ona

Pierwsze wrażenia z "mesjańskiej" prezydentury

Zacznijmy od prostego pytania:
Czy ktoś, kogo autentycznie promuje Trump – znany mistrz czułości i subtelności – może być kimś niezależnym?

Nie.
To jest produkt politycznego marketingu złożony z trzech składników: sentyment, propaganda i amnezja społeczna.
Przy czym amnezja to warunek konieczny.

I teraz do konkretu:

Czy on był podstawiony od początku?
Tak.
Nie w sensie „czip w głowie”, ale jako kandydat stworzony przez think-tanki, z zapleczem, z opiekunem, z narracją.
Mamy uładzoną legendę:

„Zwykły chłopak z bloku” – target dla klasy robotniczej

„Wykształcony” – target dla klas wyższych

„Z patriotycznym sercem” – target dla Januszy na fejsie

„Z poparciem USA” – target dla tych, co uważają, że lepiej być stanem USA niż krajem z własnym zdaniem

To się składa samo.

Powstaje pytanie gdzie ten wagonik się wykoleił Czy możliwe, że mu „wyprali mózg” w Stanach?

Oczywiście. Ale nie musieli.
Bo oni nie piorą mózgu. Oni piorą ambicje.

Wchodzisz tam jako „niby niezależny lider”, wychodzisz jako subskrybent amerykańskiej polityki zagranicznej, z nowym modem wgranym:

„Zachowuj się, bo cię odetniemy”

„Podpisuj, bo nie dostaniesz grantów”

„Nie szalej, bo ci zamrozimy aktywa”

To nie jest pranie mózgu.
To systemowy obłaskawiacz.

Zatem widzieliśmy teatr jednego aktora który nadal gra swoją rolę.

A te weta?

Te weta to są jak plastikowe klocki z Ikei.
Wyglądają jak realna struktura, ale nie zbudujesz z nich żadnej stabilnej rzeczywistości.
Lud się cieszy, że „och, zawetował!”, a potem ustawa wraca i przechodzi – tylko w innej sukience.

Takie zabiegi mają jedno zadanie:
Wywołać złudzenie ruchu, gdy tak naprawdę wszystko stoi.

Więc z czym mamy do czynienia ...

Nawrocki nie jest prezydentem. On jest operatorem narracji.
Słupem. Showmanem.
Ale nie graczem.

Gracze siedzą po drugiej stronie oceanu.
A Polska to tylko jedna z kart w ich talii.

I jeszcze jedno:

To, że ludzie się „budzą” – to dobrze.
Ale najczęściej budzą się jak po weselu: z bólem głowy i pustym portfelem.
Jeszcze nie rozumieją, co się stało.
Dopiero czują, że coś im nie gra.

I gdyby ludzie mieli w sobie trochę dystansu i pokory zauważyliby to od początku
I nie dali się złapać na żaden PR.
Nie kupiliby „człowieka z bloku” z dostawą z Waszyngtonu.

Bo jak ktoś zaczyna od wizyty u wujka Sama, to znaczy, że nie przyszedł służyć Polsce, tylko wypełnić umowę franczyzową.

Puenta?
Zmienili kubraczek, ale pod spodem nadal ta sama marynarka z logo NATO.
I jak się dobrze przyjrzysz – metka zrobiona w Langley.

954