Rady i wspomnienia św. Teresy od Dzieciątka Jezus.
"Gdy byłam maleńką, w domu ciotki dano mi kiedyś piękną książkę. Czytając ją zauważyłam, że chwalono w niej bardzo pewną nauczycielkę, która zawsze zręcznie wydobyć się umiała z kłopotu, a nikogo nie uraziła. Szczególnie uderzyło mnie, gdy do jednej mówiła: "Masz rację', a do innej "masz słuszność". Czytając to, myślałam sobie: Jabym tak nie była uczyniła, trzeba zawsze mówić prawdę".
*
"I teraz mówię ją zawsze. Prawda, czasem to łatwe nie jest, łatwiej byłoby, gdy przychodzą z jakim strapieniem, zrzucić winę na nieobecnych; wtedy żaląca się osoba zarazby się uspokoiła. Tak...ale ja czynię przeciwnie. Jeżeli mnie nie kochają, mniejsza o to! Nie trzeba przychodzić do mnie, gdy się nie chce usłyszeć prawdy. Ażeby upomnienie przyniosło pożytek, musi kosztować tego, który upomina; należy dawać je bez cienia namiętności w sercu. Dobroć nie powinna stawać się słabością. Gdy się słusznie kogoś upomni, trzeba na tym poprzestać, a nie kłopotać się tym, że mu się sprawiło przykrość. Biegnąć za zasmuconą, by ją pocieszyć, znaczy, uczynić jej więcej złego niż dobrego. Należy zostawić ją samej sobie, to jest zmusić ją, aby nie spodziewała się niczego od ludzi, lecz zwróciła się do Boga, zrozumiała swoją winę i upokorzyła się. Inaczej nawyknie do tego, ze ją pocieszają po zasłużonej wymówce, i gotowa postępować jak rozpieszczone dziecko, które tupie nogami i krzyczy, bo wie, że matka wróci i będzie je w płaczu tulić".
"Miecz ducha (którym jest słowo Boże) niech zawsze trwa w ustach i sercach waszych" (Efez. VI, 17)
"Jeżeli spotkamy duszę niemiłą, nie zrażajmy się do niej, nie opuszczajmy jej. Miejmy zawsze "miecz ducha", by ją, gdy zasługuje, upomnieć; nie zaniedbujmy tego dla miłego naszego spokoju; walczmy bez wytchnienia, nawet bez nadziei wygranej. Mniejsza o wynik walki. Idźmy zawsze naprzód, chociażby nie wiem jak utrudniającym było bojowanie. Nie mówmy: "Na nic się to tej duszy nie przyda, ona tego nie rozumie, najlepiej zostawić ją tak, jak jest!" O, to byłoby tchórzostwem. Trzeba spełnić obowiązek do końca".
*
"I teraz mówię ją zawsze. Prawda, czasem to łatwe nie jest, łatwiej byłoby, gdy przychodzą z jakim strapieniem, zrzucić winę na nieobecnych; wtedy żaląca się osoba zarazby się uspokoiła. Tak...ale ja czynię przeciwnie. Jeżeli mnie nie kochają, mniejsza o to! Nie trzeba przychodzić do mnie, gdy się nie chce usłyszeć prawdy. Ażeby upomnienie przyniosło pożytek, musi kosztować tego, który upomina; należy dawać je bez cienia namiętności w sercu. Dobroć nie powinna stawać się słabością. Gdy się słusznie kogoś upomni, trzeba na tym poprzestać, a nie kłopotać się tym, że mu się sprawiło przykrość. Biegnąć za zasmuconą, by ją pocieszyć, znaczy, uczynić jej więcej złego niż dobrego. Należy zostawić ją samej sobie, to jest zmusić ją, aby nie spodziewała się niczego od ludzi, lecz zwróciła się do Boga, zrozumiała swoją winę i upokorzyła się. Inaczej nawyknie do tego, ze ją pocieszają po zasłużonej wymówce, i gotowa postępować jak rozpieszczone dziecko, które tupie nogami i krzyczy, bo wie, że matka wróci i będzie je w płaczu tulić".
"Miecz ducha (którym jest słowo Boże) niech zawsze trwa w ustach i sercach waszych" (Efez. VI, 17)
"Jeżeli spotkamy duszę niemiłą, nie zrażajmy się do niej, nie opuszczajmy jej. Miejmy zawsze "miecz ducha", by ją, gdy zasługuje, upomnieć; nie zaniedbujmy tego dla miłego naszego spokoju; walczmy bez wytchnienia, nawet bez nadziei wygranej. Mniejsza o wynik walki. Idźmy zawsze naprzód, chociażby nie wiem jak utrudniającym było bojowanie. Nie mówmy: "Na nic się to tej duszy nie przyda, ona tego nie rozumie, najlepiej zostawić ją tak, jak jest!" O, to byłoby tchórzostwem. Trzeba spełnić obowiązek do końca".