Czas mizernej stajni
I znów nadeszłoŚwięto wśród zimy
na Bożą chwałę,
i Słońce wzeszło,
lecz je widzimy
nad światem małe.
Ziemski niedoli
dyktat tryumfuje,
Króla przegnano
i dobrej woli
w mieście brakuje,
w kąt ją zepchano.
W żadnej gospodzie
jej nie znajdują,
gdzie smukłe wieże,
wytrwała w chłodzie,
tam gdzie stróżują
cisi pasterze.
Nawiedzić stajnię,
gdzie jest wół niemy
z osłem marzącym
o Jeruzalem,
poprzez problemy
idziemy drżący.
Wół, gdzie w żłób dano
Mądrości samej,
jasno rzecz widzi:
to tylko siano
co jest aż sianem –
Bóg je zaszczycił.
Chociaż uboga
stajnia wygody
nam dziś nie daje,
pałac Heroda,
zdrady, niezgody
z dala zostaje.
A sam Pan z nieba,
wieczny, niezmienny,
co się narodził,
dla nas w dom chleba,
w kąt ten stajenny,
ofiarnie schodzi.
I nim królowie,
nim ich wystawność
do Boga pójdzie,
Anioł nam powie
Nowinę dawną:
Już się nie bójcie.