Wraz z utratą krwi poczułem się słabo, lecz przyszedłem do siebie, gdy dali mi trochę octu do powąchania. Po tej pierwszej pomocy zaniesiono mnie na noszach do mojej kwatery. Nie jestem w stanie opisać mojego upodobania, zadowolenia i radości jakie czułem w duszy, uświadamiając sobie, że osiągnąłem dawno upragniony cel – przelanie swej krwi z miłości do Jezusa i Maryi oraz przypieczętowanie prawd Ewangelii krwią z mych własnych żył...