oto tu, przy ołtarzu, Kościół objawia się w swojej najbardziej wewnętrznej naturze, jako hierarchiczna wspólnota wiary, nadziei i miłości.
Treścią naszego biskupiego posługiwania jest na pierwszym miejscu zadanie nauczania, uświęcania i zarządzania. Te zadania są wykonywane w hierarchicznej komunii z Głową Kolegium Biskupów i z członkami tegoż Kolegium...
Na fundamencie Wspólnoty, która w pewnym sensie wiąże razem i zespala cały Kościół, tłumaczy się i realizuje również hierarchiczna struktura Kościoła, którą Pan obdarzył cechą kolegialności i zarazem prymatu, gdy Sam ustanowił swych Apostołów jako kolegium czyli stały zespół, na czele którego postawił Piotra, wybranego spośród nich. /.../ Aby raz jeszcze posłużyć się tekstem Soboru Watykańskiego II, "biskupi wzięli więc na siebie posługiwanie wspólnocie wraz ze swymi współpracownikami, kapłanami i diakonami, przewodnicząc na miejscu Boga owczarni, której są Pasterzami jako nauczyciele prawd wiary, jako kapłani kultu Bożego, jako sprawujący władzę rządzenia.

Kiko

...Kościół nie jest zrzeszeniem jurydycznym, lecz sakramentalnym...

Kościół pierwotny, wprowadzając dyscyplinę penitencjarną, wszedł w:

wymiar jurydyczny.

Kiko odrzuca

jurydyczną wizję Kościoła.
Gdzie jest zatem Kościół? Tam, gdzie jest Duch Św., Duch ożywiający Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego, gdzie jest nowy człowiek według Kazania na Górze. Gdzie to jest, tam jest Kościół...

A więc Kościół nie hierarchiczny... Biskupi, kapłani i diakoni nie są przedstawieni jako istotne komponenty Kościoła, który naucza, uświęca, sprawuje władzę...
Chwilę przedtem powiedział, że parafia, proboszcz i jego pomocnicy nie tworzą Kościoła; i nic to nie znaczy, że jest wspólnota i kapłan na jej czele, że się odprawia Mszę św., że się naucza wiary i że się wierzy w prawdy objawione... Kościół, według niego, powstał z czegoś zupełnie innego, mianowicie z wiernych, którzy ożywieni przez Ducha Świętego, żyją w łasce Bożej według ducha i litery:

Kazania na Górze,

i dlatego nie tworzą społeczności widzialnej, złożonej również z grzeszników.
Jak widzimy, Kiko wznawia błędne tezy po wielokroć potępione przez Magisterium. Wystarczyłoby przypomnieć błędne poglądy Montanusa, za którymi w średniowieczu poszli begardowie, fraticelli, a potem John Wyclif, Jan Hus, Marcin Luter, Quesnel i janseniści (synod w Pistoi).

IV
KAPŁAÑSTWO MINISTERIALNE
I KAPŁAÑSTWO POWSZECHNE WIERNYCH
Papież

Sobór Watykański II przypomniał nam tę wspaniałą prawdę o "kapłaństwie powszechnym całego Ludu Bożego, które pochodzi z uczestnictwa w jednym kapłaństwie Jezusa Chrystusa”. Nasze kapłaństwo "ministerialne" zakorzenione w "sakramencie święceń" w sposób istotny różni się od kapłaństwa powszechnego wiernych /.../. Ten sakrament realizuje swój cel poprzez posługę słowa i sakramentów, która jest mu właściwa, a ponad wszystko poprzez Ofiarę Eucharystyczną, do której tylko on upoważnia.
Kapłaństwo, jakiego uczestnikami jesteśmy dzięki sakramentowi święceń, który na zawsze wycisnął znamię na naszych duszach przez szczególny znak Boży, to jest "charakter", pozostaje w wyraźnej relacji do powszechnego kapłaństwa wiernych, to jest wszystkich ochrzczonych, a jednocześnie różni się od niego "co do istoty, a nie tylko co do stopnia". Jeżeli te dwa kapłaństwa różnią się między sobą nie tylko co do stopnia, lecz i co do istoty, jest to owocem szczególnego bogactwa kapłaństwa samego Chrystusa, który jest jedynym centrum i jedynym źródłem tak tego uczestnictwa, które jest właściwe wszystkim ochrzczonym, jak i tego innego udziału, który się otrzymuje za pośrednictwem osobnego sakramentu, to jest właśnie sakramentu święceń...
Nasze sakramentalne kapłaństwo jest więc kapłaństwem hierarchicznym i zarazem ministerialnym, stanowi szczególne ministerium, to znaczy jest służbą w obrębie wspólnoty wierzących. Nie zawdzięcza zatem swego pochodzenia owej wspólnocie, jak gdyby to do niej należało powoływać lub delegować. Jest ono natomiast darem dla tej wspólnoty i pochodzi od samego Chrystusa, z pełności Jego kapłaństwa. Ta pełność znajduje swój wyraz w fakcie, że Chrystus, uzdalniając wszystkich do składania ofiary duchowej, powołuje niektórych i czyni ich szafarzami własnej Ofiary sakramentalnej, to jest Eucharystii, w której składaniu biorą udział wszyscy wierni i w której są zawarte ofiary duchowe Ludu Bożego.
Świadomi tej rzeczywistości, rozumiemy w jaki sposób nasze kapłaństwo jest hierarchiczne, to jest związane z władzą formowania ludu kapłańskiego i rządzenia nim, i stąd ministerialne zarazem...

Zatem:
Kapłan zajmuje miejsce w samym centrum misterium Chrystusa (...). On działa in persona Christi, szczególnie wtedy, gdy celebruje Eucharystię: za pośrednictwem jego posługiwania Chrystus nadal rozwija w świecie swoje zbawcze działanie.
Wiem dobrze, że katolicki laikat Hondurasu w coraz wyższej mierze uświadamia sobie swą odpowiedzialność wewnątrz Kościoła i przykłada się do rozpowszechniania przesłania ewangelicznego. To jednak nie uprawnia do zapominania o niezastąpionym i własnym miejscu, które w dziele uświęcenia Ludu Bożego przysługuje kapłanom, którzy z woli Pana “w społeczności wiernych mają świętą władzę, by składać Ofiarę i odpuszczać grzechy i by w imieniu Chrystusa dla dobra ludzi sprawować oficjalnie funkcję kapłańską”...

Kiko

Nie mamy też wcale kapłanów jako osób, które oddzielamy od wszystkich innych, by w naszym imieniu nawiązywali kontakt z Bóstwem, ponieważ naszym kapłanem, tym, którym wstawia się za nami, jest Chrystus. A skoro jesteśmy Jego Ciałem, jesteśmy wszyscy kapłanami. Cały Kościół jest kapłański w tym znaczeniu, że wstawia się za światem. Jest prawdą, że kapłaństwo uwyraźnia się w posługiwaniu i że są pewni bracia, którzy są sługami tego kapłaństwa, ministrami kapłaństwa. W Nowym Testamencie nie używa się wyrazu "kapłan", chyba że w odniesieniu do Chrystusa, mówi się natomiast minister lub prezbiter.

Kiko jednak nie bierze pod uwagę /lub nie wierzy/, że kapłan katolicki jest ministrem kapłaństwa, ponieważ żyje w nim Chrystus z całą potęgą swego pośrednictwa u Ojca, dzięki czemu tylko on /a nie poszczególni wierni, ani nie wspólnota wiernych/ wypowiada w pierwszej osobie słowa, które są użyciem władzy przysługującej wyłącznie Chrystusowi.

Niestety, jednogłośne i wiarygodne świadectwa potwierdzają, że we wspólnotach neokatechumenalnych nie "kapłan" /czyli prezbiter/, lecz "katechista" /czyli człowiek świecki/ wszystko organizuje, o wszystko się stara i wszystkim rozkazuje. Otóż właśnie do kapłanów Papież, 9 grudnia 1985 r., uznał za konieczne wypowiedzieć się następująco:
...Na tej drodze rola i praca kapłanów pozostaje czynnikiem fundamentalnym". Oni są "przewodnikami wspólnoty"; toteż "pierwszym wobec nas wymaganiem jest utrzymanie wiary w waszą tożsamość kapłańską.
Na mocy święceń zostaliście naznaczeni szczególnym znamieniem, które upodabnia was do Chrystusa Kapłana do tego stopnia, że możecie działać w Jego imieniu. Kapłan (il ministro sacro) powinien przeto być akceptowanym nie tylko jako brat, który podziela drogę wspólnoty, lecz przede wszystkim jako ten, który działając "in persona Christi", dźwiga na sobie jedyną w swoim rodzaju odpowiedzialność mistrza, który uświęca i prowadzi dusze, odpowiedzialność, od której w żaden sposób nie może się uchylić /.../. Byłoby iluzją wierzyć, że się służy Ewangelii rozwadniając wasz charyzmat w imię fałszywej pokory lub niewłaściwie rozumianego braterstwa /.../. Nie dajcie się wprowadzić w błąd! Kościół chce mieć w was kapłanów i wierni świeccy, których spotykacie, chcą w was mieć kapłanów i nic innego, jak kapłanów. Pomieszanie charyzmatów zuboża Kościół, nie wzbogaca.
To nie wszystko. Właśnie zwracając się do neokatechumenów, 10.02.1983, Papież zwrócił im uwagę:
Trzymać się metod, wskazówek, programów, tekstów zaproponowanych przez Episkopaty, jak również wykonywać posługę katechezy w łączności i karności kościelnej, z uwzględnieniem aprobaty założycielskiej Biskupa i kapłanów z nim stowarzyszonych, wszystko to będzie cennym wsparciem dla waszej katechezy na wszystkich poziomach...
Lecz w rzeczywistości dzieje się wręcz przeciwnie. Neokatechumeni mają swoje "katechezy" układane i organizowane na własną modłę, bez liczenia się ze wskazaniami i tematami Biskupów. Kapłan we wspólnotach jest tylko przewodniczącym, w zakresie rytualnym i sakramentalnym, a jego przewodniczenie nie oznacza żadnego autorytetu nauczycielskiego. Wspólnotą kieruje odpowiedzialny świecki.
Wielkie niebezpieczeństwo dla wspólnot tkwi w tym - według Kiko - że księża je mordują, nawet niechcący. Na tej drodze wspólnota będzie miała odpowiedzialnego świeckiego...

A zatem:

Te wspólnoty nie będą szły drogą same, według własnego zdania, kiedy to każdy robi, co mu przyjdzie do głowy: tymi wspólnotami kierujemy my w imieniu Biskupa. Mamy misję doprowadzenia was do wiary dojrzałej, do chrztu. Z tej racji nie ma katechumenatu bez posłuszeństwa władzy katechistów...

Wynika z tego, że proboszcz ma się ograniczyć do przewodniczenia:

Kościołowi miejscowemu,
który jest czymś całkiem innym niż "wspólnota".

Kto został wybrany na "katechistę", tym samym ma być uważany za pełnego Ducha Świętego i od tej chwili jego instrukcje i wypowiedzi nie podlegają dyskusji, są nieomylne... Ma on:

charyzmat rozróżniania duchów.

W rezultacie:

jeśli nie ma posłuszeństwa katechiście, nie ma też "Drogi"...

W tym rzecz, że ani Biskup, ani proboszcz nie wybierają katechisty. Im powierzono jedynie udzielanie "mandatu" w trakcie uroczystej ceremonii, która się odbywa według rytuału ustalonego przez Ruch, a polegającego na "włożeniu przez nich rąk". Jest to naśladownictwo obrzędu święceń kapłańskich... Otóż Jan Paweł II, chociaż uznaje władzę duszpasterzy do powierzania określonych zadań ludziom świeckim, podkreśla, że:
pełnienie pewnych zadań nie czyni człowieka świeckiego duszpasterzem, ponieważ w rzeczywistości to nie funkcja konstytuuje urząd, lecz sakramentalne wyświęcenie...
Niestety, "katechista" we wspólnocie neokatechumenalnej przywłaszcza sobie władzę, która absolutnie przekracza wszelkie granice jego stanu... Zażalenia i protesty wiernych, którzy wpadli w tę sieć, są alarmujące i częste.

VI
GRZECH

Papież

Grzesząc, człowiek
jak gdyby wyklucza Boga przez swój otwarty sprzeciw wobec Jego przykazań, przez gest równania się z Nim, przez godny potępienia zamiar, aby być "jak On" /.../. W wydarzeniu, które miało miejsce w raju, ujawnia się w całej swej ciężkości i dramatyczności to, co stanowi najbardziej intymną i mroczną istotę grzechu: nieposłuszeństwo Bogu, Jego prawu, normie moralnej, którą On sam nadał człowiekowi /.../. Wykluczenie Boga, zerwanie z Bogiem, nieposłuszeństwo Bogu: w ciągu całej ludzkiej historii grzech, pod różnymi postaciami, był i jest czymś, co może doprowadzić aż do negacji Boga i Jego istnienia, do fenomenu zwanego ateizmem /.../. Nieposłuszeństwo człowieka, który aktem swej wolności nie uznaje panowania Boga nad swoim życiem...
Dlaczego i w jakiej mierze grzech może stanowić ciężką obrazę, którą wyrządza Bogu, i powodować w następstwie fatalne skutki dla człowieka? Kościół ma w tej kwestii swoją doktrynę i ponownie ją potwierdza w jej istotnych elementach...
Człowiek czuje, że to nieposłuszeństwo okazane Bogu przecina jego łączność ze źródłem życia: jest to grzech śmiertelny, to znaczy akt, który ciężko obraża Boga i z kolei z mroczną i potężną siłą niszczycielską zwraca się przeciwko samemu człowiekowi...
Próżne jest przeto spodziewanie, że się głębiej pozna znaczenie i skutki grzechu dla człowieka i wartości ludzkich, jeśli brakuje zrozumienia dla obrazy wyrządzonej Bogu, to jest prawdziwego zrozumienia, czym jest grzech.
Bóg jest zawsze pierwszym i głównym obrażonym przez grzech - "tibi soli peccavi" - i jedynie Bóg może go przebaczyć...
Ci, co przystępują do sakramentu pokuty, otrzymują od miłosierdzia Bożego przebaczenie aktów obrazy Jemu wyrządzonej i jednocześnie pojednanie z Kościołem...
Na początku Wielkiego Postu ’ 82 Jan Paweł II wygłosił przemówienie o miłości Boga, który jest Bogiem "zazdrosnym", a który doznaje obrazy od człowieka, co grzesząc staje się winnym zatarcia w sobie Jego obrazu.
W encyklice Dominum et vivificantem Papież powraca do grzechu jako obrazy Boga, aż do przypuszczenia, że Bóg realnie cierpi.

Kiko

Jest pytanie, czy można obrazić wyłącznie Boga. Pytanie postawiono, gdyż mamy o grzechu pojęcie wertykalne, indywidualistyczne, że my w sposób szczególny obrażamy Boga, jak gdyby grzech był obrazą Boga w tym znaczeniu, że można okraść Boga z Jego chwały. Nam się zdaje, że można wyrządzić szkodę Bogu. Pierwszą rzeczą, jakiej powinniśmy być świadomi, że nie można Bogu wyrządzić żadnej szkody. Bóg jest nie do zranienia. Nie możesz Mu zabrać Jego chwały w żaden sposób...
W jakim sensie można mówić o obrażaniu Boga? W tym, że grzech rozbija plan Boży. Jaki jest plan Boży, jaki jest zamysł Boży względem człowieka? Miłość. Grzech jest zawsze zranieniem miłości...

Musimy sobie pewne sprawy wyjaśnić:
To pewne, że grzech nie obraża wyłącznie Boga, lecz z drugiej strony jest rzeczą niezaprzeczalną, że jest on przede wszystkim obrazą Boga; prawdziwe pojęcie grzechu jest z samej swej istoty wertykalne, ponieważ grzech szkodzi temu, kto go popełnia, i jego bliźniemu, tylko z tej racji, że jest obrazą Boga. I wbrew temu, co myśli Kiko, jego pojęcie jest również "indywidualistyczne", ponieważ grzech dokonuje się w sytuacji bezpośredniej sprzeczności pomiędzy poszczególną osobą ludzką (świadomą i wolną) a Bogiem. To nie wspólnota grzeszy, lecz jednostki, które się na nią składają, z których każda najpierw ponosi odpowiedzialność za swe działanie...
Nikt nie może sądzić, że grzech ujmuje lub zabiera cokolwiek Bogu, którego szczęśliwość pozostaje niezmienna pomimo wszelkich nędz ludzkich...
Grzech mimo to naprawdę obraża Boga w tym znaczeniu, że człowiek odmawia Bogu miłości, na którą Bóg zasługuje, nie chcąc uznać Jego absolutnego prymatu, prawdy o Jego nieskończonej doskonałości, własnej całkowitej zależności od Niego, jako od najwyższego Dobra, wiekuistego Prawa, suwerennej Opatrzności. Otóż ten brak uznania jest najgorszą z niesprawiedliwości, ponieważ człowiek nie przyznaje Bogu tego, co obiektywnie co Jemu przysługuje, i właśnie dlatego obraża Go, chociaż szkodzi tylko sobie samemu, odmawiając przylgnięcia do jedynego swego Dobra.
Mówiąc krótko: Kiko widzi tylko płaszczyznę miłości Boga do człowieka, nie bierze zaś pod uwagę, że człowiek może się nią cieszyć jedynie pod warunkiem, że będzie miłował Boga na pierwszym miejscu i ponad siebie samego, ponieważ jego prawdziwe dobro zależy jedynie od tej miłości.
Jak zobaczymy dalej, Kiko "naucza", że człowiek, ponieważ nie obraża Boga, nie jest też obowiązany do żadnej pokuty i żadnego zadośćuczynienia, będącego duszą "ofiary", którą Kiko - logicznie - odrzuca.

VI
MOŻLIWOŚÆ GRZECHU

Papież

Pisze św. Jan Apostoł: "Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. Jeśli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jako wierny i sprawiedliwy, odpuści je nam." Te natchnione słowa zapisane w zaraniu Kościoła, lepiej niż jakiekolwiek inne ludzkie wyrażenie otwierają refleksję nad grzechem, która wiąże się ściśle z problemem pojednania /.../. Uznać własny grzech, owszem - zastanawiając się głębiej nad własną osobowością - uznać siebie za grzesznika, zdolnego do grzechu i skłonnego do grzechu, jest to nieodzowny początek powrotu do Boga...
Wyrażenie "tajemnica grzechu" ukazuje nam to, co mroczne i niezrozumiałe kryje się w grzechu, a jest bez żadnej wątpliwości aktem wolności człowieka...
Grzech, w swym prawdziwym i właściwym znaczeniu jest zawsze aktem osoby, ponieważ jest aktem wolności pojedynczego człowieka, a nie jakiejś grupy czy wspólnoty. Ten człowiek może być uwarunkowany, zmuszany, może znajdować się pod presją wielu i trudnych do odparcia nacisków zewnętrznych, może także podlegać skłonnościom, wadom, przyzwyczajeniom związanym z jego osobistymi warunkami. W niejednym wypadku te czynniki zewnętrzne i wewnętrzne mogą w większej lub mniejszej mierze ograniczać jego wolność, a przeto umniejszać jego odpowiedzialność i stopień jego winy. Lecz jest prawdą naszej wiary, potwierdzoną doświadczeniem i rozumem, że osoba ludzka jest wolna. Nie można tej prawdy nie brać pod uwagę, aby grzechy ludzi zrzucić na jakieś czynniki zewnętrzne - na struktury, systemy, na innych ludzi. Poza wszystkim innym byłoby to przekreśleniem godności i wolności osoby, które się potwierdzają - chociaż w postaci negatywnej i fatalnej - także w odpowiedzialności za popełniony grzech. Toteż w żadnym człowieku nie ma niczego tak osobistego i nieprzekazywalnego, jak zasługa cnoty lub odpowiedzialność za winę...
Znaczenie grzechu /.../ jest ściśle związane ze świadomością moralną, z poszukiwaniem prawdy, z wolą, by ze swej wolności czynić odpowiedzialny użytek...

Kiko

Człowiek nie może czynić dobra, ponieważ odłączył się od Boga i stał się z gruntu bezsilnym, w mocy złych duchów. Stał się niewolnikiem Złego. Zły jest jego panem. Dlatego nic nie znaczą ani dobre rady, ani stawiane wymagania. Człowiek nie może czynić dobra /.../. Nie może wypełniać prawa; prawo ci mówi, żebyś kochał, żebyś nie reagował na krzywdę, ale ty nie możesz: ty robisz to, czego chce Zły.

Człowiek

jest głęboko skażony. Jest cielesny. Musi tylko kraść, wadzić się z innymi, być zawistnym, zazdrościć itd., nie może postępować inaczej. I nie ma w tym jego winy...

Właśnie dlatego

na nic się nie zda żadne gadanie. Na próżno mówić: "Poświęćcie się, bądźcie życzliwi, kochajcie!" A jeśli ktoś tego spróbuje, zrobi się z niego największy faryzeusz, ponieważ będzie to wszystko robił dla swojej osobistej doskonałości...

Jakiż to niesłychany, irytujący sposób rozumowania!... Zatem doskonalenie się osobiste, którego żąda Bóg, nie jest już naszym obowiązkiem? I dlaczego miałby być "faryzeuszem" ten, kto stara się dążyć do doskonałości i zachęca do tego innych? Widać z tego, że Kiko nie wie, co mówi, na pewno nie według języka Pisma św., który jest także językiem Kościoła i wszystkich Świętych...
Pewna pani, matka rodziny, napisała między innymi: "Wdałam się w dyskusję z neokatechumenami i ich księżmi na temat spowiedzi i grzechu. Odpowiedzieli mi: Czy chodzimy do spowiedzi, czy nie, zawsze jesteśmy w stanie grzechu. Co do Łaski, odnosi się wrażenie, jakby jej wcale nie było, zresztą nie służy do niczego: ten, komu się zdaje, że ją posiada, jest zarozumialcem, ponieważ chce stać się jak Bóg, a jest w rękach Szatana, gdyż nie akceptuje siebie takim, jakim jest (przecież Bóg nie chce, żebyśmy byli innymi, bo kocha nas właśnie takich, jacy jesteśmy); a to oznacza, że się będzie dalej grzeszyło..."
Czy taka jest meta, do której zmierza "Droga Neokatechumenalna"?

VII
NAWRÓCENIE

Papież

Przesłanie Pisma św.,
gdy mówi o pokucie, kładzie akcent przede wszystkim na nawróceniu; jest to wyraz, który oddaje znaczenie greckiego słowa metanoia, co dosłownie oznacza zaprzestanie deprawacji ducha, aby go skierować ku Bogu. Są to zresztą dwa główne elementy wynikające z przypowieści o synu straconym i odnalezionym: "wejść w siebie" i "postanowić powrót do Ojca". Nie może być pojednania bez tych zachowań poprzedzających nawrócenie...
Czynić pokutę oznacza również zaprowadzić na nowo równowagę i harmonię, także kosztem ofiary...
Istotnym aktem sakramentu pokuty, ze strony penitenta, jest skrucha, czyli wyraźne i zdecydowane odrzucenie popełnionego grzechu, a zarazem postanowienie, że się go nigdy więcej nie popełni, a to dla miłości Boga, która się odradza wraz ze skruchą. Tak rozumiana skrucha jest więc początkiem i duszą nawrócenia, tej metanoi ewangelicznej, która zwraca człowieka Bogu, jako syna marnotrawnego, który powraca do Ojca...

Kiko

Nawrócenie nie jest nigdy zaciśnięciem zębów, wysiłkiem człowieka...

Jest ono

darem Boga, wezwaniem Boga, inicjatywą Boga...

Inicjatywa ze strony Boga, prymat Jego łaski itd. to bez wątpienia stanowisko przeciwne tendencjom pelagiańskim, lecz chrześcijaństwo odrzuca również wszelką kwietystyczną pasywność, przypominając wszystkim, że trzeba "zacisnąć zęby" i podjąć wszelki "wysiłek", by zaprzeć się samych siebie, brać swój krzyż na każdy dzień, wybierać Chrystusa ponad własne korzyści i ponad najbardziej drogie osoby, poświęcać własne życie...
Kiko zdaje się zapominać, że "nie toczymy walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw Rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła..."; nie bierze pod uwagę, że wierzący powinien przywdziać "pełną zbroję Bożą", aby "w dzień zły zdołał się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko." Dlatego też powinien "stawać dzielnie, przepasawszy biodra prawdą i oblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość /.../, biorąc wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego"...
Pan nasz nie przyszedł przynieść pokój, lecz miecz... Tymoteusz ma "toczyć dobrą walkę", posługując się "orężem posiadającym moc burzenia, dla Boga, twierdz warownych... i wyniosłości przeciwnej poznaniu Boga." Słowem, nie jest możliwe nie "zaciskać zębów" i uchylać się od wszelkiego "wysiłku", kiedy się jest zobowiązanym walczyć przeciw "cielesnym pożądaniom, które walczą przeciwko duszy".
Jest oczywiste, że Kiko nie zrozumiał samej istoty życia chrześcijańskiego; łudząc siebie i innych, zdradził przesłanie Ewangelii, polegające na mądrości krzyża Chrystusowego. On nie rozumie też, jak to jeszcze potwierdzimy, że wierzący nie powinien ograniczyć się do czczenia Krzyża Chrystusowego w przekonaniu, że Chrystus całkowicie go zwolnił od dźwigania krzyża własnego , na którym ma umorzyć "swoje namiętności i pożądania".
Kiko, wcale się tym wszystkim nie przejmując, nadal trzyma się swego:

Wzywać do nawrócenia nie znaczy wymagać go, lecz raczej dawać możliwość, okazję do nawrócenia /.../. Nawrócenie jest ogromnym darem Bożym, owocem zmartwychwstania Jezusa Chrystusa /.../. Nawrócenie jest dziełem Boga, a wcale nie jest jakimś wysiłkiem ludzkiej woli...
Nawrócenie nigdy nie ma znaczenia moralistycznego lub wolitywnego; przeciwnie, w swej istocie jest zmianą mentalności, zmianą kierunku...
Nawrócenie nie oznacza, że się żałuje przeszłości, lecz że się wyrusza w drogę, naprzód, ku przyszłości...

Ku jakiej przyszłości? Oczywiście ku tej, która się urzeczywistnia w całkowitej zmianie kierunku życia, która angażuje wszystkie siły nawróconego, uprzedzonego i podtrzymywanego przez Łaskę. Lecz Kiko myśli inaczej.
Według niego "metanoia", jako zmiana mentalności, polega na wewnętrznym oświeceniu, dzięki któremu człowiek rozpoznaje swój grzech i akceptuje to, czyli wierzy, iż przebaczono mu w Jezusie Chrystusie:

Kiedy mówimy: wszystkie grzechy zostały przebaczone w Jezusie Chrystusie, mówimy prawdę; jesteśmy jednak świadomi, że abyśmy mogli otrzymać to przebaczenie, potrzeba najpierw znaleźć się w duchu nawrócenia, mieć to oświecenie, że ty jesteś w grzechu. Dlatego nawrócenie dokonuje się z inicjatywy Boga, który daje ci ujrzeć, że jesteś w grzechu...

Lecz to przecież za mało. Według nauki wiary, Bóg oprócz oświecenia sumienia grzesznika, by rozpoznał i uznał własne błędy, wlewa również łaskę konieczną, by żałował za nie i postanowił poprawę życia. A to Kiko ignoruje i odrzuca, wypaczając jedną z najbardziej fundamentalnych prawd dotyczących Łaski i jej współdziałania z ludzką wolą.
I to nie wszystko.

Jest wielką prawdą, że Bóg darował wszystkie grzechy w swoim Synu Jezusie Chrystusie; lecz jest również prawdą, że ty powinieneś przyjąć to darowanie grzechów. Aby zaś to przebaczenie przyjąć, nasamprzód powinieneś przyznać, że jesteś grzesznikiem, co jest rzeczą bardzo trudną. Dlatego też Bóg przychodzi z pomocą wzywając cię do nawrócenia...

Uwaga!
- Bóg przebacza nam grzechy tylko w tym znaczeniu, że w Chrystusie ofiaruje nam łaskę, byśmy się mogli opamiętać i z Nim pojednać.
- Nieścisłe jest mówienie, że powinniśmy "przyjąć" przebaczenie grzechów; nie, my powinniśmy zasłużyć na nie, usposabiając się do przyjęcia go przez skruchę serca, która staje się możliwa dzięki łasce Chrystusa Pana, wzywającego nas przez nią do uczestniczenia w Jego odkupieńczej Męce.
- Bóg wzywa nas do nawrócenia nie tylko pobudzając nas do uznania swego grzechu, lecz także inspirując do żalu za grzech i do postanowienia przezwyciężenia go dzięki coraz gruntowniejszej odmianie życia.
Lecz Kiko nie poprzestaje na tym, mówi bowiem dalej:
Zatem,

Ty oddasz Bogu chwałę, jeśli uwierzysz, że z ciebie, który jesteś grzesznikiem, rozpustnikiem, egoistą, chciwym na pieniądze, Bóg może zrobić dziecko Boże, które potrafi kochać tak jak Jezus Chrystus. Ty wierzysz w to? To jednak zrobi Bóg, nie ty. Dlatego chrześcijaństwo jest dobrą nowiną dla ubogich i nieszczęśników; chrześcijaństwo nie wymaga niczego od nikogo, a obdarowuje wszystkim...

Zdaniem Kiko, właśnie tylko ufność w moc zmartwychwstania Chrystusa przekreśla grzeszną przeszłość człowieka, który dzięki temu powraca do życia w Nim, zmarłym i zmartwychwstałym:

Jeśli zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, jeśli On umarł za grzechy nasze, również i my umarliśmy dla naszych grzechów /.../. Jeśli On zajął twoje miejsce i moje, i został pogrzebany w grobie, który nam się należał, a Ojciec Go wskrzesił, to wskrzesił także nas. Ponieważ Jego wskrzesił jako rękojmię, jako gwarancję, że wszystkie grzechy zostały darowane, że mamy dostęp do życia Bożego, że teraz możemy narodzić się z Boga...
Śmierć i grzech zostały pokonane w śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, który w swym ciele pogrzebał i zniweczył moc grzechu /.../. Jeśli ktoś został wskrzeszony ze śmierci, to znaczy, że grzech został mu przebaczony /.../. On powstał z martwych jako pierwszy, aby usprawiedliwić całą ludzkość, aby okazać wszystkim ludziom, że śmierć została darowana wszystkim, gdyż grzech został darowany...

Słowem,

w Chrystusie Bóg rozpoczyna nowe stworzenie, tworzy nową ludzkość...

Sprzeczność między pojęciem "nawrócenia" przedstawionym przez Papieża, a tym podtrzymywanym przez Kiko, bije w oczy. Wbrew poglądom pelagiańskim, jest dogmatem, że inicjatywa w całym procesie nawrócenia należy do Boga, który zamierza pojednać ze sobą grzesznego człowieka; lecz również wbrew poglądom luterańskim, nie mniej jest pewne, że nawrócenie musi być koniecznie powodowane "skruchą" , to znaczy smutkiem i boleścią serca, że się obraziło Boga, i postanowieniem, że się poprawi swoje postępowanie. Skrucha ma się rodzić z miłości wlanej, która ją kształtuje w sposób skuteczny i związany z życiem... Tymczasem Kiko przypisuje nawrócenie jedynie wierze w przebaczenie, jakiego Bóg pragnie udzielić grzesznikowi, niezależnie od "skruchy" i zwalniając człowieka od wysiłku poprawy, możliwej przecież dzięki łasce Bożej.
Innymi słowy: Kiko, wraz z Lutrem, negując wolność ludzką, z przesadą ocenia skuteczność łaski aż do wypaczenia jej istotnej natury. Ona jest darem miłosierdzia Bożego nie dlatego, że czyni wszystko bez udziału woli ludzkiej, lecz dlatego, że wspomaga wolę ludzką, dając jej możność dokonania wszystkiego z nią i przez nią, tak że wola ponosi odpowiedzialność za swe działania dobre, jeśli idzie za tchnieniem łaski, jak i za działanie złe, jeśli łaskę odrzuca.
Słowem, Bóg działa w człowieku respektując jego godność jako osoby, zdolnej ze swej istoty do dokonywania własnych wyborów w sposób autonomiczny, odpowiedzialny. Taka jest wiara, wyznawana przez Kościół, w dzieło Odkupienia, w dzieło Miłosierdzia koniecznie i nierozerwalnie złączonego ze Sprawiedliwością.

VIII
ZADOŚÆUCZYNIENIE ODKUPIEÑCZE I OFIARA
Papież

Wierny źródłom Objawienia (Pismu św. i Tradycji) i krocząc drogą Magisterium powszechnego - zwyczajnego i uroczystego - Papież wielokrotnie podejmuje i rozwija centralne misterium chrześcijaństwa, mianowicie misterium zbawienia dokonanego dzięki odkupieńczemu pośrednictwu Chrystusa mocą ofiary na krzyżu, którą zadośćuczynił za grzechy świata, dokonując najwyższego aktu miłości ku Ojcu i solidarności z braćmi w zadośćuczynieniu nieskończenie miłosiernej sprawiedliwości Boga. Ta prawda wciąż jest obecna we wszystkich dokumentach magisterium Jana Pawła II, z których wystarczy zacytować tu kilka fragmentów.
Jeśli w Chrystusie, na skutek Jego ofiary, Jego posłuszeństwa aż do śmierci, człowiek otrzymuje przebaczenie grzechów, to w ten sposób również świat znajduje swe pojednanie z Bogiem w Chrystusie.
Sprawą najistotniejszą w całej misji Chrystusa jest dzieło zbawienia /.../. On rzeczywiście "zbawi swój lud od grzechów ich." "Zbawić to znaczy "uwolnić od zła". Jezus Chrystus jest Zbawicielem świata, ponieważ przyszedł, by uwolnić człowieka od tego fundamentalnego zła, które opanowało wnętrze człowieka po pierwszym zerwaniu przymierza ze Stwórcą /.../. Zło grzechu jest właśnie tym złem fundamentalnym, które oddala od ludzkości realizację królestwa Bożego.
Oto Baranek Boży. Oto Ten, który gładzi grzech świata." W tych słowach zawiera się wyraźne odniesienie do Izajaszowego obrazu cierpiącego sługi Pana. Prorok mówi o Nim jako o Baranku, który jest prowadzony na rzeź i w milczeniu, /"jak niema owca", Iz 53,7/ przyjmuje śmierć, przez którą usprawiedliwi wielu, a ich nieprawości dźwigać będzie . Tak więc to określenie "Baranek Boży, który gładzi grzech świata" wskazuje na dzieło zbawienia, co oznacza, że uwolnienie od grzechu dokona się za cenę męki i śmierci Chrystusa...
Miłość Ojca objawia się w ofierze Syna, podjętej z głębi Jego całkowitej wolności /.../. To właśnie miłość Syna, zrodzona w Jego całkowitej wolności, sprawia, że zbawczą jest Jego odkupieńcza ofiara /.../. Z cenę Jego ofiary to nowe życie (boskie, nadprzyrodzone) jest w nas...
Poprzez swoją śmierć na krzyżu zwyciężając zło i potęgę grzechu, poprzez swoje pełne miłości posłuszeństwo przyniósł On zbawienie wszystkim i dla wszystkich stał się "pojednaniem". W Nim Bóg pojednał człowieka ze Sobą...
Chrystus, jak człowiek, który cierpi prawdziwie i okrutnie w Ogrodzie Oliwnym i na Kalwarii, zwraca się do Ojca, do tego Ojca, którego miłość głosił ludziom, którego miłosierdziu dawał świadectwo całym swoim postępowaniem. Lecz nie została oszczędzona Jemu, właśnie Jemu, straszliwa boleść śmierci na krzyżu: "Tego, który nie znał grzechu, Bóg - dla naszego dobra - potraktował jak grzesznika", napisze św. Paweł, ujmując w krótkich słowach całą głębię misterium Krzyża i zarazem boski wymiar prawdy odkupienia.
Właśnie to odkupienie jest najwyższym i ostatecznym objawieniem świętości Boga, który jest absolutną pełnią doskonałości: pełnią sprawiedliwości i miłości, ponieważ sprawiedliwość opiera się na miłości, z niej wypływa i do niej powraca.
W męce i śmierci Chrystusa, w tym, że Ojciec nie oszczędził swego Syna, lecz "potraktował Go jako grzesznika dla naszego dobra", wyraża się absolutna sprawiedliwość, ponieważ Chrystus podlega męce i krzyżowi z powodu grzechów ludzkości. To zaiste stanowi ową "nadobfitość" sprawiedliwości, ponieważ grzechy człowieka zostają "zrównoważone" Ofiarą Człowieka-Boga.
Jednak taka sprawiedliwość, która jest właściwie sprawiedliwością "na miarę" Boga, rodzi się cała z miłości, z miłości Ojca i Syna, i cała owocuje w miłości. Właśnie dlatego Boska sprawiedliwość, objawiona z krzyża Chrystusa, jest "na miarę" Boga, ponieważ rodzi się z miłości i w miłości się dopełnia, rodząc owoce zbawienia. Boski wymiar odkupienia nie polega jedynie na wymierzeniu sprawiedliwości grzechowi, lecz na przywróceniu miłości, tej siły twórczej w człowieku, dzięki której on na nowo ma dostęp do pełni życia i świętości, pochodzącej od Boga.
Tak oto odkupienie przynosi w sobie objawienie miłosierdzia w całej jego pełni...
Kościół, który bezustannie kontempluje całość misterium Chrystusa, wie z całą pewnością wiary, że Odkupienie, które przyszło poprzez krzyż, ostatecznie przywróciło człowiekowi jego godność i zarazem sens jego istnieniu na świecie /.../. I dlatego Odkupienie dokonało się w misterium paschalnym, które poprzez krzyż i śmierć prowadzi ku zmartwychwstaniu..
...Odkupienie dokonało się za pośrednictwem Krzyża Chrystusowego, czyli za pośrednictwem Jego cierpienia /.../. Kościół, który się rodzi z misterium odkupienia na Krzyżu Chrystusowym, jest zobowiązany do spotkania z człowiekiem zwłaszcza na drodze jego cierpienia...
“Tego, który nie znał grzechu, Bóg potraktował jak grzesznika dla naszego dobra.” Wraz z tym okropnym ciężarem, z tym bezmiarem zła, które zawiera się w grzechu i zmusza niejako Boga do odwrócenia się plecami od niego, Jezus Chrystus, dzięki boskiej głębokości synowskiego zjednoczenia z Ojcem, podejmuje w sposób dla nas ludzi niewyrażalny to cierpienie rozłąki, odrzucenia od Ojca, zerwania z Bogiem. Lecz właśnie poprzez takie cierpienie Jezus dokonuje odkupienia i może wyrzec te słowa nadziei: "Wszystko się wykonało!"
Można także powiedzieć, że wypełniło się Pismo, że zaktualizowały się i dosłownie urzeczywistniły zapowiedzi z Pieśni "cierpiącego Sługi": "Podobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem". Ludzkie cierpienie osiągnęło swój szczyt w męce Chrystusa /.../. Dobro najwyższe odkupienia świata wynikło z Krzyża Chrystusa i jego aktualną skuteczność stałe czerpiemy z niego. Krzyż Chrystusa stał się źródłem, z którego wypływają strumienie wody żywej...
Wielkość Odkupienia /.../ dopełniła się poprzez cierpienia Chrystusa. Odkupiciel poddany został cierpieniu zamiast człowieka i dla człowieka...
Ofiara Chrystusa jest ofiarą odkupieńczą, czyli ofiarą, która przynosi zadośćuczynienie, by otrzymać przebaczenie win...
Ofiara Krzyża jest ofiarą zadośćuczynienia i wynagrodzenia. W niej zamknięte są odkupienie i odpuszczenie grzechów.

Kiko

Według niego, na aktualny

proces desakralizacji, dechrystianizacji i kryzysu wiary Duch Święty /.../ odpowiedział Soborem.

Stało się zaś tak, ponieważ Sobór

odpowiedział odnowieniem teologii. I już się więcej nie mówiło o dogmacie odkupienia...

Jest to oczywiście twierdzenie fałszywe, jako że Sobór Watykański II, po wielokroć mówiąc o odkupieniu, potwierdził teologię zaczerpniętą ze źródeł objawienia - przeciwko błędom dawnym i współczesnym.
- Kiko zaprzecza, jakoby człowiek mógł obrazić Boga grzesząc. Lecz nasza wiara naucza, że:
Kościół, idąc za Objawieniem, wierzy i wyznaje, że grzech jest obrazą Boga...
Oczywiście, gdy się zaprzeczy, jakoby grzech był obrazą Boga, nie ma sensu mówić o przebłagalnym odkupieniu, według dogmatu katolickiego dokonanym przez ofiarowanie się Chrystusa...
- Tymczasem, według Kiko,

w "liturgii chrześcijańskiej" "idea ofiary" "cofałaby" Kościół "do Starego Testamentu, zawracałaby go do idei ofiarniczych i kapłańskich pogaństwa." Nawet Izrael przez pewien okres miał uprawiać ten kult ofiarniczy,

od którego potem przeszedł

do liturgii chwały, uwielbienia.

Nowo nawróceni w Kościele pierwotnym mieliby znajdować

w liturgii chrześcijańskiej obrzędy religijne pogańskie, przezwyciężone już przez lud Izraela.

- Dwie racje, zdaniem Kiko, sprawiają że ofiara jest w ogóle zbędna i niepotrzebna:
Grzech, ponieważ Boga nie obraża, nie wymaga też żadnego zadośćuczynienia Jego sprawiedliwości.
Grzech nie może obrażać Boga, gdyż nie będąc czynem "ludzkim", nie jest też faktem "moralnym", ponieważ, jak to przedstawiliśmy powyżej,

człowiek nie może czynić dobra,
jest głęboko uwarunkowany, jest cielesny. Niczego innego robić nie jest w stanie, jak kraść, wadzić się z innymi, być zawistnym, zazdrościć itd., nie może postępować inaczej. I nie jest temu winien...
Taka jest rzeczywista natura człowieka: chce czynić dobro i nie może.

Oto gdy ktoś nie może nie grzeszyć, rzeczywiście nie grzeszy, nie będąc odpowiedzialnym za swe postępowanie. W konsekwencji, nie może też wcale obrazić Boga.
Toteż w kwestii zbędności "ofiary" Kiko jest kategoryczny:

Ofiarowywać jakieś rzeczy Bogu dla przejednania Go było cechą "religii naturalnych", pogańskich.
Bóg nie jest takim sędzią, którego ty masz przejednywać, którego musisz prosić o pomoc...
Chrystus przyszedł, aby przezwyciężyć religię naturalną,

w której zwykło się iść

do świątyni, by prosić Boga o przebaczenie.
Czyżby Bóg potrzebował krwi swego Syna, przelanej w ofierze, by się dać przebłagać? Lecz jakiegoż to Boga uroiliśmy sobie? Doszliśmy aż do tego, że nam się wydaje, iż wzorem bogów pogańskich Bóg uśmierzył swój gniew dzięki ofierze swego Syna. Dlatego też ateiści mówią: "Cóż to za Bóg, który zwraca swój gniew przeciwko swemu Synowi przybitemu do krzyża."

Jeśli człowiek nie może obrazić Boga i Bóg nie wymaga żadnego zadośćuczynienia za grzech popełniony, nie można Mu przypisać żadnej doskonałości oprócz Miłosierdzia, ponieważ nie ma On żadnego powodu, by okazać sprawiedliwość. Jego przebaczenie jest zatem bezwarunkowe, byleby człowiek wierzył, miał ufność i w radości przeżywał wielką wigilię wiekuistego święta:

Jezus Chrystus przyszedł po to, by cierpieć, abyś ty nie cierpiał; przyszedł, by umrzeć, abyś ty nie umarł; On, tak, On umiera, ty nie: w ten sposób jest ci za darmo podarowane życie, tobie i ostatniemu nędznikowi na świecie, największemu grzesznikowi, największemu przestępcy, mordercy, każdemu, każdemu daje się w podarunku życie wieczne.
- Religia chrześcijańska nie wymaga niczego od nikogo, obdarowuje wszystkich.
- Żyć w łasce oznacza to żyć w darmowym udzielaniu ci się Boga, który swą miłością wszystko ci przebacza, i wierzyć w to przebaczenie i w tę stałą miłość Boga /.../. Chrześcijanie wiedzą, że są grzesznikami naprawdę, i w swym grzechu doświadczyli miłosierdzia Boga, który przebacza i daje nowe życie, owoc swej łaski...
-Bóg jest miłosierdziem i miłością.

Dla przezwyciężenia

całej religijności naturalnej /.../ opartej na bojaźni,

wystarczy w to wierzyć,

pokładać ufność w Bogu, ufność absolutną, że Bóg cię kocha.
Jeśli jest prawdą, że Bóg zrodził wewnątrz ciebie Jezusa Chrystusa, otrzymałeś dar od Boga: miłosierdzie, życie wieczne, przebaczenie...

- Toteż,

jaką wieść głosi nam Kościół? Że Jezus Chrystus powstał ze śmierci, że my nie umrzemy, ponieważ zostaliśmy włączeni w żywe Ciało Chrystusa zmartwychwstałego...,

czyli w Kościół, który

zbawia wszystkich /.../. Kościół zbawia wszystkich, ponieważ przebacza wszystkim. I jeśli Kościół jest Chrystusem, a Chrystus Bogiem, to sam Bóg jest tym, który im przebaczył. Kościół nie sądzi, nie stawia wymagań, natomiast zbawia, leczy, przebacza, przywraca do życia, a czyni to wszystko uobecniając eschatologię.

Wynikające z takich teorii logiczne implikacje są liczne i bardzo poważne. Ukażemy je, prowadząc dalej porównawczą analizę myśli Jana Pawła II i poglądów Kiko.

IX
EUCHARYSTIA - OFIARA
Papież

Kochajcie Jezusa obecnego w Eucharystii. Jest On obecny w sposób ofiarniczy we Mszy św., która ponawia Ofiarę Krzyża. Pójść na Mszę św., znaczy to pójść na Kalwarię, by spotkać się z Nim, naszym Odkupicielem...
Jezus (w Kafarnaum) mówi o swej własnej osobie, o swej całej osobie, realnie, nie symbolicznie, i daje do zrozumienia, iż jest to zapowiedź "ofiarnicza", która po raz pierwszy spełni się na Ostatniej Wieczerzy, uprzedzając mistycznie ofiarę Krzyża...
W liturgii Chrystus przemawia z mocą przede wszystkim o swej Ofierze...

Te dzieje swej miłości Bóg nam
przedkłada za pośrednictwem owej odkupieńczej Ofiary, którą nam przekazał w znaku sakramentalnym, abyśmy nie tylko często o niej myśleli, wspominali, lecz żebyśmy ją wznawiali, celebrowali.
Misterium eucharystyczne, odłączone od właściwej sobie natury ofiarniczej i sakramentalnej, po prostu przestaje nim być...
Eucharystia jest przede wszystkim Ofiarą, Ofiarą odkupienia i, jednocześnie, ofiarą Nowego Przymierza, jak wierzymy i jak wyraźnie wyznają Kościoły Wschodu: "Ofiara dzisiejsza - stwierdził przed wiekami Kościół grecki - jest tą samą, którą kiedyś złożyło Jednorodzone Wcielone Słowo, pochodzi od Niego /dzisiaj podobnie jak wtedy/, będąc identyczną i jedyną ofiarą." Dlatego też, przez uobecnianie tej jedynej ofiary naszego zbawienia, człowiek i świat zostają pojednani z Bogiem dzięki paschalnej nowości Odkupienia...
Mocą konsekracji postacie chleba i wina przedstawiają w sposób sakramentalny i bezkrwawy krwawą Ofiarę przebłagalną, przez Niego złożoną na krzyżu Ojcu za zbawienie świata...
Eucharystia /.../ jest sakramentem Jego Ciała i Jego Krwi, którą On sam złożył w ofierze raz na zawsze, aby nas uwolnić od grzechu i od śmierci, i który powierzył swemu Kościołowi, aby składał tę Jego własną ofiarę pod postacią chleba i wina i karmił nią do końca świata swoich wiernych, to jest nas zgromadzonych dokoła ołtarza. Eucharystia jest więc ofiarą w najwyższym tego słowa znaczeniu, ofiarą samego Chrystusa na krzyżu, mocą której przyjmujemy samego Chrystusa, całego Chrystusa, Boga i człowieka...
Ofiara Syna jest jedyną i niezastąpioną. Dopełniła się ona tylko jeden raz w historii ludzkości. I ta ofiara jedyna i niezastąpiona "trwa". Wydarzenie na Golgocie należy do przeszłości. Istnienie Trójcy Przenajświętszej stanowi wiekuiste, boskie "dzisiaj". Dlatego też cała ludzkość uczestniczy w tym "dzisiaj" Syna Bożego. Eucharystia jest sakramentem niezgłębionego "dzisiaj". Eucharystia jest sakramentem - największym w Kościele - dzięki któremu boskie "dzisiaj" Odkupienia świata spotyka się z naszym ludzkim "dzisiaj" w sposób jak najbardziej ludzki.
W sakramencie Ciała i Krwi, złożonych na mensie ołtarza, Chrystus ponownie ofiaruje za nas swoje Ciało i swą Krew, aby na nędzę naszej ludzkiej grzeszności raz jeszcze wylała się fala Bożego miłosierdzia i aby w ułomność naszego śmiertelnego ciała wszczepiony został zaród życia nieśmiertelnego.
Istotnie, w Eucharystii Odkupienie jest przeżywane na nowo, aktualizowane: ofiara Chrystusa, stająca się ofiarą Kościoła, rodzi także we współczesnej ludzkości właściwe sobie owoce pojednania i zbawienia.
Gdy kapłan w imieniu i w osobie Chrystusa wypowiada słowa: "To jest ciało moje, które za was będzie wydane", nie stwierdza jedynie obecności Ciała Chrystusa; on urzeczywistnia również Ofiarę, w której Jezus oddał swe życie dla zbawienia wszystkich. To właśnie zamierzył Chrystus ustanawiając Eucharystię.
W ten sposób w konsekracji chleba i wina została uobecniona odkupieńcza Ofiara. Za pośrednictwem kapłana sam Chrystus w sposób tajemniczy składa siebie w ofierze, oddając Ojcu dar własnego życia, złożony ongiś na krzyżu. W Eucharystii nie zawiera się jedynie wspomnienie Ofiary złożonej raz na zawsze na Kalwarii. Ta ofiara powraca jako aktualna, ponawiając się sakramentalnie w każdej wspólnocie, która ją składa przez ręce konsekrowanego szafarza.
To prawda, że ofiara złożona na Kalwarii wystarczyła, by wyjednać dla ludzkości wszystkie łaski zbawienia; ofiara (Mszy św.) to nic innego, jak zebranie jej owoców. Lecz Chrystus postanowił, by Jego ofiara wciąż się uobecniała dla jednoczenia wspólnoty chrześcijańskiej. W każdej Mszy św. Kościół włącza się w ofiarę swego Pana, a chrześcijanie są wzywani, by dołączyli do niej swój dar osobisty. Eucharystia jest jednocześnie ofiarą Chrystusa i ofiarą Kościoła, dzięki czemu Chrystus włącza Kościół do swojej ofiary.
Słowa ustanawiające Eucharystię nie tylko uprzedzają to, co się dokona już następnego dnia, lecz również wyraźnie podkreślają, że ta bliska realizacja zapowiedzi Pana posiada znaczenie i doniosłość ofiary. Rzeczywiście, "Ciało zostało wydane... i krew została wylana za was"
Sakrament jest więc trwałym znakiem obecności Ciała wydanego na śmierć i Krwi wylanej "na odpuszczenie grzechów", i jednocześnie, ilekroć jest sprawowany, uobecnia zbawczą ofiarę Odkupiciela świata...
Eucharystia jest sakramentem tej ofiary. Jest sakramentem wiecznego odkupienia w Ciele i Krwi Chrystusa...

Kiko

W jego katechezie nauka Kościoła o Eucharystycznej Ofierze zdaje się nie znajdować żadnego odbicia: wszystko jest wypaczone, pomieszane, niejasne i niezrozumiałe. I tak:
- Msza św. miałaby być

sakramentem przejścia Jezusa Chrystusa od śmierci do zmartwychwstania,

czyli od śmierci do życia, nie od życia do śmierci, jak to zakłada realne złożenie Siebie w ofierze, zgodnie z wiarą katolicką. Toteż

Eucharystia jest obwieszczeniem, kerygmą o powstaniu Jezusa Chrystusa ze śmierci,

a jest to sprzeczne z tym, co pisze św. Paweł: "Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie". Gdyż tylko dzięki tej śmierci - na mocy jej zasługi - Pan Jezus uczynił zadość sprawiedliwości Ojca i odkupił świat. Chwała Jego i naszego zmartwychwstania jest owocem tego zadośćuczynienia, czyli śmierci mającej walor "ofiary-wynagrodzenia."
- Właśnie dlatego, że Kiko odmawia przyjęcia tragedii dokonanej na Kalwarii jako "ofiary krwawej" lub "ofiary" złożonej dla uśmierzenia gniewu Boga obrażonego przez grzech, w ślad za Lutrem określa on Mszę św. jako

ofiarę chwały, chwały pełnej z racji nawiązania łączności z Bogiem poprzez Paschę Pańską.

- Papież naucza czegoś wręcz przeciwnego:
Ponawiając sakramentalnie odkupieńczą Ofiarę, Eucharystia ma na celu przekazywać ludziom dzisiejszym pojednanie otrzymane raz na zawsze przez Chrystusa dla ludzkości wszechczasów /.../. Każda konsekracja Eucharystii udostępnia światu odpuszczenie grzechów i tak przyczynia się do pojednania grzesznej ludzkości z Bogiem.
Ofiara składana w Eucharystii nie jest w rzeczywistości zwyczajną ofiarą chwały: jest to ofiara ekspiacyjna czyli "przebłagalna", jak ją określił Sobór Trydencki, ponieważ w niej odnawia się sama ofiara Krzyża, w której Chrystus zadośćuczynił za wszystkich i wysłużył przebaczenie występków ludzkości. Ci, którzy biorą udział w Ofierze Eucharystycznej, otrzymują specjalną łaskę przebaczenia i pojednania...
Mimo to, dla Kiko

w Eucharystii nie ma żadnej ofiary,

toteż gani on wierzącego,

który we Mszy widzi Kalwarię.

I jeszcze:

...w Eucharystii nie ma żadnej ofiary...

Będziemy musieli zatrzymać się dalej nad tym tematem, by wyrobić sobie dokładniejsze i szersze pojęcie o teologii Kiko dotyczącej Eucharystii.

X
EUCHARYSTIA - KULT I RZECZYWISTA OBECNOŚÆ
Papież

Prawowierność przede wszystkim:

Papież wzywa na pierwszym miejscu do postawienia w pełnym świetle przede wszystkim podstaw doktryny eucharystycznej, tak jak była ona przyjęta, rozważana i przeżywana, począwszy od Apostołów i, bez żadnej przerwy, przez męczenników, Ojców Kościoła, przez chrześcijaństwo średniowiecza, przez Sobory, przez pobożność nowożytną, przez uprawnione dociekania naszej epoki./.../ Duszpasterze i teologowie powinni przekazać to, co sami przejęli.../.../ Pierwszym aktem /.../ Kongresu będzie więc kontemplacja “Tajemnicy wiary”, będzie adoracja...

Eucharystia jest prawdziwą tajemnicą wiary. Eucharystia jest dla nasz źródłem nadziei na przyszłość; pomyślne wyniki naszego pasterzowania z Nią są związane; zdrowie duchowe Ludu Bożego od Niej zależy. Eucharystia i sakrament pokuty są wielkimi skarbami Kościoła Bożego...
Trzeba wyjaśniać wiernym, że Eucharystia jest centrum Kościoła i świata /.../. Szczyt ewangelizacji realizuje się w Eucharystii. W Niej istotnie osiąga się pełne utożsamienie się człowieka z Chrystusem...

Rzeczywista Obecność:

- W tabernakulum jest realnie i prawdziwie obecny nasz Pan, Jezus Chrystus, ukryty pod postaciami sakramentalnymi, i stąd odnawia obyczaje, żywi i podtrzymuje cnoty, pociesza strapionych, umacnia słabych i pobudza do naśladowania Siebie wszystkich, którzy zbliżają się do Niego...
- On jest rzeczywiście obecny w Eucharystii i we wszystkich tabernakulach naszych kościołów.
- Poprzez sakrament Eucharystii, można powiedzieć prawdziwie, choćby to nawet zabrzmiało nader tajemniczo, że Bóg mieszka w swojej świątyni. I w Jego świątyni, w tabernakulum, zawsze możemy z Nim się spotkać i kontemplować Go, obecnego za zasłoną postaci eucharystycznych, znajdując pocieszenie w dolegliwościach, światło w wątpliwościach i niepewnościach, natchnienie do nowych inicjatyw miłości chrześcijańskiej.
- Kochajcie Jezusa obecnego w Eucharystii. Jest On obecny w sposób ofiarniczy we Mszy świętej, która ponawia ofiarę Krzyża /.../. On wchodzi w nas w Komunii świętej i pozostaje obecny w tabernakulach naszych kościołów.
- Stąd wynika obowiązek ścisłego zachowania przepisów liturgicznych i tego wszystkiego, co świadczy o wspólnotowym kulcie oddawanym samemu Bogu, tym bardziej, że w tym Znaku sakramentalnym On się nam powierza z bezgranicznym zaufaniem, jak gdyby nie brał pod uwagę naszej ludzkiej słabości, naszej niegodności, siły przyzwyczajenia, rutyny, możliwości zniewagi.

Przeistoczenie:

- Ponieważ żyjemy w społeczeństwie agnostycznym, skrajnie hedonistycznym i permisywnym, jest dla nas rzeczą istotną pogłębiać doktrynę dotyczącą wzniosłego misterium Eucharystii, tak by osiągnąć i utrzymać całkowitą pewność co do natury i celu Sakramentu, który słusznie nazwać można centrum chrześcijańskiego przesłania i życia Kościoła. Eucharystia jest tajemnicą tajemnic, toteż jej przyjęcie oznacza totalną akceptację przejścia Chrystusa i Kościoła od pierwszych przesłanek wiary aż do prawdy o Odkupieniu, do pojęcia Ofiary i konsekrowanego kapłaństwa, do dogmatu "przeistoczenia", do uznania ważności prawodawstwa w zakresie liturgii.
- Dzisiaj konieczna jest przede wszystkim pewność wiary, aby na właściwym, centralnym, miejscu usytuować Eucharystię i kapłaństwo, aby właściwie oceniać Mszę świętą i Komunię, by powrócić do pedagogii eucharystycznej, źródła powołań kapłańskich i zakonnych i siły wewnętrznej do praktykowania cnót chrześcijańskich...
- Obecnie przeżywamy czas refleksji, medytacji i modlitwy, by na nowo ożywić w wyznawcach Chrystusa pojęcie adoracji i zapału religijnego, gdyż tylko od Eucharystii, głęboko poznanej, umiłowanej i przeżywanej, oczekiwać można tej jedności w prawdzie i miłości, której chciał Jezus Chrystus i którą głosił Sobór Watykański II.

Adoracja i szczególne akty kultu:

- Wyrażam życzenie, aby wasz przykład pociągnął wiele dusz do adorowania Jezusa obecnego w ołtarzu po to, aby być pociechą i nadzieją dla tych wszystkich, którzy Mu zaufali i skupiają się przy Nim z wiarą i miłością, widząc w Nim Emanuela, "Boga z nami"...
- Jest naglącą koniecznością rozbudzać i podtrzymywać wśród wiernych głęboką cześć dla tego niewymownego Sakramentu, dla celebracji Ofiary Mszy świętej i częstego uczestniczenia w niej z należytym przygotowaniem.
- My adorujemy i uznajemy tę obecność Chrystusa pod postaciami chleba i wina, przechowywaną w tabernakulum, by umożliwić wiernym nawiedzanie Pana i modlitwę, adorowanie Go w ciągu mijających dni, a także by można było zanieść Komunię św. chorym i umierającym.
Oddajemy kult publiczny Eucharystii, gdy jest celebrowana w czasie Kongresu Eucharystycznego albo w uroczystość Bożego Ciała. Ta realna Obecność wśród nas podczas celebrowania Eucharystii, i zawsze w łączności z Nią, jest dla nas chrześcijan jednym ze znaków Emanuela, Boga-z-nami, jak Izrael nazwał mającego nadejść Mesjasza...
- Mówię wam przeto: bądźcie przekonanymi wielbicielami Eucharystii, z pełnym poszanowaniem przepisów liturgicznych, z powagą nabożną i pełną czci, która nie ujmuje niczego poufałości i czułości...
- Zaiste, ponieważ to miłość ustanowiła Misterium Eucharystyczne, jest ono godne i dziękczynienia, i kultu. A to uwielbienie powinno być widoczne przy każdym naszym spotkaniu z Najświętszym Sakramentem, czy wtedy, gdy nawiedzamy nasze kościoły, czy też gdy Najświętszy Sakrament jest niesiony i udzielany chorym.
Adorowanie Chrystusa w tym Sakramencie miłości powinno znajdować swój wyraz w różnych formach pobożności: osobista modlitwa przed Sanctissimum, godziny adoracji, wystawienia krótkie lub dłuższe, doroczne czterdziestogodzinne nabożeństwo, błogosławieństwa i procesje eucharystyczne, kongresy eucharystyczne.
Na szczególne przypomnienie zasługuje w tym miejscu uroczystość Ciała i Krwi Chrystusa, jako akt kultu publicznego oddawanego Chrystusowi obecnemu w Eucharystii, zarządzonego przez mego poprzednika Urbana IV na pamiątkę ustanowienia tej wielkiej Tajemnicy.
To wszystko odpowiada więc zasadom ogólnym i normom szczegółowym istniejącym już od dawna, a sformułowanym ponownie podczas Soboru Watykańskiego II i po wielokroć w latach następnych.
Ożywianie i pogłębianie kultu eucharystycznego są dowodem tej autentycznej odnowy, którą Sobór założył sobie jako cel, i są tej odnowy punktem centralnym.
Jezus oczekuje nas w tym Sakramencie miłości. Nie żałujmy czasu na nawiedzanie Go, na adorację, na kontemplację pełną wiary i gotową do wynagrodzenia za ogromne winy i występki świata.
Nasza adoracja niech nigdy nie ustaje...
Kult Eucharystyczny jest centrum i celem całego życia sakramentalnego. Na nas wszystkich, którzy z łaski Boga jesteśmy szafarzami Eucharystii, w sposób szczególny ciąży odpowiedzialność za uświadomienie i zachowanie się naszych braci i sióstr powierzonych naszej opiece duszpasterskiej. Naszym powołaniem jest pobudzać, przede wszystkim przykładem osobistym, wszelkie zdrowe oddawanie czci Chrystusowi obecnemu i działającemu w tym Sakramencie miłości Niech Bóg nas broni, byśmy postępowali inaczej, byśmy ten kult osłabiali, "odzwyczajali" od różnych przejawów i form kultu eucharystycznego, w których wyraża się może "tradycyjna", lecz zdrowa pobożność, a nade wszystko ten "zmysł wiary", który cały Lud Boży posiada, jak to przypomniał Sobór Watykański II.
Chciałbym poprosić o przebaczenie - w imieniu własnym i was wszystkich, czcigodni i drodzy Bracia w biskupstwie - za wszystko, co z jakiejkolwiek motywacji i z powodu jakiejkolwiek ludzkiej słabości, niecierpliwości, zaniedbania, w wyniku także jakiejś stronniczej, jednostronnej lub błędnej interpretacji ustaleń Soboru Watykańskiego II, mogło wywołać zgorszenie i niepokój w kwestii dogmatu i czci należnej temu wielkiemu Sakramentowi.
I proszę Pana Jezusa, byśmy unikali w przyszłości w naszym traktowaniu tego świętego Misterium wszystkiego, co mogłoby osłabić i zamącić w jakikolwiek sposób uczucie czci i miłości u naszych wiernych.
...Pragnę w tym miejscu skupić waszą uwagę na doniosłej prawdzie sformułowanej przez Sobór Watykański II, a mianowicie: iż życie duchowe nie ogranicza się tylko do uczestniczenia w liturgii. I dlatego zachęcam was do tych innych praktyk pobożności, któreście z przywiązaniem zachowywali przez wieki, szczególnie do tych, które się odnoszą do Najświętszego Sakramentu/.../.
Nawiedzenie Najświętszego Sakramentu, które tak jest w Irlandii rozpowszechnione i stanowi tak ważny element waszej pobożności, jak i waszych pielgrzymek do Knoch - jest wielkim skarbem wiary katolickiej; ten zwyczaj nadaje żywotność waszej miłości społecznej i stwarza możliwość dla adorowania Boga, dla modlitwy dziękczynnej, wynagradzającej i błagalnej.
Błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem, Godziny święte i procesje eucharystyczne są również cennymi elementami waszego dziedzictwa, w pełnej zgodności z nauką Soboru Watykańskiego II ...
Eucharystia, w czasie Mszy św. i poza nią, jest Ciałem i Krwią Jezusa Chrystusa, zasługuje przeto na adorację należną Bogu żywemu, i tylko Jemu samemu. Dlatego ważny jest każdy akt czci, każde przyklęknięcie, które czynicie przed Najświętszym Sakramentem, ponieważ jest aktem wiary w Jezusa Chrystusa, aktem miłości względem Niego /.../

Uroczystość i procesja Bożego Ciała

...W ciągu wieków okazało się, że ten dzień najbardziej stosowny (Wielki Czwartek), ten jeden dzień nie wystarcza... Nie możemy bowiem wypowiedzieć o Eucharystii tego wszystkiego, czym są przepełnione po brzegi nasze serca. Dlatego w średniowieczu, a dokładnie w r. 1246, odczuwana potrzeba adoracji, liturgicznej i zarazem publicznej, Najświętszego Sakramentu znalazła swój wyraz w osobnej uroczystości, mianowicie Bożego Ciała.
Procesja eucharystyczna jest obrazem pielgrzymowania ludu Bożego. Idziemy za Chrystusem, który jest Pasterzem dusz nieśmiertelnych... Idziemy śpiewając i adorując Boską Tajemnicę. I wiemy, że nie ma słów, które byłyby zdolne Ją wyrazić i uwielbić tak, jak na to zasługuje.
I jak logiczne i naturalne wydaje się to, iż chrześcijanie w ciągu swej historii odczuli potrzebę wyrażenia także na zewnątrz swej radości i wdzięczności za Rzeczywistość tak wielkiego Daru...
Mają oni bowiem świadomość tego, iż uczczenie tego Boskiego Misterium nie mogło ograniczać się tylko do murów świątyni, choćby najbardziej obszernej i pięknej, lecz że należało z tą adoracją wyjść na ulice świata, ponieważ Ten, którego przesłaniają kruche postacie Hostii św., przyszedł na Ziemię właśnie po to, by stać się "życiem świata".
Tak się zrodziła procesja Bożego Ciała, którą Kościół urządza od wielu stuleci z najszczególniejszą uroczystością i radością...

Poszanowanie dla norm liturgicznych

...Celebrujcie Eucharystię, a już zwłaszcza święta Wielkiejnocy, z prawdziwą pobożnością, z wielką godnością, z umiłowaniem liturgicznych obrzędów Kościoła, z dokładnym przestrzeganiem przepisów, ustanowionych przez kompetentne władze.
...Kapłan nie może uważać się za "właściciela", który dowolnie dysponuje tekstem liturgicznym i świętymi obrzędami, jakby swoją osobistą własnością, nie może nadawać im osobistego i arbitralnego stylu. Może się to czasem wydawać bardziej efektowne, może też bardziej odpowiadać subiektywnej pobożności, obiektywnie jednak zawsze jest zdradą tej jedności, która właśnie w tym Sakramencie jedności powinna znajdować właściwy sobie wyraz.
Każdy kapłan, który składa Bogu tę świętą Ofiarę, nie składa jej sam i tylko ze swoją modlitewną wspólnotą, lecz modli się wtedy za cały Kościół, wyrażając w ten sposób, także dzięki trzymaniu się zatwierdzonego tekstu liturgicznego, swoje duchowe zjednoczenie w tym Sakramencie. Jeśliby ktoś takie stanowisko chciał nazwać "uniformizmem", dowiódłby tylko swojej ignorancji co do obiektywnych wymagań autentycznej jedności i swego nagannego indywidualizmu.

Konieczność sakramentu pokuty przed Komunią św.

Godność, czystość i niewinność są głównymi zaletami, zalecanymi przez św. Pawła pierwszym wspólnotom chrześcijańskim w Koryncie /.../. Żadna katecheza o sakramentach, którą koniecznie należy przeprowadzić, nie może pominąć tak ważnej sprawy.
Jak dobrze wiecie, teoria, że Eucharystia miałaby gładzić grzech śmiertelny, gdy grzesznik nie ucieka się do sakramentu pokuty, ta teoria jest nie do pogodzenia z nauką Kościoła. Jest prawdą, że Ofiara Mszy św., z której spływają na Kościół wszelkie łaski, wyjednywa też dla grzesznika łaskę nawrócenia, bez którego przebaczenie Boże nie jest możliwe, lecz to wcale nie oznacza, że ci, co popełnili grzech śmiertelny, mogą przystąpić do Komunii, nie pojednawszy się najpierw z Bogiem za pośrednictwem szafarza sakramentu pokuty...

Kiko

Ofiara eucharystyczna

Kiko jest konsekwentny; skoro nie uznał, że śmierć Chrystusa ma charakter i skuteczność "ofiary przebłagalnej", całkiem logicznie odmawia uznania charakteru prawdziwej i autentycznej ofiary we Mszy św.

Dla niego nie jest potrzebny ani kościół, ani ołtarz:
My chrześcijanie (nie powie nigdy: my katolicy) nie mamy ołtarza, ponieważ jedynym świętym kamieniem jest Chrystus, kamień węgielny. Dlatego też możemy sprawować Eucharystię na stole i możemy ją celebrować na placu, w polu i gdzie się nam spodoba! Nie mamy jakiegoś miejsca, na którym wyłącznie powinno by się sprawować akty kultu...

Potem przechodzi do filipiki pseudohistorycznej i otwarcie heretyckiej:
...Gdy w średniowieczu wdają się w dyskusje o "ofierze", tak naprawdę rozprawiają o rzeczach, które nie istniały w Eucharystii pierwotnej. Gdyż "sacrificium" w religii oznacza "sacrum facere", czynić "rzecz świętą", wchodzić w kontakt z bóstwem poprzez krwawe ofiary. W tym znaczeniu nie ma żadnej ofiary w Eucharystii /.../. W tej epoce idea ofiary nie jest tak rozumiana (jako "ofiara chwały", według Kiko). To, co oni widzą we Mszy, to tylko to, że ktoś się ofiaruje, to jest Chrystus. W Eucharystii widzą tylko ofiarę krzyżową Jezusa Chrystusa. I gdybyście dziś zapytali ludzi o cokolwiek na ten temat, każdy by wam odpowiedział, że we Mszy widzi Kalwarię...

Tymczasem w istocie - jakeśmy to już przedstawili -

w Eucharystii nie ma żadnej ofiary...

- Msza jest pozostałością po kulcie pogan, oddawanym bożkom. Po tym kulcie, który Kościół zaaprobował w celebrowaniu

ofiary eucharystycznej,

typowej dla chrystianizmu,

przeżywanego /.../ jako religijność naturalna,

to znaczy pogańska.
Teraz nadszedł czas

wyjścia z religii, by wejść w wiarę. A czymże jest wiara? Jest spotkaniem z Jezusem Chrystusem zmartwychwstałym...

Sprawdza się to, co się przydarzyło narodowi hebrajskiemu: Bóg

nie zniszczył ich religijności naturalnej, lecz /.../ przystąpił do jej oczyszczenia - szczególnie na wygnaniu, w czasie którego oczyścił ryty ofiarne /.../. Bóg nie rozpoczął od zniesienia ofiar z kozłów i krów, lecz wyszedł od tych ofiar, by doprowadzić swój lud do liturgii i duchowości bardziej czystej. Stopniowo uszlachetniał te krwawe ofiary, tak że gdy przybył Jezus Chrystus, duchowość hebrajska nie była już oparta na ofiarach z krów i byków, lecz głównie na obrzędach hebrajskiej Paschy, będącej świętem obchodzonym w obrębie rodziny, a jest to ofiara chwały i składania darów. To samo stało się w Kościele...

Kiko udaje, że nie wie, iż gdy miały ustać ofiary Starego Prawa jako już nieużyteczne, Chrystus, Najwyższy Kapłan, złożył w ofierze samego Siebie na ołtarzu krzyża i postanowił, by Jego krwawa ofiara trwała, jako jedyna, doskonała i niepowtarzalna, w liturgii eucharystycznej, sprawowanej przez "sługi" Nowego Przymierza, uczestniczące w Jego kapłaństwie. Wszystko to jest przedstawione w sposób niedościgniony w Liście do Hebrajczyków.
Z całą pewnością Jan Paweł II nie mógłby uznać, że ta katecheza Kiko jest wiernym komentarzem jego nauczania.

Rzeczywista Obecność:

Kiko nie zaprzecza jej, lecz rozumie ją na swój sposób, zawsze odrzucając naukę Kościoła, mającą oparcie w najbardziej prawowiernej teologii katolickiej.
Według niego,

Kościół pierwotny nie miał nigdy problemów z rzeczywistą obecnością.
Lecz sednem sprawy nie jest obecność Jezusa Chrystusa...

O jakiej obecności trzeba mówić?

O "obecności sakramentalnej", rzeczywistej, autentycznej, upamiętniającej. Jak by się realizowała Pascha, gdyby nie było potężnego ramienia Jahwe, który wyprowadza z Egiptu? To samo dzieje się z Jezusem Chrystusem. Pamiątka, którą On pozostawia, to Jego Duch wskrzeszony z martwych, który stał się życiem, by przywieść do Ojca tych wszystkich, którzy obchodzą Paschę, tych wszystkich, którzy spożywają Wieczerzę wraz z Nim. Kościół pierwotny nie ma problemów z tą obecnością.

Wynika z tego, że "chleb" i "wino" byłyby tylko "znakami" lub "symbolami" takiej Obecności. A w takim razie wszystko, co w Kościele katolickim powiedziano dla wyjaśnienia Obecności eucharystycznej w Chlebie konsekrowanym, nie ma po prostu żadnego znaczenia:

...Gdy się już wcale nie rozumie tej obecności Paschy, tego sakramentu, wtedy chce się rzecz tłumaczyć filozoficznie /.../ i zaczynają się debaty. Jak jest obecny, z oczami czy bez oczu, fizycznie lub inaczej itd. Wszystkie te tłumaczenia wychodzą z fałszywego założenia, bo się chce racjonalnie wytłumaczyć coś odmiennego...

I dalej według Kiko,

chleb i wino, jako znak, pomagają i przygotowują do przyjęcia działania Bożego, do uległości potrzebnej dla dokonania się sakramentu...

Jest zatem rzeczą bezpożyteczną zatrzymywać się nad tymi elementami /chleba i wina/, zastanawiać się nad ich "istotą", która według dogmatu katolickiego zamienia się całkowicie w substancję Ciała i Krwi Chrystusa. Właśnie to zarzuca Kiko teologom, przed i po Soborze Trydenckim. Z tego też powodu, jego zdaniem, Luter bynajmniej nie zasługuje na potępienie z tej racji, że odrzucił

jedno słówko: przeistoczenie, słówko filozoficzne, które chce wyjaśnić tajemnicę...

Tak więc Kiko Obecności eucharystycznej nie łączy z cudem przeistoczenia, które jest przedmiotem wiary według uroczystej definicji Soboru Trydenckiego, potwierdzonej przez niezliczone akty Magisterium aż do Jana Pawła II. Kiko jest tu fundamentalnie zgodny z protestantami:

W pewnym momencie /.../, dla przeciwstawienia się protestantom trzeba było podkreślić realną obecność. Ale w momencie, gdy to nie jest konieczne, nie trzeba przy tym się upierać. Gdyż ten historyczny moment już przeminął....

Kiko wzdraga się przed uznaniem faktu, że poprzez dzieje Eucharystię pojmowano wyłącznie z punktu widzenia Ofiary, co tak dalece jest prawdą, że nazwaliśmy Eucharystię Ofiarą Mszy św. Oto jego słowa:
...Dzisiaj wszelkie odnowicielskie dociekania odkrywają centrum sakramentu, i teraz pojmuje się Eucharystię jako pamiątkę męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, jako celebrację misterium Paschy Jezusa Chrystusa. Odkrycie centrum, sedna sakramentu Eucharystii (czyli, według niego, wykluczenie "ofiary zadośćczyniącej" i "przeistoczenia") sprawia, iż wyjaśniają się inne aspekty, skutkiem czego znikają rozbieżności z protestantami, ponieważ zdążając do centrum, do tego, co istotne, spotykamy się z nimi.

Przeto, cytując Congara i Rahnera, Kiko jest przekonany, że

w przyszłości Kościoła nie będzie już protestantów i nieprotestantów, powstanie natomiast nowa schizma: ci, co opowiadają się za Soborem, i ci, co są przeciwni Soborowi. To jest zapowiedź profetyczna, ponieważ już jesteśmy w tej sytuacji. Jesteśmy bliżsi wielu protestantom, niż niektórym katolikom, którzy chcą nas bić i zabijać. Obecnie schizma dokonuje się wśród tych, co nie uznają Soboru i powiadają: "Ale jaki Sobór? Sobór Trydencki, tak, to jest Sobór!" I są zdania, że Sobór Watykański II to są kretyństwa /sic!/, które pogrążają Kościół; z drugiej zaś strony są ci, co idą za Papieżem i za Soborem, który uchwalił odnowę Kościoła z tym wszystkim, co to oznacza...

Odrzucając Sobór Trydencki - o charakterze dogmatycznym, definitywnym, niezmiennym - Kiko, niczym zuchwały mistyfikator, tworzy sobie w imaginacji fikcyjnego Papieża (Jana Pawła II) i Sobór (Watykański II), bo przecież i Jan Paweł II i Sobór Watykański II pozostają nadal wierni doktrynie Trydentu i przekazują naukę wręcz odmienną od tej, którą Kiko próbuje wmawiać. Stanowisko Jana Pawła II udokumentowaliśmy jasno. Co do Soboru, proszę wziąć do ręki Lumen gentium...
Gdy się zanegowało przeistoczenie, a Mszę św. zredukowało do świątecznej biesiady z racji obchodzenia Paschy, upadek okruchów Hostii na ziemię nie powinien nikogo niepokoić:

Takiej kwestii, jak jakieś okruchy lub rzeczy tego typu, po prostu nie ma...

Co jest zatem kwestią i o co w końcu chodzi ?

Jest kwestia sakramentu, zgromadzenia ludzi...

Oto, co dosłownie pisze Kiko:

Niedopuszczalny jest absolutnie obrzęd indywidualny. Żydzi nie mogą świętować Paschy, jeśli nie ma jedenastu osób w gronie rodzinnym. Dlatego sakrament nie jest tylko chlebem i winem, lecz również zgromadzeniem wiernych, całego Kościoła, który proklamuje Eucharystię. Nie może być Eucharystii bez zgromadzenia. Nie kto inny, tylko całe zgromadzenie celebruje święto i Eucharystię, ponieważ Eucharystia jest radością zgromadzenia się ludzi we wspólnocie /.../. I to z tego zgromadzenia wypływa Eucharystia...

Otóż jest rzeczą najpewniejszą, że według Jana Pawła II, na mocy przeistoczenia Jezus jest substancjalnie obecny w całej Hostii i w każdej jej części. Papież jest niemniej pewny, że zgodnie z tysiącletnią tradycją ma się nadal wierzyć, że Msza św. "jest zawsze aktem Chrystusa i Jego Kościoła, także wtedy, gdy nie jest możliwa obecność wiernych.
Podsumujmy: skoro Kiko zaprzeczył Obecności eucharystycznej wynikającej z przeistoczenia, to może już tylko podśmiewać się z dociekań teologicznych, które w ciągu stuleci zawsze się to kwestią zajmowały:

...Wyobraźcie sobie, że teraz, wraz z problemami filozoficznymi znowu zaczyna się obsesja, czy Chrystus jest obecny w chlebie i winie, i jak jest obecny. Mógłbym wam pokazać dyskusje teologiczne nad tym problemem, nad którymi można się tylko roześmiać...

Jan Paweł II, przeciwnie, na pewno by zapłakał, gdyby go poinformowano o tym wszystkim: został on bowiem niegodnie wyprowadzony w pole przez założyciela "Drogi Neokatechumenalnej".

Kult eucharystyczny

W tej kwestii Kiko jest logiczny aż do krańcowych konsekwencji i pozwala sobie na bezczelne wyskoki przeciw magisterium Papieża, odsłaniając niechcący to, co się dzieje wewnątrz jego "wspólnot", winnych obrazy - oprócz dogmatu - najbardziej zakorzenionej i czułej pobożności eucharystycznej ludu katolickiego, wyrosłej z przykładu setek i tysięcy świętych ze wszystkich epok:

Rozpoczynamy wielkie wystawienia Sanctissimum, jakich nigdy dotąd nie było /.../. Chleb i wino nie są już do jedzenia i picia.
Ja zawsze mówię tym sakramentalistom, którzy zbudowali ogromne tabernakulum: gdyby Jezus Chrystus życzył sobie, by Eucharystia tam się przechowywała, to zrobiłby się obecnym w kamieniu, który się nie psuje...

Lecz trzeba wreszcie zapytać, kimże jest ten Kiko, który ośmiela się wygłaszać swoje wyroki przeciw Magisterium, przeciwko prawom, obrzędowości i doświadczeniu Kościoła katolickiego? Dlaczego nie przedstawia tych swoich przekonań Papieżowi, który po tylekroć okazał wręcz odmienny sposób myślenia?
O tej porze roku — kontynuuje Kiko — rozpoczyna się "Boże Ciało"; najuroczystsze wystawienia Sanctissimum, procesje z Sanctissimum, Msze coraz bardziej prywatne, nawiedzenia Sanctissimum i wszystkie dewocyjne praktyki eucharystyczne...

Jako rzeczy oderwane od celebry
(to nieprawda!) rozpoczynają się sławetne dewocje eucharystyczne: adoracja, przyklękanie podczas Mszy co chwila, podnoszenie w górę, aby wszyscy adorowali. W średniowieczu w czasie podniesienia bito w dzwony, a ci, co byli w polu, adorowali Sanctissimum...

A jednak Papież w Dublinie, w dniu 29 września 1979 r., przypomniał wszystkim:
Eucharystia, zarówno w czasie Mszy św. jak i poza nią, jest Ciałem i Krwią Jezusa Chrystusa, zasługuje na adorację, która jest należna Bogu żywemu, i tylko Jemu...
W wieku XVII - rezonuje dalej Kiko - wraz z uprzemysłowieniem zanika świętowanie i ludzie, którzy są bardzo religijni, biorą udział po swojemu w "godzinach świętych", w Drodze Krzyżowej itp. ...

I tu znów wychodzi ze "swoim" Soborem Watykańskim II" interpretowanym jako wdrożenie pewnej ekumenicznej wizji chrześcijaństwa, w którym pewnego dnia znikną wszelkie różnice między katolikami, protestantami i prawosławnymi:

Odnowa wprowadzona przez Sobór Watykański II /.../ wyniesie Kościół do chwały nie do opisania i napełni zdumieniem i podziwem prawosławnych i protestantów. Wszyscy razem usiądziemy na kamieniu węgielnym, na skale, na której nie ma podziałów. Sobór jest ekumeniczny...

A jednak Sobór Watykański II wypowiedział się, że "życie duchowe /.../ nie ogranicza się tylko do uczestniczenia w samej liturgii...". Owszem popiera "pobożne praktyki ludu chrześcijańskiego...", przyznaje im nawet "szczególną godność."
Kiko na domiar, oszukując naiwnych dwuznacznymi słowami, zadeklarował, że jest "chrześcijaninem" (?), lecz nie katolikiem w rozumieniu "katolickości" właściwej Kościołowi Rzymskiemu, założonemu na Piotrze, a obecnie rządzonemu przez Jana Pawła II, właśnie Kościołowi Soboru Watykańskiego II, który on, Kiko, fałszywie przeciwstawia Soborowi Trydenckiemu...

XI
SAKRAMENT POKUTY

Papież

Czym jest sakrament pokuty?

Sakrament pokuty jest drogą zwyczajną i konieczną dla wszystkich tych, którzy po chrzcie św. upadli w grzech ciężki. Jego znaczenie nie ogranicza się jednak wyłącznie do zgładzenia grzechów ludzi skruszonych w sercu, jest on bowiem również przejawem miłosiernej dobroci Boga i Jego chwały...

...Wielki sakrament miłości Boga /.../. Ilekroć przystępujemy do sakramentu pokuty czyli pojednania, otrzymujemy przebaczenie Chrystusa, i wiemy, że to przebaczenie spływa na nas poprzez zasługi Jego śmierci...

Ustanowienie sakramentu pokuty

Sami tylko Apostołowie - w ścisłym związku z Paschą Chrystusa - zostali wyposażeni we władzę odpuszczania grzechów. Chrystus z natury swej posiadał tę władzę. Tę że władzę przekazał On Apostołom po swym zmartwychwstaniu, gdy tchnął na nich i powiedział: "Weźmijcie Ducha Świętego". Odpuścić grzechy oznacza, od strony pozytywnej, przywrócić człowiekowi udział w życiu, którym jest Chrystus.
Jak poprzednio udzielił władzy sprawowania Eucharystii, czyli odnawiania w sposób sakramentalny swojej własnej Ofiary paschalnej, tak następnym razem dał im władzę odpuszczania grzechów.
Sakrament pokuty /.../ jest pewnym rodzajem przewodu sądowego, lecz dokonuje się on bardziej przed trybunałem miłosierdzia, niż ścisłej i rygorystycznej sprawiedliwości...

Sakrament udzielany tylko przez kapłana

Kapłan i Hostia w Eucharystii, powinien on być zarazem i ofiarą, i rękojmią zmartwychwstania, gdy słucha spowiedzi sakramentalnych...
Przez włożenie rąk biskupa ordynariusza każdy kapłan zostaje konsekrowany i ofiarowany całkowicie swemu posługiwaniu dla dusz sobie powierzonych.
Z woli Chrystusa /.../ kapłan jest szafarzem pojednania /.../. Kapłan odziedziczył po Apostołach zaszczytne zadanie jednania ludzi z Bogiem w imieniu Chrystusa. Jak św. Paweł, tak i on, w roli ambasadora Chrystusa, zachęca wiernych chrześcijan do pojednania się z Bogiem poprzez sakrament, którego celem jest udzielenie przebaczenia...
Z mocy zmartwychwstania Chrystusa, poprzez Krzyż, czerpie Kościół władzę odpuszczania grzechów, przywiązaną do posługiwania apostolskiego pełnionego przez biskupa i kapłanów...
Chrześcijanin wie, że poprzez sakrament pokuty kapłan, działając w zastępstwie samego Chrystusa, obdarowuje go łaską i pewnością przebaczenia Bożego.
My dziś odkryliśmy na nowo, lepiej niż w wieku poprzednim, aspekt wspólnotowy pokuty, przygotowania do przebaczenia, dziękczynienia po otrzymaniu przebaczenia. Lecz przebaczenie sakramentalne zawsze będzie wymagało osobistego spotkania z Chrystusem ukrzyżowanym za pośrednictwem szafarza Jego łaski...
W wykonaniu tego posługiwania kapłan utożsamia się z Chrystusem, działa w imieniu Chrystusa i z mocą Ducha Świętego reprezentuje Kościół, który serdecznie przyjmuje grzesznika i jedna go z Bogiem...
On wybrał nas, swoich kapłanów, abyśmy sami mogli odpuszczać grzechy w Jego imię. Ta posługa należy wyłącznie do nas i jest to posługa, której powinniśmy dawać pierwszeństwo.
Sprawowanie tego sakramentu, jeśli chodzi o jego formę, ma za sobą długi proces rozwoju, jak o tym świadczą najstarsze sakramentarze, akta Soborów i synodów biskupich, kazania Ojców i nauczanie Doktorów Kościoła.
Lecz co do istoty sakramentu zawsze istniała w samowiedzy Kościoła ugruntowana i niezmienna pewność, że z woli Chrystusa każdemu ofiarowane jest przebaczenie poprzez absolucję sakramentalną, udzieloną przez szafarzy sakramentu pokuty, a jest to pewność ze szczególną siłą ponownie potwierdzona zarówno przez Sobór Trydencki, jak i przez Sobór Watykański II.

Grzech

Wierny swemu posłannictwu /.../ Kościół powinien głosić istnienie grzechu i zła /.../. Już Kościół pierwszych wieków reagował zdecydowanie, gdy w pewnych kręgach pojawiały się iluzje co do nieistnienia grzechu, jak o tym świadczy pierwszy List św. Jana: "Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy.
Obecnie istnieją prądy umysłowe, które relatywizują pojęcie grzechu i z tej racji bagatelizują władzę jego odpuszczania, nadawaną w święceniach kapłańskich...

Struktura sakramentu

Dla chrześcijanina sakrament pokuty jest drogą zwyczajną do otrzymania przebaczenia i odpuszczenia grzechów popełnionych po chrzcie św. /.../. Byłoby więc rzeczą nierozumną, owszem, zuchwałą, wyobrażać sobie, że w jakimś szczególnym przypadku można otrzymać przebaczenie, zrywając arbitralnie z narzędziem łaski i zbawienia, które Pan sam ustanowił, i lekceważąc sakrament, ustanowiony przez Chrystusa właśnie dla odpuszczania grzechów. Odnowienie obrzędu dokonane po Soborze nie uprawnia żadnej iluzji ani żadnej zmiany w tym kierunku..
Inna kwestia dotyczy funkcji sakramentu pokuty względem osoby, która się doń ucieka. Jest on, według najbardziej starożytnego pojęcia, rodzajem przewodu sądowego, lecz prowadzonym przed trybunałem miłosierdzia raczej, niż ścisłej i twardej sprawiedliwości, jedynie przez analogię porównywalnym do trybunałów ludzkich...
Trzecia kwestia /.../ dotyczy realnych elementów składających się na sakramentalny znak przebaczenia i pojednania. Częścią tych elementów są akty penitenta, o różnej doniosłości, każdy jednak jest niezbędny albo do ważności, albo do integralności, albo do owocności znaku...
Jednym z niezbędnych warunków jest przede wszystkim prawość i jasność sumienia penitenta /.../. Znakiem sakramentalnym tej jasności sumienia jest czynność tradycyjnie zwana rachunkiem sumienia...
Lecz aktem istotnym sakramentu ze strony penitenta jest skrucha, czyli jasne i zdecydowane odrzucenie grzechu połączone z postanowieniem nie powracania do niego...
Rozumie się /.../, że od zarania ery chrześcijańskiej, to jest w więzi z Apostołami i z Chrystusem, Kościół do znaku sakramentalnego pokuty włączył oskarżenie się z grzechów. To jest tak ważne, że od wieków potoczną nazwą sakramentu była i jest dotychczas: spowiedź.
Inny istotny element sakramentu pokuty należy tym razem do spowiednika, sędziego i lekarza, obrazu Boga Ojca, który przyjmuje i obdarza przebaczeniem powracającego: to jest rozgrzeszenie...
Zadośćuczynienie jest aktem końcowym, który wieńczy znak sakramentalny sakramentu pokuty...
Wreszcie
trzeba stwierdzić, iż nie ma nic bardziej osobistego i intymnego niż ten sakrament, w którym grzesznik znajduje się w obliczu Boga jedynie ze swym grzechem, swoją skruchą i swą ufnością.
Lecz jednocześnie ujawnia się niezaprzeczalny wymiar społeczny tego sakramentu, gdyż cały Kościół - ten walczący, ten oczyszczający się i ten chwalebny w niebie - wstawia się za penitentem i na nowo przyjmuje go na swoje łono, tym bardziej, że cały Kościół był obrażony i zraniony jego grzechem. Kapłan, szafarz sakramentu pokuty, występuje na mocy swego świętego urzędu jako świadek i reprezentant całej społeczności Kościoła. Są dwa uzupełniające się aspekty sakramentu: indywidualny i eklezjalny...

Konieczność sakramentu pokuty w przypadku grzechów śmiertelnych i powszednich.

Sakrament pokuty/.../ jest środkiem niezbędnym z rozporządzenia Bożego - przynajmniej w szczerym pragnieniu otrzymania go - dla wiernego, który popełniwszy grzech ciężki, pragnie powrócić do życia Bożego.
Kościół przez długie wieki, tłumacząc wolę Chrystusa, zachęcał zawsze wiernych do częstego przystępowania do tego sakramentu, także po to, by mogli otrzymać odpuszczenie grzechów powszednich. Ta ewolucja (w porównaniu z przeszłością), jak powiedział mój poprzednik Pius XII, dokonała się nie bez asystencji Ducha Świętego.
To prawda, odpuszczenie grzechu powszedniego może nastąpić przy użyciu innych środków sakramentalnych lub niesakramentalnych /.../. Nie wolno zapominać, że grzechy powszednie mogą niebezpiecznie poranić grzesznika. Wobec takiej możliwości rozumiemy, jak niesłychanie korzystne jest, by te grzechy znajdowały odpuszczenie także w sakramencie pokuty...
Jest rzeczą ważną, by nie tracąc z oczu ogólnokościelnego wymiaru sakramentu pokuty, dobrze zrozumieć znaczenie spowiedzi indywidualnej; według trwałej i nienaruszalnej tradycji Kościoła, jest ona zawsze konieczna dla uzyskania odpuszczenia grzechów ciężkich i we wszystkich przypadkach obdarza wzbogaceniem duchowym...

Spowiedź indywidualna i zbiorowa.

Co do problemu absolucji generalnej udzielanej wielu penitentom bez uprzedniej spowiedzi indywidualnej, przede wszystkim stwierdzam z przykrością, że pomimo dokładnych zaleceń zawartych w Kodeksie Prawa Kanonicznego (kanony 961-963) i przypomnianych w Egzortacji Apostolskiej, w niemałej liczbie Kościołów partykularnych zdarzają się przypadki nadużycia.
W tej kwestii poczuwam się do obowiązku raz jeszcze potwierdzić, że ta forma udzielania sakramentu “ma charakter wyjątkowy, nie jest przeto pozostawiona do swobodnego wyboru”. Przepisy prawa są tu wyraźne: Kościół, wierny woli swego Mistrza i Pana, nie zamierza ich zmieniać..."
W imieniu Chrystusa i Kościoła, w imieniu moim i także swoim wzywajcie wiernych Kanady do nawrócenia i do spowiedzi osobistej.
Chcę przypomnieć z naciskiem skrupulatne zachowanie przytoczonych warunków, chcę podkreślić, że w przypadku grzechu śmiertelnego, także po absolucji generalnej, pozostaje obowiązek dokładnego wyznania grzechu w sakramencie, i chcę potwierdzić, że w każdym wypadku wierni maja prawo do własnej spowiedzi prywatnej...
Kościół zatem, zachowując wielowiekową praktykę sakramentu pokuty - praktykę spowiedzi indywidualnej, połączonej z osobistym aktem żalu i postanowieniem poprawy i zadośćuczynienia - broni tego szczególnego prawa duszy ludzkiej. Jest to prawo do najbardziej osobistego spotkania człowieka z Chrystusem ukrzyżowanym i przebaczającym, z Chrystusem, który mówi przez usta szafarza sakramentu pojednania: "Odpuszczone ci są grzechy twoje".

Spowiedź częsta.

Także w tej egzortacji kieruję /.../ naglące wezwanie do wszystkich kapłanów świata, zwłaszcza do moich Braci w biskupstwie i do proboszczów, by ze wszystkich sił popierali częste korzystanie wiernych z tego sakramentu i używali wszelkich możliwych i stosownych środków, by próbowali wszelkich dróg, aby do jak największej liczby naszych braci dotarła "łaska, która jest nam dana" w sakramencie pokuty dla pojednania w Chrystusie każdej duszy i całego świata z Bogiem...
...Raz jeszcze korzystamy ze sposobności, by podkreślić wobec naszych wiernych wielkie korzyści, które wynikają z częstej spowiedzi...

Spowiedź dzieci.

...Wierny, przystępujący do tego sakramentu, który jest wyrazem zwycięskiej miłości Chrystusa zmartwychwstałego, nie doświadcza sprawiedliwości, która potępia, lecz miłości, która przebacza /.../. Jakże wobec tego nie dostrzegać wielkich korzyści, jakie z udostępnienia tego sakramentu mogą odnosić także dzieci, dzięki stopniowemu i harmonijnemu poznawaniu siebie i panowaniu nad sobą, dzięki akceptacji samych siebie i własnych możliwości, jednak bez biernego godzenia się z nimi?
Niezależnie od kwestii, jakiego wieku potrzeba, by popełnić grzech ciężki, prawdą pozostaje, iż nawet lekkie nasilenie się zła ma swoje znaczenie, nawet niemałe, gdy się spojrzy z perspektywy wychowawczej na dalszą drogę rozwoju ludzkiego i chrześcijańskiego.

Kiko

Znamienna strategia przemilczania.

Niepokojące jest nakazywane katechistom zachowanie tajemnicy na temat tego co Kiko mówi krytycznie o przeciętnym wiernym, który z wiarą przyjmuje artykuły "Credo" i spowiada się. Kiko poucza katechistów: "Tego ludziom nie powinniście mówić..."

Właśnie takie stwierdzenie pada po uwadze, że

spowiedzi dla kierownictwa duchowego

i otrzymywanie

drobnych wskazówek

mają być zastąpione przez

słowo Boże, które rozwiązuje wszystkie problemy kierownictwa i pomaga do uznania się za grzeszników,

mimo

że się chodzi do spowiedzi prywatnej, będącej jeszcze w użyciu...

Jak zobaczymy, Kiko jest zawzięty w swej odrazie do

spowiedzi indywidualnej, prywatnej.

Kończy tym zdaniem:

Nie wdawajcie się za nic w tę tematykę, rozmawiając z ludźmi, bo byście stworzyli całą kupę problemów...

Słowem:

Nie starajcie się ich przekonywać, mówiąc im rzeczy, któreśmy przedtem powiedzieli o spowiedzi...

Ale dlaczego przemilczać, ukrywać swoje myśli? Kiko oczywiście jest świadom, że odstępuje od praktyki Kościoła katolickiego, nie podziela przecież magisterium Jana Pawła II... Wkrótce dowiemy się, dlaczego...

Mylne założenia.

Z tych założeń Kiko nie robi tajemnicy, a z nich logicznie wynika (z punktu widzenia teoretycznego, istotnego dla prawowiernego stanowiska) radykalne wykluczenie samego istnienia sakramentu pokuty:
1. Pierwsze założenie odnosi się do grzechu, który jakoby nie jest możliwy;
a. ponieważ Bóg nie może zostać obrażony przez człowieka;
b. ponieważ człowiek nie może nie popełniać grzechu, a więc z tej racji “nie ma też winy...” Nie musi również odczuwać żadnej skruchy serca, ani nie ma obowiązku zadośćuczynienia...
2. Drugie założenie dotyczy spowiednika, którego kapłaństwo nie odróżnia się od kapłaństwa wszystkich ochrzczonych, ani go nie przewyższa.
3. Trzecie założenie, konsekwentnie, to odrzucenie "Kościoła hierarchicznego", obdarzonego władzą odpuszczania grzechów; Kiko akceptuje wyłącznie "Kościół charyzmatyczny".
Dodajmy, że także w kwestii grzechu upomina on swoich katechistów, by o nim nie mówili:

...Nie będziecie teraz nikomu mówić o grzechu, bo by się wam w twarz roześmiali...

Jakże więc można by twierdzić, że się wierzy jeszcze w sakrament pokuty zgodnie z …
31,6 tys.
adan1

bywalec
Jest to kara zapowiedziana w Fatimie,
to samo w swoich wizjach miała Katarzyna Emmerich
jak widać znaleziono środki zastępcze w postaci tańca i gitary aby zagłuszyć te przesłania, ale dziwić to nie powinno o bo jak było za dni Noego tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego ..............

bywalec

adan1 2013-05-30 16:47:15
hierarchia kościelna faktycznie nie panuje nad sytuacją
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Jest to kara zapowiedziana w Fatimie, czyli wielkie odstępstwo, zwane też ohydą spustoszenia zalegającą miejsca święte. ODN doskonale się wpisuje w ten obraz destrukcji wiary i Kościoła Chrystusowego.

adan1

Najdalej posunął się włoski ksiądz Enrico Zoffoli z zakonu pasjonistów, który podstępem wykradł kilka tajnych katechez Proroka Kiko i ujawnił, że są one sprzeczne z dogmatami Kościoła. Na przykład według oficjalnego nauczania msza jest powtórzeniem ofiary Chrystusa, natomiast Prorok głosi, że we mszy nie ma żadnej ofiary. Po wydaniu przez księdza Zoffolego książki pod tytułem "Czy droga neokatechumenatu jest prawowierna?" wynikła niezła draka, ale jeszcze raz się okazało, że hierarchia kościelna faktycznie nie panuje nad sytuacją. Prorok Kiko zobowiązał się dostosować swoje nauczanie do oficjalnej wersji, ale tak naprawdę nikt nie jest w stanie go do tego zmusić.