Dzisiejsze drugie czytanie i mały szczegół

O błędach w przekładzie.
„On (Jezus Chrystus), istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi,
stawszy się podobnym do ludzi”.Flp 2, 6-11

Mały błąd na początku staje się wielkim na końcu” (Arystoteles)
Wielu wykorzystuje ten fragment do negowania Bóstwa Chrystusa,albo Jego poniżania.

Słowa oddane jako „istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem” warto bliżej rozważyć, gdyż w Wulgacie, która stanowi uznany w
Kościele od wieków przekład Pisma św., brzmią one: „qui cum in forma Dei esset non rapinam arbitratus est esse se aequalem Deo”. Poprawny przekład można przeprowadzić
dzieląc ten fragment najpierw na trzy zdania, będące częścią zdania złożonego: 1. „qui cum in forma Dei esset”, 2. „non rapinam arbitratus est”, oraz 3. „esse se aequalem
Deo”. Pierwszy fragment znaczy: „który będąc w postaci Bożej”, gdyż cum to ‘jako’, ‘skoro’, ‘podczas gdy’, a forma to ‘postać’, albo raczej ‘natura’ (w oryginale greckim morfe,
zaś esset to coniunctivus imperfecti od esse: ‘być’, charakterystyczny dla zdania złożonego, którego częścią jest rozpatrywany fragment. Po drugie mamy „nie uznał za
grabież”, gdyż rapina to ‘grabież’ albo ‘rabunek’, zaś arbitratus est jest to indicativus perfecti passivi w znaczeniu czynnym, gdyż czasownik arbitror – ‘szacować’, ‘oceniać’,
‘sądzić’, ‘przypuszczać’– jest verbum deponens, tj. ma znaczenie czynne, chociaż formę bierną. Po trzecie zaś, „esse se aequalem” znaczy: „że jest równy Bogu”, gdyż jest tu
składnia accusativus cum infinitivo. Zatem całe zdanie złożone tłumaczymy:

„Który będąc w naturze Bożej, nie uznał za grabież, że jest równy Bogu”,
tymczasem przekład Biblii Tysiąclecia, a więc: „istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem” jest błędny, bo nie ma pokrycia w oryginale i wydaje się
dopuszczać heretycką interpretację nestoriańską: Chrystus miałby mieć jakąś nieokreśloną „postać” Bożą, ale sam zrezygnował nie tylko z chwały, ale ponadto z ontologicznej
rzeczywistości bycia Bogiem, a w konsekwencji utracił czy porzucił naturę boską. Następnie, przekład ten wydaje się dopuszczać heretycką interpretację ariańską: Chrystus jest
tylko najdoskonalszym stworzeniem Ojca, które nie chce uczestniczyć w Boskiej naturze, odrzuca tę możliwość, a więc, z istoty rzeczy, substancjalnie nie jest Bogiem – i
uniżenie Chrystusa polegałoby na rezygnacji zarówno z chwały, jak i z boskości. Chrystus staje się w myśl tej interpretacji „Jezusem, naszym bratem” w ujęciu o. Edwarda
Schillebeckxa OP, holenderskiego modernisty i heretyka. Jezus Chrystus wedle o. Schillebeckxa nie wie nic o żadnym Bóstwie, a dopiero żydowska interpretacja „przydaje Mu
Bóstwo”, jak ośmielał się insynuować ten przewrotny teolog. Ponadto dwuznaczność tłumaczenia wyklucza obronę, że jest ono zrozumiałe dopiero w całym kontekście tego fragmentu.
Zobaczmy jeszcze, jak tłumaczenie to rozwiązali inni. Polski przekład według Nowego Testamentu w przekładzie ks. dr. Jakuba Wujka z roku 1593 (Kraków 1966) podaje: „który
będąc w postaci Bożej, nie poczytał tego za drapieztwo, że był równym Bogu”; Polski przekład z Wulgaty, dokonnay przez ks. Dąbrowskiego, brzmi: „który mając naturę Bożą,
nie poczytywał swej równości z Bogiem za przywłaszczenie”. Natomiast polski protestancki przekład baptystów wydany jako Nowy Testament (New Testament) przez American
Bible Society, 1990, brzmi: „Który chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu”. Wreszcie polski przekład według Pisma Świętego
Starego i Nowego Testamentu, t. 4, Poznań 1994, podaje: „On to, istniejąc w naturze Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem”. Biorąc pod uwagę także
inne tłumaczenia mamy: przekład angielski wedle anglikańskiej New King James Bible, wydany wraz ze wspomnianym tłumaczeniem polskim: Nowy Testament (New
Testament), American Bible Society, 1990: „who, being in the form of God, did not consider it robbery to be equal with God”, następnie przekład niemiecki Marcina Lutra,
według Die Bibel, nach der Übersetzung Martins Luthers, Stuttgart 1985: „Er, der in götlicher Gestalt war, hielt es nicht für einen Raub, Gott gleich zu sein”. Okazuje się zatem,
że poprawne są dawne polskie przekłady: „nie poczytał tego za drapieztwo”, „nie poczytywał (...) za przywłaszczenie” i nawet protestanckie, obcojęzyczne: „did not consider
it robbery”, „hielt es nicht für einen Raub”.Wbrew temu polski przekład baptystów nie jest poprawny: „nie upierał się zachłannie”, a współczesne polskie tłumaczenia

powtarzają błąd: „nie skorzystał ze sposobności”.

O błędach w przekładzie tzw. Biblii Tysiąclecia
W roku 1965 wydawnictwo „Pallottinum” w Poznaniu opublikowało pierwsze wydanie nowego przekładu ksiąg Starego i Nowego Testamentu na język polski. Ta nowa wersja

polskiego Pisma świętego stała się odtąd dominującym tekstem Biblii w naszym kraju. Opublikowanie przekładu w okresie przygotowań do jubileuszu tysiąclecia chrztu Polski

(1966) sprawiło, że ta nowa księga szybko zyskała sobie miano tzw. Biblii Tysiąclecia. Kolejne wydania stopniowo wyparły niemal całkowicie z użycia w polskim Kościele inne

przekłady, w tym szczególnie uświęcone wielowiekową tradycją tłumaczenie ks. Jakuba Wujka SI. To ostatnie pochodzi jeszcze z końca XVI wieku, a więc z epoki

potrydenckiej walki z reformacją i charakteryzuje się wyjątkową dbałością o najdrobniejsze szczegóły przekładu, właśnie z powodu zagrożenia heretyckimi błędami

zwolenników protestanckiej zasady sola scriptura (która polega na czytaniu i interpretacji samego tylko Pisma świętego, z pominięciem Tradycji, czyli rozumienia Słowa

Bożego w zgodzie z przekazem niespisanym, ale przekazanym w nauce katolickiej). W ciągi stuleci przekład ks. Wujka był w szczegółach niejednokrotnie udoskonalany,
zwłaszcza gdy chodzi o pewną ewolucję języka polskiego
, którą trzeba uwzględniać, ale zawsze z zachowaniem szacunku dla dostojeństwa dawnej polszczyzny.
Wprowadzenie zupełnie nowego tłumaczenia rodzi nadzieję na odnowienie kultury biblijnej w Polsce, ale także stwarza szereg zagrożeń, gdyż wiąże się z ryzykiem błędów

językowych, doktrynalnych, a nawet stylistycznych, w których święty tekst narażony jest na uproszczenia i banalizację. Chociaż tzw. Biblia Tysiąclecia znalazła powszechne

przyjęcie w epoce posoborowej w Polsce i obecnie niemal wszystkie cytaty biblijne są podawane w literaturze właśnie w tej wersji, to jednak nie znaczy, że automatycznie

musi być ona wolna od zarzutów ze strony nauk biblijnych. Krytycznej oceny nowego przekładu podjął się bowiem już w roku 1967 jeden z najwybitniejszych biblistów polskich

epoki powojennej, ks. prof. Eugeniusz Dąbrowski.
Postać i dorobek ks. Dąbrowskiego
Ks. Dąbrowski urodził się w Warszawie, 16 maja 1901 r. Studiował teologię w warszawskim Seminarium Duchownym i na Uniwersytecie Warszawskim. W roku 1923 został

wyświęcony na kapłana, a następnie doskonalił język angielski w Wielkiej Brytanii. W roku 1926 został doktorem Uniwersytetu Warszawskiego; później studiował jeszcze w

Rzymie biblistykę, aby w roku 1929 zostać profesorem seminarium warszawskiego. W 1932 r. uzyskał habilitację w Warszawie, a w 1939 r. doktorat nauk biblijnych w Rzymie. W

czasie wojny prowadził tajne wykłady i był dwukrotnie więziony przez hitlerowców na Pawiaku. W roku 1944 został proboszczem warszawskiej parafii Bożego Ciała, a od 1954

r. był profesorem egzegezy biblijnej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Uczestniczył w wielu międzynarodowych kongresach biblijnych; był autorem 30 książek i 470

artykułów. Wśród tych publikacji było wiele przekładów, z których chyba najważniejsze są przekłady Nowego Testamentu: jeden z Wulgaty i drugi z języka greckiego.
W pracy translatorskiej ks. Dąbrowski dbał o literackie piękno tłumaczeń, zachowując szereg ugruntowanych w polszczyźnie archaizmów; z szacunkiem traktował całą

dotychczasową tradycję tłumaczeń ksiąg natchnionych przez Ducha Świętego na współczesny język polski. Obok tłumaczeń biblijnych ks. prof. Eugeniusz Dąbrowski

opublikował również szereg książek poświęconych tematyce biblijnej, dotyczących zwłaszcza Nowego Testamentu, oraz z dziedziny religioznawstwa. Poważne są także

zasługi ks. Dąbrowskiego w pracy na rzecz popularyzacji wiedzy biblijnej wśród inteligencji katolickiej. Historycy określili go mianem „wybitnego tłumacza ksiąg Nowego

Testamentu”, a także „apostoła biblijnego” (Encyklopedia Katolicka, t. 3, kol. 1064). Ks. Eugeniusz Dąbrowski zmarł w Warszawie 8 kwietnia 1970 r.

Ks. Dąbrowskiego ocena „Biblii Tysiąclecia”
Podejmując krytyczną ocenę nowego tłumaczenia Pisma świętego na język polski, ks. Dąbrowski ogłosił w roku 1967 w londyńskiej, emigracyjnej oficynie wydawniczej

„Wydawnictwo Poetów i Malarzy” książkę zatytułowaną Nowy polski przekład Pisma Świętego z języków oryginalnych. Krytyczna ocena tzw. Biblii Tysiąclecia. Książka ta

została ogłoszona z nihil obstat i imprimatur polskich emigracyjnych władz kościelnych. Autor wskazuje, że tak poważne przedsięwzięcie translatorskie i wydawnicze, jak

przekład Pisma Świętego jest inicjatywą o wyjątkowej randze. Skłania to do poważnej refleksji nad wartością wykonanego dzieła, którego dokonał zespół 42 uczonych pod

redakcją benedyktynów tynieckich (z opactwa pod Krakowem).
Jedna z pierwszych wątpliwości, rodzących się wśród niektórych specjalistów wobec opublikowanego tłumaczenia, wyniknęła z „trudności zadania wobec znacznych strat

(spowodowanych wojną – przyp. A.M.) w szeregach doświadczonych biblistów i wadliwej od początku organizacji pracy obliczonej na jakiś efekt doraźny” (s. 6). Ks. Dąbrowski

zauważył bowiem, że „wybrano doraźnie autorów przekładu i oddano ich pod patronat Kolegium niewykwalifikowanego, bez żadnych tradycji wydawniczych”, podczas gdy

„w innych krajach przy realizacji tego rodzaju inicjatyw tworzone są komitety fachowców, ustalana jest metoda pracy i jej poszczególne etapy” (tamże). Jest to kwestia tym

bardziej poważna, że ostatnim przekładem katolickim całości Pisma świętego w Polsce była wspomniana już Biblia ks. Jakuba Wujka, wydana w roku 1599.
Autor stwierdza dalej, że choć istnieje wielowiekowy dorobek nauk biblijnych w dziedzinie tłumaczenia Pisma świętego, to niestety twórcy tzw. Biblii Tysiąclecia nie zawsze

korzystali z tych osiągnięć. Wielkie zasługi w dziedzinie trudnej sztuki przekładu tekstu natchnionego położył św. Hieronim (ok. 347–419/420), a jego zdobycze teoretyczne i

praktyczne w większości zachowują do dziś swą wartość. Tłumacz musi bowiem znać nie tylko język, z którego przekłada, ale także treść i sens tłumaczonego tekstu; winien

również rozumieć autora tekstu, a także musi biegle posługiwać się swym językiem (albo innym, na który przekłada), aby tłumaczenie było płynne i wierne, oddające intencje,

styl i ducha autora. Ponadto trzeba unikać werbalizmu i pamiętać, że języki różnią się od siebie i nie wystarczy naśladować, kalkować oryginału, ale trzeba przenieść idiomy,

zwroty, wyrażenia, przenośnie i inne środki stylistyczne, zasady gramatyki i składni z jednego niejako „świata” językowego – do drugiego. Tymczasem zdaniem ks.

Dąbrowskiego „w «Biblii Tysiąclecia» jakiejś teorii przekładu w żaden sposób doszukać się nie można. W związku z czym odnosi się nawet wrażenie, że wielu tłumaczom tej

Biblii cały naukowy dorobek w tej dziedzinie był w ogóle nieznany” (sic!, s. 19). Ponadto, pomimo deklaracji o tłumaczeniu na podstawie najnowszych wydań w językach

oryginalnych, co w przypadku Starego Testamentu oznacza przede wszystkim tekst hebrajski, ks. Dąbrowski zauważył ewidentne posiłkowanie się autorów wydania istniejącym

przekładem na język francuski (zwanym potocznie Biblią Jerozolimską – Bible de Jérusalem, wydaną w roku 1955)
. Praktyka posługiwania się najlepszym nawet tłumaczeniem

na język nowożytny wynikała chyba z tego powodu, że – jak informuje autor omawianej tu recenzji – brak było w Polsce „większego zespołu wykwalifikowanych hebraistów

mogących sprostać” inicjatywie przełożenia całego Starego Testamentu (s. 20). Wpływy przekładu francuskiego są bardzo wyraźne („układ zdań, szyk wyrażeń, nawet pewne

odcienia językowe”, s. 21), a na dodatek – o zgrozo! – tłumacze czasami nie znali na tyle języka francuskiego, aby poprawnie przełożyć niektóre wieloznaczne terminy

francuskie na język polski
. Warto podać przykład z księgi Ezechiela (nagłówek do fragmentu od 3, 22 do 24, 26 i tytuł poprzedzających fragm. 4, 1 – 5, 17), gdy wyrażenie „Avant

le siège de Jérusalem” zostało oddane jako „Przed stolicą w Jerozolimie”, podczas gdy znaczy naprawdę „Przed oblężeniem Jerozolimy”. Francuskie słowo le siège ma

bowiem co najmniej osiem znaczeń, w tym te dwa: ‘stolica’ i ‘oblężenie’ (por.: Wielki słownik francusko-polski, t. I, wyd. IV, Warszawa 1991, 692)! Błąd ten sprawił, że gdy

później pojawia się zdanie: „Annonce du siège de Jérusalem”, to „konsekwentny” tłumacz poszedł za swoim błędem i nie wiedząc, co mogłoby w tym wypadku znaczyć

„Zapowiedź stolicy w Jerozolimie”, napisał „Zapowiedź o Jerozolimie” zamiast „Zapowiedź oblężenia Jerozolimy” (s. 22). Ks. Dąbrowski stwierdza, że przypadków tego

rodzaju jest znacznie więcej.
Kolejny zarzut jest bardzo poważny, gdyż w przekładzie Psałterza, który ma przecież kapitalne znaczenie w życiu Kościoła, tłumacze w ogóle nie brali pod uwagę tekstu

hebrajskiego (sami zresztą poinformowali o tym we wstępie)! Do tego dochodzi jeszcze fakt, że tekst łaciński, z którego w miejsce hebrajszczyzny tłumaczono Księgę Psalmów,

pochodził akurat z tego wydania, które wzbudziło szereg kontrowersji i zastrzeżeń. Obok tych nadużyć – sprzecznych z ogólnymi deklaracjami otrzymaniu się języków

oryginalnych – ks. Dąbrowski wskazał na szereg błędów (kolokwializmów, ingerencji w tekst zamiast oddania idiomów czy też zmian uznanej polskiej terminologii dokonanych

bez podstaw merytorycznych) i podsumował, że na to wszystko „żaden szanujący się tłumacz Pisma świętego nie mógłby wyrazić zgody” (s. 27).
Krytyczny czytelnik nowego wydania Pisma świętego w wersji „tynieckiej” musi też odnieść się do wielkiej liczby błędów językowych, których – jak świadczy ks. prof.

Dąbrowski – było tyle, że można by na ich kanwie napisać wręcz rozprawę doktorską, gdyż ich liczba osiąga kilkaset (s. 29 i dalej). Do tego przekład jest zdeformowany

kontrowersyjnymi ujęciami teologicznymi, gdy np. aby oddać greckie pojęcie metanoia w miejsce uznanego terminu „pokuta”, przyjęto słowo „nawrócenie”. Zmiana ta wydaje

się wynikać z inspiracji protestanckiej, gdyż właśnie protestanci, którzy zaprzeczają sakramentalnemu charakterowi spowiedzi, nie chcą nawet w Piśmie świętym widzieć

słowa „pokuta”, które kojarzy im się z odrzuconą m. in. przez luteran nauką Kościoła o pokucie!

BIBLIA w przekładzie Jakuba Wujka

Zawsze Wierni ( uwaga ich strona niesłusznie neguje wszystko po Soborze Watykańskim II, Papieży ważność Mszy św.)