Maria Valtorta 7.
(por. J 1,35-39) Napisane 25 lutego 1944. A, 2063-2067
Widzę Jezusa, który idzie wzdłuż zielonego pasa na brzegu Jordanu. Powrócił
widocznie do miejsca, w którym widziałam Go [w momencie] Chrztu, blisko
brodu. Miejsce to wydaje się bardzo znane i uczęszczane, bo pozwala dostać się
na drugi brzeg – do Perei. Jednak miejsce, na którym był tłum ludzi, wydaje się
teraz pustynią. Drogę przemierza jedynie kilku wędrowców, pieszo, konno lub
na ośle.
Wydaje się, że Jezus nie zwraca na nich żadnej uwagi. Idzie naprzód drogą.
Kieruje się ku północy, jakby pochłonięty myślami. Kiedy dochodzi do wysokości
brodu, mija grupę mężczyzn w różnym wieku. Prowadzą ożywioną dyskusję,
potem się rozchodzą. Jedni idą na południe, inni – na północ. Pomiędzy tymi,
którzy kierują się na północ widzę Jana i Jakuba.
Jan pierwszy widzi Jezusa, pokazuje go bratu i towarzyszom. Rozmawiają przez
chwilę. Następnie Jan idzie szybko za Jezusem, chcąc Go dogonić. Jakub idzie za
nim wolniej. Inni nie zwracają na Niego uwagi. Idą powoli, dyskutując. Gdy Jan
jest blisko Jezusa, zaledwie dwa lub trzy metry od Niego, woła:
«Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata!»
Jezus odwraca się i patrzy na niego. Znajdują się w odległości kilku kroków od
siebie. Patrzą na siebie: Jezus spojrzeniem poważnym i przenikliwym, Jan –
wzrokiem czystym i roześmianym na czarującej, młodzieńczej twarzy, która
wydaje się jakby twarzą młodej dziewczyny. Dałabym mu mniej więcej
dwadzieścia lat. Na jego różowych policzkach zauważa się jedynie jasny puch,
który wydaje się złotym welonem.
«Kogo szukasz?» – pyta Jezus.
«Ciebie, Nauczycielu.»
«Skąd wiesz, że jestem Nauczycielem?»
«Chrzciciel mi to powiedział.»
«Dlaczego zatem nazywasz Mnie Barankiem?»
«Bo usłyszałem, że również on Cię tak nazwał pewnego dnia, kiedy tędy
przechodziłeś, więcej niż miesiąc temu.»
«Czego chcesz ode Mnie?»
«Abyś dał nam słowa życia wiecznego i abyś nas pocieszył.»
«Kim jesteś?»
«Jestem Jan, syn Zebedeusza, a ten tu, to mój brat – Jakub. Jesteśmy z Galilei,
rybacy i uczniowie Jana. On również wypowiadał słowa życia i słuchaliśmy go,
bo chcieliśmy iść za Bogiem, a przez pokutę zasłużyć na Jego przebaczenie,
przygotowując ścieżki serc na przyjście Mesjasza. Ty Nim jesteś. Jan to
powiedział, ujrzawszy znak Gołębicy spoczywającej na Tobie. Powiedział nam:
20 „Oto Baranek Boży‟. Ja mówię: „Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata‟,
obdarz nas pokojem, bo nie mamy już przewodnika, a nasze dusze są
wstrząśnięte.»
«Gdzie jest Jan?»
«Herod go uwięził. [por. Mt 4,12; Mk 1,14; Łk 3,19] Jest w więzieniu w
Macheroncie. Jego najwierniejsi [uczniowie] spośród nas próbowali go uwolnić,
lecz to niemożliwe. Przybywamy stamtąd. Pozwól nam iść z Tobą, Nauczycielu.
Pokaż nam, gdzie mieszkasz.»
«Chodźcie! Czy jednak wiecie, czego szukacie? Kto idzie za Mną, musi wszystko
opuścić: dom, rodziców, sposób myślenia, nawet życie. Uczynię z was Moich
uczniów i Moich przyjaciół, jeśli tego chcecie. Nie posiadam jednak ani bogactw,
ani zabezpieczeń. Jestem i będę coraz biedniejszy – do tego stopnia, że nie będę
miał gdzie głowy położyć. Prześladować Mnie będą bardziej niż wilki podążające
za zagubioną owieczką. Nauka Moja jest jeszcze surowsza niż Jana, zabrania
bowiem żywienia jakiejkolwiek urazy. Dotyczy nie tyle tego, co zewnętrzne, ile
spraw duchowych. Będziecie musieli się ponownie narodzić, jeśli chcecie
należeć do Mnie. Czy chcecie tego?»
«Tak, Nauczycielu. Ty jeden masz słowa, dające nam światło. One zstępują i
wnoszą jasność słońca tam, gdzie były ciemności spustoszenia z powodu braku
przewodnika.»
«Chodźcie więc. Pójdziemy. Pouczę was w drodze.»