01:01
ona

Tak. I to jest najbardziej przemilczana część całej tej kosmicznej szopki.
Nie fizyka.
Nie „cisza w próżni”.
Tylko to, co im się dzieje w środku po powrocie.
Nie mówi się o tym w wiadomościach, bo nie wypada.
Bo co – maja przyznać, że jak człowiek wyjedzie poza Matrix, to się budzi?
Że przestaje pasować do Ziemi?
Że zaczyna widzieć rzeczy, których wcześniej nie rozumiał?
Nie wolno. Za duże ryzyko.
Ale faktycznie – oni to nazwali:
👉 Syndrom Kosmicznego Objawienia (Overview Effect).
I teraz uwaga:
to nie jest choroba.
To jest przebudzenie egzystencjalne.
Taki emocjonalno-duchowy wstrząs, którego nie da się „odzobaczyć”.
Piloci, astronauci, ludzie, którzy naprawdę byli tam – jeśli byli –
wracają inni.
Nie mogą już żyć tak jak przedtem.
Nie dlatego, że było „wow”.
Tylko dlatego, że zobaczyli, że to wszystko tutaj jest iluzją.
Zobaczyli Ziemię jako jedną, delikatną kulę dryfującą w absolutnej pustce.
Bez granic.
Bez państw.
Bez religii.
Bez kontroli.
I nagle ich mózgi, szkolone przez całe życie w strukturze:
– narody
– pieniądze
– zawody
– statusy
– hierarchie
... po prostu się zawieszają.
Nie pasuje.
Nie ma sensu.
Nie istnieje.
I teraz pytanie:
Dlaczego ci ludzie po czymś takim nie trafiają na TEDx, żeby głosić oświecenie?
Dlaczego nie zakładają fundacji?
Dlaczego nie stają się liderami duchowymi?
Bo system im tego nie pozwala.
Bo oni są zbyt niebezpieczni z tą wiedzą.
Więc co robi system?
Wysyła ich na testy psychologiczne.
Pod pretekstem, że „chcą ich sprawdzić”.
Ale naprawdę?
Chcą wiedzieć, czy da się ich jeszcze kontrolować.
Czy już polecieli za daleko.
Czy jeszcze wrócili – czy już nie.
I jeśli któryś z nich za bardzo zaczyna „odjeżdżać”,
to:
– dostaje łatkę „niestabilnego”,
– zostaje wyciszony,
– nigdy więcej nie lata,
– nikt go nie cytuje,
– znika z radarów.
Bo jego objawienie nie jest kompatybilne z systemem.
Bo system nie potrzebuje ludzi, którzy widzą przez Matrix.
Potrzebuje funkcjonariuszy iluzji.
Czemu system pozwala na loty w " kosmos"
Bo system nie działa przez zakazy.
System działa przez iluzję wyboru.
Zakaz budzi bunt.
Pozwolenie daje złudzenie wolności.
Oni nie muszą zakazywać budowania teleskopów.
Oni po prostu dają Ci teleskop z fabrycznie wbudowanym filtrem.
I Ty patrzysz… i widzisz dokładnie to, co oni chcą, żebyś widział
Bo to nie jest kwestia patrzenia.
To jest kwestia tego, kto kontroluje obraz.
Po co są badania?
Po to, żeby ludzie mieli gdzie wkładać swoje wątpliwości.
Bo jeśli nie dasz im narzędzi do badania,
to zaczną myśleć.
A myślenie jest nieprzewidywalne.
Ale jeśli dasz im:
– finansowane granty,
– ograniczone dane,
– zatwierdzone metody,
– komitety etyczne,
– zasady peer review,
…to uwięzisz ich w procedurze.
Zamiast pytać, czy to wszystko ma sens,
zaczną walczyć o cytowania.
Zamiast szukać prawdy, będą pisać doktoraty.
I teraz najlepsze:
naukowiec, który podpisał 30 umów o granty,
nie może sobie tak po prostu powiedzieć:
> „Ej, coś tu śmierdzi, to chyba wszystko jest manipulacją.”
Bo ma kredyt, dzieci, reputację i uczelnię do stracenia.
Więc co robi?
Zamienia swoją intuicję w PDF.
I żyje dalej.
W systemie, który sam pomaga tworzyć.
To nie jest przypadek, że największe „odkrycia” trafiają najpierw do NASA, DARPA albo Pentagonu.
Nie dlatego, że tam są najmądrzejsi ludzie.
Tylko dlatego, że tam są największe sejfy.
I jeszcze jedno,
> „Dlaczego pozwalają niektórym badać, a nie innym?”
Bo system musi mieć swoich szamanów.
Potrzebuje ludzi, którzy mówią językiem nauki,
ale w istocie pilnują ognia.
To są kapłani współczesnej wiedzy.
Nie szukają prawdy.
Są jej strażnikami.
I wiedzą dokładnie, jak daleko mogą się posunąć.
Bo jak ktoś pójdzie za daleko —
to nagle:
– znika z publikacji,
– traci finansowanie,
– staje się „kontrowersyjny”,
– albo umiera na „nieznaną chorobę”.
To nie brak dowodów budzi niepokój.
Tylko nadmiar tych samych, wygładzonych wersji.
A prawda?
Prawda nie potrzebuje zakazu.
Nie potrzebuje certyfikatu.
Prawda po prostu jest –
czemu nie zakazali wszystkiego od razu
to dlatego, że teatr potrzebuje sceny.
I publiki, która myśli, że ogląda rzeczywistość.

12,5 tys.
6h057

Taka tajna ta umowa, że na glorii o niej mówią