Sikorski promuje książkę i przedstawia się jako demokrata, z jednym "ale"
"Demokraci" to ludzie o poglądach takich jak te prezentowane przez szefa polskiej dyplomacji. "Nacjonaliści" - wszyscy pozostali. Do tego ostatniego grona Sikorski zalicza i krytyków Unii Europejskiej, i Viktora Orbána, i Władimira Putina. Okazuje się zatem, że to kategoria na tyle pojemna, że w istocie pozbawiona znaczenia. Radosław Sikorski nie dostrzega żadnych niuansów. Rosja to według niego państwo "nacjonalistyczne", choć przecież dobrze wie, że imperium z definicji nacjonalistyczne być nie może. Widać tu wyraźnie wpływ sformatowania intelektualnego wicepremiera przez jego żonę Annę Applebaum operująca w swych publikacjach równie prostymi kategoriami.
Sikorski podkreśla, że wojska amerykańskie powinny być w Polsce nadal obecne, i to w większym stopniu. Przypomina, że Polska płaci za to takie pieniądze, że armia USA ma u nas poligon znacznie tańszy niż poligony w Stanach Zjednoczonych. Rozmawiać z Rosją Sikorski - jak deklaruje - może, ale tylko z Rosją przez siebie samego wyobrażoną, "demokratyczną". Z Władimirem Putinem spotykać się nie będzie, bo rosyjskiego prezydenta ściga Międzynarodowy Trybunał Karny. Ale po nim do władzy w Moskwie dojść może liberał, otwarty na... członkostwo w NATO. Przypomnijmy, że Władimir Putin też o członkostwie w Sojuszu Północnoatlantyckim myślał, ale szybko rozwiał jego złudzenia ówczesny prezydent USA Bill Clinton. "Demokrata" zresztą, jak i Sikorski. Minister spraw zagranicznych też w sumie nie ma złudzeń, bo cytuje Piłsudskiego i jego słowa o tym, że w Rosji nawet anarchiści są imperialistami (czyli w ujęciu Sikorskiego "nacjonalistami", z którymi się nie rozmawia).
Dalej mamy opowieści o rzekomej otwartości Sikorskiego na debaty z oponentami.
"Zawsze jest miejsce na dyskusję wtedy, kiedy dyskutujemy argumentami, a nie wykluczaniem się ze społeczności czy z grona patriotów"
- mówi (Sikorski ostrzega. "Niech raz Polak nie będzie …). Chwilę wcześniej jednak tłumaczy walkę z rzekomymi wpływami rosyjskimi:
"przecież były także zatrzymania wśród skrajnych polityków".
Czyli z niektórymi debata, a niektórych trzeba wyeliminować.
Sikorski ewidentnie upraszcza rzeczywistość. Powtarza tezy publicystyczne bez żadnych dowodów. A na dodatek promuje Szymona Hołownię na komisarza ONZ ds. uchodźców, co samo w sobie jest dość kompromitujące.