W Sokółce pierwszy raz pokazano cudowną hostię
Na obrazku, który klerycy rozdawali dzisiaj przed sokólskim kościołem widać niewielką, białą tkaninę a na niej jeszcze mniejszą czerwoną plamkę. Z tyłu obrazka modlitwa – "Koronka do Jezusa Chrystusa w Najświętszym Sakramencie" i prośba, żeby o każdej otrzymanej z nieba łasce poinformować miejscowego proboszcza.
- Bo przecież muszą księża jakoś udowodnić, że cud pomaga. Muszą mieć dowody, choć my już tych dowodów nie potrzebujemy. U św. Antoniego był cud, bo przecież nic innego – mówi nam Maria Tulejko.
Składane krzesełko rozstawiła na parkingu pod miejscowym kościołem, ręce złączyła do pacierza i modli się prosząc o boską interwencję. Synowa w ciąży, rozwiązanie coraz bliżej, bo to już siódmy miesiąc. Tyle że synowa źle ciążę znosi, z domu prawie nie wychodzi, bo męczą ją zawroty głowy, nudności. Pani Maria modli się o zdrowego wnuka. Tak naprawdę modli się o to już od dawna, ale dziś specjalnie przyjechała z rodzinnego Białegostoku do Sokółki. Zobaczyć cud.
- Pan Jezus zostawił nam ślad, nikt nie może temu zaprzeczyć. Chrystus wszędzie słucha modlitwy, ale dziś chciałam być jeszcze bliżej Niego. Zobaczyć Go – mówi nam kobieta.
Takich jak ona do Sokółki zjechało w niedzielę kilka, może nawet kilkanaście tysięcy. Przyjechali zewsząd – z Łomży, Warszawy, Gdańska, Lubartowa. Wziąć udział w mszy, na której duchowni pierwszy raz pokazali wiernym niewielką, białą tkaninę z jeszcze mniejszą czerwoną plamką. Ta plamka to fragment mięśnia sercowego, w który przemieniła się upuszczona na posadzkę sokólskiej parafii hostia. Prawie trzy lata temu.