biniobill
320

Homoseksualizm. Grzech odpychający nawet dla szatana

Media mają nowy dowód na to, że papież Franciszek zmienia doktrynę Kościoła i luzuje moralne wymogi w kwestii ludzkiej seksualności. Tym razem jest nim relacja homoseksualisty, który miał się spotkać z papieżem i usłyszeć, że nie musi się przejmować swoim homoseksualizmem, bo to Bóg stworzył go gejem.

J
ako pierwszy informację tę podał CNN, powołując się na słowa Juana Carlosa Cruza, ofiary molestowania seksualnego przez chilijskiego kapłana Fernanrdo Karadimy (to z jego powodu do dymisji podała się cały episkopat Chile, a papież przepraszał za swoje błędy). To właśnie w rozmowie z Cruzem papież miał powiedzieć, że jego skłonność seksualna nie ma znaczenia. – Wiesz, Juan Carlos, że to nie ma znaczenia. Bóg cię takim stworzył. I takim cię kocha. Papież takim cię kocha i ty też powinieneś siebie kochać oraz nie przejmować się tym, co mówią ludzie – miał mu powiedzieć Franciszek.

Stolica Apostolska odmówiła komentarza w tej sprawie. - Zazwyczaj nie komentujemy prywatnych rozmów papieża – powiedział rzecznik Watykanu Greg Burke.

Trudno się dziwić takiemu postawieniu sprawy. Tak się składa, że nikt w istocie nie wie, co rzeczywiście powiedział Franciszek. Być może były to tylko słowa pociechy, zrozumienia i akceptacji, a także uświadomienie, że Bóg kocha człowieka pomimo jego grzechów, a Cruz zrozumiał je inaczej? Komunikacja jest zawsze procesem dwustronnym, a biorąc pod uwagę specyfikę wypowiedzi Ojca Świętego nie jest wykluczone, że mógł on zostać źle zrozumiany.

Możliwe jest także i to, że słowa te miały zupełnie inne znaczenie. Ale nawet, gdyby w takiej (lub podobnej) formie padły one z ust papieża, to nie miałyby mocy zmiany doktryny. Tak się bowiem składa, że nauczanie Kościoła nie jest stanowione w trakcie prywatnych rozmów papieża, a wnioskowanie o ich treści na podstawie relacji jednej osoby zainteresowanej zafałszowaniem nauczania Kościoła jest zwyczajnie ryzykowne.

Nie będą mogły zostać zaaprobowane

Jeśli ktoś chce wiedzieć, jakie jest nauczanie Kościoła w tej sprawie, to warto zajrzeć do Katechizmu, przeanalizować jednoznaczne teksty zawarte w Piśmie Świętym, a także poznać Tradycję Kościoła w tej kwestii.

Zerknijmy najpierw do Katechizmu Kościoła Katolickiego: „Tradycja, opierając się na Piśmie świętym, przedstawiającym homoseksualizm jako poważne zepsucie, zawsze głosiła, że akty homoseksualizmu z samej swojej wewnętrznej natury są nieuporządkowane. Są one sprzeczne z prawem naturalnym; wykluczają z aktu płciowego dar życia. Nie wynikają z prawdziwej komplementarności uczuciowej i płciowej. W żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane”.
Chillijski gej Juan Carlos Cruz (pierwszy z lewej podczas konferencji prasowej w Watykanie 2 maja 2018 r.) miał usłyszeć od papieża Franciszka: „Wiesz Juan Carlos, że to nie ma znaczenia. Bóg cię takim stworzył. I takim cię kocha. Papież takim cię kocha i ty też powinieneś siebie kochać oraz nie przejmować się tym, co mówią ludzie”. Fot. Reuters/Stefano Rellandini
Dalej w katechizmie czytamy: „Pewna liczba mężczyzn i kobiet przejawia głęboko osadzone skłonności homoseksualne. Skłonność taka, obiektywnie nieuporządkowana, dla większości z nich stanowi ona trudne doświadczenie. Powinno się traktować je te osoby z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji. Osoby te są wezwane do wypełniania woli Bożej w swoim życiu i – jeśli są chrześcijanami – do złączenia z ofiarą krzyża Pana trudności, jakie mogą napotykać z powodu swojej kondycji. Osoby homoseksualne są wezwane do czystości. Dzięki cnotom panowania nad sobą, które uczą wolności wewnętrznej, niekiedy dzięki wsparciu bezinteresownej przyjaźni, przez modlitwę i łaskę sakramentalną, mogą i powinny przybliżać się one - stopniowo i zdecydowanie - do doskonałości chrześcijańskiej” (KKK par. 2357-2359).

Kościół uznaje więc, że wedle całkowicie jednoznacznego nauczania Pisma Świętego i świadectwa Tradycji chrześcijańskiej (w zasadzie wspólnej, aż do XX wieku, wszystkim wyznaniom chrześcijańskim) skłonności homoseksualnych nie można uznawać za naturalne, godne czy moralne. I to nawet jeśli, co bardzo wyraźnie podkreślają autorzy rozmaitych dokumentów kościelnych, przyjąć, że przyczyny tej przypadłości wynikają z uwarunkowań genetycznych czy całkowicie niezależnych od jednostek.

„Szczególna skłonność osoby homoseksualnej, choć sama w sobie nie jest grzechem, to jednak stwarza mniej lub bardziej silną skłonność do postępowania, które z punktu widzenia moralnego jest złe. Z tego powodu sama skłonność musi być uważana za obiektywnie nieuporządkowaną” – zauważa Kongregacja Nauki Wiary w „Liście o duszpasterstwie osób homoseksualnych” skierowanym do biskupów Kościoła katolickiego z 1 października 1986 roku.

Z katolickiego punktu widzenia niedopuszczalne jest zatem ocenianie samej „skłonności” jako neutralnej czy wręcz dobrej moralnie. Magisterium Kościoła odrzuciło takie tezy jednoznacznie, a teologów czy duszpasterzy je głoszących przywołało do porządku.
Chrześcijanie prostestujący przeciw paradzie Gay Pride w San Francisco w 2006. Fot. Wikimedia
Zapisy te całkowicie jednoznacznie przypominają, że – po drugie – nie może być akceptacji dla aktów homoseksualnych, które pozostają wewnętrznie złe. „Nie wolno posługiwać się żadną duszpasterską metodą czy rozumowaniem, które dawałoby im moralne usprawiedliwienie z tej racji, że uprawianie homoseksualizmu uznawano by za zgodne z sytuacją tych ludzi. Albowiem ze względu na obiektywny porządek moralny stosunki homoseksualne są czynami pozbawionymi niezbędnego i istotnego uporządkowania” – wskazują autorzy Deklaracji Kongregacji Wychowania Chrześcijańskiego „Persona Humana”.

Brak uporządkowania każdego aktu homoseksualnego wynika z faktu, że nie spełnia on celów przypisanych przez Boga (ale także przez naturę) każdej, ludzkiej aktywności seksualnej. Nie jest bowiem ze swej natury płodny, i nie stanowi wyrazu pełni człowieczeństwa, jakim jest zjednoczenie męskości i kobiecości w akcje płciowym.

Dlatego każda osoba homoseksualna, która chce podążać za Chrystusem zobowiązana jest do życia w czystości, do nieustającej walki o jej zachowanie i do przyjmowania krzyża, jakim niewątpliwie pozostaje walka z własnymi skłonnościami. „Nawet jeśli każde wezwanie do dźwigania krzyża lub do takiego właśnie chrześcijańskiego rozumienia cierpienie będzie prawdopodobnie przez niektórych ludzi wyśmiane, to należy przypomnieć, że taka jest droga zbawienie dla wszystkich, którzy są uczniami Chrystusa” – przypomina Kongregacja Nauki Wiary w cytowanym już liście.

Puste podwojenie

U podstaw katolickiej nauki o homoseksualizmie leży antropologia, która wyprowadzić trzeba z Księgi Rodzaju, a konkretniej z narracji o stworzeniu człowieka na obraz i podobieństwo Boże. „Ten zwięzły tekst zawiera podstawowe prawdy antropologiczne: człowiek jest szczytem całego porządku stworzenia w świecie widzialnym; rodzaj ludzki, który bierze początek w powołaniu do istnienia mężczyzny i kobiety, wieńczy całe dzieło stworzenia; istotami ludzkimi są oboje, w równym stopniu mężczyzna i kobieta, oboje stworzeni na obraz Boga” – wskazuje Jan Paweł II.

A jego następca w swojej pierwszej encyklice „Deus caritas est” dodaje, że opowieść o stworzeniu człowieka wskazuje na absolutną samotność Adama pozbawionego Ewy. „Żadne ze stworzeń nie może być dla człowieka pomocą, jakiej potrzebuje (...) Tak więc Bóg stwarza kobietę z żebra mężczyzny, i Adam znajduje pomoc jakiej potrzebuje” – wskazuje papież.
– Jeśli ktoś jest homoseksualistą i poszukuje Boga oraz ma dobrą wolę, to kim ja jestem, by go osądzać? – powiedział Franciszek w lipcu 2013 r. podczas spotkania z dziennikarzami na pokładzie samolotu powracajacego ze Światowych Dni Młodzieży w Brazylii. Papież dodał jednak, że „problemem jest wywieranie nacisku za pomocą tej orientacji, lobby chciwych ludzi, lobby politycznego i masońskiego, tak wielu różnych lobbies”.Fot. Reuters/Luca Zennaro/Pool
Aby w pełni zrozumieć co to oznacza, trzeba przywołać rabiniczne, żydowskie komentarze do tego rozdziału Biblii. Człowiek samotny – w myśl tych komentarzy – pozbawiony uzupełnienia przez drugiego lub drugą (innej płci) pozostaje niekompletny. Rabini powiedzieliby wprost: dopiero małżeństwo czyni mężczyznę i kobietę w pełni człowiekiem albo posługując się słowami Talmudu: „bez kobiety mężczyzna nie jest człowiekiem”. Dopiero pojednanie dwóch płci w jednej tajemnicy małżeństwa, która wyraża się zresztą w stosunku seksualnym, ukazuje pełnię człowieczeństwa.

Benedykt XVI ujmuje to łagodniej, ale wymowa pozostaje taka sama: „Myśl, że człowiek jest w jakiś sposób niekompletny, że ze swej natury dąży do znalezienia w drugim swojej całości; że tylko w zjednoczeniu kobiety i mężczyzny człowiek może stać się «kompletny» jest bez wątpienia obecna” – zauważa papież i dodaje, że jej najpełniejszym wyrazem staje się proroctwo dotyczące Adama: „Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swoją żoną tak ściśle, że stają się we dwoje jednym ciałem” (Rdz 2,24).

To spotkanie kobiety i mężczyzny, uzupełnienie siebie także w relacji fizycznej, i przezwyciężenie pierwotnej samotności ma – jak to pokazuje Jan Paweł II – ogromne znaczenie „osobotwórcze”. „Kobiecość niejako odnajduje siebie w obliczu męskości, podczas gdy męskość potwierdza się przez kobiecość” – zauważa papież w katechezach o małżeństwie.

A dalej rozwija tę myśl, wskazując, że każde zjednoczenie kobiety i mężczyzny odsyła także do pierwotnej tajemnicy stworzenia, która dopiero pozwala im się rozpoznać i nadać sobie imiona. „To, że «stają się jednym ciałem», oznacza potężną więź ustanowioną przez Stwórcę, poprzez którą odkrywają swoje człowieczeństwo zarówno w pierwotnej jedności, jak też w tajemniczo atrakcyjne dwoistości” – uzupełnia Jan Paweł II.
„Kronika wojen burgundzkich” (fragment) pędzla Diebolda Schillinga, rok 1482, Rycerz Hohenberg i jego lokaj oskarżeni o sodomię płoną na stosie. Fot. Wikimedia
Te papieskie medytacje nad naturą człowieka, jego pierwotną samotnością i jej przezwyciężeniem przez stworzenie drugiej płci mają potężne znaczenie, także w kwestii oceny aktów homoseksualnych czy homoseksualizmu. Tak mocny nacisk na wzajemne uzupełnianie się obu płci, na to, że dopiero pojednane stanowią one pełnie człowieczeństwa – jednoznacznie odnieść trzeba do moralnego nauczania Kościoła, który podkreśla wagę pełnej monogamii i akceptuje wyłącznie związki między kobietą a mężczyzną.

Encyklika – zamiast jednak potępiać inne formy życia – pokazuje, dlaczego Kościół musi bronić małżeństwa. To ono stanowi bowiem wyraz pełni człowieczeństwa i w nim, i przez nie Bóg objawia się światu, a dokładniej małżonkowie odkrywają go w sobie i dla siebie. Związek dwóch mężczyzn czy dwóch kobiet nie niesie ze sobą tego pojednania różnorodności czy wypełnienia człowieczeństwa. Jest tylko pustym podwojeniem, które nie wnosi niczego nowego, i nie może owocować nie tylko pełnią jedności cielesnej, ale też płodnością. Płodnością, która staje się aktywnym uczestnictwem w stwórczym działaniu Boga.

Nie odziedziczą królestwa Bożego

Z tego antropologicznego nauczania Księgi Rodzaju wypływają biblijne potępienia aktów homoseksualnych. Nie występują one w Piśmie Świętym zbyt często, ale te, które są nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości co do stosunku autorów natchnionych do aktów seksualnych między osobami tej samej płci. Pierwsze wzmianki o jednoznacznym potępieniu praktyk homoseksualnych znajdują się już w Księdze Rodzaju.

Sodoma zostaje skazana na zagładę między innymi z ich powodu, co znakomicie widać z opowieści o gościnie aniołów u Lota (Rdz. 19, 1-9) – relacjonują całe to wydarzenia autorzy i redaktorzy księgi. Niewątpliwie potępieniu w tym fragmencie podlega nie tylko sam fakt pragnienia aktów homoseksualnych, ale przede wszystkim naruszenie świętej zasady gościnności (nie wolno skrzywdzić kogoś, kto przebywa pod moim dachem). Znakomitym dowodem na to jest fakt, że Lot chce „ratować” sytuację oddając rozszalałemu tłumowi własne córki.
Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość!
– Księga Kapłańska (Kpł 18, 22)
Jednak nie mniej istotnym jest również to, że „mężczyźni, młodzi i starcy” nie domagali się wydania im dziewcząt, ale trzech mężczyzn „aby mogli z nimi poswawolić”.

Podobną ocenę zawiera opowieść z Księgi Sędziów o mężczyźnie, który przybył w gościnę w Gibea i nocował u pewnego człowieka. „Tymczasem, gdy oni rozweselali swoje serca, przewrotni mężowie tego miasta otoczyli dom, a kołacząc we drzwi rzekli do starca, gospodarza owego domu: Wyprowadź męża, który przekroczył próg twego domu, chcemy z nim obcować. Człowiek ów, gospodarz domu, wyszedłszy do nich rzekł im: Nie, bracia moi, proszę was, nie czyńcie tego zła, albowiem człowiek ten wszedł od mego domu, nie popełniajcie tego bezeceństwa. Oto jest tu córka moja, dziewica, oraz jego żona, wyprowadzę je zaraz, obcujcie z nimi i róbcie, co wam się wyda słuszne, tylko mężowi temu nie czyńcie tego bezeceństwa. Mężowie ci nie chcieli go usłuchać” – (Sdz. 19, 22-25) relacjonuje autor natchniony.

Obietnica wydania kobiet została spełniona, a nienasyceni mieszkańcy Gibea żonę gościa nawet zamordowali, za co zostali srodze ukarani. Ale i tym razem, choć mamy do czynienia z potępieniem braku gościnności i gwałtem, to Biblia całkowicie jednoznacznie potępia również sam akt homoseksualny. I jak w poprzednim fragmencie uznaje, że „mniejszym” złem jest oddanie na pohańbienie córek i nałożnicy, niż akt homoseksualny, który określony jest „bezeceństwem”.
Tygodnik TVPPolub nas
Obu tych historii nie sposób zrozumieć, jeśli nie odwoła się do potępień aktów homoseksualnych, które występują w innych miejscach Starego Testamentu. „Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość!” – przypomina Księga Kapłańska (Kpł 18, 22), której autorzy całkowicie jednoznacznie oświadczają, że sodomia (podobnie jak zdrada małżeńska, składanie dzieci w ofierze bożkom, zoofilia, kazirodztwo) wyklucza z Narodu Wybranego.

„Strzeżcie więc ustaw i wyroków moich, nie czyńcie nic z tych obrzydliwości. Nie będzie ich czynić ani tubylec, ani przybysz, który osiedlił się wśród was. Bo wszystkie te obrzydliwości czynili mieszkańcy ziemi, którzy byli przed wami, i ziemia została splugawiona. Ale was ziemia nie wyplunie z powodu splugawienia jej, tak jak wypluła naród, który był przed wami. Bo każdy, kto czyni jedną z tych obrzydliwości, wszyscy, którzy je czynią, będą wyłączeni spośród swojego ludu. Będziecie więc przestrzegać mego zarządzenia, abyście nie czynili nic z obrzydliwych obyczajów, którymi się rządzono przed wami, abyście nie splugawili się przez nie. Ja jestem Pan, Bóg wasz!” (Kpł. 18, 26-30).
„Nie możemy być bardziej współczujący i miłosierni niż Jezus, który kobiecie przyłapanej na cudzołóstwie przekazał dwa równie ważne przesłania: ani Ja ciebie nie potępiam; idź i nie grzesz już więcej” – pisał, odnosząc się do homoseksualistów, kardynał Robert Sarah, prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów (na zdjęciu w Watykanie w 2010 r.). Hierarcha uważa, że geje mogą odnaleźć pokój tylko wtedy, gdy żyją zgodnie z nauczaniem Chrystusa. Fot. REUTERS/Tony Gentile
Kara wieczna jednak nie wystarcza i dlatego kilka rozdziałów dalej autorzy Księgi Kapłańskiej ostrzegają, że za akty homoseksualne (ale również za inne odstępstwa od norm moralności seksualnej) oddający się im mężczyzna „musi ponieść śmierć” (Kpł. 20, 13). Te starotestamentowe potępienia przejmowane są (i zachowują swoje znaczenie, choć bez przypisanych do nich kar doczesnych) także w Nowym Testamencie. „Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwiąźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego” (1 Kor. 6, 9-10) – przypomina św. Paweł w I Liście do Koryntian, nawiązując tym samym do księgi Kapłańskiej.

Teologiczne i filozoficzne rozwinięcie tego potępienia „mężczyzn współżyjących ze sobą” znajduje się w Pawłowym Liście do Rzymian. Apostoł Narodów uznaje, że oddawanie się aktom homoseksualnym bierze się z odrzucenia istnienia Stwórcy, a co za tym idzie odrzucenia przekonania o istnieniu „prawa naturalnego” czy projektu zawartego także w cielesności.

„Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie. A ponieważ nie uznali za słuszne zachować prawdziwe poznanie Boga, wydał ich Bóg na pastwę na nic niezdatnego rozumu, tak że czynili to, co się nie godzi” (Rz 1, 26-28) – podkreśla św. Paweł, i nawiązując do katalogu występków uzupełnia, że „ci, którzy się takich czynów dopuszczają, winni są śmierci”. (Rz 1, 30).

Nawet diabły odwracają wzrok

Jeszcze mocniej ocenia akty homoseksualne tradycja Kościoła. „Jeśli więc z woli Boga istnieją różnice płci dla rodzenia licznego potomstwa, to jasne, że z Jego wolą zgadza się też związek kobiety i mężczyzny, ale nie obrzydliwy kontakt sprzeczny z naturą oraz niezgodne z prawem uczynki, które sprzeciwiają się woli Boga. Przeciwny naturze jest grzech sodomitów oraz obcowanie płciowe ze zwierzętami, niezgodne z prawem są cudzołóstwo i rozpusta. Spośród tych praktyk jedne stanowią bezbożność, inne nieprawość i wreszcie grzech, i żadna z nich nie uniknie kary stosowanie do swej wagi. Pierwsi [z tychże grzeszników] powodują rozkład świata, działając wbrew naturze i przeciw naturze; drudzy popełniają nieprawość niszcząc cudze małżeństwa i dzieląc to, co Bóg uczynił jednością, podając w wątpliwość legalne pochodzenie dzieci oraz wystawiając na pośmiewisko prawowitych mężów; rozpusta zaś jest niszczeniem własnego ciała, nie ma na celu płodzenia dzieci, lecz wszystko podporządkowuje przyjemności, a to jest przejawem nieopanowania a nie cnoty” – podsumowują autorzy Konstytucji Apostolskich z IV wieku.
Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwiąźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego
– św. Paweł, List do Koryntian (1 Kor. 6, 9-10)
I już tylko ten fragment pokazuje jak ostro traktował starożytny Kościół tego rodzaju przewinienia. Są one bowiem uznawane za większy grzech (bo dokonany wbrew i przeciw naturze i dokonujący rozkładu świata) niż cudzołóstwo. Jednak jeśli brać pod uwagę kary przewidywane za poszczególne czyny, to nie były już one tak bardzo od siebie różne – tak bowiem za akty homoseksualne, jak i za cudzołóstwo „Kary Świętych Apostołów dla upadłych” przewidywały czternaście lat odłączenia od komunii.

Akty homoseksualne potępia również św. Tomasz z Akwinu, i to uznając je za grzech tylko o stopień mniejszy niż zabójstwo. „Wszelka emisja nasienia w taki sposób, by nie mogło nastąpić zrodzenie, sprzeciwia się dobru człowieka. A jeśli się to dzieje rozmyślnie, musi być grzechem. Mówię o takim sposobie, zgodnie z którym zrodzenie bezwzględnie nie może nastąpić, na przykład wszelkie wydanie nasienia bez naturalnego złączenia mężczyzny i niewiasty, dlatego tego rodzaju grzech nazywa się grzechem przeciw naturze” – podkreśla Akwinata w „Summie contra Gentiles”.

Dalej podsumowuje, jasno wskazując, że opis ten dotyczy także aktów homoseksualnych: „Potwierdza zaś to, co powiedzieliśmy powaga Boża. Świadczą bowiem o tym, że niedopuszczalna jest taka emisja nasienia, za którą nie może iść zrodzenie, następujące słowa w Księdze Kapłańskiej (18 ,22-23): «Z mężczyzną nie łącz się obcowaniem niewieścim, bo to ohyda jest, z żadnym bydlęciem nie złączysz się», oraz w Liście do Koryntian: «ani rozwiąźli ani sodomici nie posiądą Królestwa Bożego»”.
„Przez ten jeden grzech zniszczyłem pięć miast z wyroku mej boskiej sprawiedliwości” – miał o homoseksualizmie powiedzieć Jezus mistyczce św. Katarzynie Sieneńskiej (tu: na obrazie Rutilio Manettiego z 1630 roku). Fot. Wikimedia
Jeszcze ostrzej wypowiadała się na ten temat, cytując objawiającego się jej Jezusa, św. Katarzyna Sienneńska. „Grzech ten jest tak obrzydliwy dla Mnie, który jestem najwyższą i wieczną czystością, że przez ten jeden grzech zniszczyłem pięć miast z wyroku mej boskiej sprawiedliwości (por. Mdr 10,6; Rdz 19,24-25; Iz 13,19; Rz 9,29), która nie mogła go ścierpieć. Tak wstrętny był Mi ten grzech. I nie tylko Mnie, lecz i samym diabłom (których ci nieszczęśni obrali sobie za swych panów). Nie aby czuli odrazę do złego: nie lubią oni dobra, lecz z powodu swej natury, która była naturą anielską, odpycha ich widok tego potwornego grzechu, popełnianego obecnie. Wprawdzie rzucają oni zatrutą strzałę pożądliwości, lecz, gdy dochodzi do samego grzechu, uciekają z powodu, który ci podałem” - miał jej powiedzieć Chrystus.

Nauczanie to nie zmieniło się do chwili obecnej, choć od czasów Soboru Watykańskiego II wyrażane jest ono w nieco bardziej ostrożny sposób. I trzeba mieć świadomość, że zmienić się ono nie może, bowiem – jak naucza Kościół – w kwestiach moralnych nie jest on właścicielem, ale jedynie strażnikiem prawdy. Jeśli coś zawarte jest w Piśmie Świętym, Tradycji i Magisterium Kościoła, to nie ma wątpliwości, że jest to wyraz woli Bożej. A tej nawet papież zmienić nie może.

– Tomasz P. Terlikowski
tygodnik.tvp.pl/37326348/homoseksualizm-…