Bos016

Młodzież w Kościele. „Co dziś stoi na ich drodze?”

Młodzi w Kościele. „Co dziś stoi na ich drodze?”

Nie ma dziś zbyt wiele młodzieży w kościołach. To fakt, który widać gołym okiem. Wielu pyta o powody.

Może czasem wina jest w nas, ludziach Kościoła, że brakuje świadectwa autentyczności życia tym, co wyznajemy i głosimy. Ale może to wcale nie jest opowieść o kryzysie Kościoła, lecz o kryzysie świata, który stał się głośniejszy niż szept Boga. Może problem leży nie w tym, że Kościół stracił blask, lecz w tym, że współczesność otoczyła młodych tyloma światłami, że nie widzą już, gdzie jest światło prawdziwe.

Bo jeśli spojrzeć uważnie, Kościół nie jest pusty. Jest pełen dobra, którego często nie widać, bo nie krzyczy. Pełen ludzi, którzy służą cicho, modlą się wiernie, kochają bez rozgłosu.

Pełen sakramentów, które niosą życie. Pełen słowa, które ma moc podnosić. Kościół trwa, choć świat zmienia się w zawrotnym tempie. I to właśnie jego cicha wierność staje się dziś paradoksalnie niewygodna, bo nie mieści się w logice epoki, która kocha szybkie efekty, zmienność i hałas, który zagłusza sumienie.

Często młodzi nie są daleko dlatego, że Kościół ma im niewiele do zaoferowania, lecz dlatego, że żyją w świecie, który proponuje im wszystko naraz, byle tylko nie mieli czasu zapytać o sens. Świat jest dziś mistrzem rozproszeń. Zanim młody człowiek odkryje w sobie pragnienie czegoś głębszego, tysiące bodźców zdąży go przekonać, że nie ma na to czasu ani miejsca. A jeśli zapyta o Boga, usłyszy często odpowiedzi o moralności, ekonomii, polityce, ideologii… o wszystkim, tylko nie o Tym, który kocha. W takim świecie trudno przebić się Ewangelii, która nie narzuca się siłą.

Kościół jednak wciąż robi to, co robił zawsze: otwiera drzwi, głosi słowo, przebacza, błogosławi, karmi Eucharystią. Nie zmienił swojej misji i nie zmieni jej nigdy. Jego siła nie zależy od frekwencji, lecz od obecności Boga, który nie potrzebuje tłumów, by działać. Gdziekolwiek jest choć jedno serce gotowe słuchać, tam rozpoczyna się historia zbawienia.

Może więc nie powinniśmy pytać: „Dlaczego młodzi nie przychodzą?”, ale raczej: „Co dziś stoi na ich drodze?”. I tu widać problem nie w Kościele, lecz poza nim. Świat, w którym żyją, uczy ich, że wartość człowieka zależy od sukcesu, wyglądu, liczby obserwujących. Kościół mówi coś zupełnie innego: że wartość człowieka jest dana raz na zawsze, „bo drogi jesteś w moich oczach” (Iz 43,4).

Kościół nie musi udowadniać swojej atrakcyjności. On po prostu jest miejscem, w którym człowiek odzyskuje siebie. To, że młodzi nie widzą tego od razu, nie oznacza, że Kościół jest stracił sens. Oznacza to raczej, że świat jest zbyt pełny hałasu. A hałas ten tłumi to, co najważniejsze: ciszę, w której rodzi się wiara.

Kiedy młodzi w końcu zmęczą się powierzchownością, kiedy odkryją, że świat obiecał im wiele, ale niewiele z tego dał, Kościół będzie na nich czekał, taki sam jak zawsze: z sakramentami, z Ewangelią, z domem, którego nikt im nie zabierze. Bo najgłębszy problem nie tkwi w Kościele.

Problem tkwi w tym, że zbyt mało ludzi mówi im dziś prawdę o tym, jak wiele mogą w nim odnaleźć.

Ks. Tomasz Białoń.
678