Franciszek twierdzi, że Kościół "poważnie naruszał" tzw. "prawo do życia" zanim on "zmienił" Katechizm

kara śmierci jest "poważnym naruszeniem" tzw. "prawa do życia" każdej osoby, powiedział 27 lutego papież Franciszek w materiale filmowym na brukselski kongres przeciwników kary śmierci.

Nie podaje argumentów dla swojej błędnej teorii. Zamiast tego twierdzi, że "zmienił" Katechizm, ponieważ "spojrzenie Kościoła" na karę śmierci "dojrzało".

Franciszek przyznaje, że "przez długi czas" kara śmierci była odpowiednią odpowiedzią na cieżkie przestępstwa i zapewniała poczucie ogólnego bezpieczeństwa.

Zapewnia, że zniesienie kary śmierci na całym świecie jest "odważnym uznaniem" tzw. "ludzkiej godności", której nie traci się nawet po popełnieniu najgorszych zbrodni.

Ale to nie jest prawdą. Nawet papież nie może bowiem kategorycznie potępić kary śmierci, która co do zasady może istnieć jako legalny środek samoobrony społecznej i odstraszania.

#newsJvwcbasmkv
Quas Primas
Poniżej jest odpowiedź na Franciszkowe fanaberie.
Tak naucza katolicki Kapłan i tak ZAWSZE nauczał Kościół.
Czy można życzyć komuś śmierci? -
Quas Primas
Franciszek ZMIENIA nie tylko katechizm.
On ZMIENIA 2000-letnie nauczanie Kościoła!!!
Pewnie, że nie on to zaczął, ale on bardzo ODWAŻNIE, a wręcz kpiąco i (moim zdaniem) bez skrupułów rozrywa Ciało Chrystusa.
Nemo potest duobus dominis servire !
Warto przypomnieć, że przez dwa tysiące lat Kościół katolicki nie występował przeciwko karze śmierci. Gdyby dopiero teraz spenetrował prawdę, to by znaczyło, że przez wszystkie poprzedzające stulecia tkwił w sprośnych błędach Niebu obrzydłych. Mamy zatem dwie możliwości: albo Kościół katolicki od początku cieszy się asystencją Ducha Świętego, albo przez ostatnie dwa tysiące lat Duch Święty …Więcej
Warto przypomnieć, że przez dwa tysiące lat Kościół katolicki nie występował przeciwko karze śmierci. Gdyby dopiero teraz spenetrował prawdę, to by znaczyło, że przez wszystkie poprzedzające stulecia tkwił w sprośnych błędach Niebu obrzydłych. Mamy zatem dwie możliwości: albo Kościół katolicki od początku cieszy się asystencją Ducha Świętego, albo przez ostatnie dwa tysiące lat Duch Święty był na wakacjach i dopiero teraz wrócił i robi porządek. Wydaje mi się, że zaprzeczanie ciągłej asystencji Ducha Świętego teologicznie byłoby jednak zbyt ryzykowne, ale w takim razie musimy przyjąć, że dotychczasowe i zresztą w Katechizmie nadal podtrzymywane, stanowisko Kościoła w sprawie kary śmierci było i jest zgodne z chrześcijaństwem, a w sprośnym błędzie Niebu obrzydłym pogrąża się przewielebny ksiądz Grzegorz Kramer.

Żeby bowiem z punktu widzenia chrześcijańskiego rozpatrywać zagadnienie kary śmierci, powinniśmy wyjść od pytania, czy w ogóle jest ona sprawiedliwa, czy nie. Jeśli nie jest sprawiedliwa, no to jasne, że nie powinna być stosowana. Rzecz w tym, że kara oznacza dolegliwość wymierzaną sprawcy przestępstwa w ramach sprawiedliwości. Jeśli jakaś dolegliwość nie jest sprawiedliwa, to z jej zastosowaniem żadnej sprawiedliwości wymierzyć się nie da, to chyba jasne. Jeśli jednak jest sprawiedliwa, to nie ma żadnego powodu, by z niej rezygnować, albo jej zakazywać - bo państwo, jako monopol na przemoc, tylko dlatego może być tolerowane od strony moralnej, że ta przemoc jest używana również w służbie sprawiedliwości. A co to jest, ta sprawiedliwość?

Odpowiedzi dostarcza definicja starożytnego prawnika rzymskiego Ulpiana Domicjusza, który twierdził, że „iustitia est firma et perpetua voluntas suum cuique tribuendi” - co się wykłada, że sprawiedliwość jest to niezłomna i stała wola oddawania każdemu, co mu się należy. Warto przypomnieć, że druga prawda wiary Kościoła katolickiego, który nie na próżno nazywa się „rzymskim”, głosi, że „Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który...” - i tak dalej. Sprawiedliwym - a więc postępującym według zasady odkrytej przez Ulpiana Domicjusza. Cóż zatem, w myśl tej definicji, „należy się” mordercy? Jest on winien odebrania cudzego życia, a zatem od niego „należy się” gotowość zaofiarowania życia własnego.

Na tej właśnie zasadzie skonstruowana jest instytucja obrony koniecznej. Nikt bowiem, również katolik, nie ma obowiązku poddawania się czyjejś bezprawnej przemocy. Przeciwnie - ma prawo bronić nie tylko własnego życia, czy zdrowia, ale również życia, zdrowia, a także czci i wolności innych osób, zwłaszcza tych, za które wziął odpowiedzialność. I tu właśnie, jak w soczewce, widzimy całą bałamutność argumentacji przeciwko karze śmierci. Otóż przestępstwo składa się z kilku faz: przygotowania, usiłowania i dokonania. Morderca atakujący swoją ofiarę znajduje się na etapie usiłowania, między innymi dlatego, że ofiara może podjąć walkę i w tej walce go pokonać. Zatem życie mordercy znajdującego się na etapie usiłowania jest legalnie zagrożone - właśnie dzięki instytucji obrony koniecznej. I jeśli w arsenale środków karnych jest kara śmierci, to nawet jeśli morderca przełamie opór ofiary i ja zamorduje, to jego życie nadal będzie legalnie zagrożone - tym razem ze strony systemu prawnego i państwa - tak, jakby ofiara żyła i nadal się broniła. Prawo karne działa bowiem nie w imieniu „społeczeństwa”, które, nawiasem mówiąc, w ogóle jest hipostazą - tylko w imieniu ofiary! Tymczasem jeśli kary śmierci nie ma, to morderca, właśnie dlatego, że np. nie wzruszyły go błagania o litość i zbrodni dokonał, od systemu prawnego dostaje nagrodę w postaci gwarancji zachowania życia, zwłaszcza, gdy zostanie schwytany. Takie to zatrute owoce rodzi pozornie humanitarne drzewo.

Ale spróbujmy odpowiedzieć na pytanie o charakter kary śmierci - czy jest ona sprawiedliwa, czy nie - z punktu widzenia stricte chrześcijańskiego. Bezcennej wskazówki udziela nam Ewangelia, a konkretnie - opis egzekucji Pana Jezusa w ewangelii wg św. Łukasza. Jak wiadomo, został On ukrzyżowany między dwoma łotrami, z których jeden zaczął Mu wymyślać, podczas gdy drugi skarcił swego towarzysza mówiąc, że „My przecież sprawiedliwie odbieramy słuszną karę za nasze uczynki, podczas gdy...” - i tak dalej - a następnie zwrócił się do Pana Jezusa, by wspomniał o nim, gdy już będzie w Raju. I co się wtedy stało?

Pan Jezus natychmiast go kanonizował, oświadczając mu, że „jeszcze dziś” będzie z Nim w Raju. Jest to, mówiąc nawiasem, jedyna kanonizacja, która nie nastręcza żadnych wątpliwości. No dobrze - ale dlaczego właściwie Pan Jezus go kanonizował? Dzisiaj kanonizuje się ludzi z rozmaitych powodów, ale powinno się to robić dlatego, że taki człowiek praktykował cnoty chrześcijańskie w stopniu heroicznym. Toteż „dobry łotr” jest znakomitym tego przykładem. Okazał szacunek dla sprawiedliwości, która przecież jest cnotą chrześcijańską, i to w warunkach własnej egzekucji! Trudno o lepszy przykład heroizmu. Ale warto też zwrócić uwagę, że tenże „łotr” powiedział swojemu towarzyszowi: „my przecież sprawiedliwie odbieramy słuszną karę” - a była to przecież kara śmierci i to w dodatku - krzyżowej, a więc - ze szczególnym okrucieństwem. I Pan Jezus go kanonizował - mimo to, czy może właśnie dlatego? Bo chyba nie kanonizowałby go za poświadczenie nieprawdy? Skoro jednak tak, to wygląda na to, że i z punktu widzenia ewangelicznego kara śmierci jest sprawiedliwa.

Jak widać z tych wywodów, chrześcijaństwo w takich sprawach potrafiło zachowywać zdrowy rozsądek i dlatego przez stulecia etyka chrześcijańska mogła stanowić podstawę systemów prawnych, nie doprowadzając do rozsadzania cywilizacji łacińskiej, tylko przeciwnie - do jej rozkwitu. Kryzys pojawił się w momencie, gdy pod płaszczykiem chrześcijaństwa zaczął być stręczony kult Świętego Spokoju, w ramach którego forsuje się pomysły, by „nadstawiać drugi policzek” i to każdemu. Obawiam się jednak, że żaden ojciec, któremu jakiś łajdak zgwałci jedną córkę, nie zaoferuje mu i drugiej. Dlatego kult Świętego Spokoju nie nadaje się na etyczną podstawę dla żadnego systemu prawnego i trudno się w tej sytuacji dziwić, że hasła już nie rozdziału, ale wręcz izolacji Kościoła od państwa zaczynają padać na podatny grunt. Pan Jezus, owszem, mówił, żeby nastawiać drugi policzek - ale co to konkretnie może oznaczać w praktyce państwowej? Myślę, że to, by przy wymierzaniu kary nie kierować się mściwością, tylko sprawiedliwością, to znaczy - oddawać każdemu tyle, ile mu się należy.Ani mniej, ani więcej. Szkoda, że przewielebny ksiądz Grzegorz Kramer nie tylko tego nie rozumie, ale w dodatku próbuje wszystkich pouczać.
ASSA
Kara śmierci co do zasady jako srodek samoobrony spolecznej i odstraszania paradoksalnie wyklucza sie z przekroczeniem tzw. obrony koniecznej, za którą ponosi sie odpowiedzialność karną. W myśl tej zasady skazując kogoś na śmierć np. zabójcę przekraczamy tę niby "samoobronę społeczną" ponieważ winowajca jest juz osadzony w więzieniu i ma kajdanki więc nie moze sie fizycznie bronić. Z tego wynika …Więcej
Kara śmierci co do zasady jako srodek samoobrony spolecznej i odstraszania paradoksalnie wyklucza sie z przekroczeniem tzw. obrony koniecznej, za którą ponosi sie odpowiedzialność karną. W myśl tej zasady skazując kogoś na śmierć np. zabójcę przekraczamy tę niby "samoobronę społeczną" ponieważ winowajca jest juz osadzony w więzieniu i ma kajdanki więc nie moze sie fizycznie bronić. Z tego wynika ze doprowadzając skazanego do smierci stajemy sie "winnymi i ponosimy tego konsekwencje".To jezeli chodzi o aspekt prawny. Natomiast Biblia jednoznacznie przykazuje NIE ZABIJAJ. Wobec powyzszego temat jakiejkolwiek dyskusji na ten temat prowadzi do ryzyka samopotępienia, ponieważ skoro my nie mozemy wybaczyć to i Pan Bóg nam nie wybaczy. Podsumowujac Papież ma rację, a pl- news kolejny raz przedstawia nam chorą ideologię.