Maria Valtorta 68
(por. Łk 2,46-47) Napisane 28 i 29 stycznia 1944. A, 1630-1649 i 1655-1657
Widzę Jezusa. To dorastający chłopiec. Ma na sobie długą, jasną, sięgającą aż
do stóp szatę, chyba lnianą. Na niej ma bladoczerwoną prostokątną tkaninę,
ułożoną jak płaszcz. Jego głowa jest odkryta, a włosy sięgają połowy uszu. Mają
kolor ciemniejszy niż wtedy, gdy widziałam Go jako dziecko. Jak na chłopięcy
wiek jest silny i wysoki, choć wyraz twarzy ma jeszcze zupełnie dziecięcy.
Spogląda i wyciąga do mnie ręce. Uśmiecha się łagodnym i raczej poważnym
uśmiechem, podobnym już do tego, jaki widzę u dorosłego Jezusa. Jest sam.
Nikogo innego teraz nie widzę. Opiera się o jakiś murek położony ponad
wznoszącą się i opadającą kamienistą uliczką. Jej środkiem ciągnie się rów,
173który zmienia się zapewne podczas deszczu w strumyczek. Obecnie jest suchy,
bo dzień jest pogodny.
Odnoszę wrażenie, że i ja zbliżam się do tego obmurowania. Rozglądam się więc
wokół siebie i patrzę w dół, tak samo jak czyni to Jezus. Widzę skupisko
domów. To chaotyczna zabudowa. Jedne domy są wysokie, inne – niskie,
zwrócone we wszystkie strony. Wyglądają tak – porównanie nędzne, choć
trafne – jak garść białych, rzuconych na ciemną ziemię kamyków. Pośród tej
bieli ulice i uliczki wyglądają jak żyły. Tu i ówdzie, spoza murów, wychylają się
drzewa. Wiele z nich jest w kwiatach, a na licznych są już świeże liście.
Zapewne jest wiosna.
Po lewej stronie – w stosunku do miejsca, z którego patrzę – znajduje się
wielkie skupisko zabudowań Świątyni. Budowle, wieże, dziedzińce krużganki i
portyki są rozmieszczone na trzech kolejnych tarasach. W ich centrum wznosi
się najwyższa, wspaniała i przebogata budowla z okrągłymi kopułami, które
błyszczą w słońcu. Są chyba pokryte jakimś metalem: miedzią lub złotem.
Wszystko otacza mur obronny, uwieńczony blankami w kształcie litery “M”,
jakby to była twierdza. Wyższa od innych wieża wznosi się nad dość wąską i
stromą ulicą, panując zdecydowanie nad tymi rozległymi zabudowaniami.
Wygląda jak groźna strażnica.
Jezus patrzy uważnie w tamtą stronę. Potem odwraca się, opiera ponownie
plecami o murek – tak jak na początku – i przygląda się małemu pagórkowi,
znajdującemu się naprzeciw tych zabudowań. To małe wzgórze u podstawy jest
otoczone domami, a wyżej nie ma nic. Widzę, że kończy się tam łuk ulicy. Dalej
staje się ona już tylko drogą wybrukowaną prostokątnymi, nieregularnymi i
bezładnie ułożonymi kamieniami. Nie są tak duże jak kamienie na rzymskich,
konsularnych drogach. Wyglądają raczej jak typowe kamienie na starych
chodnikach w Viareggo, (nie wiem, czy jeszcze istnieją) lecz nie przylegają tak
ściśle do siebie. To marna droga. Wyraz twarzy Jezusa staje się bardzo
poważny. Usiłuję znaleźć na tym małym wzgórku przyczynę Jego przygnębienia.
Nie widzę jednak niczego szczególnego. Tylko ogołocone wzgórze. To wszystko.
Gdy się ponownie odwracam, Jezusa już nie ma. I z tym obrazem usypiam.
...Po przebudzeniu się z opisanym wyżej wspomnieniem w sercu, gdy powraca
mi nieco sił i spokoju – bo wszyscy śpią – znajduję się w jakimś miejscu,
którego jeszcze nigdy nie widziałam. Są tu dziedzińce, studnie, krużganki i
domy, a raczej namioty, przypominają bowiem bardziej namioty niż domy.
Wszędzie jest wielki, bardzo krzykliwy tłum, złożony z ludzi ubranych według
starego hebrajskiego zwyczaju. Rozglądam się wokoło i zaczynam rozumieć, że
znajduję się w wnętrzu tych zabudowań, którym przyglądał się Jezus. Widzę
bowiem mur uwieńczony blankami oraz czuwającą nad wszystkim wieżę i
wznoszącą się pośrodku wspaniałą budowlę. Do niej przylegają bardzo piękne i
przestronne korytarze krużganków. Pod nimi znajduje się wielki tłum złożony z
ludzi, którzy wykonują przeróżne czynności.
Pojmuję, że znajduję się w obrębie Świątyni Jerozolimskiej. Widzę faryzeuszy w
długich powiewających szatach oraz odzianych w len kapłanów, z zawieszonymi
wysoko na piersi kosztownymi płytkami. Na czole i w różnych miejscach białych
i obszernych szat połyskują [ozdoby]. Szaty te są ściśnięte w talii kosztownymi
pasami. Inni, choć mają mniej ozdób, z pewnością też zaliczają się do kapłanów.
Otaczają ich młodzi uczniowie. Domyślam się, że są to uczeni w Prawie.
Czuję się zagubiona pośród tych wszystkich osobistości, bo nie wiem, co mam
właściwie robić. Zbliżam się do grupy uczonych, w której rozpoczyna się
dysputa teologiczna. Wielu ludzi też to robi.
174Pomiędzy “uczonymi” znajduje się grupa, której przewodzi mąż zwany
Gamalielem i inny jeszcze, starszy, niemal niewidomy, który wspomaga
Gamaliela w dyskusji. Słyszę, że nazywają go Hillelem. (Dodaję „h‟, bo słyszę
przydech na początku imienia). Wydaje się być nauczycielem albo krewnym
Gamaliela, gdyż jest przez niego traktowany z zażyłością i z szacunkiem
zarazem. Ludzie należący do grupy Gamaliela mają szersze spojrzenie niż ci,
którzy należą do znacznie liczniejszego stronnictwa, kierowanego przez
[uczonego] zwanego Szammajem. Jest zawzięty, zamknięty i nieprzejednany,
jak o tym mówi Ewangelia [w odniesieniu do faryzeuszy].
Gamaliel, otoczony tłumnie uczniami, mówi o przyjściu Mesjasza. Opiera się na
proroctwie Daniela. Utrzymuje, że Mesjasz już się zapewne narodził. Mniej
więcej bowiem dziesięć lat temu wypełniło się zapowiedziane [przez proroctwo]
siedemdziesiąt tygodni od dekretu o odbudowie Świątyni.
Szammaj zaprzecza temu. Zgadza się tylko, że Świątynia została odbudowana.
Mówi jednak, że powiększyła się niewola Izraela. Światu bardzo daleko do
pokoju, jaki miał przynieść ze sobą Ten, którego Prorocy nazywali “Księciem
Pokoju”. Zwłaszcza [brak tego pokoju] Jerozolimie, uciemiężonej przez wroga,
który ośmielił się posunąć swe panowanie aż do wejścia w obręb Świątyni.
Kontroluje [ją] z Wieży Antonia, pełnej rzymskich legionistów, którzy gotowi są
stłumić orężem wszelkie ewentualne zamieszki niepodległościowe.
Długo trwa zawiła dysputa. Każdy mistrz popisuje się erudycją. Czyni to nie tyle
dla przekonania rywala, ile dla wzbudzenia podziwu słuchaczy. Intencja ta jest
widoczna. Z grupy wiernych, dochodzi młody, chłopięcy głos: «Gamaliel ma
słuszność.»
W tłumie i w grupie uczonych powstaje poruszenie. Usiłują znaleźć Tego, który
się wtrącił. Nie trzeba Go jednak wcale szukać. Nie chowa się. Toruje Sobie
drogę. Podchodzi do grupy “rabbich”. Poznaję mojego młodego Jezusa. Jest
pewny siebie i śmiały, z iskrzącymi się, inteligentnymi oczyma.
«Kim jesteś?» – pytają.
«Synem Izraela, który przyszedł wypełnić, co nakazuje Prawo.»
Pewna i śmiała odpowiedź podoba się. Wzbudza uśmiechy uznania i życzliwości.
Okazują zainteresowanie małym Izraelitą.
«Jak się nazywasz?»
«Jezus z Nazaretu.»
W grupie Szammaja przychylność gaśnie. Natomiast bardziej życzliwy Gamaliel,
oraz Hillel prowadzą nadal rozmowę. Właśnie Gamaliel, zwracając się z
szacunkiem do starca, prosi:
«Zapytaj o coś Chłopca.»
«Na czym opierasz swoją pewność?» – pyta Hillel.
(Dla lepszego
wypowiedzi).
zrozumienia,
umieszczam
imiona
na
początku
każdej
Jezus: «Opieram się na proroctwie, które nie może się mylić co do czasu ani co
do znaków, jakie miały towarzyszyć, kiedy nastał czas Jego przyjścia. Prawdą
jest, że Cezar rządzi nami. Kiedy jednak wypełniło się siedemdziesiąt tygodni,
świat był w wielkim pokoju, a w Palestynie panował taki spokój, że umożliwiło
to Cezarowi zarządzenie spisu w swoich podbitych państwach. Gdyby trwała w
175Imperium wojna i gdyby były w Palestynie rozruchy, nie mógłby tego uczynić.
Jak ten czas się wypełnił, tak się też wypełnia inny czas sześćdziesięciu dwóch
[tygodni] i jednego od wykończenia Świątyni, żeby Mesjasz został namaszczony
i aby się wypełniła dalsza część proroctwa o ludzie, który Go nie chce.
Jakże możecie mieć wątpliwości? Nie pamiętacie, że Mędrcy ze Wschodu ujrzeli
gwiazdę, która rozbłysła, by spocząć dokładnie na niebie nad Betlejem w Judei i
że proroctwa, i widzenia, poczynając od Jakuba, wyznaczyły to miejsce jako
przeznaczone na narodziny Mesjasza, będącego Synem syna syna Jakuba,
poprzez Dawida, który pochodził z Betlejem? Nie pamiętacie Balaama?
“Gwiazda narodzi się z Jakuba”. Mędrcy ze Wschodu – którym czystość i wiara
dała wzrok i otwarła uszy – ujrzeli gwiazdę i pojęli jej imię: “Mesjasz”. Przybyli
więc, aby uwielbić Światło, zstępujące na świat.»
Szammaj (z posępnym spojrzeniem mówi): «Twierdzisz, że Mesjasz narodził się
w Betlejem Efrata w czasie [ukazania się] Gwiazdy?»
Jezus: «Tak twierdzę.»
Szammaj: «W takim razie już nie żyje! Czy nie wiesz, Chłopcze, że Herod kazał
pozabijać w Betlejem i okolicy wszystkich chłopców urodzonych z niewiast,
mających nawet jeden dzień życia – aż po dwuletnich? Ty, tak znający Pismo,
musisz także wiedzieć o tym, że: “Dał się słyszeć krzyk... To Rachela opłakuje
swoich synów”. Betlejemskie szczyty i doliny zebrały płacz umierającej Racheli i
zostały napełnione jej łzami, a matki żądały zwrotu zabitych synów. Pośród nich
z pewnością była także Matka Mesjasza.»
Jezus: «Mylisz się, starcze. Płacz Racheli zmienił się w okrzyk: hosanna! Tam
bowiem, gdzie ona wydała na świat “syna swojej boleści”, nowa Rachela dała
światu Beniamina Ojca Niebieskiego, Syna Jego prawicy. [Zrodziła] Tego, który
przeznaczony jest na to, aby zgromadzić pod Swoim berłem lud Boży i wyzwolić
go z najstraszniejszego jarzma.»
Szammaj: «W jaki sposób [to zrobi], skoro został zabity?»
Jezus: «Czy nie czytałeś o Eliaszu? Został porwany przez ognisty wóz. Czyżby
Pan Bóg nie mógł ocalić Swego Emmanuela, skoro jest Mesjaszem Jego Ludu?
Ten – który rozwarł przed Mojżeszem morze, żeby Izrael przeszedł przezeń
suchą stopą [podążając] ku swej ziemi – czy nie mógł, wobec okrucieństwa
człowieka, posłać aniołów na ratunek Swojemu Synowi, Swemu Chrystusowi?
Zaprawdę powiadam wam: Chrystus żyje i jest wśród was. Gdy nadejdzie Jego
godzina, objawi się w Swej potędze.»
Jezus wypowiadający słowa, które podkreślam, ma głos jak dzwon wypełniający
[swym brzmieniem] przestrzeń. Oczy błyszczą Mu jeszcze bardziej, a w
zdecydowanym geście, wyrażającym obietnicę, wyciąga ramiona, opuszczając
potem prawą rękę, jakby przysięgał. Jest chłopcem, ale ma w sobie
dostojeństwo mężczyzny.
Hillel mówi: «Chłopcze, któż Cię nauczył tych słów?»
Jezus: «Duch Boga. Nie mam nauczyciela ludzkiego. To Słowa Pana, który
przemawia do was Moimi wargami.»
Hillel: «Podejdź do nas, abym ujrzał Cię z bliska, o Chłopcze! W zetknięciu się z
Twoją wiarą ożywi się moja nadzieja i dusza rozjaśni się w słońcu Twojej
duszy.»
176Jezus podchodzi i siada na wysokim stołku między Gamalielem a Hillelem.
Przynoszą Mu zwoje, żeby czytał i tłumaczył. Jest to wyjaśnianie zgodne z
[wszelkimi] zasadami. Tłum ciśnie się i słucha. Jezus czyta dziecięcym głosem:
[por. Mk 1,3n] «Pociesz się, o mój ludu! Przemówcie do serc w Jerozolimie,
pocieszcie je, bo jego niewola jest skończona... Głos woła na pustyni:
przygotujcie drogi Pańskie... Wtedy ukaże się Chwała Pana...»
Szammaj: «Widzisz, o Nazarejczyku! Tu jest mowa o skończonej niewoli. Nigdy
nie byliśmy w takiej niewoli jak dziś. Jest tu mowa o Poprzedniku. Gdzież on
jest? Bredzisz.»
Jezus: «Powiadam ci, że wezwanie Poprzednika zwrócone będzie bardziej do
ciebie niż do innych... do ciebie i tobie podobnych... [Jeśli nie posłuchasz], nie
ujrzysz chwały Pańskiej i nie zrozumiesz słów Bożych, bo nikczemność, pycha i
obłuda przeszkodzą ci zobaczyć i usłyszeć.»
Szammaj: «Tak mówisz do nauczyciela?»
Jezus: «Tak mówię. I tak będę mówił aż do śmierci. Albowiem ponad własną
korzyścią stoi sprawa Pana i miłość do Prawdy, której jestem Synem. A tobie, o
rabbi, dopowiem, że niewola – o jakiej mówi Prorok i o której Ja mówię – nie
jest tą, o jakiej ty myślisz. Podobnie i królowanie nie będzie takie, jakie sobie
wyobrażasz. Przez zasługi Mesjasza człowiek zostanie wyzwolony z niewoli Zła,
które oddala go od Boga. Znak Chrystusa będzie w duchach, wyzwolonych od
wszelkiego jarzma i uczynionych prawdziwymi poddanymi Wiecznego
Królestwa. Wszystkie narody pochylą głowę, o rodzie Dawida, przed Kiełkiem z
ciebie zrodzonym. Stanie się on drzewem, które okryje całą ziemię, wznosząc
się do Nieba. A w Niebiosach i na ziemi wszystkie usta chwalić będą Jego Imię i
zegnie się każde kolano przed Pomazańcem Bożym, Księciem Pokoju, Wodzem;
przed Tym, który sam Sobą napoi każdą wyczerpaną duszę i nasyci każdą duszę
złaknioną; przed Świętym, który zawrze przymierze pomiędzy ziemią a Niebem.
Nie [będzie to takie przymierze] jak to, które zostało zawarte z Ojcami Izraela,
gdy Bóg wywiódł ich z Egiptu, gdy traktował ich jeszcze jak sługi. Bóg wyryje
Niebiańskie ojcostwo w duchach ludzkich przez wlaną w nie na nowo Łaskę,
dzięki zasługom Odkupiciela. Dzięki Niemu wszyscy dobrzy poznają Pana, a
Przybytek Boży nie zostanie już powalony ani nie będzie zniszczony.»
Szammaj: «Nie bluźnij, Chłopcze! Przypomnij sobie Daniela. Mówi on, że po
zabójstwie Chrystusa Świątynia i Miasto zostaną zniszczone przez jakiś lud i
jego przywódcę, który nadejdzie. Ty zaś utrzymujesz, że Świątynia Boża nie
zostanie już zniszczona! Szanuj Proroków!»
Jezus: «Zaprawdę powiadam ci, że jest Ktoś większy niż Prorocy. Ty Go nie
znasz i nie poznasz, bo tego nie pragniesz. Ale zapewniam cię, że to, co
wypowiedziałem, jest prawdą. Prawdziwa Świątynia nie zazna więcej śmierci.
Kiedy Uświęcający ją zmartwychwstanie do życia wiecznego, aż do skończenia
dni świata będzie żyła w Niebiosach.»
Hillel: «Posłuchaj mnie, Chłopcze. Aggeusz mówi: “...Przyjdzie Upragniony od
narodów... Wielka będzie wtedy chwała tego domu, a ta ostatnia będzie większa
od pierwszej. Mówił chyba o tej samej Świątyni, o której Ty mówisz?»
Jezus: «Tak, nauczycielu. To chciał powiedzieć. Twoja prawość prowadzi cię do
Światła, a Ja ci mówię: kiedy dopełni się Ofiara Chrystusa, przyjdzie do ciebie
pokój, jesteś bowiem nie znającym podstępu Izraelitą.»
177Gamaliel: «Powiedz mi, Jezu, jak można spodziewać się pokoju, o którym
mówią Prorocy, skoro mają na ten lud nadejść zniszczenia wojny? Powiedz mi,
żebym i ja otrzymał światło.»
Jezus: «Nie pamiętasz, nauczycielu, co powiedzieli ci, którzy byli obecni tej
nocy, gdy narodził się Chrystus? Śpiewały anielskie chóry: “Pokój ludziom
dobrej woli”. Ten lud nie ma jednak dobrej woli i dlatego nie otrzyma pokoju.
Nie zechce rozpoznać swego Króla, Sprawiedliwego, Zbawiciela. Spodziewa się
bowiem króla, mającego ludzką potęgę, a tymczasem [Zbawiciel] jest Królem
ducha. Nie umiłują Go, gdyż Chrystus będzie głosił to, co się temu ludowi nie
spodoba. Chrystus nie pokona wrogów z ich rydwanami i jeźdźcami. Zwycięży
natomiast nieprzyjaciół duszy, którzy skłaniają serce stworzonego przez Pana
człowieka do poddawania się panowaniu piekielnemu. Ale nie takiego
zwycięstwa oczekuje Izrael od Niego. I przybędzie, o Jerozolimo, twój Król
jadąc na “oślicy i oślęciu”, co oznacza sprawiedliwych Izraela i pogan.
Zaprawdę powiadam wam, że oślę będzie Mu wierniejsze. Pójdzie ono za Nim,
wyprzedzając oślicę, i będzie wzrastać na drodze Prawdy i Życia. Izrael zaś, z
powodu swej złej woli, utraci pokój. Będzie sam cierpiał przez wieki to, co każe
przecierpieć
swemu
Królowi,
którego
zamieni
w
Króla
boleści,
przepowiedzianego przez Izajasza.»
Szammaj: «Z Twoich ust, Nazarejczyku, wychodzą dziecinady i niedorzeczności
zarazem. Odpowiedz: gdzie jest Poprzednik? Kiedyśmy go mieli?»
[por. Mk 1,2n] Jezus: «Już jest. Czyż nie mówi Malachiasz: “Oto Ja posyłam
mego anioła, żeby przygotował drogę przede Mną; a natychmiast przybędzie do
swojej Świątyni oczekiwany przez was Władca i Anioł Przymierza, którego tak
gorąco pragniecie”? Prekursor zatem poprzedza Chrystusa bezpośrednio. On już
jest, podobnie jak żyje już Chrystus. Gdyby pomiędzy tym, który przygotuje
drogi Panu, a Chrystusem upłynęły lata, wszystkie te drogi stałyby się ponownie
kręte i wykrzywione. Bóg wie o tym i sprawia, że Poprzednik wyprzedza
Nauczyciela tylko o jedną godzinę. Kiedy więc ujrzycie Poprzednika, będziecie
mogli powiedzieć: “Rozpoczęła się misja Chrystusa”. Tobie zaś mówię: Kiedy
Chrystus wejdzie na te drogi, otworzy oczy i uszy wielu. Nie otworzy jednak ani
twoich ani ludzi tobie podobnych, albowiem w zamian za Życie, które wam
przyniesie, zadacie Mu śmierć. Kiedy jednak Odkupiciel będzie na Swoim tronie i
ołtarzu – wyższym od tej Świątyni, wyższym od zamkniętej w Świętym
Świętych Arki Przymierza, wyższym od podtrzymywanej przez Cheruby Chwały
– wtedy z tysięcy Jego skaleczeń spłynie przekleństwo na bogobójców, a życie
na pogan. On – o nauczycielu, który nie wiesz! – nie jest, powtarzam to, królem
królestwa ludzkiego, lecz Królestwa duchowego. Jego poddanymi staną się
jedynie ci, którzy przez swą miłość potrafią odrodzić się duchowo, ażeby po
pierwszych narodzinach jak Jonasz odrodzić się już na innych wybrzeżach,
“Bożych”, dzięki duchowemu zrodzeniu dokonanemu przez Chrystusa, który
ofiaruje ludzkości prawdziwe Życie.»
Szammaj i jego stronnicy: «Ten Nazarejczyk to szatan!»
Hillel i jego [uczniowie]: «Nie. Ten Chłopiec jest Bożym Prorokiem. Pozostań z
nami, Dziecko. Moja starość przekaże Twojej wiedzy to, co potrafi, i staniesz się
Nauczycielem ludu Bożego.»
Jezus: «Zaprawdę powiadam ci, gdyby wielu było podobnych do ciebie,
przyszłoby do Izraela ocalenie. Nie nadeszła jednak jeszcze Moja godzina.
Przemawiają do Mnie głosy z Nieba i muszę przyjmować je w samotności, aż
nadejdzie Moja godzina. Wtedy przemówię do Jerozolimy ustami i krwią, a los
Mój będzie podobny do losu Proroków przez nią ukamienowanych i zabitych.
Nade Mną jednak jest Pan Bóg. Jemu poddaję samego Siebie, jako wierny sługa,
178żeby stać się podnóżkiem dla Jego chwały, czekając, aż On uczyni ze świata
podnóżek dla stóp Chrystusa. Oczekujcie Mnie w Mojej godzinie. Te kamienie
znowu usłyszą Mój głos i zadrżą na Moje ostatnie słowo. Szczęśliwi ci, którzy
usłyszą Boga w tym głosie i dzięki niemu uwierzą w Niego. Chrystus da im to
Królestwo, które z powodu waszego egoizmu pojmujecie po ludzku. Ono jednak
jest Niebiańskie i ze względu na nie mówię: “Oto Twój sługa, Panie, przyszedł
wypełnić Twoją wolę. Niech się spełni, albowiem płonę z niecierpliwości, ażeby
się wypełniła”...»
I tak wizja kończy się dla mnie tym widzeniem Jezusa. [Pozostaje mi Jego
obraz], jak stoi wyprostowany, otoczony przez uczonych, z rozwartymi
ramionami. Oblicze ma rozpalone duchowym żarem i wzniesione ku niebu.
Jest godzina 3.30, 29 [stycznia] 1944.
Chciałam wspomnieć tutaj o dwóch sprawach, które pewnie ojca zaciekawią.
Dlatego, zaledwie wyrwawszy się ze snu, postanowiłam o nich napisać.
Ponieważ są jednak inne, pilniejsze, napiszę to potem. To właśnie jest ta rzecz,
którą chciałam przedtem wyjaśnić. Ojciec mnie dziś zapytał, w jaki sposób
mogłam poznać imiona Hillela, Gamaliela i Szammaja. Takie właśnie sprawy
wyjaśnia mi ów głos, który nazywam «drugim głosem». To znacznie mniej
wyraźny głos niż mowa mojego Jezusa i tych innych, którzy mi dyktują. Ich
głosy – jak już ojcu mówiłam i to powtarzam – mój duchowy słuch odbiera jak
głosy ludzkie. Odczuwam je jako łagodne albo zagniewane, mocne lub
delikatne, radosne albo smutne. Jakby ktoś mówił tuż przy mnie. Ten «drugi
głos» zaś jest podobny do światła, natchnienia mówiącego w moim duchu.
«W», a nie «do» mojego umysłu. Oto wyjaśnienie.
Podobnie, kiedy zbliżałam się do grupy dyskutujących i nie wiedziałam, kim była
ta znamienita osobistość, która u boku pewnego starca tak gorąco
polemizowała, wtedy ten «ktoś» wewnętrznie rzekł mi: «Gamaliel, Hillel». Tak.
Najpierw Gamaliel, a potem – Hillel. Nie mam wątpliwości. Kiedy zastanawiałam
się, kim oni są, wewnętrzny informator wskazał mi trzeciego, tego
antypatycznego osobnika. Pokazał mi go akurat w tym momencie, gdy Gamaliel
zwrócił się do niego po imieniu. Dzięki temu dowiedziałam się, kim był człowiek
o wyglądzie faryzeusza. Ten sam informator wewnętrzny wytłumaczył mi, że
widziałam dziś świat po jego śmierci. Podczas widzeń powtarza się to wiele
razy. Dzięki temu głosowi rozumiem pewne szczegóły, których nie potrafiłabym
sama od siebie wyjaśnić, a są one potrzebne do zrozumienia. Nie wiem, czy
dobrze to wytłumaczyłam. Już kończę, bo Jezus zaczyna mówić.